Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

''Łatwiej byłoby się poddać"

Następnego dnia budzę się z mocnym bólem głowy, co skutkuje brakiem chęci do czegokolwiek. Myślałam, że podjęcie decyzji w sprawie farmy pozwoli mi spokojnie zasnąć, ale tak się nie stało. Wierciłam się pół nocy z boku na bok i analizowałam każdy aspekt tej umowy i wynik zawsze wychodził ten sam. Nie powinnam więcej wtrącać się w życie tej rodziny.

- Rachel - wpatruję się w gwiazdki na suficie. - Ty się właśnie poddałaś. Pierwszy raz w życiu, poddałaś się. - wyskakuję z łóżka, jakby ktoś właśnie podłączył mi do mózgu nowe baterie, które uświadomiły mi jaka stałam się słaba przez ojca Rafaela. Pierwsza zasada walki brzmi: Nie pokazuj swoich słabości, walcz o to co ważne i NIE PODDAWAJ SIĘ! To właśnie powinnam teraz zrobić! Będę walczyć.

Z nową dawką energii biorę błyskawiczny prysznic, a następnie ubieram się w sprane jeansy i zwyczajną różową bluzę z myszką miki. Wychodzę z mieszkania bez śniadania, ale ono jest teraz zbędne. Za dwa dni powinien odbyć się ślub, więc odbędzie się, choćbym miała stoczyć walkę z tysiącem hien.

- Rachel! - przy wyjściu z bloku wpadam prosto na mojego brata, który z rozbawieniem przygląda się mojej zaskoczonej minie. Obok niego stoi wysoka rudowłosa piękność i przyjaźnie do mnie macha.

- Aiden, hej. - odsuwam się od niego kawałek. - A ty pewnie jesteś Chloe. - zwracam się do rudowłosej.

- Dokładnie. Przepraszamy za najście, ale Aiden podobno ma dla ciebie ważne informacje, a ja chciałam cię poznać.

- Kurcze, naprawdę miło z wami pogadać, ale się aktualnie śpieszę. Poza tym nie jestem z Aidenem w dobrych relacjach, a nie chcę żebyś słuchała naszych kłótni. - przyznaję szczerze i rozglądam się po ulicy z nadzieją, że uda mi się złapać jakąś taksówkę.

- Wiem, że byłem okropnym sukinsynem, ale chcę to naprawić.

- Jak?

- Chcę ci pomóc uratować tą farmę, pomimo że wciąż nie wiem, dlaczego się na to uparłaś.

- Aiden, może ją po prostu podrzucimy tam, gdzie jej się śpieszy, a za ten czas porozmawiacie? - proponuje jego dziewczyna, a mi całkiem podoba się ten pomysł. Z darmowej podwózki żal nie skorzystać, a żadna taksówka nie kwapi się, żeby akurat przejechać obok mnie. Tak czy siak muszę z nim porozmawiać i pierwszy raz w życiu mam nadzieję, że nie rozpęta się kolejna wojna światowa.

- Jasne. - zgadza się i wszyscy idziemy do czerwonej mazdy, zaparkowanej po drugiej stronie ulicy. Chloe zajmuje miejsce z tyłu bez najmniejszego protestu, więc ja zajmuje miejsce obok brata. - Dokąd mam jechać?

- Do Nowego Jorku, a dokładnie muszę porozmawiać z Jonathanem Riverą i przekonać go, że pomysł ze ślubem z Rafaelem był genialny.

- Miałaś wziąć ślub z Rafaelem? - dziwi się przez co nie udaje mu się ruszyć z miejsca, ponieważ samochód gaśnie. - cholerne sprzęgło. - marudzi z powrotem budzi silnik do życia. Tym razem płynnie włącza się do ruchu.

- Tak, ale jego ojciec był przeciwny, ponieważ jestem ich wrogiem.

- Takie sranie w banie - kwituje. - Kiedy miał być ślub?

- Za dwa dni - nabijam się. - Ale wątpię, żeby do niego doszło. Od ostatniej kłótni nikt się do mnie nawet nie odezwał, więc postanowiłam nakłonić Jonathana do zmiany zdania. - Aiden głośno wzdycha i zamiast kierować się w stronę Nowego Jorku, skręca prosto do centrum Lenox.

- Czyli chciałaś się chajtnąć z Rafaelem, oddać mu twoje pięćdziesiąt procent udziałów w firmie i w ten sposób walczyć o farmę? Dobrze strzelam?

- Doskonale. - przyznaję ze śmiechem.

- Więc po co ci zgoda Jonathana? - wzruszam ramionami, bo po prostu nie znam odpowiedzi na to pytanie. - I tak byś jej nie dostała. - mówi po chwili. - Jonathan Rivera chce się pozbyć farmy, dlatego nie godzi się na wasze małżeństwo.

- Co? - pytam zszokowana i wbijam w niego natarczywe spojrzenie. - O czym ty mówisz?

- Dla niego utrzymanie farmy jest utrapieniem, dlatego nie neguje biznesu ojca. Rafael walczy o farmę, ale Jonathan doskonale wie, że nic nie wskóra. Nie raz widziałem faceta w gabinecie ojca. Obaj sączyli koniaczek i grywali w golfa co weekend. Rachel, możesz mi wierzyć lub nie, ale ta rodzina ma kilka swoich tajemnic.

- Więc co powinnam teraz robić? - pytam zrezygnowana. Plan nie powiódł się na starcie. Rozmowa z Jonathanem nie wchodzi w rachubę, a ślub to już odległe marzenie. Łatwiej byłoby się poddać, aczkolwiek to nie leży w mojej naturze. Aiden nie odpowiada na moje pytanie przez dobre kilka minut, lecz gdy parkuje pod jedynym w mieście sklepie z akcesoriami ślubnymi,mówi:

- Idź kup sobie jakąś kieckę i weź w końcu wyjdź za mąż, staruszko!

-----
Hej misie ❤️
Rachel się nie poddaje! Brat ją wspiera! Ale czy dojdzie do ślubu?
Ogłoszenie wyników po reklamie 💪😂☀️☀️☀️☀️
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro