Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Kilka godzin później, gdy loczek leżał na łóżku, usłyszał jak ktoś wchodzi do domu. Wstaje, podchodząc do drzwi i nasłuchuje dźwięków. Słyszy zbliżające się kroki w kierunku "jego" pokoju. Harry zaczyna panikować z powrotem siadając na miękki materac. Jego ciało zaczyna się trząść, lecz mimo wszystko stara się to ukryć.

Kluczyk w drzwiach przekręca się, a do środka wchodzi niejaki Louis. Teraz chłopak może się mu dokładnie przyjrzeć. Zauważył, że to szatyn dość niskiego wzrostu. Na twarzy posiadał lekki zarost. Ubrany był za to w ciasne rurki i zwykły, biały podkoszulek. Na oko mógł mieć z 26 lat.

- Czemu mnie porwałeś? - pyta prosto, nie patrząc na porywacza - Ja nic Ci nie zrobiłem.

-  Zamknij się, nie jestem w nastroju. - odpowiada obojętnie, rzucając mu telefon. - Dzwoń mam nadzieję, że znasz numer i nie próbuj żadnych sztuczek. - siada obok niego. Brunet nieznacznie się odsuwa, jednocześnie biorąc urządzenie.

- Przecież nie chce Cię kurwa zgwałcić! - krzyczy, nie wiedząc dlaczego go to tak zirytowało. - Na razie jeszcze nie masz powodu, aby się mnie bać.

Wcale - prychnąłem w myślach.

Zaczyna wybierać numer do mamy. Po dwóch sygnałach rodzicielka odbiera.

- Tak? - zapytała.

- Mamo jestem z Niall'em. Wyjechaliśmy na wakacje. - mówi cicho spoglądając na Tomlinson'a.

- Co kochanie? Dlaczego mi o tym mówisz? - nie rozumiała zachowania syna. Przecież był pełnoletni, więc czemu jej mówi o takich rzeczach? - Coś się dzieje?

- Mamo po prostu nie chce byś się nie martwiła o mnie. - mówi spokojnie by nic nie podejrzewała.

Rozłącza się szybko i oddaje komórkę chłopakowi. Chcąc nie chcąc rodzicielka wiedziała, że coś nie gra.

- Jeśli mam tu siedzieć mogę chociaż jakieś książki do czytania? -pyta nie patrząc na szefa gangu.

- Ta, postaram się coś poszukać. - mruczy, wychodząc z pomieszczenia.

- No i znów sam. - westchnął i rozglada się po pomieszczeniu. Podchodzi do drzwi, opierając się.

- Czemu mnie to spotkało - mówi do siebie. Chwilę później słyszy głosy. Jeden z nich należał do Tomlinson'a, a drugi do nie jakiego Zayn'a.

- Ale kurwa do czego on nam się niby przyda? - warczy z podniesionym tonem.

- Pamiętasz tą babę co nam wisi towar? - pyta.

- No i co z nią?

- Kocha takich słodkich chłopczyków jak Harry. Gdyby go wykorzystać jako przynętę, by ją w sobie rozkochał my byśmy poznali jej tajemnice gdzie trzyma sejfy i głównie co kombinuje. - odpowiada.

- Wykluczone. - odpowiada szybko.

- Dlaczego?

- Możemy sobie poradzić sami, a nie wykorzystać tego gówniarza.

- Byłoby prościej Louis. Ona jest zbyt sprytyna i wie, że na nią polujemy.

- W sumie patrząc na to z innej strony... - zamyślił się. - Dobra, zgadzam się, ale pogadaj z nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro