Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odkrycie.

Z góry przepraszam za powtórzenia wyrazów.

Dni powoli mijały. W połowie kwietnia do domu Erena zawitał jego ojciec, Grisha. Dorosły Alfa miał okazję poznać Levi'a. Brunet nie ukrywał tego, dlaczego Omega tu jest i powiedział wprost, że nie są razem.

- Więc mówisz, że nie macie zamiaru być razem? - wziął kubek i napił się herbaty.

- Tato... Nie, mówiłem już. Nie - Levi siedział obok niego. - Kiedy Levi znajdzie pracę i będzie go stać na kupno własnego domu, to nasze drogi po prostu się rozejdą i tyle

- Alfa i Omega, w dodatku nie spokrewnieni, pod jednym dachem. Naprawdę myślisz, że sytuacja pozostanie taka jaka jest? To niemożliwe - stwierdził po czym odłożył kubek na stolik.

- Może nie, może tak... Nie dbam o to

- Mhm... - patrzył na niego przenikającym wzrokiem. - A no, ostatnio zostawiłem u Ciebie prezent dla mamy na naszą rocznicę ślubu, muszę go wziąść i jej jutro dać, przyniesiesz mi go?

- Tato, daj spokój - wstał. - Możesz czuć się tu jak u siebie w domu. Prezent powinien być w sypialni, ja zajmę się obiadem

- Dobrze - wstał i poszedł na górę.

Levi podszedł do Erena i cicho zapytał:

- Dlaczego twój ojciec trzyma prezent dla żony u Ciebie? - zapytał patrząc jak Alfa przygotowuje posiłek.

- Bo mama zawsze wszystko znajdzie i wszędzie grzebie, dlatego tata nie chciał aby go znalazła i schował go u mnie w domu. To chyba jedyne miejsce, w którym każdego milimetra mama nie zna na pamięć

- Rozumiem

Grisha wszedł do sypialni. Zauważył nienaturalną czystość, całkiem niepodobną do jego syna. Domyślił się, że ta omega musi dbać o porządek, skoro nawet takiego brudasa zmusił do sprzątania.

Najpierw szukał w szafie. Starał się w niej za bardzo nie grzebać, w końcu nie chciał przekroczyć granicy ich prywatności, mimo iż już to robił. W szafie niczego nie znalazł, więc przeszedł do dalszego szukania.

Żadnego prezenty nie było. Grisha przez chwilę zastanawiał się, gdzie jeszcze mógł by być, w końcu to Eren sklerotyk go chował, a pytanie go gdzie, nie przyniesie żadnego skutku. On sam nie pamiętał, gdzie schował paczkę.

Irytacja Alfy rosła. Jedyne miejsca jakie mu zostały to szafki nocne i przestrzeń pod łóżkiem. Najpierw właśnie zajrzał pod nie. Pusto. Żadnego prezentu. Zajrzał do szafki nocnej Erena. W szufladzie pusto, prócz burdelu nie było tam nic. W kolejnej szufladzie też nic.

- Jeśli ten gnojek zgubił tak drogą biżuterię, to go po prostu zaraz uduszę... - powiedział do siebie.

Usiadł z drugiej strony łóżka. Zaczął od dolnej szuflady. Nic tam nie było prócz pewnego pudełka. Owa nowość zakupiona przez Levi'a. Serce Alfy przyspieszyło. Wyciągnął pudełeczko i wyciągnął zawartość.

- Kurwa... - zdenerwował się. Zamknął pudełko oraz szuflade. Postanowił zabrać to ze sobą. W drugiej szufladzie była biżuteria, którą kupił, zabrał prezent po czym zszedł na dół. 

- Eren, mama dzwoniła - kłamał. - Będę musiał już jechać

- Na pewno? Nie zostaniesz na obiad? - odwrócił się do ojca.

- Nie, niestety nie mogę. Wiesz jaka jest mama, jak odmówię to mi krtań przegryzie - zaśmiał się. - To do zobaczenia

- Do zobaczenia tato - jego ojciec wyszedł, a brunet wrócił do gotowania.

- Twoja mama jest aż taka straszna? - zapytał stojąc obok.

- Co ty, ale jak każda omega nie lubi, kiedy jej Alfa się spóźnia, odmawia, sprzeciwia się i tak dalej. Tak to jest bardzo miłą i sympatyczną kobietą

- Nic nie masz po ojcu - stwierdził zmieniając trochę temat.

- Wiem, tylko po mamie, z twarzy też bardziej do niej i do jej rodzinnych stron - stwierdził dumnie. - A mama to piękna Omega

- Maminsynek - trafił w czuły punkt.

- Nie prawda... Moja duma została urażona

- Jak mi przykro - rzucił z ironią.

- Widzę właśnie - uśmiechnął się lekko. - A tu do kogo jesteś podobny?

- ... Nie wiem... Mamy nie pamiętam, a ojca nie znam... Pójdę do sypialni... - poszedł na górę wstrzymując łzy.

- Kurwa... - powiedział cicho. Strzelił sobie mentalną lepe na ryj. - Nigdy nie umiałem rozmawiać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro