Rozdział 41~ Zawody
Oczami Nathana:
Zmęczony padłem na łóżko. Nie mam już na nic sił. Ledwo dałem radę na treningu z drużyną. Teraz mam ochotę jedynie zasnąć i najlepiej spać przez tydzień. Niestety nie dane mi odpocząć. Drzwi do mojego pokoju się otworzyły. W nich stanął Jordan.
Uśmiechnął się zwycięsko.
- Rodzice uważają, że tak dalej nie może być.
- Co?- zapytałem wstając. Ledwo utrzymywałem powieki otwarte, a on jeszcze wymagał, żebym myślał.
- Masz zrezygnować z piłki, bo jest to zbyt męczące. Teraz możesz chodzić tylko na lekkoatletykę.
- Co?!- powtórzyłem wściekły, od razu się rozbudzając. Jak to mam zrezygnować z piłki?
- To nie moje polecenie, tylko rodziców. Jutro masz wrócić po treningu lekkoatletyki do domu. Nie idziesz na piłkę.
Zamknął drzwi i zostawił mnie samego.
Jak tak można?! On to wszystko zrobił specjalnie! A ja myślałem, że choć trochę stara się zrozumieć, jak ja kocham piłkę. Głupi byłem. Ale kto by pomyślał, że własny brat zrobi coś takiego, byle bym tylko znów wrócił do biegów?
Oczami Yumi:
Następnego dnia, Nathan był strasznie przybity. Chociaż zachowywał się normalnie, widziałam, że jest smutny i tylko udaje, że wszystko jest okej. Ale co się stało? Znowu poczułam się źle, znowu o czymś mi nie mówił. Tylko, że tym razem musi chodzić o coś poważniejszego.
Lekcje się skończyły godzinę temu i teraz przyszła pora na trening.
Wszyscy byliśmy już na boisku, brakowało tylko Nathana. Nagle zobaczyłam, jak idzie niedaleko boiska. Ale nie skręcił do nas, tylko szedł dalej.
- Nathan!- krzyknęłam i podbiegłam do niego.
Zatrzymał się i czekał aż dobiegnę.
- Gdzie idziesz? Przecież mamy trening.
- Ja nie mogę już być w drużynie...- powiedział spuszczając wzrok.
- Co?
Za mną stała już cała drużyna, słuchając naszej rozmowy ze zdziwieniem.
- Ale czemu?
- Po prostu nie mogę...
Odszedł, a ja zobaczyłam, jak bardzo był zmęczony. Szedł z trudem, ledwo utrzymując równowagę.
- Ale...!- krzyknęłam, chcąc dalej drążyć temat, ale niebieskowłosy nagle runął na ziemię. Nie wstawał.- Nathan!- podbiegłam do niego przerażona.
~~~
Po kilku minutach, przyjechało pogotowie i zabrało Nathana. Gdy dotarliśmy do Szpitala Ogólnego Inazumy, był tam już brat niebieskowłosego, Jordan.
- Co mu jest?- zapytałam go.
- Co mu jest? Jest przemęczony, przez te wasze głupie treningi!
Coś tu jest nie tak. Nie wyglądał jakby się martwił o Nathana, tylko jakby się cieszył. No tak. Ten wypadek, to kolejny powód, żeby Nathan zrezygnował z piłki.
- To przez to, że chodził i na lekkoatletykę i piłkę! A jestem pewna, że to ty mu kazałeś chodzić na biegi! Bo nie potrafisz się pogodzić z faktem, że on woli piłkę!
Krzyczałam, coraz bardziej wściekła. Co on sobie wyobraża? Powinien się martwić o brata, a nie myśleć tylko o tym, żeby Nathan zrezygnował z piłki!
- Bo on nie jest piłkarzem, tylko prawdziwym sportowcem! Nie będzie latał po boisku za piłką, tylko zdobywał nagrody w biegach!
- Em, możecie tak nie krzyczeć?- rozległ się głos za plecami Jordana.
Gdy tam spojrzałam, aż podskoczyłam z radości.
- Nathan!- rzuciłam mu się na szyję.
Zaraz poczułam, jak ktoś odpycha mnie od niebieskowłosego.
Krzyknęłam cicho z bólu, kiedy ręka Jordana szarpnęła mnie do tyłu, z dala od Nathana, na najbliższą ścianę. Niebieskowłosy zaraz stanął przede mną, wyraźnie zły.
- Nie dotykaj jej!- warknął na brata.
Jordan wyglądał na nieźle zdziwionego.
- Ja chcę grać, a tobie nic do tego!
- Miałeś wypadek...- zaczął starszy z braci.
- I miałem go przez ciebie! Gdybyś nie kazał mi jeszcze dodatkowo chodzić na biegi, nie byłoby problemu!
A jednak miałam rację. To nie Nathan podjął decyzję o dołączeniu do klubu lekkoatletycznego.
- Rodzice zakazali ci trenować, więc nie ma o czym mówić.- powiedział Jordan.
- Jest! Pogadam z nimi i pozwolą mi trenować! Bez względu na twoje zdanie!
Jordan wściekły się odwrócił i wyszedł ze szpitala.
Oczami Nathana:
Zrobiono mi jeszcze jakieś badania i mogłem wrócić do domu. W kuchni, Jordan przygotowywał kolację. Podszedłem i usiadłem przy stole. Muszę w końcu z nim porozmawiać i jakoś to wszystko wyjaśnić. Nie mogę się z nim kłócić przez całe życie.
- Posłuchaj, ja naprawdę kocham piłkę.
Pokiwał głową nic nie mówiąc.
- I nie chcę z tego rezygnować. Ale muszę przyznać, brakowało mi biegania na bieżni.
Teraz Jordana bardziej zainteresowała rozmowa.
- Nie zrezygnuję z piłki, ale nie chcę też przestać biegać. Będę chodził na zawody w biegach, ale nie na treningi. Trening piłkarski, także obejmuje bieganie, więc nie muszę jeszcze dodatkowo ćwiczyć.
Jordan chwilę myślał nad tym co powiedziałem, po czym uśmiechnął się lerkko i pokiwał głową. Na mojej twarzy też pojawił się uśmiech. W końcu się pogodziliśmy. Jordan miał trochę racji, bo chciałem biegać, ale nadal chcę grać w piłkę. I teraz mogę! Aż ciężko mi uwierzyć, że on naprawdę się na to zgodził.
Poszedłem do siebie i położyłem się spać.
~~~
Kilka dni potem, stałem przed szkołą, czekając na Yumi. Po chwili przyszła. Przytuliłem ją na powitanie i razem weszliśmy do szkoły. Wszędzie wokół było mnóstwo ludzi, zarówno zawodników, jak i kibiców. Dzisiaj są międzyszkolne zawody w biegach, w których brałem udział. Razem z Yumi poszedłem na bieżnie. Ona poszła na trybuny, a ja do szatni.
Oczami Yumi:
Usiadłam koło Aphrodiego oraz reszty drużyny. Teraz czekaliśmy tylko, aż zawody się rozpoczną. Po chwili zobaczyłam jak Nathan wchodzi na bieżnie i ustawia się razem z resztą zawodników.
Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć, a niebieskowłosy spojrzał na nas. Uśmiechnął się i pomachał.
Starter dał sygnał, żeby się przygotowali. Chwilę potem rozległ się wystrzał i zawodnicy ruszyli. Byliśmy jeszcze głośniejsi.
Patrzyłam cały czas na Nathana. Byli coraz bliżej mety, a on biegł jako czwarty. Nagle, przyspieszył i tuż przed metą, prześcignął tego, który był najlepszy.
Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć i wiwatować. Nathan zdyszany stał na bieżni, a potem podszedł do każdego z pozostałych uczestników biegu i uścisnął im dłonie. Uśmiechnęłam się. Cały Nathan.
~~~
Potem przyszła pora na ogłoszenie wyników. Niebieskowłosy dostał złoty medal i jakiś dyplom.
Gdy ruszył do szatni, razem z całą drużyną podbiegliśmy do niego.
- Nathan! Byłeś super!- rzuciłam mu się na szyję, a on mnie przytulił.
- Dzięki. Dawno nie startowałem.
- Ale byłeś genialny!- wrzasnął Mark.
- To prawda! Teraz nasza szkoła będzie najlepsza nie tylko w piłce, ale i w biegach.- przytaknęłam kapitanowi.
Nathan się uśmiechnął i jeszcze raz mnie przytulił.
Gdy we dwójkę spacerowaliśmy po mieście, odezwał się:
- Wiesz, tęskniłem za bieganiem. To miłe uczucie, gdy tak ścigam się z innymi zawodnikami.
Pokiwałam głową. Objął mnie i pocałował. Odpowiedziałam tym samym. Potem odsunął się ode mnie i szliśmy dalej w ciszy, trzymając się za ręce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro