"Moja silna dziewczynka"
Jutro z samego rana jadę z powrotem na farmę i wezmę ten cholery ślub z Rafaelem. Nic nie stanie mi tym razem na przeszkodzie, zwłaszcza pieprzony Jonathan Rivera. Mam jedynie nadzieję, że Molly nie odwołała całej uroczystości.
Poprzez moją słabość, straciłam cholerne trzy dni na użalanie się nad sobą, a powinnam wtedy walczyć. Cholera! Jestem zła sama na siebie, bo nie byłam sobą. Prawdziwa Rachel nigdy się nie poddaje i walczy o swoje marzenia i cele od samego początku do końca.
Marzyłam o karierze malarki! MAM JĄ!
Chciałam być taka jak mama! JESTEM!
Chcę być żoną Rafaela, więc nią BĘDĘ, a wszyscy ci, którym to nie odpowiada mogą pocałować mnie w tyłek. Wróciła prawdziwa Rachel, która brnie w swój plan do samego końca.
Mój wewnętrzny monolog przerywa niespodziewanie dzwonek do drzwi. W zasadzie nikogo się nie spodziewam, ale w podskokach biegnę wpuść do środka mojego tajemniczego gościa. Nawet nie silę się, by spojrzeć przez wizjer.
- RACHEL! - Molly rzuca się na mnie z otwartymi ramionami i mocno ściska moje wszystkie wnętrzności.
- Molly, nie mogę oddychać. - jej uścisk maleje, a ja nabieram powietrze do płuc. Rany, ta kobieta ma uścisk godny zawodnika sumo. Za nią stoi uśmiechający się Hugo, który widząc moje spojrzenie skierowane na niego, macha mi.
- Pakuj się i spadamy - mówi Molly. - Ślub już w sobotę. Nie mamy czasu do stracenia. Trzeba ci kupić suknię ślubną...albo nie! Pójdziesz w mojej.
- Kobieto, twoja suknia już dawno robi za strach na wróble. - wtrąca Hugo i klepie swoją żonę w tyłek. - Ale masz rację. Nie mamy czasu.
- Tak się składa, że już kupiłam suknię. - odpowiadam dumnie i zapraszam ich do środka.
- Więc zabieraj ją i lecimy zanim nas synalek odkryje, że ślub się jednak odbędzie.
- A co z Rafaelem?
- Pana młodego nie zobaczysz aż do ślubu. No ruszaj tą seksowną dupę.
- I tak miała do was jutro przyjechać. - mówię. - Nie miałam zamiaru odwoływać ślubu.
- Moja krew! - Molly uderza się w mostek. - Wiedziałam, że moja dziewczynka jest godna, by nosić nazwisko Rivera! - delikatnie głaszcze mnie po policzku z babcinym, szczerym uśmiechem. - Gdy zobaczyłam cię pierwszy raz na naszej farmie, wiedziałam że muszę zrobić co w mojej mocy, by taka piękna, szczera do bólu i inteligentna istotka weszła do naszej rodziny.
****
Cała ceremonia ślubna została owiana tajemnicą przed moim ojcem i rodzicami Rafaela. Żadne z nich nie ma pojęcia, że ich plan skłócenia naszej dwójki nie doszedł do skutku. Dlatego stoję teraz przed niewielkim kościołem w towarzystwie Chloe, mojej świadkowej i próbuję poprawić wianek z polnych kwiatów, który mam na głowie. Mam na sobie bardzo prostą białą suknię przepasaną w pasie długą wstążką, a na ramiona opada mi delikatna falbanka z koronki. Na pierwszy rzut oka suknia może wydawać się biedna, ponieważ nie ma żadnych świecidełek, długiego trenu, czy bufoniastej spódnicy, ale mnie podoba się ta prostota. Doceniam piękno w czymś zwyczajnym.
Tak jak Molly wcześniej powiedziała, nie widziałam Rafaela aż do tej chwili. Zaraz otworzą się drewniane drzwi kościoła, a ja będę mogła ujrzeć go przy ołtarzu i naprawdę nie mogę się tego doczekać.
Stęskniłam się za nim... Podczas naszej krótkiej znajomości zżyłam się z nim i naprawdę bardzo go lubię, a ten ślub daje nam wiele nowych możliwości.
Wraz z pierwszymi taktami marszu weselnego, otwierają się drzwi, co daje mi znak, że czas zaczynać. Z promiennym uśmiechem wkraczam do środka i od razu kieruję swoje spojrzenia na ubranego w smoking Rafaela, który również ma na twarzy szczery uśmiech. Wygląda seksownie i bardzo apetycznie, więc nie mogę doczekać się naszej nocy poślubnej. Zedrę z niego to cacko i dobiorę się do jego nagiego ciała, tak jak w moich snach.
- Moja silna dziewczynka - szepcze mi do ucha czarnowłosy, gdy staję obok niego.
- Mój seksowny chłopiec - odgryzam, a chrząknięcie księdza przywraca nas do rzeczywistości. Posłusznie zajmujemy swoje miejsca, trzymając się za ręce.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj, aby...
- Tak jakby nie mamy dużo czasu, więc musisz się streszczać - wtrąca Molly. - Więc może przejdźmy od razu do mojej mowy. - wstaje z ławki i dumnym krokiem zajmuje miejsce księdza przy mównicy.
- Kochani - zwraca się do nas. - Chciałabym wam opowiedzieć pewną historię miłosną, która może was zainspirować do trwania w małżeństwie po wsze czasy. Otóż, żyła sobie kiedyś pewna śliczna dziewczyna, której bardzo podobał się pewien chłopiec. Pisała do niego listy dzień w dzień z nadzieją, że któregoś dnia na nie odpowie, ale on za każdym razem wyśmiewał ją, gdy mijała go w drodze na niedzielną mszę. Kpił z jej uczuć oraz nigdy nie potrafił jej docenić, lecz ona nie poddawała się. Pisała dalej, otwarcie się w niego wpatrywała, a nawet zaprzyjaźniła się z jego siostrą, dzięki czemu mogła często bywać u niego w domu. Pewnego dnia chłopiec nie wytrzymał i wykrzyczał, że jej nienawidzi i ma sobie odpuścić bo on jej nie pragnął, więc dziewczyna oddaliła się. Przestała pisać listy, unikała kontaktu wzrokowego i nigdy więcej go nie odwiedziła. Zaczęła traktować go jak powietrze, ale jemu zaczęło tego wszystkiego brakować. Zdał sobie sprawę, że uwielbiał jej charakter pisma i każdy list był dla niego cenny. Jej oczy i uśmiech bardzo często onieśmielały go, ale znów chciał je zobaczyć, lecz wiedział, że ją skrzywdził. Chciał to naprawić, więc wziął czystą kartkę papieru i napisał jedynie: Zdałem sobie sprawę, że cię nie nienawidzę. Tak naprawdę jesteś dla mnie ważna i kocham cię. Następnie wysłał list do dziewczyny, który odczytała chwilę przed swoim wyjazdem na studia. I wiecie co się stało? - tutaj swoje spojrzenie przenosi na Hugo. - Wyszłam za najwspanialszego mężczyznę na ziemi, który każdego dnia naszego małżeństwa pokazuje mi jak bardzo mnie kocha. Jego nienawiść do mnie przerodziła się w najprawdziwsze uczucie miłości, więc wierzę kochani, że wasze małżeństwo będzie równie udane, co nasze. Pragnę waszego szczęścia. Po prostu.- ocieram jedną samotną łzę , a Rafael mocniej ściska moją dłoń. Molly wraca do swojej ławki.
- Proszę wstańcie - mówi ksiądz. - I proszę powtarzajcie za mną słowa przysięgi. Rafaelu zacznij. Ja Rafael biorę...
- Ja Rafael biorę sobie ciebie Rachel za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż panie Boże w trójcy jedyny i wszyscy święci. Amen. - mówiąc to, patrzy prosto w moje oczy, a uśmiech nie znika z jego przystojnej twarzy. Wierzę, że nasze biznesowe małżeństwo, tak naprawdę stanie się prawdziwe. Uratujemy farmę i będziemy szczęśliwi.
- Dobrze, a teraz Rachel, proszę powtarzaj za mną słowa przysięgi
- Ja Rachel, biorę sobie ciebie Rafaelu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże w trójcy jedyny i wszyscy święci. Amen. - po chwili na naszych serdecznych palcach pojawiają się połyskujące obrączki, a ksiądz mówi:
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować. - usta Rafaela niemal o razu stykają się z moimi, a mnie przepełniło uczucie radości i szczęścia.
----
Hej misie ❤️
Jeśli chodzi o suknię Rachel to macie zdjęcie poniżej
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro