Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miniaturka - Siła przyciągania część 2 (Hermiona x Luna)

Tutył: Siła przyciągania

Główni bohaterowie: Hermiona Granger, Luna Lovegood

Opis: Hermiona Granger stworzyła eliksir, który miał jej tylko zapewnić wygraną w zakładzie ze Smithem. Ale po drodze okazuje się, że oprócz tego ma szansę stworzyć rewolucyjny lek, pomóc zyskać wymarzone sylwetki osobom, które tego chciały, oraz znaleźć miłość.

Ostrzeżenie: fluff, love gxg, mocno umięśnione kobiece sylwetki 



*



Hermiona Granger uważała się za osobę, która zawsze trzeźwo myślała. Zdrowy rozsądek ratował ją z wielu sytuacji, często niebezpiecznych, a momentami wręcz śmiertelnych. Ale w chwili, gdy Luna Lovegood zemdlała, Hermiona spanikowała.

– Idiotka – powiedziała sama do siebie. – No po prostu idiotka.

Hermiona wyzywała samą siebie i siedziała przy łóżku Luny od kilku godzin, czekając, aż ta się obudzi. Zaryzykowała życie przyjaciółki, bo chciała przetestować eliksir i udowodnić samej sobie, że potrafiła jeszcze zrobić coś dobrego, coś, co mogłoby zrewolucjonizować czarodziejski świat medycyny.

Nie mogła jednak zaprzeczyć, że fizyczny aspekt eliksiru – z tego, co widziała – zadziałał idealnie. Nadal nie mogła jednak wypowiedzieć się na temat tego, czy Luna nie miała żadnych skutków ubocznych i czy z jej układem nerwowym było wszystko w porządku. Utrata przytomności i niebudzenie się przez tyle godzin były złymi znakami.

Hermiona delikatnie dotknęła przedramienia Luny, która leżała na łóżku w otoczeniu tych wszystkich poduszek. To nie była już ta sama delikatna i krucha Krukonka bujająca w obłokach, zakładająca buty do snu na wypadek lunatykowania, ale chodząca na bosaka do Zakazanego Lasu, by nakarmić Testrale.

Hermiona pokręciła głową. Nie. To była ta sama dziewczyna (teraz kobieta), po prostu jej ciało się zmieniło, ale dusza została taka sama. Ciągle w niej była ta dobroć, bezinteresowność i miłość. Małe i duże dziwactwa.

Nawet jeśli teraz Hermiona mogła wyczuć pod palcami mocny zarys mięśni, widziała żyły na jej rękach, a łańcuszki na szyi i naszyjnik z kapslem były nieco za ciasne. Każda linia wyrobionych mięśni tylko podkreślała ciało Luny.

Hermiona wodziła wzrokiem po Lunie, chłonąc każdą najmniejszą zmianę, zastanawiając się, czy na pewno wszystko poszło zgodnie z planem. Pozwoliła sobie na mały uśmiech. A kiedy jej oczy zatrzymały się na twarzy Luny, zobaczyła, że błękitne tęczówki są wpatrzone wprost w nią.

– Cześć, Hermiono.

– Luna! – Hermiona podniosła się i pochyliła nad twarzą Lovegood. W ręku już miała różdżkę i zaklęcie skanujące w myślach. – Jak się czujesz? Coś się boli? Masz mdłości? Kręci ci się w głowie? Czy wiesz co się stało?

Luna uśmiechnęła się swoim typowym marzycielskim uśmiechem i zerknęła na nią przekrzywiając lekko głowę w prawo.

– Nie smuć się Hermiono, gnębiwtryski już wchodzą ci przez uszy do mózgu i sieją zamęt.

Hermiona odetchnęła z ulgą. Z Luną było wszystko dobrze.


***


Hermiona zbadała Lunę, zrobiła wszystkie testy, jakie wpadły jej do głowy i przeprowadziła bardzo dogłębny wywiad na temat tego, jak dziewczyna się czuła. Wszystko było dobrze. Zmierzyła, zważyła i zrobiła zdjęcia Lunie, gdy ta wstała z łóżka. Na początku się chwiała i miała problem z poruszaniem, ale potem wszystko poszło płynnie.

Kiedy Luna poszła spać, Hermiona przykryła ją kocem, rzuciła zaklęcie monitorujące, które powiadomiło ją, gdyby było coś nie tak z dziewczyną, i wyszła. Kiedy zeszła na dół w salonie zobaczyła jak Harry siedzi na dywanie przed kominkiem w świątecznym swetrze od pani Weasley i czyta jakieś zwoje pergaminów.

Hermiona stanęła w progu drzwi i zawahała się.

– Harry? – zapytała cicho i zacisnęła usta w cienką linię. Mało jej brakowało, by nie zacząć wyginać sobie palców w nerwowym geście.

– Mhm? – zapytał nawet nie podnosząc głowy.

– Ja zrobiłam coś złego. Coś bardzo złego – podkreśliła to, jakby Harry nie zauważył tego za pierwszym razem. Potter podniósł głowę i spojrzał na nią uważnie.

– Dasz mi pięć minut, dobrze Hermiono? – zapytał ją delikatnie. – A potem mogę ci pomóc ukryć zwłoki Goldsteina. Znam dobre miejsce.

Co?

– Co? – zapytała zszokowana i opuściła ręce wzdłuż ciała. – Nie zabiłam Goldsteina, na miłość Merlina!

– Och, to dobrze. – Harry pokiwał głową. – To co się stało? – zapytał już uważniej.

Hermiona wzięła głęboki wdech i podeszła do przyjaciela. Później zajmie się myślą, że Harry był gotowy pomóc jej ukryć zwłoki osoby, którą teoretycznie zabiła, a szkolił się na Aurora. Chociaż musiała to przyznać, była wdzięczna za takich przyjaciół.

– Podałam Lunie ten eliksir, który ostatnio stworzyłam – przyznała się.

– Och.

– No właśnie, och.

– I jak ona się czuje? – zapytał niepewnie Harry. – Zadziałało?

– Tak, zadziałało. Luna zwiększyła swoją masę mięśniową. Skóra wygląda zdrowo, nie ma rozstępów, może się poruszać, chociaż na początku miała zawroty głowy. Jej funkcje życiowe są w porządku, reaguje poprawnie, nie ma ograniczonych funkcji motorycznych... Krótko mówiąc, zadziałało.

– Czemu więc się nie cieszysz?

Hermiona spojrzała się na Harry'ego. Czemu się nie cieszyła? Merlinie, ona po prostu czuła się zbyt przytłoczona tym wszystkim, co się stało. Zrobiła coś, co wydawało się niewykonalne, tylko dlatego, że założyła się z Goldsteinem! A teraz stała przed drzwiami, które już uchyliła, a do pełnego otwarcia brakowało jej bardzo niewiele.

Przygryzła mocno wargę.

– Harry... och Harry... to tak dużo zmieni.


***


Na początku to nie były duże zmiany. Jeśli to jest dobre określenie w tej całej sytuacji – nadawać czemukolwiek rozmiary.


***


Wszyscy w domu przy Grimmuald Place 12 zebrali się na późną kolację pełną przysmaków pani Weasley, bo Ron był tego dnia w Norze i przyniósł koszyk pełen dobroci. Przy stole był tylko jeden temat rozmowy i Hermiona, a przede wszystkim Luna, nie miały nic przeciwko temu.

Każdy pytał Lovegood, jak się czuła podczas przemiany, czy nic ją nie bolało i czy mogą dotknąć jej nowych mięśni. Dziewczyna z uśmiechem na ustach pozwalała na to wszystko. A kiedy Ron zaproponował, że chciałby się z nią siłować na rękę, kim by była Luna gdyby odmówiła?

– Luna! Luna! Luna! – kibicowała przyjaciółce Hermiona wraz z resztą dziewczyn. Granger patrzyła na napięte mięsnie Luny w prawej ręce i widoczne żyły. Nie mogła oderwać wzroku.

– Tak!

– Nie!

Luna wygrała, a Ron musiał przyznać, że stracił w tym domu status najsilniejszej osoby. Kiedy wychodzili z kuchni, Lovegood uderzyła barkiem w framugę drzwi, przez co rozpoczęła się seria żartów i wyliczeń z iloma teraz rzeczami Luna może mieć problem. Ale dziewczyna nie wydawał się tym przerażona, wręcz przeciwnie.


***


W nocy Hermiona śniła o nowym wyglądzie Luny. To był miły sen, który na szczęście nie zmienił się w koszmar (jak często się zdarzało po wojnie, w szczególności przez pierwsze miesiące). Obudziła się w dobrym humorze, który polepszył się, jak tylko zorientowała się, że jej badania właśnie weszły na wyższy poziom, a dzisiejszy dzień w pracy będzie naprawdę niesamowity.

Szła do biura, stukając małymi obcasami o chodniki Londynu, z uśmiechem na ustach. Była gotowa na napisanie szczegółowego raportu z tego, co się działo wczoraj z Luną, dołączenie wywiadu i zdjęć jako potwierdzenia.

Czuła się, jakby to ona przyjęła eliksir – niezwyciężona siła krążyła w jej ciele razem z krwią i endorfinami. Podobnego uczucia doświadczyła, kiedy przyszła do domu i powiedziała reszcie o swoim odkryciu. Ale teraz miała tego konkretny dowód w postaci Luny Lovegood, która właśnie siedziała na Grimmuald Place 12. Hermiona nie musiała mieć jej mięśni i nowej sylwetki, by poczuć doskonale te same uczucia, które czuła druga kobieta.

– Granger – przywitał ją Goldstein z krzywym uśmiechem na ustach i ubrany w nieskazitelnie czysty fartuch. Stał oparty o recepcję przy głównym wejściu LaboMagic, a recepcjonistka rumieniła się wściekłe, wpatrzona w niego. – Czyż to nie piękny dzień, by przyznać się do porażki?

– Anthony. – Kiwnęła mu głową na powitanie. – Porażki?

– O tak. – Odepchnął się od recepcji i podszedł do niej bliżej. Zapach jego mocnych perfum zaatakował Hermionę. Starała się nie skrzywić. – Prawie udało mi się skończyć mój eliksir, a ty nie osiągnęłaś nic.

Hermiona może i zmieniła się po wojnie. Dorosła, wiele rzeczy zrozumiała i zmieniła swój tok myślenia, ale nigdy, przenigdy, nie pozwalała sobie, by ktokolwiek zarzucił jej, że nic nie osiągnęła.

Wyprostowała się bardziej i spojrzała prosto w oczy Goldesteina. Miała na sobie swój szczęśliwy niebieski komplet (ołówkowa spódnica i marynarka w połączeniu z białą koszulą). Może i była od niego niższa, nawet jeśli miała na sobie obcasy, ale wiedziała, że siła nie była zależna od wzrostu. Mogła nad nim górować, ledwo dosięgając mu do ramienia.

– Mylisz się, Anthony – zaczęła chłodno. Bardzo rzadko odzywała się tak do kogokolwiek. – Zwycięstwo należy świętować kiedy już osiągniesz sukces, nigdy wcześniej, bo stanie się porażką.

Zostawiła go tak na środku korytarza i skierowała kroki do windy, by pojechać na swoje piętro. Miała dużo pracy i nie mogła sobie pozwolić na marnowanie czasu na słowne przepychanki z Goldesteinem.


***


Następne dni mijały na tyle intensywnie, że Hermiona miała jedynie świadomość, że piła za dużo kawy, za mało jadła, spała i przebywała w samym domu, po to, aby, najnormalniej w świecie, odpocząć. Jedynymi osobami, z którymi regularnie rozmawiała, były Luna i jej szef, któremu zgłosiła, jaki eliksir stworzyła.

Musiała wypełnić całą masę dokumentacji, uwarzyć kilka kociołków eliksiru do kontroli, zaopatrzyć się w szczury laboratoryjne, które byłyby w stanie przyjąć eliksir i złożyć wniosek o zebranie się komisji dotyczącej zatwierdzania nowych mikstur i eliksirów.

A potem zostało jej tylko czekanie na cud.


***


Hermiona zaobserwowała, że Luna zaczęła tracić swoje mięśnie po tygodniu od wzięcia eliksiru. Skóra nie była już tak napięta, błyszcząca, a żyły widoczne z daleka. Luna nadal dobrze się czuła, miała apetyt, wychodziła na długie spacery w poszukiwaniu nowego gatunku zwierzęcia do opisania w Żongelrze, który odziedziczyła po ojcu i nie widywała się za bardzo z innymi ludźmi, poza tymi na Grimmuald Place 12.

– Eliksir przestaje działać – zdiagnozowała Hermiona, po tym jak przez prawie godzinę rozmawiała z Luną, co robiła przez ostatni tydzień. – Znika z twojego organizmu.

Luna pokiwała głową w geście zrozumienia i zawinęła kosmyk blond włosów wokół palca. Miała na sobie sweter i luźne spodnie, które i tak opinały jej uda.

– Czy to jest koniec? – zapytała ciekawie.

Hermiona przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć, bo niebieskie tęczówki Luny wpatrywały się w nią uważnie.

– To zależy od ciebie – odpowiedziała w końcu. – Jeśli chcesz, mogę ci podać kolejną dawkę. Wiem, że może to za dużo i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała, po prostu wydaje mi się, że z medycznego punktu widzenia...

– Czy ja dobrze słyszę, że Luna zastanawia się, czy wziąć kolejną dawkę? – Do rozmowy nagle dołączyła Ginny, która wyjątkowo miała na sobie elegancką czarną sukienkę na ramiączkach, a w ręku buty na obcasie. – Musisz wziąć eliksir – wskazała palcem na Lunę. Jej pomalowane błyszczykiem usta ułożyły się w okrągłe o. – I pójdziesz ze mną w następnym tygodniu na trening. Dziewczyny oszaleją, jak cię zobaczą. Opowiadałam im o tym... – Zatoczyła ręką od Luny po Hermionę. – ...i naprawdę nie mogą się doczekać. A teraz, muszę już lecieć na jakieś nudne przyjęcie z okazji dostania wieeelkich dotacji na Harpie i uśmiechać się do tych sępów z Proroka. Pa!

Zanim Luna czy Hermiona zdążyły cokolwiek powiedzieć, przywitać się czy pożegnać, Ginny wyszła.


***


Luna wzięła drugą dawkę eliksiru, który jeszcze bardziej zwiększył jej mięśnie. Zareagowała dużo lepiej niż na pierwszą dawkę (nie zemdlała, ale szybko poszła spać, bo była zmęczona), a Hermiona upewniła się, że na pewno wszystko z nią w porządku.

– Śpij, Luna – wyszeptała Hermiona tuż przed wyjściem z jej pokoju. – Śpij.


***


Luna była szczęśliwa, gdy wróciła z Ginny z jej treningu. Siedziały w trójkę z szklankami skrzaciego wina i śmiały się głośno. Dziewczyny z drużyny Weasley były zachwycone jej wyglądem, mięśniami i zadawały milion pytań (o to czy mogą dotknąć Luny, zrobić sobie z nią zdjęcie, jakby była jakąś gwiazdką, i pytały się o eliksir). Wyobrażały sobie, co mogłyby zrobić na boisku z taką sylwetką, siłą i mięśniami. Byłyby niezwyciężone.

Hermiona potem nie mogła uwierzyć, że Harpiom tak bardzo podobała się Luna. Ale gdzieś w głębi umysłu nie mogła zaprzeczyć, że wyglądała naprawdę pięknie.


***


– Czy dostaniemy dzisiaj twój popisowy makaron? – zapytał pewnego dnia Ron, kiedy była pora Hermiony na gotowanie obiadu dla wszystkich na Grimmuald Place 12. Granger od godziny siedziała przy długim, kuchennym stole, ale nic nie gotowała, tylko przeglądała po raz kolejny notatki. Dzisiaj wyznaczyli jej termin spotkania z komisją. Miało się odbyć za dwa dni i Hermiona zaczynała powoli panikować. To było gorsze niż egzaminy końcowe w szkole.

– Później – odpowiedziała Ronowi, nawet na niego nie patrząc. Musiała w tym momencie znaleźć wyniki obserwacji Luny po drugiej dawce eliksiru.

– A może zrobisz ten gulasz z wołowiną?

– Później – powiedziała z roztargnieniem. Wiedziała, że ten pergamin gdzieś był. Odgarnęła luźny kosmyk włosów, który opadał jej na twarz i westchnęła głęboko. Czemu nie uprzedzili jej wcześniej o spotkaniu z komisją?

– Hermiono? – zapytał Ron cicho i usiadł obok niej przy stole. – Wyglądasz jak wtedy, kiedy uczyłaś się do SUM-ów. A z tego co wiem, to szkołę już skończyliśmy.

Hermiona podniosła głowę i spojrzała na Rona. Miał na sobie koszulę w kratę i bluzkę z napisem klubu, do którego należała Ginny. Hermiona pamiętała, jak chodził w niej przez tydzień po tym, jak dziewczyna dostała się do drużyny i każdemu z dumą mówił, że jego młodsza siostra tam gra.

– Mam za dwa dni komisję w związku z eliksirem na rozbudowę mięśni – odpowiedziała. – Muszę się przygotować. Uwarzyłam już cztery kociołki eliksiru, przedstawiłam recepturę, znaczenie ziół i ingrediencji, jakie zastosowałam i w jakich ilościach, muszę jeszcze zdecydować się, kiedy powiedzieć im o Lunie, przedstawić im wyniki rzeczy, które do tej pory zaobserwowałam i stworzyć prognozę, do czego ten eliksir może być stosowany. Ludzie, którzy od lat są w magicznej śpiączce, mogą dostać ten eliksir, by pomóc im przywrócić masę mięśniową. Najważniejsze jest jednak połączenie tego z eliksirem na skutki klątwy Crucio, który jest stosowany przez duży odsetek społe...

– Hej, Hermiono – przerwał jej Ron, kiedy Hermiona wzięła przerwę na oddech. – Oni to pokochają. Nieważne jak to przedstawisz.

– Są pewne procedury, których powinnam się trzymać.

– Po prostu niech Luna stanie koło ciebie, to będzie najlepsza prezentacja tego eliksiru – rzucił z uśmiechem Ron. Hermiona również się uśmiechnęła na taki pomysł. Zaoszczędziłoby jej to dużo pracy. – A ci jajogłowi z komisji padną, jak ją zobaczą.

– Przypomnieć ci, jaka była twoja reakcja, gdy zobaczyłeś Lunę? – zaczęła się przekomarzać Hermiona. Pamiętała ten wysoki dźwięk, jaki wydał Ron i jego słynne cholera jasna.

– Nie, nie trzeba – zaprzeczył szybko Ron. – Lepiej zostaw to... – Wskazał na stertę dokumentów na stole. – ...i chodź zrobisz ten przepyszny makaron. A ja ci pomogę. Burczy mi w brzuchu.


***


Ron miał rację. Komisja była zachwycona jej eliksirem, tego jakie dawał możliwości i pierwszymi efektami jego działania. Zadawali dużo pytań, chętnie zapoznali się z dokumentacją i oficjalnie przyznali jej zgodę na dalszą pracę. Wzięli jeden kocioł eliksiru, recepturę i powiedzieli, że odezwą się, kiedy przetestują go w swoim laboratorium, nadadzą kategorię i wydadzą oficjalne pismo na rozpowszechnienie go wśród społeczności czarodziejskiej.

Hermiona zarumieniła się wściekle, kiedy usłyszała od naczelnego Mistrza Eliksirów gratulacje za stworzenie takiej mikstury.

Kiedy tylko wróciła do domu, przytuliła się mocno do każdego domownika i kazała otworzyć butelki wina, bo miała powód do świętowania.

– Jesteś niezwykła, Hermiono – wyszeptała jej do ucha Luna, a Hermiona zadrżała. – Niesamowita.


***


Tygodnie mijały, Hermiona chodziła do pracy, uśmiechała się szeroko do Goldsteina, który zaciskał usta w wąską linię, kiedy tylko ją widział, i po prostu cieszyła się życiem. Luna tak samo, od kiedy druga dawka wystarczyła na dłużej, a obecnie była po czwartej. Jej mięśnie były już naprawdę duże, a jedna z koleżanek Ginny z drużyny wzięła ją na mugolską siłownię, gdzie Luna zrobiła prawdziwą furorę. Zaczęły bywać tam regularnie, a Hermiona zaczynała doceniać fakt, że Lovegood tam chodziła, bo kiedy wraca na Grimmuald Place 12 spocona, z nabitymi mięśniami i radosnym uśmiechem, Granger nie mogła oderwać od niej wzroku.

I tak najbardziej podobała jej się reakcja Dracona Malfoy'a, której Hermiona była świadkiem. Wiedziała, że były Ślizgon przyjaźnił się z Luną (Granger nadal nie rozumiała, jak ta znajomość funkcjonuje i jak to wszystko się zaczęło). Draco zapukał do drzwi Grimmuald Place 12 pewnego popołudnia, a Luna mu je otworzyła. Malfoy nie wiedział, gdzie podziać oczy, czy zrobić krok do tyłu, czy przywitać się grzecznie, czy może zacząć uciekać.

– Ja... – zaczął słabo i przełknął głośno ślinę. – Wyjechałem tylko do Francji na dwa miesiące...

– Stęskniłam się – zaznaczyła Luna z szerokim uśmiechem i przytuliła mocno Draco, który wręcz zniknął pod tymi wszystkimi mięśniami. Odkąd Luna brała eliksir i jednocześnie chodziła na siłownię progres było widać każdego dnia. Hermiona prawie udusiła się ze śmiechu. – Zjesz ze mną kisiel?

O tak, Hermiona kochała jego reakcję.


***


– Wiesz Hermiono – zaczęła Luna, gdy siedziały obie na kanapie przed kominkiem w salonie. Granger oderwała się od książki, którą akurat czytała. – Tęsknię za swoimi sukienkami.

Wtedy Hermiona Granger zrobiła coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewała. Odłożyła książkę na bok i powiedziała:

– Dobrze. Idziemy na zakupy i kupimy ci wszystkie sukienki jakie będziesz chciała. Zbieraj się.

Bo jeśli osoba, którą lubiła, czegoś chciała, to Hermiona była w stanie zrobić wszystko, aby jej to zapewnić. Nawet jeśli nienawidziła zakupów, przymierzania i chodzenia po sklepach.


***


Następnego dnia uśmiechnięta Luna Lovegood weszła tanecznym krokiem do kuchni (udało jej się nawet nie uderzyć barkiem o framugę drzwi, co od czasu wzięcia eliksiru było wręcz normą) i zastała Hermionę, która właśnie jadła śniadanie.

– Dziękuję ci za wczoraj Hermiono – powiedziała zamiast powitania. – Świetnie się bawiłam.

Hermiona zapatrzyła się na Lunę ubraną w zieloną sukienkę na ramiączkach z wycięciem na plecach, które ukazywało znajdujące się tam mięśnie. Hermiona przełknęła głośno ślinę zanim odpowiedziała.

– Możemy to robić częściej – powiedziała bez zastanowienia i nieco odległym głosem. – Jeśli chcesz, oczywiście.

Hermiona dopiero po chwili zorientowała się, co powiedziała. Właśnie zaproponowała, z własnej woli, że pójdzie na zakupy odzieżowe z Luną, jeśli ta będzie miała na to ochotę. Dobrze, że Padma i Ginny tego nie słyszały, bo nie dałyby jej potem żyć (od miesięcy próbowały ją wyciągnąć na zakupy).

Ale uśmiech Luny, który potem rozświetlił jej twarz, był wart tych słów. Hermiona kilka godzin później nadal miała go przed oczami, gdy odmierzała kolejny składnik do swojego eliksiru w laboratorium. Dotarło do niej również, że byłaby w stanie zrobić naprawdę wiele, by Luna nigdy nie straciła tej radości z życia. Nawet jeśli wiązałoby się to z słuchaniem o nieistniejących stworzeniach przez kilka godzin.

Musiała jednak porzucić myślenie o Lunie, jej ciele, uśmiechu i oczach, bo do jej drzwi do laboratorium zastukał właśnie bardzo niepocieszony Goldstein ubrany w firmowy fartuch i trzymał w ręku zaproszenie na tegoroczną konferencję Mistrzów Eliksirów.

– Gratulacje, Granger – powiedział przez zęby i wykrzywił się. – Wygrałaś.

Hermiona z dumnym uśmiechem odebrała od niego zaproszenie i podziękowała grzecznie.

Smak zwycięstwa smakował bardzo dobrze.


***


Hermiona się tego nie spodziewała. To było dla niej pełne zaskoczenie. Chociaż musiała przyznać, że chciała tego. Myślała, zastanawiała się, jakby to było, i wcale nie uważała tego za coś niewłaściwego tylko dlatego, że nie było to zgodne z przyjętymi normami społeczeństwa. Na Merlina, żyła w świecie magii od jedenastego roku życia! Może ten czarodziejski świat był nieco zacofany, ale był też jednocześnie bardziej otwarty niż ten mugolski. Ale Hermiona nauczyła się już dawno, aby nie przejmować cudzą opinią, bo w końcu znała swoją wartość jako kobieta.

Dlatego uśmiechnęła się, kiedy pewnego dnia Luna przyciągnęła ją do siebie i pocałowała mocno. Miała delikatne i miękkie usta. A pocałunek był jednym z tych niewinnych. Po prostu połączenie się dwóch osób w pierwszym pocałunku. Było to jednak coś słodkiego i zupełnie innego od pocałunków, które Hermiona do tej pory przeżyła.

Kiedy się rozdzieliły, Hermiona ścisnęła mocno bicepsy Luny, która wcale nie wyglądała na zmieszaną tym, co właśnie zaszło między nimi.

– Dlaczego? – zapytała cicho, wpatrzona w jej niebieskie tęczówki.

– Po prostu coś mnie do ciebie przyciągało – odpowiedziała Luna. – Jakaś siła. 




****


Długo myślałam co tutaj napisać. Nie spodziewałam się, że opublikowanie miniaturki o takiej tematyce może spowodować takie dyskusje jakie się toczyły (nie tylko w komentarzach pod pierwszą częścią). Mam nadzieję, że druga część Siły przyciągania wam się podobała ;) A nawet jeśli nie to mam nadzieję, że umiesz mimo wszystko uszanować inne opinie, mnie jako autorkę i innych czytelników.

Z dedykacją dla wszystkich trenujących dziewczyn - jesteście niesamowite!

Do następnego,

Demetria1050 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro