Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak Broman zdobyła niewolnika?

OGŁOSZENIA PARAFIALNE!!!

Temat podesłała LucyNightmare

Jak mnie tutaj długo nie było! Pewnie już każdy z was się cieszy, że jestem! *unika broni czytelników* A bynajmniej większość się cieszy! 

Rozdziałów nie było niestety ze względu na mój brak chęci i weny. Postaram się jednak wrzucać rozdziały w miarę możliwości! A i tak!

Przypominam o książce, która piszę z Mindalan! Jeżeli tutaj nie będzie rozdziału to warto zerknąć tam! *ta reklama*

KONIEC OGŁOSZEŃ PARAFIALNYCH!!!

*Broman wraz z Lucy przechadza się po Olimpie. Nagle temat zszedł na Aresa. Lucy spojrzała na Broman z rozbawieniem i zaczęła śpiewać*

L – MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS!

*Dziewczyna wzdycha i zamyka jej buzię dłonią*

B – Nie! Sztop it!

Ar – Jak to nie?! Już mnie nie kochasz?

*Ares wyszedł zza rogu i spojrzał na nią zdziwiony*

B – Ja cię nie kocham! Wynoś się stąd!

Ar – A nasze dzieci?

*Broman westchnęła i spojrzała błagalnie na Lucy*

B – Weź łuk i go ustrzel, bo mnie zaraz coś trafi i to wcale nie będzie patelnia Hery!

*Lucy wzrusza ramionami i przytakuje*

L – Jasne...

*Zdejmuje łuk z ramienia, wyjmuję strzałę, po czym nakłada ją na cięciwę i celuje w udo boga. Strzela i...*

Ar – Auć! Ty mała, wredna suko!

L – Mi też cię miło widzieć...

Ar – Jeszcze cię dopadnę!

L – Jak się postarasz!

*Pokazuję mu język i ucieka. Broman tarza się ze śmiechu po podłodze. Ares, kulejąc pochodzi do niej i podnosi do góry za koszulkę*

Ar – Gdzie ona pobiegła?!

B – Gdzieś na pewno...

*Powiedziała nadal szeroko się uśmiechając. Nagle Lucy krzyknęła, wychodząc z ukrycia*

L – Tu jestem, dziku!

*Zaczęła się śmiać i strzeliła w drugie udo boga, który zaklął głośno*

Ar – Tu jesteś, ty...

L – Tak, wiem! I tak mnie nie dogonisz!

*Znowu zniknęła mu sprzed oczu. Broman kopnęła go w brzuch, dzięki czemu Ares puścił ją i upadł, klnąc siarczyście*

B – Wiesz co? Żałosny jesteś. Nie potrafisz nawet złapać jednej heroski!

Ar – Ty również jesteś heroską...

*Broman spojrzała na niego uważnie i uniosła palec*

B – To jest... bardzo słuszny argument. O kurwa!

*Uciekła zanim Aresowi udało się wstać. Po drodze złapała za rękę, ukrywającą się za kolumną Lucy*

B – Sądzę, że powinnyśmy wiać i to jak najdalej. A ty nie powinnaś już w niego strzelać!

*Lucy przytakuję, biegnąc za Broman ile sił w nogach*

L – Masz rację! Aż taka głupia nie jestem...

*Dziewczyny patrzą za siebie i widzą rozwścieczonego Aresa, który zaczął krzyczeć*

Ar – Dopadnę was! Broman zostanie moją żoną, a tą gówniarę powieszę za jej włosy!

L – Jak nas dogonisz!

*Broman łapie Lucy za rękę i wpycha do pokoju gier. Szybko zamyka drzwi i pokazuje na czerwony automat do gry w Mario*

B – Za tym automatem! Szybko!

*Kryją się za nim. Broman patrzy na Lucy z pogardą*

B – Po jaką cholerę go jeszcze wnerwiasz! To go jeszcze bardziej nakręca!

*Po chwili słychać dźwięk zamykanych drzwi. Broman zamyka się i nasłuchuje*

L – Bo jestem na niego zła za to, że mi połamał łuk, a teraz cii...

*Szepcze do niej. Broman posyła jej spojrzenie spode łba*

B – To ty gadasz!

L – Cii...

*Ares parsknął śmiechem i zaczął się przechadzać po pokoju*

Ar – Przecież wiem, że tutaj jesteście! Ta gówniara zgubiła strzałę przed wejściem do pokoju!

*Broman posłała Lucy kolejne pogardliwe spojrzenie i szepnęła*

B – Serio?! Jak mogłaś zgubić strzałę?!

*Lucy nie jest jej dłużna i również piorunuje ją wzrokiem*

L – Nie wiem jakim cudem! Może to nie byłam ja? Poza tym i tak nas nie znajdzie!

*Broman nadal piorunuje ją wzrokiem i pokazuję na kołczan ze strzałami*

B – Przelicz je!

*Lucy posyła jej porozumiewawcze spojrzenie i zaczyna przeglądać strzały. Jednocześnie mówi sobie w myślach*

L – Zamrażająca jest... wypełniona gazem usypiającym też, łatwopalna też...

*Patrzy na Broman zdezorientowana*

L – Wszystkie są!

*Szepcze do Broman, która wzruszyła ramionami. Spojrzała za siebie i napotkała spojrzenie przerażonego Apollina, który krył się za zielonym automatem. Broman odwróciła się i spojrzała na Lucy*

B – To pewnie ten dureń, Apollo! Schował się tutaj i zgubił po drodze strzałę!

*Pokazuje na boga. Lucy strzela cichego facepalma i szepcze*

L – Co za... A zresztą nieważne... Czekamy, dopóki Ares sobie nie pójdzie!

*Nagle Ares zniszczył zielony automat i złapał Apolla*

Ar – Widziałeś Broman i Lucy?!

Ap – N-nie...

Ar – Kłamiesz!

Ap – Posłuchaj! Moje nie, nie musi oznaczać tak, a jeżeli oznacza tak to nie, nie oznacza nie! No tak czy nie?!

*Apollo powiedział to tak szybko, że Ares spojrzał na niego jak na debila. Broman zerknęła na Lucy*

B – Musimy wiać!

L – I to jak najszybciej. Daj tylko znak...

*Broman uważnie obserwuje Aresa, który stał do dziewczyn tyłem. Szturchnęła Lucy*

B – Teraz!

*Obie wybiegają zza automatów i pędzą do drzwi. Ares puszcza Apollina, odwraca się i krzyczy*

Ar – O nie! Nie sądzę!

*Rzuca mieczem. Broman łapie Lucy i przewraca na podłogę w momencie, kiedy miecz wbił się w ścianę obok ich głów*

B – Sądzę, że mamy spory problem!

*Lucy szybko wstaje i zwraca się w stronę Aresa*

L – Może byś tak zluzował portki?!

*Ares zaczerwienił się*

Ar – Tak zrobię, ale najpierw Broman zostanie moją żoną, a ciebie powieszę za te czarne kłaki!

L – Ciemnobrązowe, ty daltonisto! Jak można nie rozróżniać ciemnobrązowego od czarnego?!

Ar – A co ja jestem?! Dekorator wnętrz? Z tym to do Afrodyty!

L – O bogowie! A poza tym, wiem że chciałbyś z kimś powalczyć!

*Ares zastanowił się i przytaknął*

Ar – No to jest racja... Mam rozumieć, że chcesz ze mną walczyć?

L – Taaak...

Ar – Już się nie mogę doczekać!

L – Ale moment mam kilka warunków!

*Ares posłał jej zabójcze spojrzenie. Lucy zaczęła mówić*

L – Po pierwsze nie możesz używać żadnych sztuczek! Po drugie nagrody... Jeżeli wygrasz możesz zrobić z nami cokolwiek, a jeżeli ja wygram to ja robię z tobą co tylko chcę.

Ar – No...

L – Masz przysiąc na Styks!

*Broman spojrzała na nią z przerażeniem*

B – Lucy, czy ty oszalałaś?! On jest bogiem wojny! Jak chcesz z nim wygrać?

*Ares posłał jej szyderczy uśmiech*

Ar – Przysięgam na Styks!

B – No kurwa!

*Lucy podchodzi do niej i szepcze na ucho*

L – Nie martw się. On teraz musi walczyć jak my. Poza tym on chyba zapomniał, że mam od niego błogosławieństwo!

*Uśmiecha się szeroko do Broman, która uważnie spojrzała na Lucy*

B – Jak przegrasz to osobiście ci zrobię krzywdę za ten zakład!

L – Patrz i się ucz!

*Lucy odwróciła się do Aresa*

L – Zaczynamy! Walka na miecze!

Ar – Ależ oczywiście!

*Ares zaczął zataczać koło podobnie jak Lucy. Bóg podszedł jako pierwszy i zadał cios, który Lucy zablokowała z łatwością*

L – Co za palant... Nie widzi tej czerwonej aury wokół mnie?

*Pomyślała i zaatakowała go. Ares z trudnością odbił cięcie zza głowy, lecz po chwili zadał idealne pchnięcie. Lucy cofnęła się, ale została draśnięta w bok, z którego poleciała strużka krwi*

L – Może tak mały doping, Broman?

B – Po co? Przecież świetnie sobie radzisz!

*Uśmiecha się szeroko i niezauważalnie porusza ręką. Ares dostaje wodą po kostkach i upada*

B – Brawo Lucy!

*W myślach zaczyna się śmiać*

B – Ale z niego idiota.

*Lucy podchodzi do niego i przykłada miecz tak mocno, że z szyi Aresa zaczyna lecieć ichor*

L – Przegrałeś, Aresie!

Ar – To nie jest fair! Ona...

*Wskazał na Broman*

Ar – Oblała mnie wodą! Złamałyście przysięgę!

L – Ale z ciebie idiota. My nie złamałyśmy zasad. Prawda, Bro?

*Patrzy na Broman, która przytaknęła*

B – Lucy ma rację. Ty składałeś przysięgę Aresie, nie my!

*Uśmiecha się do niego chytrze*

Ar – To nie fair!

B – Ty nigdy nie grasz fair!

*Lucy patrzy na Broman z pogardą*

L – Jak mogłaś we mnie nie wierzyć!

B – Nawet ja nie jestem na tyle durna, żeby się brać za coś takiego!

L – No dzięki...

*Posyła jej pogardliwe spojrzenie i zwraca się znowu do Aresa*

L – Teraz masz zrobić wszystko co ci każę, a ja będę się słuchała pod tym względem Broman! Co byś chciała od tego pana?

*Patrzy na Broman, która się szeroko uśmiechnęła*

B – Po pierwsze nie będę twoją żoną! Po drugie masz mi dać najlepszy miecz i tarczę jaką masz!

L – A do tego masz mnie nie ściagać i być na każde moje zawołanie! Przysięgnij na Styks!

*Ares zrobił się cały czerwony ze złości, ale po chwili uśmiechnął się tajemniczo*

Ar – Przysięgam na Styks...

*Broman uważnie spojrzała na Lucy*

B – Nie chcę wiedzieć co on kombinuję.

L – Ja również... Aresie, masz 5 minut na przyniesie wszystkich rzeczy. Ruchy!

*Ares niechętnie wstał i poszedł. Przyszedł po 10 minutach*

L – Spóźniłeś się!

Ar – Odwal się! Wiesz ile czasu potrzeba, aby wejść po tych wszystkich schodach?!

L – Dla ciebie? Mniej niż minuta. A teraz dawaj miecz i tarczę dla Broman!

*Ares podszedł do dziewczyny. Dał jej tarczę i dwuręczny miecz. Broman i Lucy strzeliły facepalma*

L – Serio?! Jak ona ma się bronić i walczyć jednocześnie skoro jej dałeś dwuręczny miecz?!

Ar – Nie mówiłaś jaki...

B – Czy dwuręczny miecz nie mówi sam za siebie? DWU – RĘCZNY! Dwie dłonie! Idiota!

L – Akurat ty powinieneś o tym wiedzieć, Aresie! A teraz migiem znowu na górę i przynieś Broman najlepszy swój miecz jaki posiadasz...

Ar – Ale...

L – Żadne ale! Rusz dupę!

*Pięc minut później*

*Ares wchodzi do pokoju i podaje Broman miecz na długość jednego metra. Był zrobiony z niebiańskiego spiżu, a na rękojeści był symbol Posejdona. Broman spojrzała na niego podejrzanie*

B – A skąd ty masz miecz Posejdona?

Ar – Zwinąłem mu jakieś trzy lata temu, a co?

B – Nie nic...

*Mówi, cicho wzdychając. Lucy uśmiecha się*

L – Mam dla was niespodziankę!

*Ares i Broman spojrzeli po sobie*

Ar – Ślub...?

*Broman uderzyła go w tył głowy*

B – Debil...

L – Nie coś lepszego... Będziesz służył Broman!

*Ares padł na podłogę nieprzytomny, a Broman uniosła brew i pokazała na boga*

B – Nie sprzątam tego!

L – Ja też nie zamierzam!

*Broman podeszła do niego i kopnęła po nerkach. Bóg ryknął i wstał błyskawicznie, posyłając jej zabójcze spojrzenie*

Ar – Ty mała...

B – Ehe... Lepiej nie kończ! Ty idź i przynieś mi popcorn!

Ar – Co?

L – Jesteś jej służącym...

B – Niewolnikiem...

*Poprawiła ją. Lucy wzruszyła ramionami*

L – Jak kto woli.

Ar – Dobra!

*Wyszedł wściekły. Broman i Lucy poszły do salonu i usiadły przed telewizorem. Ares wrócił po pięciu minutach z przypalonymi ciuchami. Obie spojrzały na niego zdumione*

B – A ty co? Znowu bawiłeś się w magika?

Ar – Nie... Popcorn robiłem.

*Lucy strzeliła facepalma, a Broman westchnęła głośno*

B – To gdzie on jest...?

Ar – Spalił się.

B – O bogowie... Co za debil. To przynajmniej picie mi przynieś i Lucy też!

*Ares zaczął cicho powarkiwać, ale poszedł ponownie do kuchni. Wrócił po chwili, niosąc butelkę wody. Broman strzeliła facepalma*

B – Jedna butelka wody?! Po pierwsze nie starczy na dwie osoby. Po drugie przynieś picie w kubkach. Po trzecie dlaczego przyniosłeś nam wodę?!

Ar – Bo nie sprecyzowałaś jak mam to podać!

*Broman westchnęła*

B – Przynieś w jednym kubku Colę, a w drugim sok pomarańczowy!

*Skłonił się przesadnie nisko i wyszedł posyłając jej szyderczy uśmiech. Broman spojrzała na Lucy*

B – Coś mi się wydaję, że...

*Z kuchni dobiegł huk i odgłos tłuczonych talerzy oraz szkła. Ares wychylił głowę z kuchni*

Ar – A może być w plastikowych kubeczkach?

*Broman głośno klnie*

B – Aresie... Jeżeli w tej chwili nie posprzątasz tego co rozwaliłeś to będziesz zwisał z Olimpu przez wieczność!

*Ares od razu wrócił do kuchni i zaczął sprzątać. Po upływie dwóch godzin wrócił, niosąc picie Broman i Lucy*

Ar – Proszę...

*Lucy dała pieniądze Broman. Ares spojrzał na nie zdziwiony*

L – Cholera!

B – Mówiłam!

Ar – Wy się założyłyście?!

B – Tak, o to czy powiesz ,,proszę''!

L – Moje 200 drachm!

*Załamuje ręce. Ares strzela facepalma i patrzy na Broman*

Ar – Coś jeszcze mam, jaśnie pani podać?

B – Nie... Możesz iść i posprzątać w moim pokoju!

*Uśmiechnęła się do niego szyderczo. Bóg zrobił się cały czerwony i wyszedł*

L – Dawaj...

*Broman westchnęła i oddała jej 200 drachm*

B – Myślałam, że nie posunie się do tego, że powie do mnie ,,jaśnie pani"

L – No widzisz... Jestem lepsza!

B – Mhm... Jasne!

*Obie spojrzały po sobie i parsknęły śmiechem. Nagle z pokoju Broman dobiegł huk*

B – Lampka...

Ar – Sorry!

*Krzyknął z pokoju dziewczyny*

B – A ja myślałam, ze to Apollo jest niezdarą do potęgi entej!

L – Co poradzić...

*Wzdychają obie i wracają do oglądania telewizji*


Dobra kolejny rozdział to...

,, Demeter wpycha do wszystkich tony owsianki"

*klask klask*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: