Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32.

Znam Eltona kilka minut, a już jestem w stanie powiedzieć o nim kilka rzeczy.

Po pierwsze, jego ulubione powiedzonko to "na ogół".

Po drugie, jest z Anglii. Zdradza go akcent. Zresztą, sam się do tego przyznał w naszej rozmowie.

Po trzecie, właśnie był zrobić siusiu. To dlatego spotkaliśmy się przy brzegu.

Po czwarte, Elton jest tatuażystą. Przyznał, że ma zniżki i byłby głupcem, gdyby z nich nie skorzystał. Stąd dużo malunków na jego ciele.

I po piąte, chłopak uwielbia przezwiska. W ciągu naszej krótkiej znajomości, zdążył mnie nazwać dalmatyńczykiem, pandą i syrenką.

Ponownie spoglądam na krąg zebranych i zaczynam zastanawiać się nad tym, czy dobrze postąpiłam, zgadzając się na wspólną grę. Dopiero poznałam Eltona, nie wiem nawet jak się nazywa. O pozostałych ludziach nie wspomnę.

- Poznajcie syrenkę. - Chłopak macha na mnie ręką. - Właśnie wystawił ją facet i biedaczka wzywała swoje siostry oceanu. Zaproponowałem, że może się do nas dołączyć... - Elton popycha mnie lekko do przodu.

Zdrowy rozsądek szlag trafia.

- E, cześć? - Uśmiecham się nieporadnie.

Ludzie odpowiadają mi z nadmierną wesołością. Niektórzy bełkoczą. Na tej podstawie stwierdzam, że zabawa trwa już od dłuższego czasu.

Rozglądam się zdenerwowana wokół i natrafiam spojrzeniem na George'a. To dodaje mi otuchy.

- O! Holiday! Moja miła. - Pijany posyła mi buziaka.

Wbrew sobie, zasiadam w kręgu i zaczynam odczuwać skrępowanie, gdy dochodzę do wniosku, że tylko ja nic z tego nie rozumiem.

- Zapomniałem, że nigdy w to nie grałaś, syrenko. - Elton przysuwa się odrobinę bliżej i zaczyna mówić do mojego ucha, tak, abym lepiej słyszała. - Zgodnie z ruchem wskazówek zegara, każdy po kolei wymyśla coś, czego nigdy nie robił. Zaczyna zdanie, mówiąc: "Nigdy, przenigdy". Rozumiesz? - Kiwam wolno głową na potwierdzenie, choć muszę jeszcze wszystko to przetworzyć w głowie. - Ten, kto to robił, pije. Jasne? - Nie daje mi czasu do namysłu, podstawiając pod moją twarz papierowy kubeczek. - Proszę, to dla ciebie.

Chwytam za naczynie i lekko się krzywię, wyczuwając nieprzyjemną woń alkoholu.

Zadowolony Elton odsuwa się, pozostawiając mi wolną przestrzeń. Przypominam sobie o smugach na policzkach od tuszu. Dochodzę jednak do wniosku, że nie ma sensu się tym przejmować. Większość z zebranych jest pod wpływem upojenia alkoholowego. Nawet nie zauważą, że coś ze mną nie tak.

- Nigdy, przenigdy nie dostałem jedynki - mówi jakiś chłopak.

- Nigdy, przenigdy nie dali mi uwagi.

- Nigdy, przenigdy nie przeklnęłam przy rodzicach.

Zdania są banalnie proste. Odprężam się, ponieważ ludzie wymyślają tak błahe rzeczy, dzięki którym nie muszę pić. Kolejka przesuwa się w naszą stronę i już obmyślam, co mogę powiedzieć ja.

Na razie idzie mi całkiem nieźle - ani razu nie pociągnęłam z kubeczka.

- Nigdy, przenigdy nie robiłam tego - mówi jakaś blondynka i zaczyna chichotać.

Tylko ja nie wykonuję żadnego ruchu. Zaczyna do mnie docierać, że to nie wygląda dobrze. Pozostali chyba zaczynają mnie odbierać jako grzeczną dziewczynkę z naprawdę dobrego domu.

- Nie sądziłem, że jesteś taka poukładana. W morskim królestwie miałaś lekcje dworskiej etykiety? - Elton zaczyna się śmiać. - Kurde, mogłem przewidzieć, że jesteś księżniczką. Twój ojciec, poważany król, kazał wychować cię na królewnę z zasadami, co?

Przez przypadek ściskam mocniej trzymany przeze mnie kubek. Odrobina zawartości wylewa się na moją dłoń.

- Naoglądałeś się za dużo Ariel? - szepczę, nie chcąc zakłócać innym zabawy. - Myślałam, że chłopcy nie gustują w takich babskich opowiastkach.

Chłopak łapie się teatralnie za serce, co mnie rozbawia. Prawie przy każdym "nigdy, przenigdy" popijał, więc jest o wiele bardziej pijany, niż wcześniej. Mimo wszystko rozbawia mnie.

- Och, masz mnie. - Mruga okiem. - Na ogół... - A nie mówiłam? - Czuję niesamowity pociąg do tajemniczych istot. Przyzywa mnie zew oceanu. Dlatego tak często ukrywam się w zaciszu swojego pokoju i w tajemnicy przed rodzicami oglądam Ariel. Ostatnio moja prababka przepowiedziała mi, że już niedługo z opresji uratuję siostrę oceanu. I proszę... nie pomyliła się. - Błyska zębami.

-Elton, lamusie! Twoja kolej - bełkocze jakiś chłopak. Na moje oko już stanowczo za dużo wypił.

Mój nowy kolega obdarza mnie promiennym uśmiechem i wymawia swoją kwestię:

- Nigdy, przenigdy nie dostałem szóstki z matmy. - Wydaje się być zadowolony z siebie.

Patrzę na niego zdziwiona.

Przecież matematyka jest banalnie prosta.

Prawie z każdego sprawdzianu miałam celujące stopnie.

- Coś mi się wydaje, że nasza grzeczna syrenka musi trochę wypić. - Szturcha mnie w bok. Mam opory, co zaraz zauważa. - No dalej, jeszcze pomyślę, że nigdy nie piłaś. - Śmieje się.

Skąd wiedziałeś?

Przymykam oczy i ustami dotykam brzegu papierowego naczynia. Przygotowuję się do wypicia napoju, za wszelką cenę, starając się nie skrzywić.

Nie udaje mi się.

Zaczynam się krztusić i z trudem przełykam.

To cholerstwo jest okropne.

- Rany, serio jesteś z domu z zasadami. - Elton jedynie chichocze. - Przecież dzisiaj wcale nie jest mocne. To tylko czysta. Czasem, dla lepszych efektów, mieszamy - tłumaczy.

Nie chcę pytać co mieszają i w jaki sposób, ponieważ napawa mnie to wystarczającym niepokojem.

- No dalej, teraz twoja kolej - mówi dziewczyna z mojej prawej.

Szukam w głowie czegoś nieobyczajnego, czym mogłabym zaimponować inny, ale jedyne, na co mnie stać, to:

- Nigdy, przenigdy nie spałam całkowicie nago.

Co ja wygaduję?!

Kątem oka dostrzegam, że Elton znowu pije.

- No co? - patrzy na mnie z nieznanym błyskiem. - Zawsze może być ten pierwszy raz, co?

Od czasu, gdy wypowiedział swoje zdanie, moje szczęście do gry się skończyło. Ludzie wymyślają coraz to dziwniejsze rzeczy, a ja jestem zmuszona pić, pod stałą kontrolą mojego towarzysza.

Nie przeszkadza mi to.

Zauważyłam, że im więcej alkoholu w siebie wlewam, nieprzyjemne uczucie ze mnie wyparowuje. Stopniowo zapominam o słowach Andrew, o tym jak mocno mnie skrzywdził i o tym, że poniekąd rozdrapał stare rany.

- Widzisz? Mówiłem ci, że takie imprezy pomagają oczyścić umysł. - Nowo poznany chłopak śmieje się do mojego ucha, a ja mu wtóruję.

Wszystko wydaje się weselsze. Moje smutki odpływają i już nawet nie pamiętam, dlaczego byłam zła na Harrisona.

Przecież powinnam mu wybaczyć, prawda? Każdy jest zagubionym dzieckiem Ziemi.

- Elton - mruczę i wieszam się na jego ramieniu. - Ja naprawdę go lubię. Ja nawet chyba go kochałam, serio. A wiesz co było najlepsze? Miałam wtedy pieprzone czternaście lat. - Śmieję się wniebogłosy. - Albo nawet mniej? - Teraz ocieram już łezki z kącików swoich oczu.

Postanowiłam opowiedzieć o wszystkim Eltonowi. On mnie rozumie jak nikt inny. Jest jedną z nielicznych osób, które mnie szanują i chcą dla mnie jak najlepiej.

- Nigdy, przenigdy nie całowałem się z chłopakiem - rzuca właśnie on.

Z trudem rejestruję, że kolejka znowu do nas dotarła.

- Dolej mi. - Chichoczę i podstawiam swój kubeczek. Spełnia moją prośbę błyskawicznie. Zaczynam się śmiać, gdy zdaję sobie sprawę z absurdu jego zdania. - To znaczy, że nie jesteś gejem? - pytam go całkiem poważnie. - Nigdy, przenigdy... - Wypowiadam swoją wersję i zaczynam myśleć nad tym, co mogę powiedzieć. Przecież w życiu zrobiłam już niemal wszystko! - Nigdy, przenigdy... - Dalej nie wiem jak powinnam dokończyć to zdanie. - Nigdy, przenigdy nie całowałam się, w ogóle! - rzucam triumfalnie i wypijam do końca płyn, nie przejmując się tym, że to wbrew zasadom.

Elton spogląda na mnie z rozbawieniem. To niesprawiedliwe - wypił o wiele więcej, a trzyma się lepiej, niż ja. Zaczynam się do niego szczerzyć. Niech nie myśli, że ma zdrowsze zęby. Moje też są białe i równe. Jeśli on może się tyle uśmiechać, to czemu nie ja?

- Co ty robisz? - Parska śmiechem.

- Próbuję ci udowodnić, że też mam ładne zęby - odpowiadam jakby było to oczywiste.

Teraz już nie może wytrzymać z rozbawienia. To rozśmiesza również mnie. Właśnie sprawiłam, że wiecznie wesoły Elton... jakiś znowu się śmieje. To oznacza, że potrafię opowiadać bardzo dobre kawały.

- Holiday, przecież ty jesteś totalnie narąbana. - Kiwa na boki głową, jakby nie mógł w to uwierzyć.

- Wcale nie. - Udaję obrażoną, choć długo nie wytrzymuję. Dym z ogniska tak komicznie kiwa się na boki, że nie potrafię powstrzymać się od śmiechu. - Więc byłam w nim zakochana, on mnie wyśmiał i nawet mnie nie pocałował na do widzenia. Jestem totalnie zielona w te klocki, rozumiesz? - żalę mu się. Opowiedziałam swoją historię tyle razy, że chłopak powinien już chyba znać ją na pamięć. - Jak mam go poderwać, jeśli nawet nie umiem porządnie się całować? A może ja się ślinie? - jęczę.

Walczę właśnie ze zmęczeniem i próbuję powstrzymać opadające powieki. Coś w moim brzuchu zaczyna się skręcać i chcąc powstrzymać to nieprzyjemne uczucie, ponownie popijam z kubeczka.

- Wiesz, myślę, że jeśli Król Wód stosował tak radykalne zasady wychowywania swojej pierworodnej córki, to nie ma innej opcji. Muszę cię nauczyć. Jestem w tym całkiem niezły, wiesz? - Przysuwa się dużo bliżej, a ja zaczynam się uśmiechać. Bardzo podoba mi się jego pomysł. - Zesłali cię raz na ląd. Powinnaś wykorzystać to najlepiej jak się da.

Jestem pod wrażeniem jego inteligencji. Elton jest przystojny i mądry, i ma ładne oczy, i usta. Takie pulchne, które chciałoby się dotknąć.

Podskakuję, gdy mój telefon zaczyna dzwonić. Wzdycham z rozdrażnieniem i wydaje mi się, że chłopak też jest zły. Nie zastanawiam się długo - chwytam za urządzenie, odpieram połączenie i przykładam telefon do ucha.

- No cześć siostra, co słychać? - Słyszę zaspany głos Johna.

Zaczynam chichotać. On musi być z rodzicami na zadupiu w Europie, a ja w końcu dobrze się bawię.

- Możesz mi nie przeszkadzać, J? - Przeciągam odrobinę głoskę. - Właśnie miałam się całować, więc mi nie przeszkadzaj...

Irytuje mnie to, że John nie potrafi nawet odpowiedzieć. Z tego powodu chcę jak najszybciej zerwać połączenie.

- Poczekaj, czy ty jesteś pijana? - Uch, ostrzegająca nuta policjanta Brown. - Przecież ty bełkoczesz i mamroczesz i... i... - Szuka słów, co ponownie wprawia mnie w rozbawienie. - ... I zachowujesz się jak jakiś nieodpowiedzialny dzieciak. Gdzie ty jesteś? Co to za głosy? - Traci cierpliwość.

- Policjant Brown na służbie - podśpiewuję.

Elton jest już wyraźnie zniecierpliwiony. Ja także.

Mój brat właśnie przerwał mi darmową lekcję całowania.

- Gdzie jest Andrew? Daj mi go jak najszybciej do telefonu, muszę z nim pogadać.

Jego zbulwersowanie jest komiczne. Nie chce mi się dłużej z nim rozmawiać. Tym bardziej, że interesuje się Harrisonem, a nie mną.

Rozłączam się.

- Wybacz, mój brat jest trochę narwany. Na czym skończyliśmy? - Przygryzam wargę.

Elton w mig łapie moją sugestię i to kolejna rzecz, która mi imponuje. Przysuwa się bardzo blisko. Kładzie swoją dużą dłoń na moim udzie, a drugą na policzku.

- Przygotuj się mała, to twoje pięć minut w niebie - mruczy i nachyla się coraz bardziej.

Przymykam oczy, chcąc przeżyć to najlepiej jak to możliwe. Chyba jestem zachłanna, ponieważ mam nadzieję, że na jednym pocałunku wcale się nie skończy.

- Myślę, że na dziś koniec imprezy.- Przerywa nam wściekły głos.

Zniecierpliwiona i wkurzona jednocześnie, otwieram oczy. Spostrzegam, że nad moim - być może przyszłym chłopakiem - stoi rozjuszony Andrew.

Uśmiecham się cynicznie.

Dobrze ci tak, dupku.

___________________________________________________________________________________

Tak, wiem. Andrew to dupek, ale i tak go lubię xD

Może kolejny rozdział z jego perspektywy? :D

Dobrej nocy, Wasza Firefly ♥

#telefonnadalzepsuty ;/







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro