Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3

O nie. Gdy usłyszałam ten głos to od razu go rozpoznałam. Wstając, uniosłam oczy do góry odrywając się od mojego śniadania. 

- Co jest Raychel? Poprzednie zdarzenie nic Cię nie nauczyło? - zapytałam opryskliwym głosem patrząc w jej brązowe oczy. Na te słowa zasztyletowała mnie wzrokiem. - Za co jesteś? - powiedziałam dokładnie jej się przyglądając.

- To co zawsze. - odpowiedziała z wyższością. - Widzę, że kolorek się nie znudził. Co, Lucas? - powiedziała obracając głowę w stronę brata.

- Tak właściwie, to co Cię to obchodzi? Po co przyszłaś! - warknął 

- Oj! Od razu zakładacie najgorsze. Ja chciałam tylko odnowić stare znajomości! - powiedziała ze sztuczną słodyczą w głosie, równocześnie odgarniając swoje włosy na bok. Tu muszę jej przyznać, że zupełnie nie pasujące do jej charakteru. Powinna była się ogolić na łyso. Ale, że były piękne i długie tego nie można ukryć. Po prostu idealny kasztanowy.

- Ty? Odnowić znajomości? Coś mi się nie wydaje. - fuknęłam w jej stronę, lekko kręcąc głową. W środku się cała gotowałam, lecz pamiętałam słowa mamy i ciągle je sobie powtarzałam w głowie: ,, Zachowaj spokój, zachowaj spokój." Wypuściłam z siebie powietrze a wraz z nim nerwy mi towarzyszące. 

- Co się tak burzysz Brown? - powiedziała przy tym śmiejąc się. - Ogarnij się, nie jesteś pępkiem świata!
- Dobra, kurde. Nie wiem kim ty jesteś, ale pewnie nikim ważnym skoro nikt z pozostałych więźni nawet nie zauważył, że tu jesteś. Łaskawie znajdź sobie inny stolik i tam idź wkurzać ludzi, okej?

- Wow! Ale mocne. - powiedziała z sarkazmem, znowu zarzucając się śmiechem. - Ale spoko słoneczko. Już sobie idę. Tylko pamiętaj, że wrócę. Papa! - powiedziała posyłając buziaka. A to wiedźma.

Wszysce usłyszeliśmy znany nam już głos mówiący przez megafon. 

- KONIEC PRZERWY ŚNIADANIOWEJ! WYZNACZENI STRAŻNICY PROSZĘ ZABRAĆ WIĘŹNIÓW DO ICH CEL!

Strażnicy raz za razem podchodzieli do osadzonych zakładając im kajdanki i prowadząc ich do miejsca w, którym śpią. Z tłumu wyłonił się mój nowy ,,ochroniarz celi". Poczułam ulgę, ponieważ miałam nadzieję, że to on przyjdzie a nie Evan. Evan był typem człowieka, którego w zasadzie najbardziej nie lubiłam. Oczywiście po za Raychel. Z drugiej strony głowy usłyszałam cichy szept.

- O cholera... - powiedział Zayn patrząc na zbliżającego się strażnika. - Ty zdrajco!

- Daj spokój Zayn! - odpowiedział człowiek na przeciwko mojego niebioskookiego. Chłopak na te słowa tylko się roześmiał.

- A więc na takiej rozmowie byłeś? Idioto! Jak mogłeś zacząć tu pracować! I jeszcze być nowym strażnikiem Lei! Tylko lepiej się do niej nie przystawiaj, bo Cię tak urządzę, że sam siebie nie poznasz, a twoja blizna stanie się jedną z tych mniejszych na twarzy! - wrzasnął Zayn. Z niepewnością i zdziwieniem obserwowałam całą sytuację. Co jest? Kim był strażnik? Najwyraźniej kimś ważnym wcześniej dla Zayna. Jednak tą obroną mnie pozytywnie urdował.

- Zayn? Kto to jest? O co chodzi? - zapytałam. Chłopak przeczesał swoje blond brązowe włosy i zacisnął wargi.

- Poczekaj kochanie. - odpowiedział o dziwo spokojnie. - Zaraz powiem.

- Proszę. Uspokój się. Ja... - zaczął strażnik lecz blondwłosy znów mu przerwał.

- To dlatego dziś mi przyniosłeś prezent, a nie wcześniej jak obiecywałeś co? Zaczynałeś wtedy zmianę. Przyznaj się! Miałem jednak nadzieję, że nie dasz się w to wciągnąć. Jak mogłeś zdradzić naszą krew i dołączyć do tych świrów od prawa! - krzyknął, ciągle wbijając swój wzrok w... brata. Na to wszystko wskazywało. Zayn mówił, że dziś rano młodszy brat przyniósł mu prezent. Wszystko jasne. 

- Zaraz. To twój brat tak? Ten brat, który przyniósł dziś pudełko? - zapytałam. Chciałam się upewnić czy nie pomyślałam źle. Zayn nawet na mnie nie spojrzał tylko ciągle wpatrywał się złowiewczym wzrokiem rodzeństwo.

- Trafiłaś w dziesiątkę. A z tobą się jeszcze policzę. Zobaczysz. - powiedział ostrzegawczo. Czasem to normalnie nie wiedziałam co ma zamiar zrobić i na miejscu tego gościa, solidnie bym się zastanowiła nad planem ucieczki. 

- Dobra. Idziemy. - powiedział w moją stronę i skuł w kajdanki. Nie odezwałam się żadnym słowem. To było aż nie podobne do mnie. 

- To narazie Lucas. Pa Zayn. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Cała ta sytuacja była mega dziwna.

- A. Jeszcze coś. Liam, spróbuj jej coś zrobić, nawet być nieuprzejmy, a dostaniesz podwójnie. - warknął Zayn. Naprawdę podziwiałam go za oddanie i odwagę. W myślach uśmiechnęłam się mimowolnie, chociaż moje usta naprawdę nie drgnęły.

Tak znowu zakuta odeszłam z miejsca kłótni, wraz z jej powodem.

***

Po dotarciu do celi panowała cisza. Nawet ja, zwykle gadatliwa i opryskliwa wtedy ucichłam. Możliwe, że było to spowodowane tym szokiem. 

Po dłuższym czasie moje usta już nie wytrzymały i rzuciłam:

- Liam, kurde. Co się stało? - nic nie odpowiedział. O nie. Nie zamierzałam być traktowana, mimo,iż wiele normalnych ludzi pewnie powiedziałoby wtedy, że przesadzam. - Odpowiedz. - nadal cisza. - Słuchaj. Jestem z charakteru bardzo podobna do twojego braciszka, więc radzę mnie nie olewać. Wybuchowa natura to u mnie podstawa.

- No to dobraliście sie wprost idealnie. Chociaż nie wiem czy warto marnować życie dla jednaj osoby, a zwłaszcza Zayna. - odpowiedział niemiłym tonem patrząc przed siebie zamiast się obrócić.

- Cholera! - krzyknęłam wstając i łapiąc mocno za kraty, które zabrzęczały. Strażnik najwidoczniej przestraszył się mojego zachowania i odskoczył jak poparzony. Wtedy dopiero złapałam z nim jakikolwiek kontakt wzrokowy. Wytrzeszczał oczy jakby zobaczył ducha. Przyznam, że bawił mnie ten wygląd ludzi i bawił mnie ich strach.
- Nie waż się powiedzieć niczego, czego będziesz żałował.

Witajcie! ♥

Co sądzicie o zachowaniu Zayna? Słuszne? Piszcie w komentarzach ♥ 

Czytając je, chętnie umilę sobie dzień ♥

Miłego dnia! ♥ (lub nocy)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro