Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41~ Zawody

Oczami Nathana:

Zmęczony padłem na łóżko. Nie mam już na nic sił. Ledwo dałem radę na treningu z drużyną. Teraz mam ochotę jedynie zasnąć i najlepiej spać przez tydzień. Niestety nie dane mi odpocząć. Drzwi do mojego pokoju się otworzyły. W nich stanął Jordan.

Uśmiechnął się zwycięsko.

- Rodzice uważają, że tak dalej nie może być.

- Co?- zapytałem wstając. Ledwo utrzymywałem powieki otwarte, a on jeszcze wymagał, żebym myślał.

- Masz zrezygnować z piłki, bo jest to zbyt męczące. Teraz możesz chodzić tylko na lekkoatletykę.

- Co?!- powtórzyłem wściekły, od razu się rozbudzając. Jak to mam zrezygnować z piłki?

- To nie moje polecenie, tylko rodziców. Jutro masz wrócić po treningu lekkoatletyki do domu. Nie idziesz na piłkę.

Zamknął drzwi i zostawił mnie samego.

Jak tak można?! On to wszystko zrobił specjalnie! A ja myślałem, że choć trochę stara się zrozumieć, jak ja kocham piłkę. Głupi byłem. Ale kto by pomyślał, że własny brat zrobi coś takiego, byle bym tylko znów wrócił do biegów?

Oczami Yumi:

Następnego dnia, Nathan był strasznie przybity. Chociaż zachowywał się normalnie, widziałam, że jest smutny i tylko udaje, że wszystko jest okej. Ale co się stało? Znowu poczułam się źle, znowu o czymś mi nie mówił. Tylko, że tym razem musi chodzić o coś poważniejszego.

Lekcje się skończyły godzinę temu i teraz przyszła pora na trening.

Wszyscy byliśmy już na boisku, brakowało tylko Nathana. Nagle zobaczyłam, jak idzie niedaleko boiska. Ale nie skręcił do nas, tylko szedł dalej.

- Nathan!- krzyknęłam i podbiegłam do niego.

Zatrzymał się i czekał aż dobiegnę.

- Gdzie idziesz? Przecież mamy trening.

- Ja nie mogę już być w drużynie...- powiedział spuszczając wzrok.

- Co?

Za mną stała już cała drużyna, słuchając naszej rozmowy ze zdziwieniem.

- Ale czemu?

- Po prostu nie mogę...

Odszedł, a ja zobaczyłam, jak bardzo był zmęczony. Szedł z trudem, ledwo utrzymując równowagę.

- Ale...!- krzyknęłam, chcąc dalej drążyć temat, ale niebieskowłosy nagle runął na ziemię. Nie wstawał.- Nathan!- podbiegłam do niego przerażona.

~~~

Po kilku minutach, przyjechało pogotowie i zabrało Nathana. Gdy dotarliśmy do Szpitala Ogólnego Inazumy, był tam już brat niebieskowłosego, Jordan.

- Co mu jest?- zapytałam go.

- Co mu jest? Jest przemęczony, przez te wasze głupie treningi!

Coś tu jest nie tak. Nie wyglądał jakby się martwił o Nathana, tylko jakby się cieszył. No tak. Ten wypadek, to kolejny powód, żeby Nathan zrezygnował z piłki.

- To przez to, że chodził i na lekkoatletykę i piłkę! A jestem pewna, że to ty mu kazałeś chodzić na biegi! Bo nie potrafisz się pogodzić z faktem, że on woli piłkę!

Krzyczałam, coraz bardziej wściekła. Co on sobie wyobraża? Powinien się martwić o brata, a nie myśleć tylko o tym, żeby Nathan zrezygnował z piłki!

- Bo on nie jest piłkarzem, tylko prawdziwym sportowcem! Nie będzie latał po boisku za piłką, tylko zdobywał nagrody w biegach!

- Em, możecie tak nie krzyczeć?- rozległ się głos za plecami Jordana.

Gdy tam spojrzałam, aż podskoczyłam z radości.

- Nathan!- rzuciłam mu się na szyję.

Zaraz poczułam, jak ktoś odpycha mnie od niebieskowłosego.

Krzyknęłam cicho z bólu, kiedy ręka Jordana szarpnęła mnie do tyłu, z dala od Nathana, na najbliższą ścianę. Niebieskowłosy zaraz stanął przede mną, wyraźnie zły.

- Nie dotykaj jej!- warknął na brata.

Jordan wyglądał na nieźle zdziwionego.

- Ja chcę grać, a tobie nic do tego!

- Miałeś wypadek...- zaczął starszy z braci.

- I miałem go przez ciebie! Gdybyś nie kazał mi jeszcze dodatkowo chodzić na biegi, nie byłoby problemu!

A jednak miałam rację. To nie Nathan podjął decyzję o dołączeniu do klubu lekkoatletycznego.

- Rodzice zakazali ci trenować, więc nie ma o czym mówić.- powiedział Jordan.

- Jest! Pogadam z nimi i pozwolą mi trenować! Bez względu na twoje zdanie!

Jordan wściekły się odwrócił i wyszedł ze szpitala.

Oczami Nathana:

Zrobiono mi jeszcze jakieś badania i mogłem wrócić do domu. W kuchni, Jordan przygotowywał kolację. Podszedłem i usiadłem przy stole. Muszę w końcu z nim porozmawiać i jakoś to wszystko wyjaśnić. Nie mogę się z nim kłócić przez całe życie.

- Posłuchaj, ja naprawdę kocham piłkę.

Pokiwał głową nic nie mówiąc.

- I nie chcę z tego rezygnować.  Ale muszę przyznać, brakowało mi biegania na bieżni.

Teraz Jordana bardziej zainteresowała rozmowa.

- Nie zrezygnuję z piłki, ale nie chcę też przestać biegać. Będę chodził na zawody w biegach, ale nie na treningi. Trening piłkarski, także obejmuje bieganie, więc nie muszę jeszcze dodatkowo ćwiczyć.

Jordan chwilę myślał nad tym co powiedziałem, po czym uśmiechnął się lerkko i pokiwał głową. Na mojej twarzy też pojawił się uśmiech. W końcu się pogodziliśmy. Jordan miał trochę racji, bo chciałem biegać, ale nadal chcę grać w piłkę. I teraz mogę! Aż ciężko mi uwierzyć, że on naprawdę się na to zgodził.

Poszedłem do siebie i położyłem się spać.

~~~

Kilka dni potem, stałem przed szkołą, czekając na Yumi. Po chwili przyszła. Przytuliłem ją na powitanie i razem weszliśmy do szkoły. Wszędzie wokół było mnóstwo ludzi, zarówno zawodników, jak i kibiców. Dzisiaj są międzyszkolne zawody w biegach, w których brałem udział. Razem z Yumi poszedłem na bieżnie. Ona poszła na trybuny, a ja do szatni.

Oczami Yumi:

Usiadłam koło Aphrodiego oraz reszty drużyny. Teraz czekaliśmy tylko, aż zawody się rozpoczną. Po chwili zobaczyłam jak Nathan wchodzi na bieżnie i ustawia się razem z resztą zawodników.

Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć, a niebieskowłosy spojrzał na nas. Uśmiechnął się i pomachał.

Starter dał sygnał, żeby się przygotowali. Chwilę potem rozległ się wystrzał i zawodnicy ruszyli. Byliśmy jeszcze głośniejsi.

Patrzyłam cały czas na Nathana. Byli coraz bliżej mety, a on biegł jako czwarty. Nagle, przyspieszył i tuż przed metą, prześcignął tego, który był najlepszy.

Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć i wiwatować. Nathan zdyszany stał na bieżni, a potem podszedł do każdego z pozostałych uczestników biegu i uścisnął im dłonie. Uśmiechnęłam się. Cały Nathan.

~~~

Potem przyszła pora na ogłoszenie wyników. Niebieskowłosy dostał złoty medal i jakiś dyplom.

Gdy ruszył do szatni, razem z całą drużyną podbiegliśmy do niego.

- Nathan! Byłeś super!- rzuciłam mu się na szyję, a on mnie przytulił.

- Dzięki. Dawno nie startowałem.

- Ale byłeś genialny!- wrzasnął Mark.

- To prawda! Teraz nasza szkoła będzie najlepsza nie tylko w piłce, ale i w biegach.- przytaknęłam kapitanowi.

Nathan się uśmiechnął i jeszcze raz mnie przytulił.

Gdy we dwójkę spacerowaliśmy po mieście, odezwał się:

- Wiesz, tęskniłem za bieganiem. To miłe uczucie, gdy tak ścigam się z innymi zawodnikami.

Pokiwałam głową. Objął mnie i pocałował. Odpowiedziałam tym samym. Potem odsunął się ode mnie i szliśmy dalej w ciszy, trzymając się za ręce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro