Bogowie rozwalają mi książkę, a Artemida postanawia zmienić zawód cz.2
*U APOLLA I ARESA*
Ap – Do Hermesa?
Ar – Ja myślałem o Tanatosie...
Ap – Ale dlaczego?
Ar – A dlaczego nie?
Ap – Ty jesteś...
*Ares wyjął miecz i spojrzał z furią na Apollina*
Ar – Nie radzę ci kończyć.
Ap – Okej... To papier, kamień, nożyce.
Ar – Zgoda.
*Bogowie wyciągnęli przed siebie dłonie i zaczęli potrząsać*
Ap, Ar – 1, 2, 3!
*Apollo wybrał papier, a Ares kamień*
Ap – Idziemy do Hermesa!
Ar – Idiota...
*Dwójka bogów weszła do magazynu i zaczęła się rozglądać. Nagle Ares padł na podłogę przygnieciony 10 kg paczką. Spojrzał na Apollina*
Ar – No co tak stoisz jak ten słup soli?! Zdejmij to ze mnie, idioto!
*Apollo zignorował Aresa, podszedł do paczki i otworzył. Zaczął podskakiwać w miejscu jak małe dziecko*
Ap – Uu! Żelki! ^^
Ar – Na wodorosty Posejdona... Zdejmuj to, bo cię żywcem obedrę ze skóry!
*Apollo w jednej chwili z radosnego niemowlaka zamienił się w maszynę do zabijania*
Ap – Masz jakiś problem do moich żelków?!
Ar – Zdejmuj to!
*Apollo zdjął paczkę i spojrzał na Aresa z pogardą*
Ap – Debil...
Ar – Zamknij py...
He – No pięknie. Oddawaj tą paczkę, złodzieju!
*Hermes wyrwał Apollinowi paczkę i trzasnął go kaduceuszem po głowie. Apollo jęknął i rozpłakał*
Ap – Moje żelki T^T
*Hermes westchnął i podał mu paczkę żelków*
He – Masz!
Ap – Yupi! ^^
*Ares wstał i rozmasował sobie kręgosłup. Spojrzał na zadania*
Ar – Eh... Hermesie od dzisiaj nazywasz się Allegro lub Merlin. Wybierz sobie!
He – To będę Merlin.
Ar – Szybko poszło... Żyjesz jeszcze?
*Hermes uniósł jedną brew do góry*
Me (Merlin – Hermes) - A wyglądam na zombie lub trupa?
Ar – Ty zawsze tak wyglądasz, cherlaku.
Me – Piznął cię ktoś kiedyś z laski?
*Ares zaczął poruszać znacząco brwiami*
Ar – Zależy jakiej... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Me – Czy ja o czymś nie wiem? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ar – Możesz się przekonać. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Me – Z...
*Do pokoju wszedł Kupidyn. Nie, nie ten kupidyn, małe pomarszczone dzieciątko z pieluchą oraz łukiem wraz ze strzałami z serduszkami. Kupidyn przez wielkie K. Przystojny brunet o zielonych oczach. Nosił biały garnitur, a na ramieniu miał przewieszony łuk oraz prawdziwe strzały, bez serduszek*
(Cii.. Tak sobie wyobrażałam Kupidyna)
K (Kupidyn) – Czy mnie coś ominęło?
Ar – Nie...
Me – Niee...
*Kupidyn westchnął i spojrzał na Aresa i Hermesa jak na osoby z niedojebaniem mózgowym*
K – To co tu się dzieje?
Ar – Nic. Mam dla ciebie zadanie!
*Ares uśmiechnął się chamsko*
K – No dawaj.
Ar - Spraw, żeby Will Solace zakochał się w Lou Ellen
*Kupidyn wyjął swój łuk i wystrzelił strzałę*
K – Już.
Ar – Ale, że jedna strzała? Już się kochają i w ogóle?
*Kupidyn spojrzał na niego ze złością*
K – Nie, ty tępa dzido. Nawet jakbym ci to wyjaśnił to byś nie zrozumiał!
*Ares spojrzał na niego naburmuszony*
Ar – Ej!
K – Eh.. To towarzystwo jest głupsze niż myślałem. Żegnam.
*Kupidyn opuścił pokój w trybie natychmiastowym. Hermes, Ares i Apollo spojrzeli po sobie*
Me – Nie zna się...
Ap – My razem stanowimy potęgę mądrości.
Ar – I ogromną siłę rażenia!
Me – Aresie...
Ar – Hm?
Me – Odłóż bombę...
*Ares wyrzucił bombę przez okno. Po chwili rozległ się głośny huk*
Ar – Upsi...
*Merlin strzelił facepalma*
Me – Ja nie wnikam kto będzie to później naprawiał...
Ar – A kogo to obchodzi?! Klelcia prosi cię, abyś nauczył ją jak spłatać figla i nie zostać złapanym.
*Merlin uśmiechnął się tajemniczo w stronę Aresa*
Me – Oczywiście, już lecę.
*Założył tenisówki ze skrzydełkami i wyleciał przez okno. Apollo parsknął śmiechem. Ares spojrzał na niego ze złością*
Ar – Czego cieszysz japę?
Ap – Bo jesteś tak tępy, że nie zauważyłeś, że to Hermes zrzucił na ciebie tą paczkę. ^^
*Aresa zamurowało, po chwili jednak wziął do ręki miecz i ,,wyszedł'' oknem chcąc zabić Merlina*
Ap – Eh... No i muszę szukać nowego kolegi...
*U BROMAN*
*Do salonu weszła Nike, Lete, Hefajstos, Hades, Selene oraz Hekate. Broman spojrzała na dwie ostatnie boginie ze zdziwieniem*
B – Co wy tu robicie?
S (Selene) – Chciałam się dowiedzieć jak ci się podoba siedzenie w kącie.
*Broman spojrzała na nią z pogardą. Selene posłała jej złośliwy uśmieszek*
B – Pierwszy raz cię widzę i czuję, że się nie polubimy.
S – Też tak sądzę.
*Hekate odchrząknęła. Broman spojrzała na nią, mając pytajnik nad głową*
Hek – Co chciałaś?
B – Hekate, czy Harry Potter to twój syn?
Hek – Tak.
B - A Voldzio też?
Hek – Nie.
*Broman spojrzała na nią z błyskiem w oku i oparła się wygodnie o ścianę w swoim kącie*
B – Czyli wychodzi na to, że ty się nie chcesz przyznać do tego, że spłodziłaś jakiegoś szaleńca.
*Hekate chciała rzucić jakimś zaklęciem w Broman, ale po chwili rozmyśliła się, uśmiechnęła tajemniczo i wyszła. Broman spojrzała z niepokojem na Selene i resztę bogów*
B – Ja mam się zacząć bać?
S – Raczej.
B – My się nie polubimy...
*Selene przewróciła oczami*
S – Ah.. Dobra. Masz coś dla mnie?
B – Znasz Ra?
S – Tego egipskiego boga, który lubi sobie latać barką?
B – Tak.
S – To nie znam.
*Broman westchnęła głośno*
B – Idź już sobie...
S – Z wielką chęcią!
*Selene wyszła, rzucając Broman mordercze spojrzenie*
B – Lete!
L – Słucham?
B – Zrób naleśniki Nieznana5
L – Super ^^
B – Tylko nie zapomnij ich jej dać!
*Lete spojrzała na Broman z lekką irytacją*
L – To, że jestem boginią zapomnienia nie znaczy, że o wszystkim zapominam od tak! Idę do kuchni!
*Bogini ruszyła w stronę balkonu. Broman ukryła uśmieszek satysfakcji*
B – Nie w tą stronę...
*Lete zawróciła i poszła tym razem w stronę kuchni*
L – Przecież wiem!
B – Mhm... Nike, co sądzisz o Głodowych Igrzyskach?
Ni – Nie są złe.
*Broman uniosła jedną brew do góry i patrzyła z niedowierzaniem na boginię*
B – To, że 23 nastolatków ginie to dla ciebie nic złego?
Ni – Jeden wygrywa. To się liczy.
B – O bogowie... Błagam, aby ona nigdy niczego takiego nie zrobiła na Olimpie
(Czytelnicy... Nie ważcie się!)
Ni – Ale to świetna zabawa!
B – Dobra, koniec tego tematu! Nieznana5!
Na (Nieznana) – I czego ty się tak ciągle drzesz?!
*Nieznana wyszła z kuchni i spojrzała na Broman z pogardą. Broman wystawiła jej język*
B – Bo mogę!
*Nowy gość podbiegł do Nike i mocno przytulił*
Na – Witaj mamusiu! ^^
Ni – Hej, córcia! Co tam?
Na – Wiesz, że odziedziczyłam po tobie skrzydła?
*Piękne, złote skrzydła identyczne jak Nike*
B – Super.
Na - A jaki był zdziw na twarzy mojej ziemskiej matki, gdy to zobaczyła!
Ni – Nie wątpię w to!
B – Ja bym chciała to zobaczyć!
Na – A kogo to obchodzi, że ty chcesz?
*Broman spojrzała ze złością, a Nike przybiła piątkę Nieznanej*
Ni – Brawo!
Na – Dzięki! ^^
*Broman spojrzała z pogardą i głośno westchnęła. Machnęła ręką*
B – Wynocha z mojego salonu!
*Hades parsknął śmiechem*
H – Przepraszam, bo chyba nie dosłyszałem. TWOJEGO salonu?
*Broman zmierzyła boga pogardliwym wzrokiem od góry do dołu. Hades uniósł brew do góry*
B – A co może twojego?
H – Ja nie mam do ciebie słów...
B – Czytasz mało książek to i słownictwo ubogie.
*Broman uśmiechnęła się złośliwie i oparła o ścianę. Policzki Hadesa przybrały barwę dojrzałego buraka*
H – Zrobię ci krzywdę.
B – Proszę cię. Sam się po drodze do mnie skrzywdzisz.
H – Teraz to przegięłaś!
*Hades zaczął iść w stronę Broman, a raczej próbował. Potknął się o wybrzuszenie na dywanie i zarył twarzą podłogę*
B – Aha... Mówiłam.
H – Zamknij się.
*Bóg podziemia wstał jeszcze bardziej wściekły i podszedł do Broman. Złapał ją za koszulę i podniósł do góry. Dziewczyna uśmiechnęła się chamsko*
B – Masz pozdrowienia od LucyNightmare.
*Hades zamarł i puścił Broman, która upadła boleśnie na podłogę*
B – A nie można było delikatnie, cymbale?!
H – Jeszcze słowo, a zapoznasz się bliżej z Tanatosem!
*Broman uniosła dłonie do góry w geście poddania i zrobiła minę niewiniątka*
B – Spokojnie.. Ja tylko żartuje!
H – Wypchaj się!
Hef – Skończyliście się dowartościowywać?
*Hefajstos wstał z kanapy i przeciągnął się. Podszedł do Hadesa i Broman*
Hef – Po co ja tutaj siedzę?
B – Bo masz zadania!
Hef – A wiesz ile mnie to interesuje?
B – Tyle co zeszłoroczny śnieg?
*Powiedziała i uśmiechnęła triumfalnie, widząc minę Hefajstosa, którego lekko mówiąc, wgniotło w dywan*
Hef – Jak?
B - Eh... Normalnie, młotku.
*Hefajstos spojrzał z oburzeniem na Broman i wyjął młotek z kieszeni*
Hef – Bo dostaniesz w łeb!
B – Aha... Jak ty go tam zmieściłeś?
*Bóg uśmiechnął się szeroko i zaczął podrzucać młotkiem*
Hef – Mój wynalazek.
*Broman parsknęła śmiechem*
B – Mega pojemne kieszenie? Wow... Zaszalałeś, nie ma co.
*Hefajstos złapał młotek i rzucił. ,,Broń'' wbiła się obok głowy Broman. Dziewczyna spojrzała na młotek i uśmiechnęła się. Bóg kowali popatrzył na nią z pogardą*
Hef – I czego się tak cieszysz?!
B – Bo jesteś uroczy, kiedy się tak złościsz. Drga ci wtedy warga.
Hef – Ja cię zaraz zabiję...
B – Interesujące, nie ma co!
*Broman uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Hefajstos głęboko odetchnął i podszedł do dziewczyny. Wziął młotek i schował do kieszeni*
Hef – Czego chcesz?
B – Zrób dla mnie 2 wypasione łuki.
*Hefajstos głośno się zaśmiał i zaczął się tarzać po podłodze. Broman spojrzała na niego ze zdziwieniem. Hades uniósł wzrok znad telefonu i westchnął*
H – Z kim ja żyje...
B – Ehh... Dobra zapłacę ci za te łuki.
*Bóg kowali w trybie natychmiastowym podniósł się w podłogi i wyciągnął dłoń*
Hef – 100 drachm.
*Broman wybałuszyła oczy*
B – 100?!
Hef – Eh... 50 za jeden i 50 za drugi.
*Hefajstos uśmiechnął się szyderczo. Dziewczyna spojrzała na niego z pogardą, po chwili wyjęła z kieszeni sakiewkę ze 100 drachmami i podała bogu*
B – Domyśliłam się. Ok.. Masz.
Hef – Interesy z tobą to czysta przyjemność.
B – Ja myślałam, że to Hermes zdziera ze mnie cała kasę.
Hef – On raczej wolałby zdzierać coś innego... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
*Hades schował się za telefonem i próbował się nie śmiać, a Hefajstos zrobił minę niewiniątka. Broman popatrzyła na boga kowali ze zniechęceniem i obrzydzeniem jednocześnie*
B – Czy wy myślicie tylko o jednym?! Zboczeńcy...
Hef – Nie wiem o czym mówisz. Zaraz ci przyniosę te łuki.
*Hefajstos wyszedł z salonu i powędrował w stronę kuźni. Hades cały czerwony na twarzy, nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem*
H – Co za pocisk!
B – Zaraz ciebie może trafić jakiś pocisk...
H – Tak? Ciekawe... Lepiej mów co masz dla mnie.
*Broman przewróciła oczami i spojrzała na telefon*
B – Jak tam się goni Hermesa lub raczej jak się goniło?
H – Cudownie, dostałem z kaduceusza w głowę...
B – A to widzę miałeś ubaw.
*Broman uśmiechnęła się chamsko. Hades spojrzał na nią ze złością*
H – Ta. Na to wygląda.
B - Weź się przyznaj do swojej córki, nie unikaj jej.
H – Której córki?
*Powiedział i podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Broman strzeliła facepalma*
B – O bogowie... Może lepiej tego nie rób, bo dostanie po głowie.
H – To po co...?
B – Milcz jak do mnie mówisz. AniaPuchta prosi, abyś jej pożyczył Cerbera
H – Nie sądzę...
B – Jest twoją córką.
H – Nie interesuję mnie to.
*Broman spojrzała na niego z pogardą i szybko spojrzała na zadania. Uśmiechnęła się triumfalnie*
B - Spraw by wszyscy umarli przez jeden dzień wrócili do świata żywych.
*Hades milczał przez dłuższą chwilę*
H – Jak mniemam jak odmówię to powiesz, że mam je wykonać i kropka?
B – Tak.
H – Dobrze.
*Hades zniknął i wrócił po trzech minutach*
B – A ty gdzie...?
H – Wszyscy wrócili do świata żywych.
B – Aaa... To pożycz teraz swojej córce Cerbera.
*Hades ukrył twarz w dłoniach*
H – Przecież to mój pies!
B – I?
H – O bogowie, dobra! Persefona go jej wyśle.
B – W paczce?
*Bóg podziemia spojrzał z pogardą na dziewczynę*
H – Nie przeginaj struny. W ogóle, skoro jesteśmy w temacie psów, gdzie Krzysztof?
*Broman zaczęła przebierać niespokojnie nogami*
B – Ee... W Obozie Herosów.
H – Dlaczego?
B – Nie wiem... Po tej przedwczorajszej imprezie jakoś się tam znalazł.
*Hades pokręcił głową z niedowierzaniem*
H – Nie będę nawet tego komentować.
B – Dziękuję... Zmuś Nica, by został mężem Marvelova_heroska444.
*Bóg wziął do ręki książkę i zaczął się nią rytmicznie uderzać. Broman patrzyła na niego zdumiona*
B – Co ty robisz?
H – Próbuje wbić sobie do głowy, żeby więcej się do ciebie nie odzywać i następnym razem zabić...
*Hades przestał i rzucił książkę w kąt*
H – Czemu twoi czytelnicy jeszcze niczego złego nie chcą ci zrobić? No wiesz ja się z chęcią tym zajmę, ale muszę dostać zadanie.
B – Bo jeżeli mnie zabijesz nie będzie kolejnych rozdziałów, ty ciemna maso...
H – Kto tu mówi o zabijaniu?
*Uśmiechnął się złowieszczo. Broman szybko odwróciła wzrok*
B – Nico?
*Di Angelo wyszedł z cienia i rozejrzał się po pokoju. Spojrzał na ojca i lekko mu się ukłonił*
Na – O co chodzi?
H – Masz być mężem...
Na – Nie!
B – Bo?
Na – Bo nie!
*Broman westchnęła i przewróciła oczami*
B – Jakbym słyszała swoją mamę... To nie jest żadna sensowna odpowiedź.
Na – Żegnam.
*Nico spiorunował wzrokiem Hadesa oraz Broman, po chwili rozpłynął się we mgle*
H – Twoja czytelniczka...
B – Eh... To nie moja wina, że nie potrafisz własnego dziecka do ślubu przekonać. Jesteś żałosny, nawet się nie postarałeś...
H – No tak, zawsze moja wina.
B - Wystartuj w zawodach jadąc na jednorożcu
H – Już to zrobiłem wczoraj.
B – Serio? Udowodnij!
*Hades podszedł do telewizora i włączył nagranie z toru wyścigowego. Komiczny widok. Wszędzie motocykle oraz jeden bóg podziemia jadący na białym jednorożcu. Hades wyszczerzył się i wyłączył plazmę*
H – Wygrałem!
B – To czym ty karmiłeś tego konia, że tak popierdalał?
H – Nie wiem, zabrałem jakieś zboże od Demeter.
B – A to nic dziwnego...
H – Coś jeszcze?
B - Pożycz od Hery patelnie i bij nią Demeter przez cały dzień.
*Hades wyjął zza pasa patelnię Hery. Broman spojrzała na niego zdumiona*
B – A skąd ty ją wziąłeś?!
H – Czy ty zdajesz sobie sprawę ile ona ich ma?
*Broman podrapała się w tył głowy i zastanowiła się*
B – Jedną?
*Hades westchnął i uderzył dziewczynę patelnią w głowę*
B – Auć! A to za co?!
H – Za to, że żyjesz!
*Powiedział i potrząsnął groźnie patelnią. Broman przewróciła oczami i rozmasowała głowę*
B – Palant...
H – Słucham?
B – Nie nic... Zamień się na pracę z Eris.
H – Mogę jej oddać tą patelnię?
B – Żeby biła Demeter?
*Hades westchnął i spojrzał z pogardą na Broman*
H – No raczej!
B – Pewnie, czemu nie.
H – Eris!
*Do salonu weszła bogini niezgody i spojrzała na Hadesa ze znudzeniem*
E – Co?
H – Masz walić patelnią Demeter przez cały dzień.
*Eris od razu się uśmiechnęła, porwała patelnię od Hadesa i wybiegła w podskokach z salonu. Broman zaczęła się śmiać*
B – Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej szczęśliwej!
H - Ja też...
*Bóg kowali wszedł do pomieszczenia, niosąc dwa przepiękne łuki. Jeden był czarny, drugi ciemnobrązowy. Oba lśniły, gdy promienie Słońca padały na nie. Hefajstos podszedł i podał łuki Broman. Dziewczyna wybałuszyła oczy*
B – Dobra robota. Są przepiękne...
Hef – Mają kilka dodatkowych funkcji, ale to pewnie odkryją heroski, dla których są te łuki.
*Broman zamurowało*
B – Jakich herosek, o co ci chodzi?
*Hefajstos machnął lekceważąco ręką*
Hef – Przecież nie jestem głupi. Po co by ci były potrzebne dwa łuki, podczas gdy stoisz w kącie.
B – Nie wiem o czym mówisz!
Hef – Oczywiście. Ja wracam do kuźni... A i powiedz Aresowi, że się mu odwdzięczę!
B – Jasne...
H – Ja też znikam. W końcu mogę wrócić do Podziemia!
*Dwójka bogów zniknęła. Broman wrzasnęła na cały Olimp*
B – kotkanr000 i LucyNightmare proszone są o stawienie się w salonie, w trybie natychmiastowym!
Ko (kotkanr000) – Jest czysto?
*Szepnęła i wychyliła się zza firanki. Broman spojrzała na nią ze zdziwieniem*
B – Tak? A gdzie...?
*Lucy niczym komandos zjechała po linie z sufitu. Zeskoczyła na podłogę i rozejrzała się*
Lu (LucyNightmare) – Czysto! Chodź!
*Kotka wyskoczyła zza firanki i podbiegła do Lucy. Broman spojrzała na nie jak na idiotki*
B – Co wy robicie?
Ko – Skradamy się nie widać?
Lu – Masz łuk?
*Broman patrzyła to na jedną, to na drugą, po chwili otrząsnęła się i podała każdej broń*
B – Proszę, wisicie mi 100 drachm!
*Lucy i kotka spojrzały po sobie, po czym spieprzyły z salonu. Broman krzyknęła za nimi*
B – Ej! A pieniądze?!
*U APOLLA*
A – MIIIŁOŚĆ ROOOŚNIE WOOKÓŁ NAAS!!!
*Artemida okrążyła Apollina trzy razy i pobiegła dalej. Bóg popatrzył ze zdziwieniem na biegnącą dalej siostrę*
Ap – Okej? I to ja jestem nienormalny...
*Apollo poszedł do pokoju Afrodyty i zapukał. Nie słysząc żadnego pozwolenia, kopnął w drzwi i wszedł do pomieszczenia. Hestia i Afrodyta odwróciły się i spojrzały na niego z pogardą*
Hes – Pozwolił ci ktoś?
Af – Rozwaliłeś moje drzwi, ty idioto!
Ap – Eh... Macie mnóstwo roboty, a wy robicie sobie manicure?
Af – A ty wiesz co to w ogóle jest manicure?
*Apollo patrzył na Afrodytę i uśmiechnął się głupkowato*
Ap – A muszę wiedzieć, aby używać tego słowa?
*Hestia westchnęła i spojrzała na niego z pogardą*
Hes – A więc w jakiej sprawie tutaj jesteś?
Ap – Najpierw zadania dla ciebie, Płomyczku!
*Bogini ogniska domowego spojrzała na niego z oburzeniem, ale powstrzymała się od zgryźliwego komentarza*
Hes – No słucham.
Ap - Co zrobisz Posejdonowi za to wepchnięcie w ognisko?
Hes – Miałam zamiar ugadać się z Zeusem, aby odebrał mu nieśmiertelność i kazać Posejdonowi chodzić po pustyni.
*Apollo patrzył na nią niezrozumiałym wzrokiem*
Ap – To jest ta straszna zemsta?
*Hestia przewróciła oczami*
Hes – On jest bogiem mórz, więc pustynia to jest jakby jego przeciwieństwo, rozumiesz co to ciebie mówię?
*Apollo przytaknął i powiedział z pełną powagą w głosie*
Ap – Nie mam zielonego pojęcia.
Hes – O bogowie... Dobra, następne pytanie.
Ap - Razem z Nemezis opracuj zemstę na Posejdonie.
*Powiedział i cofnął się widząc złość Hestii*
Hes – No przecież już ci powiedziałam!
Ap – A to było to?
*Hestia wyrzuciła ręce do góry i krzyknęła*
Hes – Ja myślałam, że ty jednak masz jakiś rozum, ale jednak Artemida miała rację, mówiąc, że twoje IQ jest poniżej 0!
Ap – Ej!
Hes – DALEJ!
Ap - Idź popływać i podpal Zeusa
Hes – Dobra...
*Hestia wyszła z pokoju Afrodyty, posyłając Apollinowi mordercze spojrzenie*
Ap – Ok! Teraz ty, Królowo Piękności!
Af – Mhm...
*Apollo posłał jej chamski uśmiech*
Ap - Czy według ciebie facet idealny to taki, w którego zmieniłaś Hefajstosa?
*Afrodyta zainteresowała się nagle swoimi dłońmi, odpowiedziała cicho*
Af – Tak...
*Apollo przystawił dłoń do ucha i posłał jej złośliwy uśmieszek*
Ap – Powtórz, bo nie dosłyszałem.
Af – Tak!
*Krzyknęła i rzuciła w niego pilniczkiem. Niestety Apollo uchylił się*
Ap – Zrozumiałem przekaz!
Af – Wątpię, że ty rozumiesz cokolwiek!
Ap – Dzięki... Od kiedy przyjaźnisz się z Ateną?
Af – Od nigdy... Wiem, że to Hefajstos jej kazał.
*Odpowiedziała i zaczęła czesać sobie włosy*
Ap - Planujesz zabić dziewczynę z którą flirtuje Hefajstos?
*Afrodyta zamarła i przestała czesać włosy, spojrzała na Apollina z szerokim uśmiechem*
Af – To się jeszcze okaże.
*Apollo popatrzył na nią i cofnął się o krok*
Ap – Ok, a teraz coś lepszego. Przez tydzień nie możesz się malować i uśmiechać.
*Bóg dostał szczotką w głowę, popatrzył na Afrodytę z pogardą*
Ap – Koniec i kropka!
*Bogini zacisnęła pięści, po chwili przytaknęła i wypuściła z sykiem powietrze*
Af – Dobrze, ale po tygodniu odpłacę ci się z nawiązką!
Ap – Ja nie wiem jak to możliwe, że Broman jeszcze żyję...
*Szepnął i odrzucił Afrodycie szczotkę*
Ap – Nieznana5 ma w domu twoją statuetkę.
Af – Cieszę się!
*Powiedziała z obojętną miną. Apollo zaczął się śmiać i wziął z parapetu bogini kaktusa*
Ap - Skoro chciałaś jeść kaktusa, to delektuj się nim. Kaktus na obiadek ^^
*Afrodyta westchnęła i wzięła kaktusa do ręki. Podeszła do Apollina i wepchnęła mu go do mordki. Bóg zadławił się i zaczął kaszleć, po chwili połknął kaktusa. Afrodyta usiadła wygodnie na fotelu*
Af – I jak smakuje ci?
Ap – Nieee... Chyba mam krwotok wewnętrzny.
Af – To straszne.
*Apollo warknął cicho*
Ap - Zamień się z Artemidą na dzień.
*Powiedział i wyjął z buzi igłę. Afrodyta wstała i trzasnęła go z liścia. Bóg popatrzył na nią zszokowany*
Ap – Za co?!
Af – Na pewno nie będę latała w stroju wróżki i śpiewała piosenki z Króla Lwa jak jakaś idiotka!
Ap – Przecież już nią jesteś. Oj...
*Afrodyta trzasnęła go jeszcze raz i wyrzuciła z pokoju. Apollo krzyknął zanim bogini podniosła drzwi i wstawiła z powrotem*
Ap - Wymyśl jakiś paring z Artemidą. Idź na całość. Potem przedstaw bogini łowów swoją propozycję.
Af – Wypchaj się!
*Apollo westchnął się i poszedł do baru. Wyszedł zza zakrętu i wpadł na Tanatosa*
T – Patrz jak łazisz, pijawko!
Ap – Ej! Wypraszam sobie, ty... ty... ośle ty!
*Tanatos uniósł brew do góry i westchnął*
T – To było bardzo kreatywne...
*Powiedział sarkastycznie i minął Apollina. Bóg muzyki zatorował mu drogę*
Ap – SZTOP! Mam dla ciebie zadania i pytania!
T – No mów...
Ap - Miałeś kiedyś ukochaną?
*Tanatos spojrzał na niego z pogardą*
T – Oczywiście, że miałem, debilu!
Ap – A po co ta agresja? Wskrześ Oktawiana.
*Bóg śmierci patrzył na Apollina chwilę i westchnął. Zniknął i po chwili wrócił mając u boku Oktawiana*
Ok (Oktawian) – Ja żyję! Będę mógł zostać bohaterem Rzymu! Muszę tylko zdobyć nowe pluszaki!
*Powiedział i zaczął się głośno śmiać. Apollo spojrzał z obrzydzeniem na wnuka, wziął do ręki łuk i zastrzelił go. Tanatos wyrzucił ręce do góry*
T – To po jakiego chuja ja go wskrzesiłem?!
Ap – Wybacz, ale mnie zdenerwował.
*Tanatos strzelił facepalma*
T – O bogowie... Później zabiorę jego truchło.
Ap – To dobrze, bo jeszcze Zeus się będzie czepiał. Ostatnie zadanie. Pomóż Nemezis w jej zadaniach.
*Bóg śmierci przytaknął, wziął ciało Oktawiana i zniknął*
Ap – A ja myślałem, że to łatwe zadanie...
*Zza rogu wypadł Ares, trzymając miecz w dłoni*
Ar – Gdzie Hermes?!
*Krzyknął i zaczął się rozglądać dookoła. Apollo westchnął*
Ap – Też się cieszę, że cię widzę. Nie wiem, gdzie on jest! Czemu wyglądasz jakbyś spadł z Olimpu?
*Powiedział i zrobił minę niewiniątka. Ares trzasnął go z liścia. Apollo warknął*
Ap – Czemu ja dzisiaj ciągle jestem bity?!
*U BROMAN*
B – Nie wytrzymam do 24! Muszę do łazienki!
*Zaczęła podskakiwać w miejscu. Do pokoju weszła Nemezis i spojrzała na nią z pogardą*
N – A tobie co?
B – Muszę do łazienki!
*Nemezis strzeliła facepalma i usiadła na kanapie*
N – To czemu nie pójdziesz?
B – Bo nie mogę się stąd ruszyć do 24:00! Weee!!
N – Przestań!
*Broman spojrzała na nią ze złością i zerknęła na zadania*
B – Nieznana5 mówi, że możesz się zemścić na jej wrogu.
N – Z wielką chęcią. Od wczoraj nie miałam nikogo do dręczenia.
*Powiedziała i chamsko uśmiechnęła się w stronę Broman*
B – Ta... Twardą miotłę miałaś. Ciągle mnie boli głowa.
N – Trudno!
B – Ehh... A więc...
*Do salonu wbiegł Tanatos, cały zdyszany. Nemezis i Broman spojrzały na niego ze zdziwieniem*
N – A tobie co?
T – Mam ci pomóc!
B – Jej już nic nie pomoże.
*Powiedziała i uśmiechnęła się chamsko. Nemezis rzuciła jej zabójcze spojrzenie, po chwili zwróciła się w stronę Tanatosa*
N – W czym masz mi pomóc?
T – W zadaniach.
N – A no to chodź.
B – Hmm... Aga1803, pyta się czy podeślesz jej jakiś krwawy i brutalny plan zemsty na jej polonistę?
*Nemezis uśmiechnęła się i spojrzała znacząco na Tanatosa. Bóg śmierci uśmiechnął się tajemniczo*
T – Zajmę się tym. Poznamy się bliżej.
*Broman spojrzała na Tanatosa z lekkim przerażeniem*
B – Ogromnie się cieszę, że ty prawie nie dostajesz zadań. Na zawał bym zeszła!
T – To dobrze! Może kiedyś ci się odwdzięczę.
B – Wolę nie!
*Tanatos parsknął śmiechem*
T – Ja bym wolał!
B – Koniec tego tematu! Nemezis, idź z Tanatosem na randkę.
*Nemezis spojrzała na Broman ze zdziwieniem. Tanatos stał zamurowany*
N – Ty mówisz serio?
B – Tak... Nie masz zamiaru mnie...
N – No skąd! Zawsze chciałam gdzieś z nim pójść!
*Powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Tanatos natomiast otrząsnął się i wziął Nemezis za rękę, wyprowadził ją z salonu*
B – No dobra... Tego to bym się nie spodziewała. Pora chyba wszystkich zebrać. Ekhm... ZBIÓRKA W SALONIE W TEJ CHWILI!!!
*Po chwili do pomieszczenia weszli bogowie. Większość wściekła i poobijana. Apollo miał siniaki na twarzy, a Ares bandaż na głowie. Eris waliła Demeter patelnią, ale niezbyt mocno, aby bogini nie padła na podłogę jak długa. Posejdon był ubrany w czarne ciuchy. Włosy miał dłuższe również koloru czarnego z grzywką. Artemida biegała wkoło i śpiewała, natomiast reszta bogów miała miny typu ,, Co ja tutaj robię ''. Broman pokręciła głową z niedowierzaniem i krzyknęła*
B – SPOKÓJ, DZIECIARNIO!!!
*Nagle w salonie zapadła grobowa cisza. Broman spojrzała na Aresa i Apollina, którzy szybko odwrócili wzrok*
B – Ja wam nigdy w życiu więcej nie pozwolę prowadzić rozdziału! 1/3 zadań nie została wykonana! Poza tym wy wyglądacie jakbyście przeszli przez zabójczy tort przeszkód! Powstał przed Olimpem wodospad, a wschodnia jego część jest w zgliszczach, bo jakiś niedorozwój wrzucił tam bombę! Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam takich idiotów jak wy!
*Skończyła kazanie i złapała się za głowę*
B – Dobra... Przejdźmy do zadań. Artemido, przysięgnij na Styks, że wykonasz zadanie!
*Artemida spojrzała na nią uważnie, ale przytaknęła*
A – Przysięgam na Styks, że wykonam zadanie!
B – Cudownie. To teraz pocałuj jakiegoś faceta na naszych oczach.
*Powiedziała i uśmiechnęła złośliwe. Bogini łowów zaczęła się trząść ze złości*
A – Nie!
B – Przysięgałaś na Styks.
A – Ale...
*Artemida złapała się za głowę i usiadła załamana na podłodze. Wszyscy wpatrywali się w nią zszokowani*
B – No weź to tylko jeden całus!
A – Zabiję cię! Rozumiesz to?!
*Krzyknęła i wstała, wzięła łuk i wycelowała w Broman. Dziewczyna spojrzała z przerażeniem na boginię*
B – Artemido...
*Strzała wbiła się obok głowy Broman. Dziewczyna spojrzała na boginię. Obok niej stał Hades, który lekko przekierował pocisk. Bóg podziemia zabrał jej łuk i powiedział spokojnie*
H – Jeszcze nie teraz...
*Artemida patrzyła na niego przez chwilę, po czym pocałowała. Hades lekko się uśmiechnął i oddał jej łuk. Bogini usiadła na kanapie i próbowała zabić spojrzeniem Broman*
B – O-okej... To w takim razie...
Ap – Ja ci zadam pytanie!
*Powiedział i szeroko się uśmiechnął. Broman westchnęła*
B – No...
Ap - Czy przypadkiem nie za dużo namieszałaś w Olimpie?
B – Phi... Ależ skąd! Poza tym już wszystko wróciło do normy.
*Spojrzała na Artemidę i szybko się poprawiła*
B – PRAWIE wszystko wróciło do normy. Coś jeszcze?
Ap – Ochrzcij dzieci Zeusa i patelni.
Her – Że co?!
*Krzyknęła i podeszła do Zeusa, który w chwili obecnej całował jej patelnię. Zeus przestał i spojrzał na Herę nieufnie*
Her – Jakie dzieci?! Z tą rzeczą?!
*Pokazała na patelnie. Bóg pogłaskał patelnię czule i szepnął*
Z – Cii... Już nie płacz. Ta zła pani nie ma prawa cię obrażać. Tak, tak zaraz jej to powiem.
Her – Co masz mi powiedzieć?!
Z – Że jesteś zwykłą su...
*Nagle Zeus zaczął krzyczeć i biegać dookoła. Stał się żywą pochodnią. Broman spojrzała na Hestię, która się uśmiechała szeroko. Hera zakrztusiła się własnym śmiechem. Bóg nieba wyskoczył przez okno i wpadł do wodospadu*
B – Pięknie, Hestio!
Hes – Dzięki!
*Do salonu weszła Madziax72 i podeszła do Hadesa i Apolla*
Ma (Madziax72) - Uleczy mnie któryś z was??? Bo jak nie...
*Zaczęła im grozić łukiem. Apollo przerażony, uzdrowił Madzię, a Hades westchnął i wyniósł ją za drzwi*
Ma – Ej!
*Bóg wrócił i zaryglował pomieszczenie. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę*
H – No co?! Zaczęła we mnie strzelać!
B – Eh... Hestio?
*Bogini była cała mokra, ale uśmiechnięta. Broman przytaknęła i uniosła kciuk w górę*
B – Gratuluję wykonania zadania! Chociaż nie wiem, kiedy to zrobiłaś.
Af – Wiem!
*Bogini piękności krzyknęła i spojrzała na Broman. Dziewczyna uniosła brew do góry*
B – Toż to cud.
*Afrodyta spojrzała na nią z pogarda*
Af – Nie, ty głąbie! Mam paring!
B – Eh.. No dawaj.
Af – Artemida i Hades, czyli Artes lub Hademida!
*Artemida spojrzała na Afrodytę, jakby ją chciała rozszarpać. Broman strzeliła facepalma, a Hades patrzył z pogarda na boginię*
B – O bogowie... Nie wymyślaj więcej takich rzeczy, bo to zaszkodzi twojemu zdrowiu...
Af – A weź! Nie znasz się.
B – Jasne, ale wiesz...
*Artemida rzuciła się na Afrodytę. Wszyscy popatrzyli po sobie i zaczęli się przyglądać. Hades chciał coś zrobić, ale Broman szepnęła do niego*
B – Nie próbuj nikogo uleczać, oki?
H – Ale...
B – Bez ale!
*Bóg podziemi westchnął i odsunął boginię łowów od Afrodyty, która odczołgała się na bok*
B – No dobra. Wszyscy macie się spotkać ze swoimi egipskimi odpowiednikami.
*Zeus ponownie wszedł do salonu. Włosy mu dymiły tak samo jak ubranie*
Z – Ale tak się nie da... Pozabijamy się nawzajem!
B – No weź, przecież...
Z – Jeżeli powiesz jeszcze jedno słowo to obiecuję, że będziesz cierpieć!
*Powiedział groźnie. Broman uniosła ręce do góry*
B – Dobra... Pójdźcie do normalnej szkoły jako " normalni" ludzie i dostańcie szlaban. Ta szkoła to ma być Św. Agnieszka, cofnijcie się w czasie. Powiedzcie nauczycielom, że jesteście greckimi bogami- zobaczcie jak zareagują.
*Wszyscy bogowie westchnęli. Zeus pstryknął palcami i przeniósł wszystkich bogów wraz z Broman w przeszłość. Dziewczyna rozejrzała się dookoła i szeroko uśmiechnęła. Miała na sobie mundurek, czyli długą suknię. Tak samo były ubrane boginie, a bogowie mieli spodnie i eleganckie koszule. Wszyscy siedzieli w drewnianych ławkach po dwie osoby. Broman siedziała na samym końcu sama. Do sali wszedł nauczyciel. Mężczyzna w średnim wieku, ewidentnie nielubiący swojej pracy. W końcu przemówił*
Sg (Stary gbur) – Dzisiaj będziemy omawiać mitologię grecką. Dlatego też postanowiłem...
*Na ławkę wskoczył Ares i zaczął rzucać w niego papierowymi kulkami*
Ar – Żryj papier!
*Nauczyciel nie był mu dłużny i rzucił w niego wielką drewnianą linijką. Trafił w głowę co spowodowało, że Ares spadł z ławki i piznął o podłogę z wielką gracją. Wszyscy bogowie popatrzyli po sobie i krzyknęli jednocześnie*
Wszyscy – Jesteśmy greckimi bogami!
*Nauczyciel zamrugał kilka razy oczami i zrobił się czerwony na twarzy*
Sg – Wszyscy szlaban! Dwie godziny dodatkowych lekcji i oczywiście lanie linijką po tyłku
*Broman patrzyła na to wszystko rozbawiona. Zeus westchnął i przeniósł wszystkich z powrotem na Olimp. Dziewczyna zaczęła się głośno śmiać i spojrzała chamsko na Aresa*
B – Muszę powiedzieć, że ten nauczyciel miał niezłego cela. Szkoda tylko, że nie widziałam jak każdy z was jest lany linijką!
Ar – Zamknij się!
B – O bogowie! Hahaha! No dobra, ale teraz przejdźmy do ostatniej rzeczy! Artemido, idź do kina z Apollem, Hadesem, Aresem, Posejdonem i Świętą Krową twojego brata na "Frozen"
*Artemida przytaknęła i wyszła z pomieszczenia wraz z resztą bogów do kina. Większość się nudziła, ale Ares okazał się być urzeczony owym filmem. Bogowie wrócili po 22. Ares podskakiwał i śpiewał przez cały czas ,,Let it go''. Hades w końcu nie wytrzymał. Trzasnął go patelnią i zaniósł do pokoju. Broman siedziała i czekała w kącie*
B – Nie wytrzymam przez 2 godziny!
*Godzina 23 : 58*
B – No dawaj!
*Godzina 23 :59*
B – Szybciej!
*Godzina 24 : 00*
B – TAK!!!
*Wydarła się na cały Olimp i popędziła w stronę łazienki. Po 30 minutach wyszła i ruszyła w stronę swojego pokoju. Nagle drzwi za Broman zaskrzypiały. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła i zaczęła się rozglądać za źródłem dźwięku*
B – Halo? Jestem tam ktoś?
*Zaczęła iść w stronę jedynych drzwi, które się tam znajdowały. Powoli otworzyła i krzyknęła, upadając na podłogę*
B – Co?!
Y – Czego się drzesz?!
*Yaki weszła do środka i zamknęła drzwi. Nie wyglądała zbyt dobrze. Miała porwane ciuchy, a włosy lekko jej dymiły. Broman spojrzała na nią zszokowana*
B – Myślałam, że nie żyjesz!
*Yaki uniosła brew do góry i powiedziała sarkastycznie*
Y – Widzę, że rozpaczałaś...
*Broman wstała i rzuciła się na przyjaciółkę. Prawie ją zgniatając w uścisku*
B – Cieszę się, że nie jesteś chrupiąca!
*Yaki odsunęła się i zaczęła śmiać*
Y – No dzięki!
B – Chodź, idziemy oglądać jakiś denny serial.
Y – Przecież już po 24 : 00.
B – Niezbyt mnie to interesuje. Spędziłam cały dzień w kącie. Muszę się troszkę rozerwać.
Y – Oki! Idę po przekąski.
B – A ja włączę plazmę!
*Broman i Yaki usiadły oraz zaczęły oglądać wpadki bogów. Śmiały się przez całą noc z ich głupoty. Opowiadały również sobie nawzajem o tym co się dzisiaj wydarzyło. Jak się okazało Ares źle nakleił znaczek i Yaki wylądowała na Marsie, a nie na Słońcu. Porwane ciuchy i nadpalone włosy były skutkiem dość mocnego lądowania i zapalenia się paczki. Na szczęście spotkała tam Franka Zhanga, który został tam wcześniej wysłany przez boga wojny. Pomógł jej wrócić, a sam zaczął tworzyć kolonie, dzięki którym w przyszłości ludzie będą mieli gdzie mieszkać, jeżeli Ziemia ulegnie zniszczeniu. Po kilku godzinnym maratonie dennych seriali i rozmowach, Broman i Yaki zasnęły nad ranem na kanapie*
Udało mi się! Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Całość pisałam 6 dni i końcowy rezultat to 8 700 słów. Mój osobisty rekord! ^^
Dziękuję wam za 2,4k wyświetleń i 268 gwiazdek <3 Oby tak dalej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro