11
Pov Zayn
Wiem, że takie okłamywanie jej nie jest w porządku, ale nie zostawia mi ona innego wyboru. Znowu zaczęlibyśmy się ze sobą kłócić co nie wpłynęło by na nas oboje dobrze.
- Wydaje mi się jednak, że jesteś ode mnie sporo starszy - to akurat musiał zauważyć. Przyznaję, że osiemnaście lat to dużo, ale nie raz spałem z dziewczynami w jej wieku. Ciężko mi jednak wyobrazić sobie Nadie w takiej sytuacji. Wolałbym żeby ona czegoś takiego nie robiła.
- No może troszeczkę, jednak nigdy nam to nie przeszkadzało. Zawsze twierdziłaś, że to iż jestem starszy jest plusem - wymyślam to na poczekaniu. Mam nadzieję, że takie wytłumaczenie jej wystarczy bo i tak jestem tak zaskoczony tą sytuacją, że nic lepszego nie wymyślę.
- Chyba rozumiem - los naprawdę mi dziś sprzyja, trzeba teraz tylko szybko opuścić ten szpital, bo któraś z tych pielęgniarek się wygada i będzie problem.
- To super. Rozmawiałem z pielegniarką, która powiedziała, że możemy już wracać do domu. Tam na pewno lepiej się poczujesz, a ja tobą zaopiekuje - informuje ją.
- Dobrze - Jest zadziwiająco posłuszna, nie żeby mi się to nie podobało. Podaję jej dłoń i ona powoli się podnosi. Obejmuje ją ramieniem i prowadzę do samochodu. Następnie wracam i wypisuje ją na własne żądanie. Jestem jej ojcem i to ułatwia sytuację.
Następnie do niej wracam i jadę do domu. Mam małe wątpliwości czy na pewno dobrze zrobiłem wciskając jej takie kłamstwa. A co będzie jeśli ona nagle odzyska pamięć?
Pewnie mnie znienawdzi i nie będzie chciał mieć ze mną niczego wspólnego. A ja już zdążyłem ją pokochać, może nie tak jak powinienem, ale zawsze to jakieś uczucie.
- A w jaki sposób się poznaliśmy? I kiedy to się stało? - cholera. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ona zacznie zadawać takie pytania, lecz nie sądziłem, że tak prędko. Nie mam już żadnych pomysłów.
- W klubie. Bardzo mi się spodobałaś i zdecydowałem się do ciebie zagadać, jakoś tak później poszło, że zaczęliśmy się spotykać.
- A jak się nazywasz?
- Zayn. Nie masz jeszcze osiemnastu lat, ale taj się jakoś złożyło, że mieszkamy razem. Twoi rodzice się tobą nie interesowali i nie sprzeciwiali się temu - zatrzymuje się przed domem i pomagam Nadii opuścić samochód. Do środka idziemy powoli, nie chcę jej poganiać.
- To wszystko jest bardzo dziwne.
- Wiem skarbie. Jednak ba pewno wszystko szybko zrozumiesz. Będę się tobą zajmował - składam pocałunek na jej czole. Wiem, że teraz mogę ją całować ile tylko chcę jednak coś mnie przed tym powstrzymuje.
- A ile dokładnie jesteś w związku?
- Miesiąc - taki czas wydaje mi się odpowiedni. Nie mam pojęcia czy Nadia jest dziewicą, więc nie mogę kłamać na ten temat.
- To dobrze - opiera głowę o moją klatkę piersiową.
Chyba jednak popełniłem błąd?
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro