Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8

Lucas wyszedł po ,,potrzebne materiały". A ja siedziałam wraz z Zaynem na kanapie. Gdy z za okna usłyszeliśmy szelest, a potem głosy dwóch mężczyzn:

- Dobra właściciel poszedł, więc to nasz czas. O ile wiem, mieszkał tu sam, nikogo nie powinno być. - powiedział jeden z nich. Zayn przykładając palec do ust w znaku abym była cicho kucnął przy ścianie i pociągnął mnie za sobą. Zakryłam usta ręką aby nie słychać było nawet mojego oddechu. 

Włamywacze weszli do środka i wtedy wkroczyliśmy do zabawy.

- Proszę proszę! Kogo widzimy! Dwóch ponad przeciętnie głupich ludzi, włamujących się w dzień! No Panowie... Musicie się jeszcze wiele nauczyć. A tymczasem. - Zayn podszedł do jednego z gości. - Rozgośćcie się! - powiedział, lecz po tym uderzył go mocno w twarz z sierpowego.

- A... My ten. Już się zmywamy. JAMES WYCHODZIMY. - powiedział drugi.

- O nie. Teraz to zostańcie. Impreza się dopiero rozkręca! - powiedziałam z wyższością. Tak długo czekałam na moment aby chociaż komuś przyłożyć. Brakowało mi tego. Już dawno zauważyłam, że nie byłam jak inne kobiety w moim wieku. Podchodziłam powoli do trzymającego się za twarz szatyna. Nie chciałam teraz słychać rad rodzicielki.

- Co? Ty? Nie żartuj sobie! Laski i bójki to wrogowie! Ubrudzisz sobie rąsie! - zakpił poszkodowany. Wściekłość zbierała się we mnie i powiększała. - Nawet nie podchodź, bo sobie jeszcze złamiesz tipsy! - dodał udając bez bronnego. Po tych słowach już się nie wahałam i z całej siły przywaliłam mu w szczękę. Usłyszałam chrupnięcie i po chwili dorosły leżał już na ziemi. Zaczęłam go kopać w brzuch i nos bez umiaru. Złość buzowała we mnie jakbym miała zaraz wybuchnąć.

- Daj już spokój. Ma co chciał. - powiedział Zayn w moją stronę i złapał mnie za przedramię. Nie patrzyłam na niego. Liczyło się tylko aby dać im nauczkę. Mogli wchodzić i kraść z innych mieszkań i domów, ale nie z naszych! Wyrwałam się z uścisku i  zbliżyłam się do drugiego. Ponownie moja ręka zetknęła się z ciałem obcym, a rana się powiększyła. Tak mocno uderzałam, że pękła mi skóra na dłoni, a krew spływała po mnie, a następnie na podłogę. Zupełnie mnie to nie obchodziło.

- LEA! WYSTARCZY! - wrzasnął Zayn. Popatrzyłam na niego zszokowanym wzrokiem i zaprzestałam następnego ciosu. - A wy wynocha! - krzyknął agresywnie na mężczyzn. 

Po pośpiesznym wyjściu, a raczej wyskoczeniu przez okno nieproszonych gości patrzyłam na swojego chłopaka ze zdziwieniem. Ten zaś cały czas gapił się w podłogę. 

W końcu podniósł wzrok i przerwał ciszę.

- Normalnie pozwoliłbym ci ich tak sprać, że by się sami nie poznali, ale w zaistniałych okolicznościach nie możesz tego robić. Co jeśli doniosą na nas glinom i dowiedzą się gdzie przebywamy? Będą problemy. - powiedział z powagą. Przeciągnęłam zakrwawionymi palcami po szyi, zahaczając przy okazji o dwa wisiorki. W pewnym momencie coś mnie zapiekło po dotknięciu. Podeszłam do pobliskiego lustra i przyjrzałam się kawałku ciała.

W miejscu pieczenia widniała podłużna rana, z której powoli wypływała czerwona ciecz. 

Tak skupiłam się na uderzeniach i adrenalinie, że nie poczułam niczego kiedy doszło do przecięcia skóry. Ciało się zregeneruje, całe szczęście, że nic nie stało się podarunkom. 

- Co to? - powiedział podchodzący do mnie blondyn.

- Jeden z nich mnie drasnął. Nic takiego. - odparłam a Zayn zasyczał i wykrzywił się. - Przepraszam. - dodałam. -  Teraz na pewno siedzimy już po uszy w bagnie. Wyładowałam swoje napięcie na tych typach, chociaż należało im się! Ale i tak nie zrobiłam tego co wmawiała mi mama. Nie była to jakaś sytuacja zagrażająca życiu, a ja nie zachowałam spokoju. Sorry. - powiedziałam z przekąsem patrząc chłopakowi w oczy.

- Eh. Ja też przepraszam. Mnie też trochę poniosło. Powinniśmy ich po prostu wypuścić i do niczego by nie doszło. Ale przynajmniej się wyszalałaś. Pewnie byłaś w siódmym niebie. 

- To i tak mi nie wystarczy. I ja wiem, że ty to wiesz. - powiedziałam z uśmiechem. Zayn odwzajemnił uśmiech, zbliżył się do mnie i złączył swoje usta z moimi.

James (jeden z włamywaczy):

Co za gnida! Jak ona śmiała uszkodzić moją cenną twarz! Gardzę kobietami, które nie są w kuchni tylko szlajają się i robią rozrubę wszędzie gdzie są. Ich prawdziwe miejsce jest w kuchni i przy pracach rodzinnych, a nie mafii i więzieniach. Mają dla nas gotować, a nie szkodzić nam. Ta niższa rasa nie może być lepsza od mężczyzn. Niech sprzątają i rodzą dzieci. oto do czego są potrzebne w życiu.

- Ale nieźle Cię urządziła! - powiedział do mnie śmiejąc się durnie pod nosem i tamując krwotok z nosa. 

- Zamknij się! Ty to wyjątek? - odwarknąłem rzucając agresywne spojrzenie w jego stronę.

- No nie ale...

- To stul pysk! Jeszcze temu facetowi to wybaczę, bo jesteśmy stworzeni do dobrej zabawy i lania się po mordach, ale jej? Nie. Nie będziemy tak pogrywać. Jeszcze tam wrócimy. Jeszcze się z nimi spotkamy. Nie pozwolę jakiejś lasce, aby uważała się za lepszą ode mnie. Normalnie nie uderzyłbym kobiety, bo nie chce mieć uszkodzonej służącej, ale w tym wypadku będzie inaczej. Popamiętają nas, popamiętają mnie. No chyba, że ich zabijemy. - ostatnie zdanie powiedziałem z nastoletnim uśmieszkiem i niewinnym wyrazem twarzy. - To nic nie będą pamiętać. 

Hello! ♥

To się porobiło... No zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. *autorka śmieje się pod nosem*

Co myślicie o parze Lea + Zayn = Lezayn? ♥

Miłego dnia! ♥ (lub nocy?) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro