Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Słuchawki, pytania i mafia

Gdzieś w połowie drogi nad oceanem Karmę naszły rozmyślania. Nie były one jakoś szczególnie skomplikowane i skupiały się na jednym fakcie - to Nagisa była Motylkiem. Białowłosą zabójczynią. Jego morderczynią.

Białowłosa...

Nagisa...

Głowa chłopaka poderwała się nagle, strasząc siedząca obok niego dziewczynę, która dotąd z zamkniętymi oczami słuchała muzyki.

- Weź się opanuj! - syknęła, ale jego to nie obchodziło. Wyrwał jej słuchawki z uszu, nie zważając na jej protesty.

- Mam pytanie - zaczął.

- Jeśli chodzi o to, kto przygotuje obiad, to na mnie nie licz - ziewnęła Nagisa. - Jestem koszmarną kucharką.

- Nie o to chodzi - zirytowany chłopak wreszcie przykuł jej uwagę. - Słuchaj, ty jesteś Nagisa, nie?

- Do tego chyba już doszłeś jakiś czas temu sam, Karma - dziewczyna wywróciła oczami. - Oddasz mi słuchawki? To była ulubiona część mojej ulubionej piosenki.

- Masz całe życie na słuchanie tego rzępolenia, które zwiesz muzyką. Skup się. Masz jakieś rodzeństwo? Siostrę, brata? Albo może twoja matka miała bliźniaczkę?

Dłon zabójczyni wystrzeliła w powietrze, próbując zdobyć sprzęt elektroniczny, ale jej starania poszły na marne - Karma zauważył ten ruch i postrzymał dziewczynę skutecznie, cofając się lekko do tyłu.

- Nie mam rodziny. Do czego zmierzasz, Karma? - Nagisa zmrużyła oczy z lekkim zaciekawieniem.

- Czyli gdybym powiedział, że w niedalekiej przyszłości zginie osoba nazywana Nagisą Shiotą, co byś na to powiedziała?

Po twarzy dziewczyny przebiegł cień zmartwienia, który ukryła niemal od razu.

- Co się dokładnie wydarzy? Nie, inaczej. Co się wydarzyło?

- Druga liceum. Wypadek samochodowy.

Tyle wystarczyło, by Nagisa wszystko zrozumiała.

- Oh.

- Nie "oh", tylko może być powiedziała coś sensownego? - prychnął nastolatek, opierając się wygodniej na fotelu. - Nie do tego zmierzam. Byłaś martwa. Na sto procent. Byłem na twoim pogrzebie. Widziałem ciało. Wszyscy widzieliśmy. A mimo tego, kilkanaście lat później, spotkałem pewną dziewczynę.

- Niech zgadnę, miała białe włosy i była nieśmiała? Sprawiła, że opuściłeś gardę i zginąłeś?

Akebane jedynie skinął głową.

- Cóż, zapewnie wtedy nie umarłam - powiedziała Nagisa, z nagłym zainteresowaniem wpatrując się w błękitne niebo - Skoro mówisz, że to było liceum, zapewnie ośmiornica wikitowała. Wypadek samochodowy jest dobrym sposobem na stymulację śmierci. Ale mimo wszystko... - jej spojrzenie oderwało się od chmur, aby spocząć na swym przyjacielu - Karma, czym ty się zajmowałeś, że ktoś wysłał na ciebie zabójcę?

- Niczym! - zaprzeczył od razu chłopak. - Prowadziłem zwykłą firmę handlową! Wszystko legalne!

- I nikogo nie wkurzyłeś?

- No... Może był taki jeden, któremu zniszczyłem firmę... Ale on był moim wrogiem. Wiedział, na co się zabiera. Albo tamten szef... Dostał za swoje. Nie moja wina, że podkradał mi pracowników! A jeśli chodzi o sytuację w Kanadzie, to przecież sami się prosili o to, by spalić im ten hotel! Obrazili moją firmę! Albo to w Paryżu...

Karma umilkł, widząc spojrzenie Nagisy.

- Coś jeszcze? - spytała słodko.

Machnął ręką.

- Dobra, dobra, zrozumiałem. Miałam wrogów, którzy mnie nie lubili. Nie byłem aniołem. Zadowolona? Lekko wplątałem  w sprawy mafii. Ale tylko leciutko.

Uniosła brew z powątpiewaniem.

- Leciutko?

- Nie czepiaj się słówek - warknął Karma, po czym rzucił w jej stronę słuchawki. - Lepiej już posłuchaj tego rzępolenia.

- Dzięki, Karma-kun! - uśmiech na jej twarzy wyglądał tak szczero, że przez chwilę chłopak niemal uwierzył, że nic między nimi się nie zmieniło. Że nadal są przyjaciółmi. Że wszystko jest normalne.

Ale przecież od długiego czasu nic już nie było normalne, czyż nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro