rozdzial 24
Per Karol
Znowu to uczucie. Byłem w jakimś tunelu z wspomnieniami. Wokół mnie była tylko biała poświata która pokazywała mi różne etapy mojego życia. Czy ja już umarłem? Czy jestem w swoim niebie? Próbowałem się wyrwać z tego miejsca lecz nie mogłem się ruszyć,czuję jakbym stracił moje ciało. Byłem duchem.
W pewnym momencie światło zaczęło się robić coraz jaśniejsze, szedłem jakimś tunelem nawet tego nie kontrolując.
Po chwili otworzyłem lekko oczy. Zobaczyłem sale która nie jest moja. Czy to świat rzeczywisty czy dalej niebo? Zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Białe,blade ściany, jakieś urządzenia zapewne do ratowania ludzi. Byli tu jacyś ludzie, pacjenci który leżeli w łóżkach podpięcie to różnych urządzeń.
Potem zobaczyłem Doknes i Karoline przez szklane drzwi. Czyli to jednak rzeczywistości. Ulżyło mi, żyje co mnie bardzo ucieszyło. Karolina przytulala się do niego . Widać było że chłopak jest przybity moja sytuacja.Chciałbym mu pomachać aby zobaczył że jestem tu z nim, ale nie czuje rąk ani nóg?
Może jednak to niebo? Zamknąłem oczy.
Per Hubi
Płacze, w środku czuję się pusty. Jakby życie zabrało mi najważniejsza osobę na której mi zależało, czuję jakby brakowało mi tlenu. Niby mam w sobie,w organizmie lecz Karol był osoba która dawała mi chęć do życia a teraz? Chłopak sam walczy aby wrócić do nas. Patrzyłem na Karola przez szklane drzwi a Karolina mnie przytulala. Próbowała mnie podnieść na duchu ale szczerze? Kiepsko jej wychodziło.
-będzie dobrze - pocieszyła mnie Karolina
-a co jeżeli umrze, co ja zrobię? - zapytałem czując się kompletnie dobity - będę sam
- nie kracz bo wykraczesz - poklepała mnie dziewczyna po plecach
-dzień dobry, mogą państwo do niego zajrzeć ale trzeba założyć fartuch- poinformował lekarz wychodząc z sali Karola
- ja nie dam rady , nie umiem patrzeć jak on cierpi
- sama mam wejść? - zapytała dziewczyna patrząc na mnie
-jak chcesz, napewno będzie mu lepiej jak ktoś do niego jednak wejdzie
Karolina bez odpowiedzi wzięła fartuch szpitalny z wieszaka. Założyła odpowiedni strój i weszła do środka sali. Dokładnie obserwowałem tą sytuację z nadzieją że chłopak jednak się obudzi.
Per Karolina
Wszedlam do sali i usiadłam przy łóżku Karola. Chłopak dalej miał zamknięte oczy co bardzo mnie zmartwiło.
- będzie dobrze - złapałam go za rękę
- o....b....y... - powiedział ledwo żyjący Karol który właśnie powoli otwierał oczy
- żyjesz! - uśmiechnęłam się z radości a w sercu poczułam ogromną ulgę
- ta....k a... Ciesz....ysz.... Się... Że....Żyje? - zapytał ciężko - gdzie.... Hubert?
- stoi przed drzwiami, nie umie patrzeć jak cierpisz - odpowiedziałam z łzami w oczach
- ja..nie...cierpię ja... Chcę... Aby..... Był.... Szczęśliwy - ledwo powiedział
-Karol o czym ty mówisz? - zapytała z powaga nie rozumiejąc o czym on mówi
- za..walaj Hubi..ego pro.....sze - poprosił delikatnie i zamknął na chwilę oczy
Tak jak chłopak prosił, wyszłam z sali i zawolalam Huberta. Nie wiem o co mu chodziło ale chętnie chciałbym się dowiedzieć. Może naprawdę coś ich łączy?
Per Hubi
Zauważyłem jak dziewczyna wstaję i idzie w moja stronę. W głowie miałem milion myśli ale głównie negatywnych. Bałem się słów które usłyszę od Karoliny.
-Karol cie wola , idź proszę - powiedziała poklepując mnie po plecach
- Czyli Karol żyje? - zapytałem z nadzieją że odpowiedź będzie pozytywna
- tak,idź do niego - poprosiła dziewczyna
Gdy Karolina potwierdziła moja informacje chciałem skakać z radości. Karol jest z nami, nie odszedł tylko wywalczył aby być żywy!
Byłem w środku bardzo szczęśliwy, moje emocje chciałby wyjść na zewnątrz lecz wiedziałem że to szpital.
W szybkim tempie ubrałem się w fartuch i poszedłem do Karola. Zobaczyłem że chłopak ma otwarte oczy, zacząłem się do niego uśmiechać.
Usiadłem na krzeselku który stał przy łóżku Karola
- c...hce z tobą... Porozmawiać - zaczął chłopak
-a nie możemy porozmawiać jak będziesz się dobrze czuł? - zapytałem troskliwy
-chce...cie przeprosić.. To co zrobiłem... Było chamskie...i nie na miejscu... Od zawsze jestem na ciebie wredny, zły i taki tam Wybacz moje dziecinne zachowanie .. Bo ja...chcę powiedzieć... Bardzo żałuję słów które Ci mówiłem - powiedział chłopak z trudem wmawiając niektóre słowa
-ale ja się na ciebie nigdy nie obrażę ani nic,jesteś dla mnie najważniejszy. Przestań gadać takie bzdury. Owszem,może jesteś upierdliwy czasami - uśmiechnąłem się do niego - ale tak wygląda nasza porąbana przyjaźń,za to cie lubię stary
-ja ciebie też bardzo lubię mordko,dzięki że mimo wszystko jesteś przy mnie - powiedział już płynniej
Nie wytrzymałem i przytuliłem chłopaka. Naprawdę bardzo mi na nim zależy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro