Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Pierwszy taniec"

Hej misie ❤️ piosenkę włączcie dopiero, gdy dam wam znać ❤️😘

- Molly, kochanie – wzdycha Hugo i pobłażliwie spogląda na swoją żonę znad okularów. - Jedziemy na tydzień, a nie na rok. Zostaw swoją kolekcję fartuchów w szafie.

- Nie – odpowiada. - Nie będę dokarmiać moli. - stoję razem z Rafaelem na werandzie i obserwujemy staruszków już dobre piętnaście minut. Wybierają się na kilka dni do Eunice i jej męża, którzy dopiero co opuścili Greenlawn.

- Skarbie, ale nasz samochód jest już pełen walizek.

- To nie moja wina, że kupiłeś za mały samo... - dźwięk szybko pędzącego pojazdu po drodze polnej, przerywa ich wymianę zdań. Zza kłębu kurzu wyłania się radiowóz szeryfa , co oczywiście nie zwiastuje niczego dobrego.

- Ja pierniczę – marudzi Rafael. - Nie dzisiaj, nie teraz, no. - radiowóz zatrzymuje się przed zielonym garbusem z piskiem hamulców, a po chwili wysiada z niego szeryf, poprawia swoje spodnie, aby nie spadły mu z jego już i tak tłustego tyłka, a następnie wygładza swoją kozią bródkę.

- Witam – odzywa się z niechęcią mój mąż, który od wczorajszej rozmowy z ojcem jest dość markotny.

- Hugo! Molly! - skinieniem głowy wita się z dziadkami, a dopiero później wyciąga rękę do czarnowłosego. - Chciałem jedynie poinformować, że za podpaleniem pańskiego samochodu nie stoi rodzina Marshalii. Tego dnia cała rodzina była w szpitalu. Towarzyszyli Peyton podczas porodu. Mają mocne alibi, co od razu wyklucza ich z grona podejrzanych. - czuję się jakby, ktoś nagle wyznał mi, że kolor czerwony, tak naprawdę jest niebieski. Byłam pewna, że to właśnie oni zniszczyli nasz ślub, biorąc pod uwagę wszystkie problemy związane z tą rodziną.

- Mhm – mamrocze Rafael. - Więc pana zasranym obowiązkiem jest szukać dalej.

- Tak właśnie zrobię. - wzdycha szeryf, a następnie spogląda na mnie z dziwnym uśmieszkiem. - Seksowna ta twoja żona.

- Ale moja – odpowiada Rafael. - Proszę się zająć śledztwem, a nie moją żoną. - tutaj spogląda na mnie. - Którą mam zamiar zająć się trochę później. - na jego twarzy pojawia się figlarny uśmieszek, a moje piersi i tyłek już czekają na pieszczoty ze strony Rafaela.
N A R E S Z C I E!

- Hugo, jedziemy! - świergocze Molly. - Nic tu po nas! Narka! - macha nam na pożegnanie, w chwili gdy Hugo budzi silnik do życia w swoim zielonym garbusie. Nie mija minuta, a już ich nie ma.

- W takim razie, ja również pojadę – sugeruje szeryf.

- Ekstra – mamrocze Rafael. - Tęsknić nie będziemy.

****

Rysuję w swoim szkicowniku rodzinny portret rodziny Rivera. Poniekąd dlatego, że nie mam co robić. Jestem sama w tym wielkim farmerskim domu,a jedyne co słychać, to krople deszczu obijające się o szyby. Rafael wyszedł z domu dwie godziny temu, nie mówiąc mi nawet dokąd. Od samego rana chodzi zamyślony i markotny, jak małe dziecko, które nie dostało swojej ulubionej zabawki.

Jutro czeka nas bardzo ciężki dzień. A mianowicie wizyta w firmie mojego ojca. Muszę pojawić się na obowiązkowym zebraniu zarządu, a więc będzie to idealny moment, aby przekazać moją władzę Rafaelowi. Wiem, że rozpęta się piekło, ale nie cofnę się przed niczym. W tej grze wszystkie chwyty są dozwolone, a ukochany tatuś dostanie w prezencie idealnego zięcia i współwłaściciela firmy w jednym czasie.

Kończę rysować roześmianą postać Molly, gdy drzwi sypialni otwierają się z lekkim skrzypieniem zawiasów. Podnoszę wzrok na zmokniętego, aczkolwiek uśmiechającego się Rafaela, a w moim umyśle od razu pojawiają się sprośne zabawy.

- Mam nadzieję, że będziemy uprawiać seks – oznajmiam z nadzieją i odrzucam od siebie szkicownik, który spada na podłogę. Czarnowłosy zbliża się do mnie, ale zamiast przyszpilić mnie do materaca, wyciąga w moją stronę dłoń.

- To później – mówi z lekką chrypką w głosie, która jest seksowna jak diabli. - Najpierw musimy coś zrobić. - zaintrygowana jego słowami, chwytam jego dłoń i zeskakuję z łóżka.

- A mogę wiedzieć, co?

- Z tego co pamiętam nasz ślub został przerwany – prowadzi mnie na dół, a następnie do wyjścia z domu. - A ty zasługujesz na to, by to wszystko było prawdziwe, dlatego...- kierujemy się w stronę stodoły, w której była nasza uroczystość weselna.

- Dlatego, co? - otwiera przede mną masywne drzwi i od razu dostrzegam palące się świeczki, ułożone na betonowej podłodze. Jest to jedyne źródło światła, dzięki czemu panuje tutaj przyjemny półmrok.

- Czy mogę prosić moją żonę do pierwszego tańca? - nie wiem jak, nie wiem skąd, ale na moich policzkach czuję wilgoć od łez.

Tu piosenka ❤️

- Tak – wyduszam z siebie i pozwalam prowadzić się do okręgu ułożonego ze świeczek. Rafael wyjmuje z kieszeni pilot, a następnie naciska jakiś guzik, a z ustawionego obok głośnika zaczyna lecieć jedna z ulubionych piosenek mojej mamy. A mianowicie utwór Whitney Houston – I have nothing. Wraz z pierwszymi taktami muzyki, czarnowłosy zaczyna się kołysać, prowadząc mnie jak zawodowiec, a wzroku w ogóle nie spuszcza z moich oczu.

Rzadko się wzruszam, rzadko czuję pełnię szczęścia i bardzo rzadko można mnie zaskoczyć, a Rafael osiągnął to dzisiaj poprzez jeden drobny gest.

Pierwszy taniec... Najprawdziwszy pierwszy taniec...

- Nie sądziłam, że z ciebie taki świetny tancerz – zagajam, na co jedynie schyla się i wprost do mojego ucha śpiewa wraz z Whitney.

- Nie chcę już cierpieć, zostań w moich ramionach jeśli się odważysz, czyż muszę wyobrażać sobie, że tam jesteś? Nie odchodź ode mnie, nie mam nic, nic, nic...jeśli nie mam ciebie - składa na moim policzku pocałunek, a następnie ponownie spogląda w moje oczy i w tej pozycji tańczymy aż do ostatniego taktu piosenki.

- Czuję się tak dobrze w twoich ramionach – wypowiadam.

- W takim razie w nich zostań – tymi oto słowami rozbudził we mnie wielką nadzieją, że to co jest między nami, zaczyna być prawdziwe.

-----
Hej misie ❤️
Dzisiaj trochę spokojniej ❤️ nie jestem pewna czy wszystko wyszło, ale ja jestem z tej sceny zadowolona ❤️
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro