#6
Wchodziliśmy do bloku mieszkalnego z zaciekawieniem. W zasadzie nigdy nie byłam wcześniej u brata w mieszkaniu. Rzadko kiedy osiedlałam się gdzieś na dłuższy okres. Oboje z Zaynem rozglądaliśmy się z zaciekawieniem po budynku i klatce schodowej.
Na drzwiach mieszkania wisiał numer 13. Przypadek? Nie sądzę.
- No, yyy... Zapraszam. - powiedział Lucas wpuszczając nas do środka.
- Stary! Jest październik a u Ciebie nie ma ogrzewania! Zimno tu jak cholera! - powiedział niebieskooki. Faktycznie było bardzo zimno i nieprzyjemnie. Po za tym całkiem fajne mieszkanie.
- No co?! Musiałem zakręcić wszystkie kaloryfery, żeby nie ciągnęły. Ty wiesz ile to kasy!? Nie było by mnie stać na życie! - powiedział Lucas sam ocierając ramiona powodu temperatury.
- Pomóż mi lepiej teraz je poodkręcać. Przecież my tu zginiemy! - powiedziałam i od razu zabraliśmy się do roboty.
Po zapanowaniu nad chłodem spokojnie mogliśmy usiąść na kanapie. Nie było to jakieś ogromne mieszkanie. Najbardziej zżerała mnie ciekawość o pokoju właściciela.
Pomieszczenie było skromnie urządzone. Biurko, łóżko, szafki. Ściany były pokryte białą farbą.
Gdy usiadłam na łóżku, w powietrze wzbiła się masa kurzu, przez co zaczęłam kaszleć. Miałam uczulenie na kurz podobnie jak brat, więc trzeba było pilnie tam posprzątać!
Nagle mój wzrok zatrzymał się na pewnym przedmiocie. Na stoliku nocnym stała mała, biała, szklana ramka. Widniało w niej zdjęcie, które przywróciło mi natychmiast wspomnienia.
Na fotografii byłam mała ja, Lucas i rodzice. Wszyscy uśmiechaliśmy sie do kamery.
Lucas:
Głęboko odetchnąłem. W końcu w domu! Jak ja dawno tam nie byłem. Wszystko pokryte było ,,szarymi dywanami".
Rozglądałem się po mieszkaniu jakbym nigdy tu nie był.
Wszedłem do pomieszczenia w, którym spałem. Dopiero wtedy zauważyłem, że jest bardzo ponure. niby białe, jasne, ale jednak bez życia.
Zastałem tam siostrę, oglądającą nasze stare zdjęcie. Podeszłem do niej z uśmiechem na ustach i objąłem ją ramieniem. Oparła na mnie głowę i powiedziała:
- Pamiętasz to? Byliśmy wtedy na wakacjach w Norwegii. Tata właśnie wtedy wyszedł z więzienia.
- Taaaa... Pamiętam również, że mieliśmy tam zamieszkać, aby odciąć się od stanów i uciec na zawsze no ale...- Lea uniosła brwi i westchnęła bezradnie. Jak to nasi rodzice, nie potrafili podjąć jednoznacznej decyzji i tak jakoś wyszło. A tak jej wtedy zależało na normalnym życiu. Marzyła o tym, iż tata i mama byli zawsze bezpieczni oraz zawsze przy niej. Niestety los się odwrócił i każdego dnia mogli zginąć z pistoletów swoich wrogów, których swoją drogą mieli dosyć dużo.
*
Przeglądałam jego szafę w poszukiwaniu jakiś ubrań na zmianę za te brzydnie, niewygodne pomarańczowe stroje. Każda koszulka Lucasa była inna. Inny kolor, motyw, wzór. Często charakter człowieka można osądzić po sposobie ubierania. Tak było przynajmniej w przypadku mojego brata. Każdy mógł zauważyć, że był to człowiek wesoły, o dobrym nastawianiu do świata.
W końcu znalazłam jakąś koszulkę, w miarę na mnie pasującą i nałożyłam skurczone w praniu stare dżinsy właściciela. Białe spodnie nawet trochę zgrywały się z fioletową koszulką, na której był czarny napis ,,Stay away" co oznaczało trzymaj się z daleka. I tak z włożoną w spodnie koszulką powędrowałam do salonu, aby usiąść na kanapie, gdy zauważyłam zbliżających się przyjaciół.
- Ho ho! Widzę, że już znalazłaś sobie ciuszki co? Cwaniara. - powiedział Lucas kiwając głową na boki, a przy tym lekko cmokając. Wyszczerzyłam do niego zęby i zarzuciłam nogi na sofę. Podniosłam nogi jeszcze wyżej, zawieszając je na tylnym oparciu, a sama obróciłam sie tak, iż byłam do góry nogami.
- Łuuu! - krzyczałam bawiąc się ze samą sobą. Nagle coś uległo mojemu zaciekawieniu i odgłosy ustały. Przyglądałam się chwilę, ale niedługo potem wstałam aby obejrzeć to z bliska.
Wyciągnęłam średni kufer z pod szafki i obejrzałam go z każdej strony. Przejechałam palcem po dziurce na klucz. Na pewno nie należał on do największych.
- Co to... - szepnęłam, lecz nie dokończyłam, ponieważ usłyszałam zbliżające się kroki. W pośpiechu wepchnęłam skrzynię z powrotem pod szafkę i odskoczyłam do pozycji pionowej jak poparzona. Nie myliłam się i zaraz po tym ujrzałam Zayna z dosyć niepewnym uśmieszkiem.
- I jak? Jest tak źle? - zapytał patrząc w moje oczy, a przy tym podnosząc jedną brew.
- Tak. Wyglądasz okropnie. Te ubrania są wymierzone i dobrane pode mnie, a nie ciebie! - powiedział Lucas wychodząc z drugiego pokoju. Oboje zaśmiali się na jego słowa.
- Nie! Daj mu spokój! Wygląda nawet nieźle! - odpowiedziałam w ich kierunku.
- Ufff... Dobrze, że słowa sądu nie były negatywne... - odetchnął niebieskooki patrząc w podłogę. Na moment zapadła cisza, lecz przerwałam to. Bardzo nie lubiłam takich chwil.
- A co u twojego brata? - zapytałam chłopaka a ten od razu zacisnął zęby na wzmiankę o Liamie. Po mimo zadanego pytania nadal myślami byłam przy kufrze. Co takiego Lucas chciał ukryć, aby schować to pod szafkę? To był wręcz cud, że to zobaczyłam, ponieważ skrzynia była niemalże przygnieciona do ściany w totalnym mroku. Z zamyślenia wyrwały mnie słowa blondyna.
- Halo? Ziemia do Lei! - dopiero wtedy zorientowałam się, że machał mi tuż przed nosem ręką i cały czas coś mówił.
- Yyyy? Co? - powiedziałam otrząśnięta. Ale przypał. Zadałam mu pytanie i nawet nie poczekałam i nie posłuchałam odpowiedzi. Co z moim wychowaniem. Zdałam sobie sprawę, że nie było ono dobre i właściwie nie wiedziałam jak zachować się w wielu sytuacjach. - A tak! Sorry. Zamyśliłam się.
- No widzieliśmy. Ale przez co? - rzuciło do mnie rodzeństwo unosząc przy tym obie brwi.
- E tam! Nie ważne. - powiedziałam uśmiechając się ciepło.
Hejka! ♥
Jak tam wasze odczucia po szóstym rozdziale? Skoro siódemka to szczęśliwa liczba, to mam nadzieję, że i rozdział będzie udany ♥
Miłego dnia ♥ (lub nocy)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro