Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7

Przygotowując dwuletnie zupki chińskie, przeglądaliśmy najnowsze wiadomości z telefonu Lucasa. Dobrze, że znaleźliśmy do niego ładowarkę, bo inaczej bylibyśmy totalnie odcięci od informacji. 

- Ej, słuchajcie tego! - krzyknęłam i zaczęłam czytać artykuł. - ,,Tragedia w całym kraju. W jedynym zakładzie karnym w kaliforni  wybuchła panika. Uciekła ponad połowa osadzonych, nieliczni zostali złapani. Mówi się, że była to ucieczka wszech czasów. O to zdjęcia uciekinierów. Na razie nie udało się uzyskać więcej informacji od pracowników więzienia, ale możemy być pewni, że niedługo do tego dojdzie. Mieszkańców tego regionu uprasza się o pozostanie w swoich domach i staranie się o nie wychodzenia bez wyraźnej potrzeby. ". Kurcze! To niezła afera! Mamy szczęście!

- Tak, to prawda. Ale jak wcześniej mówiłem, nie możemy tak sobie przebywać na wolności bez dobrego kamuflażu. Rozesłali nasze zdjęcia po całych stanach. - powiedział Lucas, popatrzyłam na swojego chłopaka niepewnym wzrokiem, on na mnie tym samym. Nie wiedzieliśmy co może nas czekać. Po Lucasie nigdy nie wiadomo czego się spodziewać, zresztą tak samo było z Zaynem i zapewne również mną. Każdy patrzył na tą sytuację inaczej.

Zayn:

Jeju, co ten gość znowu wymyślił. Pamiętam jak jeszcze dziś gadał coś o jakiejś przemianie czy metamorfozie, ale myślałem, że to tylko taka luźna gatka. Myliłem się. Jeżeli jego przemówienie faktycznie oznaczało zmianę koloru włosów... To masakra! Skąd w ogóle mieliśmy zdobyć potrzebne do tego materiały? No, znaczy naturalnie, że ze sklepu, ale jak tam dotrzeć? Przecież byliśmy poszukiwani! Nikt z nas nie chciał tam wrócić, a zwłaszcza sam. 

- Byłem przygotowany na taką sytuację i mam potrzebne rzeczy do wycieczki do sklepu. Niestety będę musiał odbyć ją samotnie. - powiedział mój przyjaciel i zamieszał w swojej zupce. Tak z innej beczki, zawsze zastanawiałem się dlaczego ,,Zupka chińska" nazywa się chińską skoro wymyślono ją w Japonii. Nie mogłaby być ,,Zupka Japońska"? Niee... To dziwnie brzmiało.

Po zjedzeniu posiłku, młody dorosły wstał i poszedł do swojego pokoju. Po chwili wrócił z plastikową torbą podpisaną: ,,Na wszelki wypadek". Podniósł ją do góry, aby nam pokazać i poszedł w kierunku łazienki. 

Lucas:

Zamknąłem drzwi z trudem. Zawiasy długo były w bezruchu i niestety nadawały się tylko do wymiany. Torbę położyłem na pralce, a sam usiadłem na pobliskim krześle. Co tam w ogóle robiło krzesło? To był temat ewentualnie na później. Otworzyłem plastikowy wytwór i wyciągnąłem pierwszą rzecz. Zaciągnąłem na głowę perukę o kolorze blond, a swoje prawdziwe włosy wcisnąłem pod nią. Zupełnie się sobie nie podobałem w  tym odcieniu, ale cóż. Trzeba było tak zrobić. Im mniej przypominałem siebie, tym lepiej. Następną rzeczą wyciągniętą przez moje dłonie było małe pudełeczko w kształcie prostokąta. Przewróciłem oczami, ponieważ już wiedziałem jakie zło kryło się w środku. Niechętnie  podniosłem przykrywkę i moje ujrzały coś, co będzie ich wiele kosztować. Soczewki.

Zayn:

Gościu wyszedł z łazienki, a nam opadły szczęki.

- Co za fagas! Kurde, ty to widzisz? - zapytałem osobę siedząca obok mnie, a ona tylko się uśmiechnęła do brata. - Wyglądasz jak okropna podróbka mnie! - miał na sobie jakąś niebieską koszulkę, czarne spodnie, i oczywiście cholerne, niebieskie soczewki. Świetnie. Ale i tak po mimo tych podobieństw nie wyglądał na mnie. Na szczęście. Chociaż przyznam, że wyglądał dosyć realistycznie.

- No trochę wyglądasz dziadowo. Yyy... Znaczy dziwnie. Chociaż przyznam, że dosyć realistycznie. - powiedziała Lea powstrzymując śmiech.

- Hej! Jak gromadziłem te rzeczy, to jeszcze nie wiedziałem, że będę znać kogoś o tym samym kolorze oczu czy włosów. - mówiąc to pokazywał poszczególne cechy wyglądu. 

Po chwili każdy ucichł na dźwięk pukania. Siedziałem w bezruchu w lekkiej obawie.

- Szybko! Do kuchni! - szepnął Lucas pokazując nam drzwi do owego pomieszczenia. - Nikt nie może was zobaczyć! - całe szczęście, że miał na sobie ten kretyński strój. 

Czekaliśmy na dalszy obrót akcji i po sekundzie usłyszeliśmy przekręcane zamki. Otworzył drzwi.

- Dzień dobry. - powiedział jakiś żeński głos. - Czy to właściciel?

- Yyymm... Brat. A w jakiej sprawie? - udało się nam usłyszeć niepewny głos prawdziwego właściciela.

- Jestem nową sąsiadką. - nasze oddechy zwolniły, tak jak i z resztą serce. Ogarnął nas wyczekiwany spokój i ulga. - Chciałam się przywitać, ale skoro nie ma właściciela, to trudno. Jestem Amanda Rose. - powiedziała milutkim głosikiem. Zakładam, że w tamtym momencie równie słodko się uśmiechnęła.

- Dzień dobry... Yymm... Niezbyt mogę teraz rozmawiać. Tak więc przepraszam... - do naszych uszu doszedł dźwięk zamykanych powoli drzwi wejściowych, lecz coś mu przerwało. 

- Nie przedstawi się pan? - zapytała. Dobrze, że nie byłem wtedy na miejscu Lucasa. Nie mam pojęcia co bym zrobić. Coś nieodpowiedniego. Tego mogę być pewien. 

- Może innym razem. - gdy nareszcie drzwi zamknęły się, wypuściliśmy z siebie wszyscy nadmiar powietrza. Nawet blondyn, którym nie byłem ja.

Lucas podszedł do nas powolnym krokiem i stanął wpatrując się w okno.

- Co jest? - zapytała brata Lea, wstając z lodowatych kafelków w kuchni.

- Wydaje mi się... A wiecie... Nic już. Nie ważne.

Cześć miśki! ♥

Jak myślicie, o co chodziło Lucasowi? ♥ Wiem, że rozdział troszkę przykrótki, ale znów czas ze mną gra w planszówki :(

Miłego dnia! ♥ (lub nocy)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro