Rozdział 32.
Znam Eltona kilka minut, a już jestem w stanie powiedzieć o nim kilka rzeczy.
Po pierwsze, jego ulubione powiedzonko to "na ogół".
Po drugie, jest z Anglii. Zdradza go akcent. Zresztą, sam się do tego przyznał w naszej rozmowie.
Po trzecie, właśnie był zrobić siusiu. To dlatego spotkaliśmy się przy brzegu.
Po czwarte, Elton jest tatuażystą. Przyznał, że ma zniżki i byłby głupcem, gdyby z nich nie skorzystał. Stąd dużo malunków na jego ciele.
I po piąte, chłopak uwielbia przezwiska. W ciągu naszej krótkiej znajomości, zdążył mnie nazwać dalmatyńczykiem, pandą i syrenką.
Ponownie spoglądam na krąg zebranych i zaczynam zastanawiać się nad tym, czy dobrze postąpiłam, zgadzając się na wspólną grę. Dopiero poznałam Eltona, nie wiem nawet jak się nazywa. O pozostałych ludziach nie wspomnę.
- Poznajcie syrenkę. - Chłopak macha na mnie ręką. - Właśnie wystawił ją facet i biedaczka wzywała swoje siostry oceanu. Zaproponowałem, że może się do nas dołączyć... - Elton popycha mnie lekko do przodu.
Zdrowy rozsądek szlag trafia.
- E, cześć? - Uśmiecham się nieporadnie.
Ludzie odpowiadają mi z nadmierną wesołością. Niektórzy bełkoczą. Na tej podstawie stwierdzam, że zabawa trwa już od dłuższego czasu.
Rozglądam się zdenerwowana wokół i natrafiam spojrzeniem na George'a. To dodaje mi otuchy.
- O! Holiday! Moja miła. - Pijany posyła mi buziaka.
Wbrew sobie, zasiadam w kręgu i zaczynam odczuwać skrępowanie, gdy dochodzę do wniosku, że tylko ja nic z tego nie rozumiem.
- Zapomniałem, że nigdy w to nie grałaś, syrenko. - Elton przysuwa się odrobinę bliżej i zaczyna mówić do mojego ucha, tak, abym lepiej słyszała. - Zgodnie z ruchem wskazówek zegara, każdy po kolei wymyśla coś, czego nigdy nie robił. Zaczyna zdanie, mówiąc: "Nigdy, przenigdy". Rozumiesz? - Kiwam wolno głową na potwierdzenie, choć muszę jeszcze wszystko to przetworzyć w głowie. - Ten, kto to robił, pije. Jasne? - Nie daje mi czasu do namysłu, podstawiając pod moją twarz papierowy kubeczek. - Proszę, to dla ciebie.
Chwytam za naczynie i lekko się krzywię, wyczuwając nieprzyjemną woń alkoholu.
Zadowolony Elton odsuwa się, pozostawiając mi wolną przestrzeń. Przypominam sobie o smugach na policzkach od tuszu. Dochodzę jednak do wniosku, że nie ma sensu się tym przejmować. Większość z zebranych jest pod wpływem upojenia alkoholowego. Nawet nie zauważą, że coś ze mną nie tak.
- Nigdy, przenigdy nie dostałem jedynki - mówi jakiś chłopak.
- Nigdy, przenigdy nie dali mi uwagi.
- Nigdy, przenigdy nie przeklnęłam przy rodzicach.
Zdania są banalnie proste. Odprężam się, ponieważ ludzie wymyślają tak błahe rzeczy, dzięki którym nie muszę pić. Kolejka przesuwa się w naszą stronę i już obmyślam, co mogę powiedzieć ja.
Na razie idzie mi całkiem nieźle - ani razu nie pociągnęłam z kubeczka.
- Nigdy, przenigdy nie robiłam tego - mówi jakaś blondynka i zaczyna chichotać.
Tylko ja nie wykonuję żadnego ruchu. Zaczyna do mnie docierać, że to nie wygląda dobrze. Pozostali chyba zaczynają mnie odbierać jako grzeczną dziewczynkę z naprawdę dobrego domu.
- Nie sądziłem, że jesteś taka poukładana. W morskim królestwie miałaś lekcje dworskiej etykiety? - Elton zaczyna się śmiać. - Kurde, mogłem przewidzieć, że jesteś księżniczką. Twój ojciec, poważany król, kazał wychować cię na królewnę z zasadami, co?
Przez przypadek ściskam mocniej trzymany przeze mnie kubek. Odrobina zawartości wylewa się na moją dłoń.
- Naoglądałeś się za dużo Ariel? - szepczę, nie chcąc zakłócać innym zabawy. - Myślałam, że chłopcy nie gustują w takich babskich opowiastkach.
Chłopak łapie się teatralnie za serce, co mnie rozbawia. Prawie przy każdym "nigdy, przenigdy" popijał, więc jest o wiele bardziej pijany, niż wcześniej. Mimo wszystko rozbawia mnie.
- Och, masz mnie. - Mruga okiem. - Na ogół... - A nie mówiłam? - Czuję niesamowity pociąg do tajemniczych istot. Przyzywa mnie zew oceanu. Dlatego tak często ukrywam się w zaciszu swojego pokoju i w tajemnicy przed rodzicami oglądam Ariel. Ostatnio moja prababka przepowiedziała mi, że już niedługo z opresji uratuję siostrę oceanu. I proszę... nie pomyliła się. - Błyska zębami.
-Elton, lamusie! Twoja kolej - bełkocze jakiś chłopak. Na moje oko już stanowczo za dużo wypił.
Mój nowy kolega obdarza mnie promiennym uśmiechem i wymawia swoją kwestię:
- Nigdy, przenigdy nie dostałem szóstki z matmy. - Wydaje się być zadowolony z siebie.
Patrzę na niego zdziwiona.
Przecież matematyka jest banalnie prosta.
Prawie z każdego sprawdzianu miałam celujące stopnie.
- Coś mi się wydaje, że nasza grzeczna syrenka musi trochę wypić. - Szturcha mnie w bok. Mam opory, co zaraz zauważa. - No dalej, jeszcze pomyślę, że nigdy nie piłaś. - Śmieje się.
Skąd wiedziałeś?
Przymykam oczy i ustami dotykam brzegu papierowego naczynia. Przygotowuję się do wypicia napoju, za wszelką cenę, starając się nie skrzywić.
Nie udaje mi się.
Zaczynam się krztusić i z trudem przełykam.
To cholerstwo jest okropne.
- Rany, serio jesteś z domu z zasadami. - Elton jedynie chichocze. - Przecież dzisiaj wcale nie jest mocne. To tylko czysta. Czasem, dla lepszych efektów, mieszamy - tłumaczy.
Nie chcę pytać co mieszają i w jaki sposób, ponieważ napawa mnie to wystarczającym niepokojem.
- No dalej, teraz twoja kolej - mówi dziewczyna z mojej prawej.
Szukam w głowie czegoś nieobyczajnego, czym mogłabym zaimponować inny, ale jedyne, na co mnie stać, to:
- Nigdy, przenigdy nie spałam całkowicie nago.
Co ja wygaduję?!
Kątem oka dostrzegam, że Elton znowu pije.
- No co? - patrzy na mnie z nieznanym błyskiem. - Zawsze może być ten pierwszy raz, co?
Od czasu, gdy wypowiedział swoje zdanie, moje szczęście do gry się skończyło. Ludzie wymyślają coraz to dziwniejsze rzeczy, a ja jestem zmuszona pić, pod stałą kontrolą mojego towarzysza.
Nie przeszkadza mi to.
Zauważyłam, że im więcej alkoholu w siebie wlewam, nieprzyjemne uczucie ze mnie wyparowuje. Stopniowo zapominam o słowach Andrew, o tym jak mocno mnie skrzywdził i o tym, że poniekąd rozdrapał stare rany.
- Widzisz? Mówiłem ci, że takie imprezy pomagają oczyścić umysł. - Nowo poznany chłopak śmieje się do mojego ucha, a ja mu wtóruję.
Wszystko wydaje się weselsze. Moje smutki odpływają i już nawet nie pamiętam, dlaczego byłam zła na Harrisona.
Przecież powinnam mu wybaczyć, prawda? Każdy jest zagubionym dzieckiem Ziemi.
- Elton - mruczę i wieszam się na jego ramieniu. - Ja naprawdę go lubię. Ja nawet chyba go kochałam, serio. A wiesz co było najlepsze? Miałam wtedy pieprzone czternaście lat. - Śmieję się wniebogłosy. - Albo nawet mniej? - Teraz ocieram już łezki z kącików swoich oczu.
Postanowiłam opowiedzieć o wszystkim Eltonowi. On mnie rozumie jak nikt inny. Jest jedną z nielicznych osób, które mnie szanują i chcą dla mnie jak najlepiej.
- Nigdy, przenigdy nie całowałem się z chłopakiem - rzuca właśnie on.
Z trudem rejestruję, że kolejka znowu do nas dotarła.
- Dolej mi. - Chichoczę i podstawiam swój kubeczek. Spełnia moją prośbę błyskawicznie. Zaczynam się śmiać, gdy zdaję sobie sprawę z absurdu jego zdania. - To znaczy, że nie jesteś gejem? - pytam go całkiem poważnie. - Nigdy, przenigdy... - Wypowiadam swoją wersję i zaczynam myśleć nad tym, co mogę powiedzieć. Przecież w życiu zrobiłam już niemal wszystko! - Nigdy, przenigdy... - Dalej nie wiem jak powinnam dokończyć to zdanie. - Nigdy, przenigdy nie całowałam się, w ogóle! - rzucam triumfalnie i wypijam do końca płyn, nie przejmując się tym, że to wbrew zasadom.
Elton spogląda na mnie z rozbawieniem. To niesprawiedliwe - wypił o wiele więcej, a trzyma się lepiej, niż ja. Zaczynam się do niego szczerzyć. Niech nie myśli, że ma zdrowsze zęby. Moje też są białe i równe. Jeśli on może się tyle uśmiechać, to czemu nie ja?
- Co ty robisz? - Parska śmiechem.
- Próbuję ci udowodnić, że też mam ładne zęby - odpowiadam jakby było to oczywiste.
Teraz już nie może wytrzymać z rozbawienia. To rozśmiesza również mnie. Właśnie sprawiłam, że wiecznie wesoły Elton... jakiś znowu się śmieje. To oznacza, że potrafię opowiadać bardzo dobre kawały.
- Holiday, przecież ty jesteś totalnie narąbana. - Kiwa na boki głową, jakby nie mógł w to uwierzyć.
- Wcale nie. - Udaję obrażoną, choć długo nie wytrzymuję. Dym z ogniska tak komicznie kiwa się na boki, że nie potrafię powstrzymać się od śmiechu. - Więc byłam w nim zakochana, on mnie wyśmiał i nawet mnie nie pocałował na do widzenia. Jestem totalnie zielona w te klocki, rozumiesz? - żalę mu się. Opowiedziałam swoją historię tyle razy, że chłopak powinien już chyba znać ją na pamięć. - Jak mam go poderwać, jeśli nawet nie umiem porządnie się całować? A może ja się ślinie? - jęczę.
Walczę właśnie ze zmęczeniem i próbuję powstrzymać opadające powieki. Coś w moim brzuchu zaczyna się skręcać i chcąc powstrzymać to nieprzyjemne uczucie, ponownie popijam z kubeczka.
- Wiesz, myślę, że jeśli Król Wód stosował tak radykalne zasady wychowywania swojej pierworodnej córki, to nie ma innej opcji. Muszę cię nauczyć. Jestem w tym całkiem niezły, wiesz? - Przysuwa się dużo bliżej, a ja zaczynam się uśmiechać. Bardzo podoba mi się jego pomysł. - Zesłali cię raz na ląd. Powinnaś wykorzystać to najlepiej jak się da.
Jestem pod wrażeniem jego inteligencji. Elton jest przystojny i mądry, i ma ładne oczy, i usta. Takie pulchne, które chciałoby się dotknąć.
Podskakuję, gdy mój telefon zaczyna dzwonić. Wzdycham z rozdrażnieniem i wydaje mi się, że chłopak też jest zły. Nie zastanawiam się długo - chwytam za urządzenie, odpieram połączenie i przykładam telefon do ucha.
- No cześć siostra, co słychać? - Słyszę zaspany głos Johna.
Zaczynam chichotać. On musi być z rodzicami na zadupiu w Europie, a ja w końcu dobrze się bawię.
- Możesz mi nie przeszkadzać, J? - Przeciągam odrobinę głoskę. - Właśnie miałam się całować, więc mi nie przeszkadzaj...
Irytuje mnie to, że John nie potrafi nawet odpowiedzieć. Z tego powodu chcę jak najszybciej zerwać połączenie.
- Poczekaj, czy ty jesteś pijana? - Uch, ostrzegająca nuta policjanta Brown. - Przecież ty bełkoczesz i mamroczesz i... i... - Szuka słów, co ponownie wprawia mnie w rozbawienie. - ... I zachowujesz się jak jakiś nieodpowiedzialny dzieciak. Gdzie ty jesteś? Co to za głosy? - Traci cierpliwość.
- Policjant Brown na służbie - podśpiewuję.
Elton jest już wyraźnie zniecierpliwiony. Ja także.
Mój brat właśnie przerwał mi darmową lekcję całowania.
- Gdzie jest Andrew? Daj mi go jak najszybciej do telefonu, muszę z nim pogadać.
Jego zbulwersowanie jest komiczne. Nie chce mi się dłużej z nim rozmawiać. Tym bardziej, że interesuje się Harrisonem, a nie mną.
Rozłączam się.
- Wybacz, mój brat jest trochę narwany. Na czym skończyliśmy? - Przygryzam wargę.
Elton w mig łapie moją sugestię i to kolejna rzecz, która mi imponuje. Przysuwa się bardzo blisko. Kładzie swoją dużą dłoń na moim udzie, a drugą na policzku.
- Przygotuj się mała, to twoje pięć minut w niebie - mruczy i nachyla się coraz bardziej.
Przymykam oczy, chcąc przeżyć to najlepiej jak to możliwe. Chyba jestem zachłanna, ponieważ mam nadzieję, że na jednym pocałunku wcale się nie skończy.
- Myślę, że na dziś koniec imprezy.- Przerywa nam wściekły głos.
Zniecierpliwiona i wkurzona jednocześnie, otwieram oczy. Spostrzegam, że nad moim - być może przyszłym chłopakiem - stoi rozjuszony Andrew.
Uśmiecham się cynicznie.
Dobrze ci tak, dupku.
___________________________________________________________________________________
Tak, wiem. Andrew to dupek, ale i tak go lubię xD
Może kolejny rozdział z jego perspektywy? :D
Dobrej nocy, Wasza Firefly ♥
#telefonnadalzepsuty ;/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro