Miniaturka - Nasze życie (wolfstar)
Tytuł: Nasze życie
Główni bohaterowie: Syriusz Black, Remus Lupin
Opis: Syriusz ma prezent dla Remusa z okazji rocznicy ich związku, a Lunatyk oczywiście nie wie co to. Na pewno nie spodziewa się myślodsiewni z wspomnieniami Syriusza z ich wspólnego życia, które tak naprawdę są tylko wstępem do właściwej części prezentu. Czyli jak mógł wyglądać związek Remusa i Syriusza gdyby wygrali wojnę, Syriusz nie trafiłby do Azkabanu, a Remus nie musiałby cierpieć.
Ostrzeżenie: fluff, love bxb, alternatywa.
Betowała: @polarnagwiazdka
*
- Możesz otworzyć oczy - powiedział Syriusz kiedy razem z Remusem, który miał je zamknięte, stanął przed myślodsiewnią postawioną na ławie w salonie w ich mieszkaniu.
- To myślodsiewnia? - zapytał zdumiony Remus i od razu zaczął jej się dokładniej przyglądać.
- A-ha - potwierdził Syriusz. Nie dodał ile czasu zajęło mu zdobycie tego, bo nawet nazywając się Black można nastąpić na pewne problemy na czarodziejskim rynku.
- Dajesz mi myślodsiewnię na urodziny? - dopytywał zdziwiony Remus. Spojrzał ze ściągniętymi brwiami na Syriusza i usiadł na dywanie tuż przy ławie, by móc lepiej spojrzeć na runy na misie. - Czemu?
- Chodzi o to co w niej jest, Lunatyku. Chociaż tak, nawet nie wiesz jak cholernie trudne było zdobycie myślodsiewni, ale to już szczegół, naprawdę.
- Domyślam się - przytaknął Remus. Nadal nie do końca rozumiał o co w tym wszystkim chodziło. Syriusz nigdy nie był tak tajemniczy i prawie zawsze udawało się Remusowi wydobyć z niego, co Łapa kupił mu jako prezent. Szczenięca radość nadal utrzymywała się w Syriuszu pomimo tego, że miał ponad trzydzieści lat i poważną pracę. - Jakie wspomnienie tam jest?
Remus obrysował palcem krawędź myślodsiewni patrząc na jej spokojną taflę wody gdzie było widać przebłysk niebieskich smug będących wspomnieniem Syriusza.
- Och, jest ich kilka - odpowiedział lekko Syriusz i wzruszył ramionami. Usiadł podobnie jak Remus. Miał na sobie swoją niezniszczalną skórzaną kurtkę i ciężkie wojskowe buty. Na początku planował ubrać się jakoś bardziej elegancko, ale był pewien, że odbierając Remusa w garniturze z Hogwartu gdzie uczył numerologii i potem nie zabierając go do wystawnej restauracji, a do ich mieszkania, wilkołak na pewno zwietrzy podstęp.
- Ale po co to wszystko?
- To wstęp do właściwego prezentu. Musisz je obejrzeć, Lunatyku, a potem...
Syriusz dramatycznie zwiesił głos i uśmiechnął się czarujące w stronę partnera. Remus spojrzał na niego uważnie, ale nie zaprzeczył, bo już dawno przestał widzieć w tym sens. Poza tym kochał całym sercem prezenty od Syriusza i wiedział, że ten też będzie w jakimś stopniu wyjątkowy.
- Obejrzysz je ze mną?
Syriusz pokiwał szybko głową i gdyby mógł to pewnie zamerdałby ogonem.
- Muszę zobaczyć twoją reakcję na to, że udało mi się trochę zmodyfikować właściwości myślodsiewni - rzucił Syriusz.
- Zmodyfikować? Łapo co ty...
- Ciiii - uciszył go Syriusz i położył palec na ustach Remusa, który przez sekundę miał ochotę go ugryźć. Łapa uśmiechnął się rozbrajająco i przesunął kciukiem po dolnej wardze Lunatyka.
- Dobrze - poddał się Remus. Po tylu latach w związku i siedmiu w szkole nauczył się, że pewne pomysły Syriusza trzeba po prostu zaakceptować. A potem zminimalizować szkody.
- Idź pierwszy, będę zaraz za tobą - powiedział Syriusz. - I hej, będziesz zachwycony.
***
Syriusz Black był niezaprzeczalnie zakochany. Odkrył to pewnego poranka gdy obserwował śpiącego Remusa i podziwiał jego blizny oraz roztrzepane blond loki na poduszce. Mężczyzna, którego kochał spał koło niego, na ich wspólnym łóżku. W ich mieszkaniu. Dla Syriusza było to niczym sen, z którego mógłby nigdy się nie obudzić. Po tej całej wojnie, która w końcu się skończyła, mogli zacząć żyć życiem, które wcześniej wydawało się tylko niespełnionym marzeniem.
Nie wyobrażał sobie tego, że któregoś dnia obudzi się w pustym i zimnym łóżku ze świadomością, że Lunatyk nie jest jego. To był najgorszy koszmar i Syriusz nie miał pojęcia jak by to przeżył.
Remus był jego.
Był jego miłością.
Był jego życiem.
Był jego księżycem.
Był jego przyjacielem.
Był jego kochankiem.
- Cześć - odezwał się mocno zachrypnięty głos.
- Cześć - odpowiedział z szerokim uśmiechem Syriusz i przybliżył się jeszcze bardziej do Remusa, który właśnie się obudził. Wilkołak miał zmrużone oczy i senny wyraz twarzy, ale w oczach Blacka ciągle był piękny. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. Czy powinienem się bać?
- Co? Czemu? - zapytał Syriusz i wyciągnął rękę, by odgarnąć loki Remusa, które opadały mu na twarz. Drugi mężczyzna na ten gest, przymknął oczy.
- Wyznajesz mi miłość z samego rana jakby to miało zamaskować, że coś zniszczyłeś. Czy znowu spaliłeś nam kuchnię, próbując zrobić śniadanie?
- Nie - odpowiedział ze śmiechem i położył głowę na klatce piersiowej Remusa, słuchając jego bicia serca. Lupin przytulił go mocno.
- Czy znowu położyłeś się jako Łapa na naszej kanapie? - dopytywał Remus. - Wiesz przecież jak ciężko usunąć z niej twoją sierść.
- Nie.
- Czy sąsiadka z naprzeciwka po raz kolejny widziała jak czarujesz? Jeśli tak, to przysięgam na moje książki, to ty będziesz na nią rzucać kolejne Obliviate, nie ja - zastrzegł sobie od razu Remus. Nadal przytulał mocno Syriusza, a jego chęć, by pospać jeszcze trochę malała coraz bardziej, bo wymyślał co jego partner mógłby przeskrobać.
- To było tylko trzy razy, nie przesadzaj.
- W tym miesiącu - dopowiedział i przemilczał ile razy musieli zmieniać pamięć starej, natrętnej sąsiadce, która podglądała ich z okna. - A mieszkamy tu od pół roku.
- Jakbyś chciał wiedzieć, to nie zjadłem twojej szwajcarskiej czekolady w nocy - powiedział Syriusz tylko po to, aby Remus nie przeszedł małego zawału serca, gdy o tym pomyśli. Szwajcarska czekolada, była na wyjątkową okazję, a Black nadal nie dowiedział się kiedy zostanie ona otworzona.
- Zabiłbym cię, gdybyś to zrobił - odpowiedział poważnie Remus.
- Och, wiem. Prawie zginąłem, gdy otworzyłem paczkę czekoladek, które przywiozłem ci z Francji kiedy byłem tam na misji.
- One czekały na odpowiedni moment, a ty je po prostu zjadłeś, gdy miałeś napad nocnego podjadania.
Syriusz prychnął cicho. To tak jakby Remus nie przyłączał się do większości jego nocnych wędrówek do kuchni, gdy byli jeszcze w szkole, a później nie zamieszkali razem.
- Były dobre - odpowiedział prosto. Naprawdę, Remus nie odzywał się do niego przez cały dzień za to, że Syriusz je zjadł w nocy i zostawił tylko kilka dla partnera.
- Dobre - zironizował. - Dobry to może być makaron, który robi James, a to były czekoladki z musem wiśniowym, słonym karmelem oraz kawą. To raj dla kubków smakowych.
- Kupię ci kolejne jak tylko trafi się okazja wyjazdu do Francji - obiecał Syriusz. W końcu mieli czas. Nie wisiała nad nimi wojna, śmierć, ani strach. Żyli teraz tak jak powinni po zakończeniu szkoły. Byli wolni.
- Jeśli nic nie zrobiłeś, to czemu Syriusz Black, wyznaje mi miłość z samego rana? - wrócił do głównego tematu Remus. Syriusz uśmiechnął się szeroko i podniósł głowę przez co ich twarze teraz dzieliło kilka centymetrów.
- Bo Syriusz Black jest zakochany w Remusie Lupinie i chciał mu to powiedzieć.
***
- To nie tak, że wyjeżdżam na drugi koniec świata, wiesz o tym, prawda Łapo?
Oboje stali na stacji King's Cross, a wokół nich wszystkie kufry Lunatyka a i klatka z sową - Reą Sylvią, bo Remus uznał za zabawne nazwać zwierzaka imieniem legendarnej matki z historii o Remusie i Romulusie. Syriusz czuł jak nerwy zaciskają mu żołądek w nieprzyjemny sposób, a wizja tego, że jego ukochany miał wyjechać właśnie się działa. Nie spodziewał się, że rozstania mogą być tak bolesne i przynoszące tylko ból oraz świadomość, że od jutra wracając z pracy nie będzie mógł liczyć na porozstawiane kubki z herbatą na ławie w salonie i zapach czekoladowego płynu do kąpieli Remusa, gdy ten będzie brał wieczorny prysznic.
- Jedziesz do Szkocji, a ja będę w Londynie usychał z tęsknoty za tobą i codziennie wieczorem kładł się do zimnego łóżka, bo zgodziłeś się na nauczanie bandy dzieciaków numerologii. To brzmi jak koniec świata!
Syriusz absolutnie miał w głębokim poważaniu fakt, że właśnie robili z Remusem małą scenę na peronie 9 i 3/4. Jakby w czasie, gdy byli uczniami nie wykonywali pierwszych kawałów jeszcze przed odjazdem pociągu.
Musiał się pożegnać ze swoim partnerem i miał pełne prawo do tego, aby być nieco melodramatycznym, poza tym wiedział, że Remus to w głębi serca kochał. Inaczej nie wytrzymałby z nim tych wszystkich lat.
- Będziemy się widzieć minimum raz w miesiącu, wiesz o tym, prawda?
- Luniu, ja uwielbiam nasze nocne randki we Wrzeszczącej Chacie - zgodził się od razu Syriusz i przeczesał swoje włosy, które od tego wszystkiego nieźle mu się poplątały - ale uwielbiałbym je bardziej gdybyśmy nie mieli dwóch przyzwoitek przy sobie i wizji tego, że nad ranem przyjdzie Pomfrey.
Remus parsknął śmiechem i zakrył zaraz usta kawałkiem swetra, który miał naciągnięty na dłonie. Kochał takiego Syriusza, ale jednocześnie nie mógł przestać czuć tego dreszczyku ekscytacji na myśl, że wracał do Hogwartu i to jako nauczyciel.
- Będę cię odwiedzał - zaznaczył z mocą Syriusz i przysunął się jeszcze bliżej Remusa. Mógł to tłumaczyć tym, że wokół nich była masa czarodziei i uczniów spieszących się, by wsiąść do pociągu, pożegnać się z rodzicami i przywitać ze znajomymi, ale tak naprawdę chciał po prostu być jak najbliżej Lunatyka.
- Przychodził na lekcje w postaci Łapy i kładł się przy biurku, żebyś mógł drapać mnie za uszami i jednocześnie prowadzić te swoje nudne lekcje. I musisz mieć przy swoim łóżku zawsze lusterko dwukierunkowe, bo inaczej nie będę miał jak ci robić wieczornego striptizu kiedy sprawdzisz już te wszystkie prace domowe i wykresy. I szykuj się, że z kominka zrobi się naprawdę gorąca linia.
- Merlinie, Syriusz!
***
- Kiedy zaczęliśmy się spotykać - zaczął przez zaciśnięte zęby Syriusz. - przysięgałem sobie, że nigdy nie zabiorę cię tutaj na randkę, a teraz siedzę w tej cukierkowej kawiarni i mam ochotę się zrzygać od tego wszystkiego.
Black popatrzył się morderczym spojrzeniem na wszelkie różowe ozdoby i latające konfetti. Kawiarnia u pani Puddifoot była na pewno uroczym miejscem, ale nie dla dwóch mężczyzn, którzy po prostu chcieli spędzić miło okrągłą rocznicę swojego związku.
Remus rozejrzał się po wnętrzu. W ręku trzymał już kolejną filiżankę herbaty z kwiatów czarnego bzu, która była niesamowicie słodka i aromatyczna czyli idealna patrząc na to jaka zamieć śnieżna była na zewnątrz.
- Nie jest tak źle - odpowiedział Remus. - Herbata jest dobra.
- Herbatę mogłeś wypić równie dobrze w kawiarni u pana Dorill, a nie w tym cukrowym zakątku dla dzieciarni. - Syriusz utknął swój wzrok w parze nastolatków, którzy siedzieli kilka stolików od nich i całowali bez opamiętania. Black miał nadzieję, że on z Remusem nigdy się tak nie zachowywali.
- A dlaczego nie poszliśmy tam, tak właściwie?
Kiedy wściekły Syriusz przybył pod bramy Hogwartu, by odebrać Remusa i razem pójść na ich rocznicową randkę, Lupin nie miał okazji spytać się co się właśnie stało i dlaczego skierowali się do kawiarni pani Puddifoot, a nie tam gdzie zwykle. Miejsce u pana Dorill było ich miejscówką od szóstego roku.
- Bo panu Dorill się zmarło, rozumiesz? - zapytał retorycznie Syriusz i machnął rękami w niekontrolowanym geście. Merlinie, jaki on był zły, że jego plany na romantyczny obiad szlag trafił, bo przygotowanie tego kosztowało go trochę nerwów, pomysłów i czasu. - Akurat wczoraj. Kiedy trzy dni temu byłem u niego i powiedział, że wszystko jest w porządku to wyglądał na całkiem żywego tak swoją drogą.
Remus zamarł z filiżanką w połowie drogi do ust.
- Pan Dorill umarł? - zapytał głucho.
- Tak, a wraz z nim, moje plany na dzisiejszy dzień - przytaknął Syriusz. - Ale dobra, mniejsza o plany. Facet miał ponad sto lat i pełne prawo do tego, aby umrzeć. Chociaż jego wnuki są załamane.
- Boję się śmierci, Syriuszu - odezwał się po dłuższej chwili Remus. Szare oczy Syriusza zaczęły go uważnie obserwować. - Boję się, że umrę w trakcie przemiany, na wpół przemieniony i utkwię w ciele wilka, co będzie pokazywało, że tak naprawdę to nie wiadomo czym jestem nawet po śmierci.
- Jesteś moim Remusem Lupinem, Huncwotem i Lunatykiem - powiedział z mocą Syriusz, nie odrywając oczu z twarzy Remusa i absolutnie wierząc w każde słowo, które teraz wychodziło z jego ust. - Jesteś fanatykiem czekolady i nauczycielem numerologii. Jesteś osobą, która nie powinna się bać śmierci, bo kiedy ona nadejdzie to będę obok i obszczekam ją za wszystkie czasy, tak, że ucieknie z podkulonym ogonem.
Jesteś mój i nikomu cię nie oddam pomyślał samolubnie Syriusz i wcale nie poczuł się z tym źle.
***
Remus miał szeroko otwarte oczy, wpatrzone w uśmiechniętego i dumnego z siebie Syriusza. Siedzieli znowu we własnym salonie, a między nimi stała myślodsiewnia.
- Jak to zrobiłeś? - zapytał lekko oszołomiony Remus, który nadal nie mógł się otrząsnąć z tego, że w czasie oglądania wspomnień mógł bez problemu poczuć emocje i usłyszeć myśli Syriusza, który ten czuł w danym momencie.
- Och, no wiesz - zaczął mało skromnie Syriusz. - Jestem w końcu Huncwotem. I nie zdradzam swoich sztuczek.
- Przypominam ci Łapo, że również nim jestem - odpowiedział Remus i jeszcze raz nadal oszołomiony tym co przed chwilą się działo zerknął na misę z runami. Wspomnienia, które dodał tam Syriusz... - Po co to wszystko? Czemu te wspomnienia?
Syriusz na te pytania spiął się odrobinę, ale nadal utrzymywał na twarzy zawadiacki uśmieszek. Black nigdy nie słynął z przemyślanych decyzji, ale te wszystkie przygotowania uświadomiły mu, że ta była całkiem poważnie podjęta. Pomoc Lily i Jamesa w tym wszystkim, była nieoceniona, ale na Merlina tą część musiał wykonać całkowicie sam i nie miał pojęcia, że to będzie takie trudne. Czuł jak serce zaczyna mu bić w niewyobrażalnie szybkim tempie, a myśl, że to będzie się zaraz działo wcale nie pomagało.
- Te wspomnienia.... Nasze wspomnienia... Żebyś wiedział, że cię kocham i jesteś dla mnie wszystkim - Syriusz nie miał pojęcia jak zacząć. Remus jakby wyczuł, że coś jest nie tak, bo pochylił się bardziej w stronę Blacka. - Kocham cię, Lunatyku, wiesz o tym, prawda?
- Ja ciebie też, Łapo - odpowiedział bez wahania Remus. - Co się dzieje?
- Wyjdź za mnie.
Słowa rzucone jak wyzwanie. Kolejny dowcip, któremu Remus nie mógł się sprzeciwić. Następna rzecz, którą Syriusz zbombardował Remusa. To nie było pytanie, zadane pełnym strachu głosem, to propozycja, która nie przyjmowała odmowy.
- Chce wziąć z tobą ślub, gdzie James i Peter będą naszymi świadkami. Gdzie Lily wygłosi niezręczną przemowę, a my w połowie imprezy zobaczymy jak szybko można upić Rogasiątko. Gdzie wyciągniemy na parkiet Minnie i Pomfrey. Chcę ślubu na łonie natury w ciepły wieczór, bo wiem, że zabiłbyś mnie za ślub w Vegas. Chcę przysiąść, że będę z tobą do samego końca i kochał cię tak samo każdego dnia. Chcę twoje nazwisko Lunatyku. Chcę ciebie.
- Masz mnie, Łapo - odpowiedział ze łzami w oczach Remus. - Miałeś mnie przez te wszystkie lata i będziesz miał przez następne. I Syriusz Lupin brzmi naprawdę wspaniale.
- To będzie nasze życie, Lunatyku. I nikt nam go nie zabierze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro