Rozdział 6 "Układ z mieszkańcem i napad"
Gieniu zapukał do drzwi z numerem "35" . Odczekał dziesięć sekund i znowu zapukał : w końcu otworzył mu chudy i mężczyzna. Miał szaro-białe włosy. Na oko, miał coś około siedemdziesiątki. Mężczyzna się wyprostował : Gieniu dopiero wtedy zobaczył, że przy boku ma laskę.
- Dzień Dobry, w czym mogę pomóc? - Spytał mężczyzna.
- Cóż, no bo, wie pan, ja.. jestem prywatnym detektywem i właśnie chcę złapać pewnego złodzieja. - Wyjąkał Gienio.
- Aha, proszę wejdź! - Zaprosił Gienia. Gienio wszedł : na dywanie, w przedsionku siedział rudy kot z różową obróżką.
- To jest Beata. Lubi spać na dywanach. Chodźmy do kuchni. - Powiedział domownik i poprowadził Gienia do przestronnej kuchni. Obok wejścia, tuż przy suficie wisiało pięć małych, drewnianych szafek. Mężczyzna usiadł przy okrągłym stole i gestem ręki pokazał, żeby Gienio też usiadł. Zrobił to.
- O jakiego złodzieja, panu chodzi? - Spytał przyciszonym głosem.
- O takiego jednego, który ciągle podkrada firmom bakalie. Jedyne co wiem, to to, że w środę okrada firmy i to, że prawie zawsze nosi białe spodnie w kolorowe kropki, albo białe w czerwone serduszka! - Powiedział Gienio. Mężczyzna wstał i zasłonił zasłony w oknie.
- To dobrze się składa, bo ja też próbuję go złapać na gorącym uczynku! Jednak ciągle nie mogę wyjść z domu... - Powiedział szeptem.
- Dlaczego? -
- Bo inaczej wszystko mogłoby się zawalić! Czy widziałeś kiedyś człowieka, który w środę, o pierwszej w nocy łazi po ulicy? Mógłby domyślić się co planuję! - Nagle na kolana mężczyzny wskoczył bury kot.
- Och, Serek! Przestraszyłem się! - Kot zamiauczał żałośnie, pokazując łapką na pustą miskę. Miał fioletową obróżkę.
- Ach, no tak, zaraz dam ci trochę karmy. - Mężczyzna wstał i podniósł miskę. Kiedy domownik wrócił z karmą i usiadł z powrotem przy stole, powiedział szeptem :
- Jestem Jan Guardian. Mów mi "Pan G" . -
- Eugeniusz Grill. - Gieniu uścisnął Janowi rękę.
- A wracając do naszej rozmowy, pomyślałem, że moglibyśmy razem pracować. -
- Zgadzam się. Czego się, pan dotąd dowiedział? -
- Na razie tylko to co już wiesz, i to, że kiedy podkrada bakalie nosi czarne okulary z przyciemnianymi szybkami. -
- Jak się pan tego dowiedział? -
- Raz chodziłem sobie po firmie, i jak wychodziłem zobaczyłem biegnącego w korytarzu, mężczyznę. Nie zdążyłem przyjrzeć się mu bardziej, bo zniknął za rogiem. Właśnie wtedy zacząłem śledztwo. - Stwierdził, a potem dodał :
- A, jak po starym człowieku, można by się spodziewać, nie mogłem dostatecznie zająć się tą sprawą, bo już wtedy miałem chore nogi. -
- Łał, nigdy bym się tyle nie dowiedział, nawet przez całe swoje życie! Co mam robić? - Gieniu zerwał się z krzesła.
- Na początek, powinniśmy zbadać sytuacje! Trzeba sprawdzić o której zazwyczaj przychodzi kraść! -
- Ale, jak mamy się tego dowiedzieć? Może przychodzić nawet o 6 rano, a my będziemy łazić nocami niczego nie świadomi! -
- To już zostaw Panu G. Widzisz, dotąd stosowałem moje koty. - Pan G spojrzał znacząco na Serka.
- Hm? -
- Wkładałem moim kotom na szyję kamerę, wypuszczałem je, a ja sam siedziałem przy komputerze i widziałem wszystko z punktu widzenia kota. - Do pokoju wbiegły dwa koty : jeden biały z czarnym ogonem i czarny z białą plamką na szyi. Ten czarny wskoczył na fotel w kratkę i zaczął machać ogonem na wszystkie strony. Patrzył się na Pana G, tak jakby do domu próbowali wbić kosmici. Nagle Gienio usłyszał głośne pukanie do drzwi.
- Zaczekaj tu Eugeniuszu, zaraz wracam! - Powiedział Pan G i wyszedł z kuchni. Gienio zaczekał. Minęły 33 sekundy. 50 sekund. Minuta minęła. Gienio, zaniepokojony poszedł do przedsionka i zatrzymał się gwałtownie : przed otwartymi na oścież drzwiami, stał jakiś człowiek : miał granatowe spodnie, które wyglądały, jakby pod spodem była jeszcze jedna para spodni. Wzrok Gienia zrobił fikołek i wylądował na czarnych okularach "gościa" . Miały przyciemniane szybki. "Zaraz, zaraz! Właśnie! Te okulary były takie same jak mu opisywał Pan G! " - Pomyślał Gienio. Człowiek spojrzał na niego i ruszył w jego stronę, rzucając wielki, czarny worek, który trzymał przed sekundą. Nagle worek zaczął się poruszać, aż w końcu upadł na bok. Gienio natychmiast wyczuł szanse : kiedy człowiek był już prawie centymetr od Gienia, on jak błyskawica, prześlizgnął się pod nogami przestępcy i pobiegł w stronę worka : tam w środku, na pewno był Pan G! Człowiek dobył noża. Gienio był dokładnie przed workiem. "Gość" przygotował się do ataku, Gienio odskoczył i... nuż przeciął kawałek worka. Ze środka dało się słychać przeciągły jęk, a po nim cisza. Przestępca spojrzał wściekły na Gienia i z kieszeni wyjął długą linę, zaś Gienio zaczął rozglądać się na wszystkie strony, czy w pobliżu nie ma jakiejś broni : niestety zauważył ją dopiero po tym jak człowiek związał mu ręce. Gienio wziął w zęby nóż do krojenia serka wiejskiego, ale zaraz go wypluł, bo kaszlnął. Przestępca wepchnął go do drugiego worka, a sam ruszył przed siebie. Przez całą minute chodzenia, Gienio musiał znosić nieznośne kołysanie. W końcu wrzasnął :
- Nie możesz iść wolniej?! -
- Wolniej się nie da. - Szepnął człowiek, dalej idąc. Gienio cudem to usłyszał, bo akurat obok nich, na torach przejechał pociąg. Nagle przed nimi pojawił się policjant :
- Co to za worki? - Spytał.
- Wynoszę śmieci. - Odparł przestępca. "Ja ci dam, śmieci!" - Pomyślał Gienio. Policjant pochylił się nad workami i zaczął sprawdzać swoją maszyno-komórką, czy worki oddychają. Gienio zaczął oddychać najgłośniej jak umiał, ale wszystko na nic :
- Może pan iść. - Powiedział policjant i odszedł. Gienio właśnie pomyślał o tym całym nożu do serka wiejskiego : "I ja chciałem zabić człowieka czymś takim... " -
- Yhm? - Powiedziało coś z drugiego worka.
- Pan G? - Spytał Gienio.
- Yhm. - Usłyszał. Gienio połączył fakty : skoro przestępca wtargnął do domu, to chyba musiał podsłuchiwać. Gienio w jednej sekundzie pobladł : "Co będzie z Sherlockiem?". Wiedział, że kot na pewno sobie poradzi, ale chciał mieć pewność, że żyje.
- Zatrzymać ten pociąg! - Wrzasnął, zapominając, że nie jedzie żadnym pociągiem, tylko leży w worku na śmieci.
- Cicho! Jeszcze mnie nakryją. - Szepnął przestępca.
- Ja to bym chciał, żeby cię nakryli. Na gorącym uczynku. - Powiedział zniesmaczony Gienio, ale zaraz zamilkł, bo przestępca postawił go na ziemi. Nie, on nie postawił Gienia na ziemi : on postawił worek na ziemi! Kiedy przestępca rozwiązał worek, Gienio wykorzystał szanse i... wyskoczył z worka na dwa metry nad ziemią. Przerażony przestępca zrobił fikołka w powietrzu i zaliczył glebę. Wstał i dobył noża.
- Pa, pa, frajerze! - Zawołał Gienio uciekając na jedną nogę. Jednak po ośmiu sekundach znowu znalazł się w worku. "To był kiepski plan..." - Pomyślał Gienio i zaczął medytować.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gieniu poczuł jak przestępca wrzuca go do jakiejś wielkiej celi, jednak nie otworzył oczu. Nagle usłyszał zirytowany głos złodzieja :
- Co ty robisz? -
- Właśnie jestem w "fazie zen" , a ty? - Spytał Gienio, nadal nie uchylając powiek. Gienio przewrócił się na bok i zrozumiał, że wreszcie uwolniono go z liny. Otworzył oczy, wstał, ziewnął, a potem runął tyłkiem na posadzkę. Obok niego siedział... Pan G!!!
- Panie G, co się stało? Wszytko w porządku? - Wypytywał Gienio.
- Wszystko ze mną dobrze. - Powiedział Pan G, wstając z podłogi. Nagle przestępca otworzył drzwi do celi i wrzucił do środka... Sherlocka!
- Sherlock! - Zawołał Gienio i popędził do czarnego kota, całego w węglu. Kot otrzepał się i zaczął się dokładnie myć. Gienio pogłaskał Sherlocka po głowie.
- Jeszcze by mnie wydał. - Powiedział przestępca i odszedł.
- Ta... - Pan G puknął się w czoło i zaczął rozcierać ranę na nodze.
- Sherlocku, bałem się, że coś ci się stało! - Gienio wziął kota na ręce i przytulił. Sherlock popatrzył na niego lekceważąco i polizał prawą łapę. Nagle Pan G i Gienio kichnęli w tym samym czasie, a Sherlock patrzył na nich tak, jakby przed chwilą obrazili jego wielkiego przodka. Miauknął cicho, a potem lekko ugryzł każdego w palec. Pana G trochę mocniej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po godzinie, bezskutecznych prób ucieczki, Gienio westchnął :
- Świetnie, od dzisiaj będziemy żyć w celi : obsikanej ze wszystkich stron przez mojego kota, w rogach zadomowionej przez pająki, a w dodatku pełnej kłaków! Wymarzony dom! Będziemy żywić się papierem w sedesie, zawsze o tym marzyłem! - Nagle Gieniu zdał sobie sprawę, że nikt go nie słucha : Pan G i Sherlock poszli w sen długotrwały i mocny.
- Dobra, sam zjem śniadanie! - Powiedział obrażony Gienio i ruszył do toalety z wejściem w celi. Urwał trochę papieru i włożył do glinianej miski. Pomieszał papier łyżką, a potem zaczął jeść.
- Fu! - Wybrzydzał, ale jadł dalej. Nagle usłyszał głos Pana G :
- Dlaczego jesz papier? -
- Bo nic innego nie ma. - Odparł Gienio i połknął kawałek papieru.
- Bardzo pożywne śniadanko, ale wiedziałeś, że mamy lodówkę? - Gienio wypluł, właśnie przeżuwany kawałek papieru i wrzasnął :
- CO???? TO JA JADŁEM TO ŚWIŃSTWO, TYLKO PO TO, ŻEBY ZARAZ DOWIEDZIEĆ SIĘ, ŻE MAMY LODÓWKĘ???????? CAŁY MÓJ TRUD NA MARNE????!!!! -
- Owszem! - Odpowiedział mu, całkiem spokojnie Pan G i wyjął z lodówki rybę. Po śniadaniu, Gieniu spytał :
- To co będziemy robić do czasu kiedy stąd uciekniemy? -
- Pobawimy się w szkołę! - Zawołał Pan G i wyjął z kieszeni dwa małe meble : krzesło i stół.
- Co robisz? - Spytał Gienio.
- Kiedyś, jak mi się nudziło zrobiłem stół-składak i krzesło-składak. Zamknij oczy! - Gienio zamknął oczy. Jak znowu je otworzył stało przed nim biurko i krzesło.
- Wow! - Gieniowi ze zdziwienia, opadła szczęka.
- Siadaj! Ja będę nauczycielem, a ty uczniem! - Zawołał wesoło Pan G, wyskrobał z kamiennej ściany, jedną płytkę, podniósł z podłogi gruby patyk i podał je Gieniowi.
- Super, będzie jak w średniowieczu. - Gienio wziął od niego płytkę i patyk, a potem walnął głową w stół. Po piętnastu minutach "lekcji" , do "pokoju" wszedł Sherlock.
- O, zobacz! Przyszedł nasz kot szkolny! - Gienio spojrzał na kota, wstał i dał mu trochę karmy, którą znalazł w lodówce.
1684 słów! Ekstra! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro