Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tajemnica.

Z góry przepraszam za powtórzenia wyrazów.

Grisha długo zastanawiał się nad swoim znaleziskiem we wspólnej sypialni Erena i Levi'a. Czekał na odpowiedni moment, aby pojechać i o tym porozmawiać.

Po tygodniu znów u nich zawitał. Zadzwonił na dzwonku.

Levi wstał z łóżka i poszedł na dół. Najpierw zobaczył kto przyszedł, a później otworzył drzwi.

- Dzień dobry - przywitał się. - Eren pojechał do pracy, dopiero wieczorem wróci

- Wiem, dlatego przyjechałem teraz

- Chyba nie rozumiem...

- Chce porozmawiać z Tobą - patrzył na niego w miarę łagodnie, jednak złość za wszelką cenę chciała przejąć nad nim kontrole.

- No dobrze... - wpuścił do mieszkania ojca Erena. Usiedli razem w salonie.

- A teraz posłuchaj mnie uważnie... Ostatnio jak u was byłem, poszedłem poszukać prezentu dla żony i przy okazji natknąłem się na to - wyciągnął test ciążowy. Krew Levi'a momentalnie zastygła. - Ten test jest pozytywny... Mówiliście, że nie jesteście razem

- Bo... Bo nie jesteśmy... - czuł się głupio, czuł się strasznie. Co najmniej tak jakby rodzice przyłapali go na czymś zbereźnym. - To... To Eren powinien panu to wytłumaczyć... Ja... I tak pamiętam z tego niewiele i-

- On o tym wie? - wyciągnął test z opakowania. Czarnowłosy Omega speszony spuścił głowę.

- Nie... - głupio było mu się do tego przyznać.

- Bardzo dobrze - stwierdził od razu. Schował pozytywny test do opakowania, po czym mu je dał. - I się nie dowie. Wyrzuć to gdzieś, nie trzymaj tego w pokoju, najlepiej będzie jeśli spalisz to cholerstwo

- A co z dzieckiem?... Przecież prędzej czy później zauważy...

- O to się nie martw, umówiłem Cię już na zabieg - powiedział wyciągając telefon. Zaczął szukać. - Jutro o szesnastej

- Ale... Jaki zabieg? - nie rozumiał na co w ogóle go umówił.

- Aborcja - odpowiedział krótko.

- To jest to... Gdzie zabijają dziecko? - zapytał nie będąc do końca pewnym.

- Tak - odparł.

- Zgoda... Pojadę - przypomniał sobie coś. - Ale Eren jutro o tej godzinie kończy pracę

- Dlatego pojedziemy godzinę wcześniej... Zapewne zabieg i tak nie zostanie wykonany o równej szesnastej, tylko trochę później

- Nie widzę sensu w jechaniu tam wcześniej, skoro zabieg mogą zrobić później...

- Chodzi o to, żeby pojechać zanim wróci Eren... Później powiemy mu, że pojechałeś poznać jego mamę

- No dobrze...

Levi nie był do końca świadomy swojej decyzji. Nie widział nic złego w pozbyciu się dziecka, skoro nawet go nie chciał. Podejrzewał, że brunet też nie będzie chcieć mieć nic wspólnego z ICH dzieckiem.

Jednak mimo to, czarnowłosym targały wyrzuty sumienia za samo zgodzenie się na aborcję. Siedział Właśnie i czekał aż ojciec Erena po noego przyjedzie.

Kiedy tylko usłyszał dzwonek do drzwi, od razu zszedł na dół. Wyszedł z domu zamykając go na klucz. Zostawił w salonie wiadomość dla Erena, oczywiście nie powiedział o tym jego ojcu.

Wszedł do auta Grishy, po czym pojechali na zabieg.

Eren obecnie wracał do domu. Pojechał jeszcze na zakupy. Miał w planach zrobić coś naprawdę dobrego, a później przekonać czarnowłosego aby choć troszkę się z nim zabawił.

Gdy wrócił do domu nie zdziwił go fakt, że nie ma na dole Levi'a. Pomyślał, że jest na górze, w sypialni i pewnie czyta albo leży. Zauważył pozostawioną przez Levi'a karteczkę. Wziął ją do ręki i zaczął czytać.

'Pojechałem z twoim tatą. Chciałem poznać twoją mamę i nie chciałem żebyś specjalnie musiał jechać ze mną po pracy'

Erenowi coś tu nie pasowało, jednak nie miał zamiaru dzwonić. Poszedł do łazienki. Chciał trochę posprzątać. Czuł się głupio kiedy to Omega musiała za niego sprzątać.

Pierwsze co zrobił to wyciągnął worek z kosza. Zobaczył że w środku jest jakieś pudełko. Coś go zmusiło do sprawdzenia co to jest.

Wyciągnął opakowanie. Ze strachu aż mi serce przyspieszyło. Wyciągnął z opakowania test ciążowy... Pozytywny test ciążowy.

Rzucił worek na ziemię. Pobiegł szybko na dół, chwycił telefon i zadzwonił do mamy. Coś mu tu śmierdziało. Przecież Levi nie pojechał by do jego mamy, gdyby dowiedział się o ciąży.

- Mamo? Jest u Ciebie Levi?

- Ten twój współlokator? Nie, nie ma go przecież...

- Jak to go nie ma? Przecież zostawił mi list, że jedzie do Ciebie!

- To ty nie wiesz?... - zdziwiła się. - Myślałam... Że to z Tobą uzgodnili...

- Ale co!? - był coraz bardziej nerwowy.

- Levi jest w ciąży... Pojechali na zabieg... Żeby usunąć płód

- ... - rozłączył się milcząc.

Wybiegł z domu i wsiadł do auta. Pojechał do kliniki swojego ojca. Dobrze wiedział, że w niej jest jeden lekarz, który zajmuje się legalnie aborcjami.

Jechał szybko. Szybciej niż mógł. Chciał zdążyć i przerwać. Przecież to było okrutne, zabijanie dziecka... Niewinnego dziecka...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro