Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bogowie rozwalają mi książkę, a Artemida postanawia zmienić zawód cz.2


*U APOLLA I ARESA*

Ap – Do Hermesa?

Ar – Ja myślałem o Tanatosie...

Ap – Ale dlaczego?

Ar – A dlaczego nie?

Ap – Ty jesteś...

*Ares wyjął miecz i spojrzał z furią na Apollina*

Ar – Nie radzę ci kończyć.

Ap – Okej... To papier, kamień, nożyce.

Ar – Zgoda.

*Bogowie wyciągnęli przed siebie dłonie i zaczęli potrząsać*

Ap, Ar – 1, 2, 3!

*Apollo wybrał papier, a Ares kamień*

Ap – Idziemy do Hermesa!

Ar – Idiota...

*Dwójka bogów weszła do magazynu i zaczęła się rozglądać. Nagle Ares padł na podłogę przygnieciony 10 kg paczką. Spojrzał na Apollina*

Ar – No co tak stoisz jak ten słup soli?! Zdejmij to ze mnie, idioto!

*Apollo zignorował Aresa, podszedł do paczki i otworzył. Zaczął podskakiwać w miejscu jak małe dziecko*

Ap – Uu! Żelki! ^^

Ar – Na wodorosty Posejdona... Zdejmuj to, bo cię żywcem obedrę ze skóry!

*Apollo w jednej chwili z radosnego niemowlaka zamienił się w maszynę do zabijania*

Ap – Masz jakiś problem do moich żelków?!

Ar – Zdejmuj to!

*Apollo zdjął paczkę i spojrzał na Aresa z pogardą*

Ap – Debil...

Ar – Zamknij py...

He – No pięknie. Oddawaj tą paczkę, złodzieju!

*Hermes wyrwał Apollinowi paczkę i trzasnął go kaduceuszem po głowie. Apollo jęknął i rozpłakał*

Ap – Moje żelki T^T

*Hermes westchnął i podał mu paczkę żelków*

He – Masz!

Ap – Yupi! ^^

*Ares wstał i rozmasował sobie kręgosłup. Spojrzał na zadania*

Ar – Eh... Hermesie od dzisiaj nazywasz się Allegro lub Merlin. Wybierz sobie!

He – To będę Merlin.

Ar – Szybko poszło... Żyjesz jeszcze?

*Hermes uniósł jedną brew do góry*

Me (Merlin – Hermes) - A wyglądam na zombie lub trupa?

Ar – Ty zawsze tak wyglądasz, cherlaku.

Me – Piznął cię ktoś kiedyś z laski?

*Ares zaczął poruszać znacząco brwiami*

Ar – Zależy jakiej... ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Me – Czy ja o czymś nie wiem? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ar – Możesz się przekonać. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Me – Z...

*Do pokoju wszedł Kupidyn. Nie, nie ten kupidyn, małe pomarszczone dzieciątko z pieluchą oraz łukiem wraz ze strzałami z serduszkami. Kupidyn przez wielkie K. Przystojny brunet o zielonych oczach. Nosił biały garnitur, a na ramieniu miał przewieszony łuk oraz prawdziwe strzały, bez serduszek*

(Cii.. Tak sobie wyobrażałam Kupidyna)

K (Kupidyn) – Czy mnie coś ominęło?

Ar – Nie...

Me – Niee...

*Kupidyn westchnął i spojrzał na Aresa i Hermesa jak na osoby z niedojebaniem mózgowym*

K – To co tu się dzieje?

Ar – Nic. Mam dla ciebie zadanie!

*Ares uśmiechnął się chamsko*

K – No dawaj.

Ar - Spraw, żeby Will Solace zakochał się w Lou Ellen

*Kupidyn wyjął swój łuk i wystrzelił strzałę*

K – Już.

Ar – Ale, że jedna strzała? Już się kochają i w ogóle?

*Kupidyn spojrzał na niego ze złością*

K – Nie, ty tępa dzido. Nawet jakbym ci to wyjaśnił to byś nie zrozumiał!

*Ares spojrzał na niego naburmuszony*

Ar – Ej!

K – Eh.. To towarzystwo jest głupsze niż myślałem. Żegnam.

*Kupidyn opuścił pokój w trybie natychmiastowym. Hermes, Ares i Apollo spojrzeli po sobie*

Me – Nie zna się...

Ap – My razem stanowimy potęgę mądrości.

Ar – I ogromną siłę rażenia!

Me – Aresie...

Ar – Hm?

Me – Odłóż bombę...

*Ares wyrzucił bombę przez okno. Po chwili rozległ się głośny huk*

Ar – Upsi...

*Merlin strzelił facepalma*

Me – Ja nie wnikam kto będzie to później naprawiał...

Ar – A kogo to obchodzi?! Klelcia prosi cię, abyś nauczył ją jak spłatać figla i nie zostać złapanym.

*Merlin uśmiechnął się tajemniczo w stronę Aresa*

Me – Oczywiście, już lecę.

*Założył tenisówki ze skrzydełkami i wyleciał przez okno. Apollo parsknął śmiechem. Ares spojrzał na niego ze złością*

Ar – Czego cieszysz japę?

Ap – Bo jesteś tak tępy, że nie zauważyłeś, że to Hermes zrzucił na ciebie tą paczkę. ^^

*Aresa zamurowało, po chwili jednak wziął do ręki miecz i ,,wyszedł'' oknem chcąc zabić Merlina*

Ap – Eh... No i muszę szukać nowego kolegi...

*U BROMAN*

*Do salonu weszła Nike, Lete, Hefajstos, Hades, Selene oraz Hekate. Broman spojrzała na dwie ostatnie boginie ze zdziwieniem*

B – Co wy tu robicie?

S (Selene) – Chciałam się dowiedzieć jak ci się podoba siedzenie w kącie.

*Broman spojrzała na nią z pogardą. Selene posłała jej złośliwy uśmieszek*

B – Pierwszy raz cię widzę i czuję, że się nie polubimy.

S – Też tak sądzę.

*Hekate odchrząknęła. Broman spojrzała na nią, mając pytajnik nad głową*

Hek – Co chciałaś?

B – Hekate, czy Harry Potter to twój syn?

Hek – Tak.

B - A Voldzio też?

Hek – Nie.

*Broman spojrzała na nią z błyskiem w oku i oparła się wygodnie o ścianę w swoim kącie*

B – Czyli wychodzi na to, że ty się nie chcesz przyznać do tego, że spłodziłaś jakiegoś szaleńca.

*Hekate chciała rzucić jakimś zaklęciem w Broman, ale po chwili rozmyśliła się, uśmiechnęła tajemniczo i wyszła. Broman spojrzała z niepokojem na Selene i resztę bogów*

B – Ja mam się zacząć bać?

S – Raczej.

B – My się nie polubimy...

*Selene przewróciła oczami*

S – Ah.. Dobra. Masz coś dla mnie?

B – Znasz Ra?

S – Tego egipskiego boga, który lubi sobie latać barką?

B – Tak.

S – To nie znam.

*Broman westchnęła głośno*

B – Idź już sobie...

S – Z wielką chęcią!

*Selene wyszła, rzucając Broman mordercze spojrzenie*

B – Lete!

L – Słucham?

B – Zrób naleśniki Nieznana5

L – Super ^^

B – Tylko nie zapomnij ich jej dać!

*Lete spojrzała na Broman z lekką irytacją*

L – To, że jestem boginią zapomnienia nie znaczy, że o wszystkim zapominam od tak! Idę do kuchni!

*Bogini ruszyła w stronę balkonu. Broman ukryła uśmieszek satysfakcji*

B – Nie w tą stronę...

*Lete zawróciła i poszła tym razem w stronę kuchni*

L – Przecież wiem!

B – Mhm... Nike, co sądzisz o Głodowych Igrzyskach?

Ni – Nie są złe.

*Broman uniosła jedną brew do góry i patrzyła z niedowierzaniem na boginię*

B – To, że 23 nastolatków ginie to dla ciebie nic złego?

Ni – Jeden wygrywa. To się liczy.

B – O bogowie... Błagam, aby ona nigdy niczego takiego nie zrobiła na Olimpie

(Czytelnicy... Nie ważcie się!)

Ni – Ale to świetna zabawa!

B – Dobra, koniec tego tematu! Nieznana5!

Na (Nieznana) – I czego ty się tak ciągle drzesz?!

*Nieznana wyszła z kuchni i spojrzała na Broman z pogardą. Broman wystawiła jej język*

B – Bo mogę!

*Nowy gość podbiegł do Nike i mocno przytulił*

Na – Witaj mamusiu! ^^

Ni – Hej, córcia! Co tam?

Na – Wiesz, że odziedziczyłam po tobie skrzydła?

*Piękne, złote skrzydła identyczne jak Nike*

B – Super.

Na - A jaki był zdziw na twarzy mojej ziemskiej matki, gdy to zobaczyła!

Ni – Nie wątpię w to!

B – Ja bym chciała to zobaczyć!

Na – A kogo to obchodzi, że ty chcesz?

*Broman spojrzała ze złością, a Nike przybiła piątkę Nieznanej*

Ni – Brawo!

Na – Dzięki! ^^

*Broman spojrzała z pogardą i głośno westchnęła. Machnęła ręką*

B – Wynocha z mojego salonu!

*Hades parsknął śmiechem*

H – Przepraszam, bo chyba nie dosłyszałem. TWOJEGO salonu?

*Broman zmierzyła boga pogardliwym wzrokiem od góry do dołu. Hades uniósł brew do góry*

B – A co może twojego?

H – Ja nie mam do ciebie słów...

B – Czytasz mało książek to i słownictwo ubogie.

*Broman uśmiechnęła się złośliwie i oparła o ścianę. Policzki Hadesa przybrały barwę dojrzałego buraka*

H – Zrobię ci krzywdę.

B – Proszę cię. Sam się po drodze do mnie skrzywdzisz.

H – Teraz to przegięłaś!

*Hades zaczął iść w stronę Broman, a raczej próbował. Potknął się o wybrzuszenie na dywanie i zarył twarzą podłogę*

B – Aha... Mówiłam.

H – Zamknij się.

*Bóg podziemia wstał jeszcze bardziej wściekły i podszedł do Broman. Złapał ją za koszulę i podniósł do góry. Dziewczyna uśmiechnęła się chamsko*

B – Masz pozdrowienia od LucyNightmare.

*Hades zamarł i puścił Broman, która upadła boleśnie na podłogę*

B – A nie można było delikatnie, cymbale?!

H – Jeszcze słowo, a zapoznasz się bliżej z Tanatosem!

*Broman uniosła dłonie do góry w geście poddania i zrobiła minę niewiniątka*

B – Spokojnie.. Ja tylko żartuje!

H – Wypchaj się!

Hef – Skończyliście się dowartościowywać?

*Hefajstos wstał z kanapy i przeciągnął się. Podszedł do Hadesa i Broman*

Hef – Po co ja tutaj siedzę?

B – Bo masz zadania!

Hef – A wiesz ile mnie to interesuje?

B – Tyle co zeszłoroczny śnieg?

*Powiedziała i uśmiechnęła triumfalnie, widząc minę Hefajstosa, którego lekko mówiąc, wgniotło w dywan*

Hef – Jak?

B - Eh... Normalnie, młotku.

*Hefajstos spojrzał z oburzeniem na Broman i wyjął młotek z kieszeni*

Hef – Bo dostaniesz w łeb!

B – Aha... Jak ty go tam zmieściłeś?

*Bóg uśmiechnął się szeroko i zaczął podrzucać młotkiem*

Hef – Mój wynalazek.

*Broman parsknęła śmiechem*

B – Mega pojemne kieszenie? Wow... Zaszalałeś, nie ma co.

*Hefajstos złapał młotek i rzucił. ,,Broń'' wbiła się obok głowy Broman. Dziewczyna spojrzała na młotek i uśmiechnęła się. Bóg kowali popatrzył na nią z pogardą*

Hef – I czego się tak cieszysz?!

B – Bo jesteś uroczy, kiedy się tak złościsz. Drga ci wtedy warga.

Hef – Ja cię zaraz zabiję...

B – Interesujące, nie ma co!

*Broman uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Hefajstos głęboko odetchnął i podszedł do dziewczyny. Wziął młotek i schował do kieszeni*

Hef – Czego chcesz?

B – Zrób dla mnie 2 wypasione łuki.

*Hefajstos głośno się zaśmiał i zaczął się tarzać po podłodze. Broman spojrzała na niego ze zdziwieniem. Hades uniósł wzrok znad telefonu i westchnął*

H – Z kim ja żyje...

B – Ehh... Dobra zapłacę ci za te łuki.

*Bóg kowali w trybie natychmiastowym podniósł się w podłogi i wyciągnął dłoń*

Hef – 100 drachm.

*Broman wybałuszyła oczy*

B – 100?!

Hef – Eh... 50 za jeden i 50 za drugi.

*Hefajstos uśmiechnął się szyderczo. Dziewczyna spojrzała na niego z pogardą, po chwili wyjęła z kieszeni sakiewkę ze 100 drachmami i podała bogu*

B – Domyśliłam się. Ok.. Masz.

Hef – Interesy z tobą to czysta przyjemność.

B – Ja myślałam, że to Hermes zdziera ze mnie cała kasę.

Hef – On raczej wolałby zdzierać coś innego... ( ͡° ͜ʖ ͡°)

*Hades schował się za telefonem i próbował się nie śmiać, a Hefajstos zrobił minę niewiniątka. Broman popatrzyła na boga kowali ze zniechęceniem i obrzydzeniem jednocześnie*

B – Czy wy myślicie tylko o jednym?! Zboczeńcy...

Hef – Nie wiem o czym mówisz. Zaraz ci przyniosę te łuki.

*Hefajstos wyszedł z salonu i powędrował w stronę kuźni. Hades cały czerwony na twarzy, nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem*

H – Co za pocisk!

B – Zaraz ciebie może trafić jakiś pocisk...

H – Tak? Ciekawe... Lepiej mów co masz dla mnie.

*Broman przewróciła oczami i spojrzała na telefon*

B – Jak tam się goni Hermesa lub raczej jak się goniło?

H – Cudownie, dostałem z kaduceusza w głowę...

B – A to widzę miałeś ubaw.

*Broman uśmiechnęła się chamsko. Hades spojrzał na nią ze złością*

H – Ta. Na to wygląda.

B - Weź się przyznaj do swojej córki, nie unikaj jej.

H – Której córki?

*Powiedział i podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Broman strzeliła facepalma*

B – O bogowie... Może lepiej tego nie rób, bo dostanie po głowie.

H – To po co...?

B – Milcz jak do mnie mówisz. AniaPuchta prosi, abyś jej pożyczył Cerbera

H – Nie sądzę...

B – Jest twoją córką.

H – Nie interesuję mnie to.

*Broman spojrzała na niego z pogardą i szybko spojrzała na zadania. Uśmiechnęła się triumfalnie*

B - Spraw by wszyscy umarli przez jeden dzień wrócili do świata żywych.

*Hades milczał przez dłuższą chwilę*

H – Jak mniemam jak odmówię to powiesz, że mam je wykonać i kropka?

B – Tak.

H – Dobrze.

*Hades zniknął i wrócił po trzech minutach*

B – A ty gdzie...?

H – Wszyscy wrócili do świata żywych.

B – Aaa... To pożycz teraz swojej córce Cerbera.

*Hades ukrył twarz w dłoniach*

H – Przecież to mój pies!

B – I?

H – O bogowie, dobra! Persefona go jej wyśle.

B – W paczce?

*Bóg podziemia spojrzał z pogardą na dziewczynę*

H – Nie przeginaj struny. W ogóle, skoro jesteśmy w temacie psów, gdzie Krzysztof?

*Broman zaczęła przebierać niespokojnie nogami*

B – Ee... W Obozie Herosów.

H – Dlaczego?

B – Nie wiem... Po tej przedwczorajszej imprezie jakoś się tam znalazł.

*Hades pokręcił głową z niedowierzaniem*

H – Nie będę nawet tego komentować.

B – Dziękuję... Zmuś Nica, by został mężem Marvelova_heroska444.

*Bóg wziął do ręki książkę i zaczął się nią rytmicznie uderzać. Broman patrzyła na niego zdumiona*

B – Co ty robisz?

H – Próbuje wbić sobie do głowy, żeby więcej się do ciebie nie odzywać i następnym razem zabić...

*Hades przestał i rzucił książkę w kąt*

H – Czemu twoi czytelnicy jeszcze niczego złego nie chcą ci zrobić? No wiesz ja się z chęcią tym zajmę, ale muszę dostać zadanie.

B – Bo jeżeli mnie zabijesz nie będzie kolejnych rozdziałów, ty ciemna maso...

H – Kto tu mówi o zabijaniu?

*Uśmiechnął się złowieszczo. Broman szybko odwróciła wzrok*

B – Nico?

*Di Angelo wyszedł z cienia i rozejrzał się po pokoju. Spojrzał na ojca i lekko mu się ukłonił*

Na – O co chodzi?

H – Masz być mężem...

Na – Nie!

B – Bo?

Na – Bo nie!

*Broman westchnęła i przewróciła oczami*

B – Jakbym słyszała swoją mamę... To nie jest żadna sensowna odpowiedź.

Na – Żegnam.

*Nico spiorunował wzrokiem Hadesa oraz Broman, po chwili rozpłynął się we mgle*

H – Twoja czytelniczka...

B – Eh... To nie moja wina, że nie potrafisz własnego dziecka do ślubu przekonać. Jesteś żałosny, nawet się nie postarałeś...

H – No tak, zawsze moja wina.

B - Wystartuj w zawodach jadąc na jednorożcu

H – Już to zrobiłem wczoraj.

B – Serio? Udowodnij!

*Hades podszedł do telewizora i włączył nagranie z toru wyścigowego. Komiczny widok. Wszędzie motocykle oraz jeden bóg podziemia jadący na białym jednorożcu. Hades wyszczerzył się i wyłączył plazmę*

H – Wygrałem!

B – To czym ty karmiłeś tego konia, że tak popierdalał?

H – Nie wiem, zabrałem jakieś zboże od Demeter.

B – A to nic dziwnego...

H – Coś jeszcze?

B - Pożycz od Hery patelnie i bij nią Demeter przez cały dzień.

*Hades wyjął zza pasa patelnię Hery. Broman spojrzała na niego zdumiona*

B – A skąd ty ją wziąłeś?!

H – Czy ty zdajesz sobie sprawę ile ona ich ma?

*Broman podrapała się w tył głowy i zastanowiła się*

B – Jedną?

*Hades westchnął i uderzył dziewczynę patelnią w głowę*

B – Auć! A to za co?!

H – Za to, że żyjesz!

*Powiedział i potrząsnął groźnie patelnią. Broman przewróciła oczami i rozmasowała głowę*

B – Palant...

H – Słucham?

B – Nie nic... Zamień się na pracę z Eris.

H – Mogę jej oddać tą patelnię?

B – Żeby biła Demeter?

*Hades westchnął i spojrzał z pogardą na Broman*

H – No raczej!

B – Pewnie, czemu nie.

H – Eris!

*Do salonu weszła bogini niezgody i spojrzała na Hadesa ze znudzeniem*

E – Co?

H – Masz walić patelnią Demeter przez cały dzień.

*Eris od razu się uśmiechnęła, porwała patelnię od Hadesa i wybiegła w podskokach z salonu. Broman zaczęła się śmiać*

B – Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej szczęśliwej!

H - Ja też...

*Bóg kowali wszedł do pomieszczenia, niosąc dwa przepiękne łuki. Jeden był czarny, drugi ciemnobrązowy. Oba lśniły, gdy promienie Słońca padały na nie. Hefajstos podszedł i podał łuki Broman. Dziewczyna wybałuszyła oczy*

B – Dobra robota. Są przepiękne...

Hef – Mają kilka dodatkowych funkcji, ale to pewnie odkryją heroski, dla których są te łuki.

*Broman zamurowało*

B – Jakich herosek, o co ci chodzi?

*Hefajstos machnął lekceważąco ręką*

Hef – Przecież nie jestem głupi. Po co by ci były potrzebne dwa łuki, podczas gdy stoisz w kącie.

B – Nie wiem o czym mówisz!

Hef – Oczywiście. Ja wracam do kuźni... A i powiedz Aresowi, że się mu odwdzięczę!

B – Jasne...

H – Ja też znikam. W końcu mogę wrócić do Podziemia!

*Dwójka bogów zniknęła. Broman wrzasnęła na cały Olimp*

B – kotkanr000 i LucyNightmare proszone są o stawienie się w salonie, w trybie natychmiastowym!

Ko (kotkanr000) – Jest czysto?

*Szepnęła i wychyliła się zza firanki. Broman spojrzała na nią ze zdziwieniem*

B – Tak? A gdzie...?

*Lucy niczym komandos zjechała po linie z sufitu. Zeskoczyła na podłogę i rozejrzała się*

Lu (LucyNightmare) – Czysto! Chodź!

*Kotka wyskoczyła zza firanki i podbiegła do Lucy. Broman spojrzała na nie jak na idiotki*

B – Co wy robicie?

Ko – Skradamy się nie widać?

Lu – Masz łuk?

*Broman patrzyła to na jedną, to na drugą, po chwili otrząsnęła się i podała każdej broń*

B – Proszę, wisicie mi 100 drachm!

*Lucy i kotka spojrzały po sobie, po czym spieprzyły z salonu. Broman krzyknęła za nimi*

B – Ej! A pieniądze?!

*U APOLLA*

A – MIIIŁOŚĆ ROOOŚNIE WOOKÓŁ NAAS!!!

*Artemida okrążyła Apollina trzy razy i pobiegła dalej. Bóg popatrzył ze zdziwieniem na biegnącą dalej siostrę*

Ap – Okej? I to ja jestem nienormalny...

*Apollo poszedł do pokoju Afrodyty i zapukał. Nie słysząc żadnego pozwolenia, kopnął w drzwi i wszedł do pomieszczenia. Hestia i Afrodyta odwróciły się i spojrzały na niego z pogardą*

Hes – Pozwolił ci ktoś?

Af – Rozwaliłeś moje drzwi, ty idioto!

Ap – Eh... Macie mnóstwo roboty, a wy robicie sobie manicure?

Af – A ty wiesz co to w ogóle jest manicure?

*Apollo patrzył na Afrodytę i uśmiechnął się głupkowato*

Ap – A muszę wiedzieć, aby używać tego słowa?

*Hestia westchnęła i spojrzała na niego z pogardą*

Hes – A więc w jakiej sprawie tutaj jesteś?

Ap – Najpierw zadania dla ciebie, Płomyczku!

*Bogini ogniska domowego spojrzała na niego z oburzeniem, ale powstrzymała się od zgryźliwego komentarza*

Hes – No słucham.

Ap - Co zrobisz Posejdonowi za to wepchnięcie w ognisko?

Hes – Miałam zamiar ugadać się z Zeusem, aby odebrał mu nieśmiertelność i kazać Posejdonowi chodzić po pustyni.

*Apollo patrzył na nią niezrozumiałym wzrokiem*

Ap – To jest ta straszna zemsta?

*Hestia przewróciła oczami*

Hes – On jest bogiem mórz, więc pustynia to jest jakby jego przeciwieństwo, rozumiesz co to ciebie mówię?

*Apollo przytaknął i powiedział z pełną powagą w głosie*

Ap – Nie mam zielonego pojęcia.

Hes – O bogowie... Dobra, następne pytanie.

Ap - Razem z Nemezis opracuj zemstę na Posejdonie.

*Powiedział i cofnął się widząc złość Hestii*

Hes – No przecież już ci powiedziałam!

Ap – A to było to?

*Hestia wyrzuciła ręce do góry i krzyknęła*

Hes – Ja myślałam, że ty jednak masz jakiś rozum, ale jednak Artemida miała rację, mówiąc, że twoje IQ jest poniżej 0!

Ap – Ej!

Hes – DALEJ!

Ap - Idź popływać i podpal Zeusa

Hes – Dobra...

*Hestia wyszła z pokoju Afrodyty, posyłając Apollinowi mordercze spojrzenie*

Ap – Ok! Teraz ty, Królowo Piękności!

Af – Mhm...

*Apollo posłał jej chamski uśmiech*

Ap - Czy według ciebie facet idealny to taki, w którego zmieniłaś Hefajstosa?

*Afrodyta zainteresowała się nagle swoimi dłońmi, odpowiedziała cicho*

Af – Tak...

*Apollo przystawił dłoń do ucha i posłał jej złośliwy uśmieszek*

Ap – Powtórz, bo nie dosłyszałem.

Af – Tak!

*Krzyknęła i rzuciła w niego pilniczkiem. Niestety Apollo uchylił się*

Ap – Zrozumiałem przekaz!

Af – Wątpię, że ty rozumiesz cokolwiek!

Ap – Dzięki... Od kiedy przyjaźnisz się z Ateną?

Af – Od nigdy... Wiem, że to Hefajstos jej kazał.

*Odpowiedziała i zaczęła czesać sobie włosy*

Ap - Planujesz zabić dziewczynę z którą flirtuje Hefajstos?

*Afrodyta zamarła i przestała czesać włosy, spojrzała na Apollina z szerokim uśmiechem*

Af – To się jeszcze okaże.

*Apollo popatrzył na nią i cofnął się o krok*

Ap – Ok, a teraz coś lepszego. Przez tydzień nie możesz się malować i uśmiechać.

*Bóg dostał szczotką w głowę, popatrzył na Afrodytę z pogardą*

Ap – Koniec i kropka!

*Bogini zacisnęła pięści, po chwili przytaknęła i wypuściła z sykiem powietrze*

Af – Dobrze, ale po tygodniu odpłacę ci się z nawiązką!

Ap – Ja nie wiem jak to możliwe, że Broman jeszcze żyję...

*Szepnął i odrzucił Afrodycie szczotkę*

Ap – Nieznana5 ma w domu twoją statuetkę.

Af – Cieszę się!

*Powiedziała z obojętną miną. Apollo zaczął się śmiać i wziął z parapetu bogini kaktusa*

Ap - Skoro chciałaś jeść kaktusa, to delektuj się nim. Kaktus na obiadek ^^

*Afrodyta westchnęła i wzięła kaktusa do ręki. Podeszła do Apollina i wepchnęła mu go do mordki. Bóg zadławił się i zaczął kaszleć, po chwili połknął kaktusa. Afrodyta usiadła wygodnie na fotelu*

Af – I jak smakuje ci?

Ap – Nieee... Chyba mam krwotok wewnętrzny.

Af – To straszne.

*Apollo warknął cicho*

Ap - Zamień się z Artemidą na dzień.

*Powiedział i wyjął z buzi igłę. Afrodyta wstała i trzasnęła go z liścia. Bóg popatrzył na nią zszokowany*

Ap – Za co?!

Af – Na pewno nie będę latała w stroju wróżki i śpiewała piosenki z Króla Lwa jak jakaś idiotka!

Ap – Przecież już nią jesteś. Oj...

*Afrodyta trzasnęła go jeszcze raz i wyrzuciła z pokoju. Apollo krzyknął zanim bogini podniosła drzwi i wstawiła z powrotem*

Ap - Wymyśl jakiś paring z Artemidą. Idź na całość. Potem przedstaw bogini łowów swoją propozycję.

Af – Wypchaj się!

*Apollo westchnął się i poszedł do baru. Wyszedł zza zakrętu i wpadł na Tanatosa*

T – Patrz jak łazisz, pijawko!

Ap – Ej! Wypraszam sobie, ty... ty... ośle ty!

*Tanatos uniósł brew do góry i westchnął*

T – To było bardzo kreatywne...

*Powiedział sarkastycznie i minął Apollina. Bóg muzyki zatorował mu drogę*

Ap – SZTOP! Mam dla ciebie zadania i pytania!

T – No mów...

Ap - Miałeś kiedyś ukochaną?

*Tanatos spojrzał na niego z pogardą*

T – Oczywiście, że miałem, debilu!

Ap – A po co ta agresja? Wskrześ Oktawiana.

*Bóg śmierci patrzył na Apollina chwilę i westchnął. Zniknął i po chwili wrócił mając u boku Oktawiana*

Ok (Oktawian) – Ja żyję! Będę mógł zostać bohaterem Rzymu! Muszę tylko zdobyć nowe pluszaki!

*Powiedział i zaczął się głośno śmiać. Apollo spojrzał z obrzydzeniem na wnuka, wziął do ręki łuk i zastrzelił go. Tanatos wyrzucił ręce do góry*

T – To po jakiego chuja ja go wskrzesiłem?!

Ap – Wybacz, ale mnie zdenerwował.

*Tanatos strzelił facepalma*

T – O bogowie... Później zabiorę jego truchło.

Ap – To dobrze, bo jeszcze Zeus się będzie czepiał. Ostatnie zadanie. Pomóż Nemezis w jej zadaniach.

*Bóg śmierci przytaknął, wziął ciało Oktawiana i zniknął*

Ap – A ja myślałem, że to łatwe zadanie...

*Zza rogu wypadł Ares, trzymając miecz w dłoni*

Ar – Gdzie Hermes?!

*Krzyknął i zaczął się rozglądać dookoła. Apollo westchnął*

Ap – Też się cieszę, że cię widzę. Nie wiem, gdzie on jest! Czemu wyglądasz jakbyś spadł z Olimpu?

*Powiedział i zrobił minę niewiniątka. Ares trzasnął go z liścia. Apollo warknął*

Ap – Czemu ja dzisiaj ciągle jestem bity?!

*U BROMAN*

B – Nie wytrzymam do 24! Muszę do łazienki!

*Zaczęła podskakiwać w miejscu. Do pokoju weszła Nemezis i spojrzała na nią z pogardą*

N – A tobie co?

B – Muszę do łazienki!

*Nemezis strzeliła facepalma i usiadła na kanapie*

N – To czemu nie pójdziesz?

B – Bo nie mogę się stąd ruszyć do 24:00! Weee!!

N – Przestań!

*Broman spojrzała na nią ze złością i zerknęła na zadania*

B – Nieznana5 mówi, że możesz się zemścić na jej wrogu.

N – Z wielką chęcią. Od wczoraj nie miałam nikogo do dręczenia.

*Powiedziała i chamsko uśmiechnęła się w stronę Broman*

B – Ta... Twardą miotłę miałaś. Ciągle mnie boli głowa.

N – Trudno!

B – Ehh... A więc...

*Do salonu wbiegł Tanatos, cały zdyszany. Nemezis i Broman spojrzały na niego ze zdziwieniem*

N – A tobie co?

T – Mam ci pomóc!

B – Jej już nic nie pomoże.

*Powiedziała i uśmiechnęła się chamsko. Nemezis rzuciła jej zabójcze spojrzenie, po chwili zwróciła się w stronę Tanatosa*

N – W czym masz mi pomóc?

T – W zadaniach.

N – A no to chodź.

B – Hmm... Aga1803, pyta się czy podeślesz jej jakiś krwawy i brutalny plan zemsty na jej polonistę?

*Nemezis uśmiechnęła się i spojrzała znacząco na Tanatosa. Bóg śmierci uśmiechnął się tajemniczo*

T – Zajmę się tym. Poznamy się bliżej.

*Broman spojrzała na Tanatosa z lekkim przerażeniem*

B – Ogromnie się cieszę, że ty prawie nie dostajesz zadań. Na zawał bym zeszła!

T – To dobrze! Może kiedyś ci się odwdzięczę.

B – Wolę nie!

*Tanatos parsknął śmiechem*

T – Ja bym wolał!

B – Koniec tego tematu! Nemezis, idź z Tanatosem na randkę.

*Nemezis spojrzała na Broman ze zdziwieniem. Tanatos stał zamurowany*

N – Ty mówisz serio?

B – Tak... Nie masz zamiaru mnie...

N – No skąd! Zawsze chciałam gdzieś z nim pójść!

*Powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Tanatos natomiast otrząsnął się i wziął Nemezis za rękę, wyprowadził ją z salonu*

B – No dobra... Tego to bym się nie spodziewała. Pora chyba wszystkich zebrać. Ekhm... ZBIÓRKA W SALONIE W TEJ CHWILI!!!

*Po chwili do pomieszczenia weszli bogowie. Większość wściekła i poobijana. Apollo miał siniaki na twarzy, a Ares bandaż na głowie. Eris waliła Demeter patelnią, ale niezbyt mocno, aby bogini nie padła na podłogę jak długa. Posejdon był ubrany w czarne ciuchy. Włosy miał dłuższe również koloru czarnego z grzywką. Artemida biegała wkoło i śpiewała, natomiast reszta bogów miała miny typu ,, Co ja tutaj robię ''. Broman pokręciła głową z niedowierzaniem i krzyknęła*

B – SPOKÓJ, DZIECIARNIO!!!

*Nagle w salonie zapadła grobowa cisza. Broman spojrzała na Aresa i Apollina, którzy szybko odwrócili wzrok*

B – Ja wam nigdy w życiu więcej nie pozwolę prowadzić rozdziału! 1/3 zadań nie została wykonana! Poza tym wy wyglądacie jakbyście przeszli przez zabójczy tort przeszkód! Powstał przed Olimpem wodospad, a wschodnia jego część jest w zgliszczach, bo jakiś niedorozwój wrzucił tam bombę! Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam takich idiotów jak wy!

*Skończyła kazanie i złapała się za głowę*

B – Dobra... Przejdźmy do zadań. Artemido, przysięgnij na Styks, że wykonasz zadanie!

*Artemida spojrzała na nią uważnie, ale przytaknęła*

A – Przysięgam na Styks, że wykonam zadanie!

B – Cudownie. To teraz pocałuj jakiegoś faceta na naszych oczach.

*Powiedziała i uśmiechnęła złośliwe. Bogini łowów zaczęła się trząść ze złości*

A – Nie!

B – Przysięgałaś na Styks.

A – Ale...

*Artemida złapała się za głowę i usiadła załamana na podłodze. Wszyscy wpatrywali się w nią zszokowani*

B – No weź to tylko jeden całus!

A – Zabiję cię! Rozumiesz to?!

*Krzyknęła i wstała, wzięła łuk i wycelowała w Broman. Dziewczyna spojrzała z przerażeniem na boginię*

B – Artemido...

*Strzała wbiła się obok głowy Broman. Dziewczyna spojrzała na boginię. Obok niej stał Hades, który lekko przekierował pocisk. Bóg podziemia zabrał jej łuk i powiedział spokojnie*

H – Jeszcze nie teraz...

*Artemida patrzyła na niego przez chwilę, po czym pocałowała. Hades lekko się uśmiechnął i oddał jej łuk. Bogini usiadła na kanapie i próbowała zabić spojrzeniem Broman*

B – O-okej... To w takim razie...

Ap – Ja ci zadam pytanie!

*Powiedział i szeroko się uśmiechnął. Broman westchnęła*

B – No...

Ap - Czy przypadkiem nie za dużo namieszałaś w Olimpie?

B – Phi... Ależ skąd! Poza tym już wszystko wróciło do normy.

*Spojrzała na Artemidę i szybko się poprawiła*

B – PRAWIE wszystko wróciło do normy. Coś jeszcze?

Ap – Ochrzcij dzieci Zeusa i patelni.

Her – Że co?!

*Krzyknęła i podeszła do Zeusa, który w chwili obecnej całował jej patelnię. Zeus przestał i spojrzał na Herę nieufnie*

Her – Jakie dzieci?! Z tą rzeczą?!

*Pokazała na patelnie. Bóg pogłaskał patelnię czule i szepnął*

Z – Cii... Już nie płacz. Ta zła pani nie ma prawa cię obrażać. Tak, tak zaraz jej to powiem.

Her – Co masz mi powiedzieć?!

Z – Że jesteś zwykłą su...

*Nagle Zeus zaczął krzyczeć i biegać dookoła. Stał się żywą pochodnią. Broman spojrzała na Hestię, która się uśmiechała szeroko. Hera zakrztusiła się własnym śmiechem. Bóg nieba wyskoczył przez okno i wpadł do wodospadu*

B – Pięknie, Hestio!

Hes – Dzięki!

*Do salonu weszła Madziax72 i podeszła do Hadesa i Apolla*

Ma (Madziax72) - Uleczy mnie któryś z was??? Bo jak nie...

*Zaczęła im grozić łukiem. Apollo przerażony, uzdrowił Madzię, a Hades westchnął i wyniósł ją za drzwi*

Ma – Ej!

*Bóg wrócił i zaryglował pomieszczenie. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę*

H – No co?! Zaczęła we mnie strzelać!

B – Eh... Hestio?

*Bogini była cała mokra, ale uśmiechnięta. Broman przytaknęła i uniosła kciuk w górę*

B – Gratuluję wykonania zadania! Chociaż nie wiem, kiedy to zrobiłaś.

Af – Wiem!

*Bogini piękności krzyknęła i spojrzała na Broman. Dziewczyna uniosła brew do góry*

B – Toż to cud.

*Afrodyta spojrzała na nią z pogarda*

Af – Nie, ty głąbie! Mam paring!

B – Eh.. No dawaj.

Af – Artemida i Hades, czyli Artes lub Hademida!

*Artemida spojrzała na Afrodytę, jakby ją chciała rozszarpać. Broman strzeliła facepalma, a Hades patrzył z pogarda na boginię*

B – O bogowie... Nie wymyślaj więcej takich rzeczy, bo to zaszkodzi twojemu zdrowiu...

Af – A weź! Nie znasz się.

B – Jasne, ale wiesz...

*Artemida rzuciła się na Afrodytę. Wszyscy popatrzyli po sobie i zaczęli się przyglądać. Hades chciał coś zrobić, ale Broman szepnęła do niego*

B – Nie próbuj nikogo uleczać, oki?

H – Ale...

B – Bez ale!

*Bóg podziemi westchnął i odsunął boginię łowów od Afrodyty, która odczołgała się na bok*

B – No dobra. Wszyscy macie się spotkać ze swoimi egipskimi odpowiednikami.

*Zeus ponownie wszedł do salonu. Włosy mu dymiły tak samo jak ubranie*

Z – Ale tak się nie da... Pozabijamy się nawzajem!

B – No weź, przecież...

Z – Jeżeli powiesz jeszcze jedno słowo to obiecuję, że będziesz cierpieć!

*Powiedział groźnie. Broman uniosła ręce do góry*

B – Dobra... Pójdźcie do normalnej szkoły jako " normalni" ludzie i dostańcie szlaban. Ta szkoła to ma być Św. Agnieszka, cofnijcie się w czasie. Powiedzcie nauczycielom, że jesteście greckimi bogami- zobaczcie jak zareagują.

*Wszyscy bogowie westchnęli. Zeus pstryknął palcami i przeniósł wszystkich bogów wraz z Broman w przeszłość. Dziewczyna rozejrzała się dookoła i szeroko uśmiechnęła. Miała na sobie mundurek, czyli długą suknię. Tak samo były ubrane boginie, a bogowie mieli spodnie i eleganckie koszule. Wszyscy siedzieli w drewnianych ławkach po dwie osoby. Broman siedziała na samym końcu sama. Do sali wszedł nauczyciel. Mężczyzna w średnim wieku, ewidentnie nielubiący swojej pracy. W końcu przemówił*

Sg (Stary gbur) – Dzisiaj będziemy omawiać mitologię grecką. Dlatego też postanowiłem...

*Na ławkę wskoczył Ares i zaczął rzucać w niego papierowymi kulkami*

Ar – Żryj papier!

*Nauczyciel nie był mu dłużny i rzucił w niego wielką drewnianą linijką. Trafił w głowę co spowodowało, że Ares spadł z ławki i piznął o podłogę z wielką gracją. Wszyscy bogowie popatrzyli po sobie i krzyknęli jednocześnie*

Wszyscy – Jesteśmy greckimi bogami!

*Nauczyciel zamrugał kilka razy oczami i zrobił się czerwony na twarzy*

Sg – Wszyscy szlaban! Dwie godziny dodatkowych lekcji i oczywiście lanie linijką po tyłku

*Broman patrzyła na to wszystko rozbawiona. Zeus westchnął i przeniósł wszystkich z powrotem na Olimp. Dziewczyna zaczęła się głośno śmiać i spojrzała chamsko na Aresa*

B – Muszę powiedzieć, że ten nauczyciel miał niezłego cela. Szkoda tylko, że nie widziałam jak każdy z was jest lany linijką!

Ar – Zamknij się!

B – O bogowie! Hahaha! No dobra, ale teraz przejdźmy do ostatniej rzeczy! Artemido, idź do kina z Apollem, Hadesem, Aresem, Posejdonem i Świętą Krową twojego brata na "Frozen"

*Artemida przytaknęła i wyszła z pomieszczenia wraz z resztą bogów do kina. Większość się nudziła, ale Ares okazał się być urzeczony owym filmem. Bogowie wrócili po 22. Ares podskakiwał i śpiewał przez cały czas ,,Let it go''. Hades w końcu nie wytrzymał. Trzasnął go patelnią i zaniósł do pokoju. Broman siedziała i czekała w kącie*

B – Nie wytrzymam przez 2 godziny!

*Godzina 23 : 58*

B – No dawaj!

*Godzina 23 :59*

B – Szybciej!

*Godzina 24 : 00*

B – TAK!!!

*Wydarła się na cały Olimp i popędziła w stronę łazienki. Po 30 minutach wyszła i ruszyła w stronę swojego pokoju. Nagle drzwi za Broman zaskrzypiały. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła i zaczęła się rozglądać za źródłem dźwięku*

B – Halo? Jestem tam ktoś?

*Zaczęła iść w stronę jedynych drzwi, które się tam znajdowały. Powoli otworzyła i krzyknęła, upadając na podłogę*

B – Co?!

Y – Czego się drzesz?!

*Yaki weszła do środka i zamknęła drzwi. Nie wyglądała zbyt dobrze. Miała porwane ciuchy, a włosy lekko jej dymiły. Broman spojrzała na nią zszokowana*

B – Myślałam, że nie żyjesz!

*Yaki uniosła brew do góry i powiedziała sarkastycznie*

Y – Widzę, że rozpaczałaś...

*Broman wstała i rzuciła się na przyjaciółkę. Prawie ją zgniatając w uścisku*

B – Cieszę się, że nie jesteś chrupiąca!

*Yaki odsunęła się i zaczęła śmiać*

Y – No dzięki!

B – Chodź, idziemy oglądać jakiś denny serial.

Y – Przecież już po 24 : 00.

B – Niezbyt mnie to interesuje. Spędziłam cały dzień w kącie. Muszę się troszkę rozerwać.

Y – Oki! Idę po przekąski.

B – A ja włączę plazmę!

*Broman i Yaki usiadły oraz zaczęły oglądać wpadki bogów. Śmiały się przez całą noc z ich głupoty. Opowiadały również sobie nawzajem o tym co się dzisiaj wydarzyło. Jak się okazało Ares źle nakleił znaczek i Yaki wylądowała na Marsie, a nie na Słońcu. Porwane ciuchy i nadpalone włosy były skutkiem dość mocnego lądowania i zapalenia się paczki. Na szczęście spotkała tam Franka Zhanga, który został tam wcześniej wysłany przez boga wojny. Pomógł jej wrócić, a sam zaczął tworzyć kolonie, dzięki którym w przyszłości ludzie będą mieli gdzie mieszkać, jeżeli Ziemia ulegnie zniszczeniu. Po kilku godzinnym maratonie dennych seriali i rozmowach, Broman i Yaki zasnęły nad ranem na kanapie*


Udało mi się! Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Całość pisałam 6 dni i końcowy rezultat to 8 700 słów. Mój osobisty rekord! ^^ 

Dziękuję wam za 2,4k wyświetleń i 268 gwiazdek <3 Oby tak dalej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro