20
Pov Zayn
Niosę nieprzytomną Nadie do samochodu, a następnie zostawiam Harry'emu kartkę z informacją, że zdecydowałem się na wakacje i zabrałem ze sobą Nadie. Kiedyś odziedziczyłem po ciotce mały domek na uboczu. Tak się składa, że nikt nie ma i tym pojęcia, więc najlepiej będzie tam się schować.
Drogą do tego miejsca zabiera mi ponad godzinę. Na szczęście Nadia jeszcze się nie obudziła, bo miałbym ogromny problem.
Prąd jeszcze tu jest, bo dopiero od miesiąca nie wynajmuję tego domu. Wystarczy jedynie pojechać na zakupy i kupić coś do jedzenia dla nas. I już cześć problemu mam z głowy.
Wnoszę moją śliczną do domu, a następnie do sypialni. Kładę na łóżku i przyznaję, że przechodzi mi teraz myśl przez głowę żeby ją jakoś związać by nie uciekła, ale to już byłaby przesada. Poza tym jeszcze bardziej bym stracił u niej w oczach.
Siadam, więc na brzegu łóżka i czekam aż się obudzi. Szczerze to nadal nie wymyśliłem co jej powiem i jak przekonam ją żeby mi wybaczyła i w najlepszej możliwej sytuacji zgodziła się na nasz poprzedni układ.
Po piętnastu minutach Nadia powoli zaczyna otwierać oczy, a mnie nadal jeszcze nie olśniło żeby wpaść na doskonały pomysł.
- Gdzie ja jestem? - pyta cichutkim głosem. Wiem, że po tym wszystkim co jej zaaplikowałem może się dziwnie czuć, jednak nie miałam innego wyjścia.
- W domu skarbie. Zdecydowałem, że teraz zamieszkamy tu. Mam nadzieję, że ci się spodoba - głaszcze wierzch jej dłoni.
- Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz? - jej pytanie sprawia mi ból. Nigdy nie chciałem żeby tak pomyślała.
- To nie tak skarbie. Zdecydowałem po prostu że musimy wyjechać i zmienić otoczenie żebyś mogła podjąć decyzję co zrobić. Musisz jednak wiedzieć, że nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy.
Pov Nadia
Mam ochotę jak najszybciej stąd się wydostać, ale moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Ciężko mi nawet unieść głowę, a co mówiąc wstać i wyjść. Poza tym nie mam pojęcia gdzie mój ojciec mnie zabrał.
Nie mogę uwierzyć, że w tak perfidny sposób wykorzystał moją tymczasową amnezje. Przecież to jest nieludzkie i nigdy nie spodziewałabym się, że mój ojciec mógłby się okazać taki okrutny.
Teraz już rozumiem dlaczego moja mama tak bardzo mnie przed nim ostrzegała. A ja głupia jej nie posłuchałam. Sto raz bardziej wolałbym żyć już tym jej mężem, który o wszystko się wtrącał niż z moim tatą, który tam mnie wykorzystał.
- Zayn! - wolałam go. Jakoś nie przechodzi mi przez gardło nazwanie go ojcem. On nie zasługuje na takie określenie.
- O co chodzi skarbie? - zjawia się w mgnieniu oka. Zupełnie tak jakby był zaraz za ścianą, albo stał przy drzwiach.
- Jesteśmy oboje dorośli i doskonale wiemy, że to co robisz nie jest normalne. Mam jednak dla ciebie pewną propozycję, zwróć mi wolność, a ja nigdy nikomu nie wspomnę o tym co się wydarzyło.
Zaczyna się śmiać na moje słowa.
- Kochanie ja naprawdę znam metody żeby cię zmusić do współpracy. I nie mam na myśli przemocy.
Jakie macie pomysły żeby Zayn zmusił Nadie do współpracy. Tylko niech to będą skuteczne kary, ale nie pozostawiające śladów na ciele i oczywiście gwałt odpada.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro