Rozdział 3
Dziś miała być pierwsza lekcja wychowania fizycznego na której zamierzałem się pojawić. Na ostatnich mnie nie było, bo obawiałem się zagrać w cokolwiek z chłopcami, bo nie chciałem wyśmiania z ich strony, mimo że i tak uważają mnie za frajera. Po za tym nie lubię grać od kiedy w grze w koszykówkę straciłem swoje ulubione okulary, co wydarzyło się przez złośliwość jakiegoś ucznia.
Dziś też mieliśmy grać w koszykówkę, ale bardziej martwiło mnie przebieranie się z chłopcami, bo pośród nich był Louis i Zayn którzy mi dokuczali i Harry, który mi się podobał.
Louis przepchnął mnie w przejściu do szatni, żeby zrobić mi na złość. Po tym przybił żółwika z Zaynem i oboje odłożyli swoje torby, by chwycić za ubrania na zmianę.
- Zayn, musimy chyba przebrać się w innym miejscu, bo czuję się podglądany - Louis powiedział tak głośno, że na pewno wszyscy to usłyszeli. Niektórzy się odwrócili, by sprawdzić o co mu chodzi.
- Masz rację, bracie. Nawet nie chcę słyszeć o tym, że komuś staje na mój widok - powiedział Zayn.
Co.
Hej, może i jesteś przystojny, ale nie uważaj się za nie wiadomo jakiego pana idealnego.
- Czemu ciągle o tym mówicie? - odezwał się jeden z obecnych tutaj chłopaków.
- Mamy swoje powody. Prawda, nowy? - Louis spojrzał się prosto na mnie podnosząc brew.
Zrobiłem to samo i nie przejąłem się tym co powiedział, mimo że wszyscy zapewne domyślili się o co mu chodziło.
Moja postawa co do Zayna i Louisa, która polegała na ignorowaniu ich nie działała, bo i tak mi dogryzali. Mam nadzieję, że w końcu to im się znudzi, bo będę musiał zmienić swoją taktykę obronną, która zapewne też nic nie wniesie.
Postanowiłem poczekać aż wszyscy wyjdą z szatni, żebym mógł przebrać się ostatni i w tej kolejności udać się na halę sportową. Wuefista przyniósł ze sobą worek z piłkami do koszykówki co rzeczywiście oznaczało, że będziemy dziś w nią grać.
Chcę do domu.
Na szczęście wychowanie fizyczne to nasze dwie ostatnie lekcje tego dnia.
Nauczyciel powiedział nam co mamy robić, a gdy zaczęliśmy, zawołał mnie do siebie, co mnie trochę zdziwiło, ale ostatecznie do niego podszedłem.
- Horan, tak? - spytał, a ja kiwnąłem głową.
- Co z twoimi okularami?
- To znaczy?
- Możesz grać bez nich?
- Uhm, nie bardzo, proszę pana.
Nauczyciel westchnął.
- W takim razie uważaj na nie.
- Jasne - uśmiechnąłem się lekko i wróciłem na środek hali, gdzie zaczęto rozgrzewkę przed wybieraniem składów drużyn.
Trafiłem do drużyny z Harrym, co bardzo mnie cieszyło, bo to oznacza, że na pewno mnie zauważy. Mój mózg przestawił się na tryb zaimponowania Stylesowi moją grą, ale to jest niewykonalne, bo nie jestem dobry w grach zespołowych.
Może lepiej będzie jak zostanę rezerwowym?
Plan legnął w gruzach, bo wyszło na to, że wszyscy muszą grać. W takim razie, zróbmy to.
Przestraszyłem się, gdy piłka znalazła się w moich rękach. Spojrzałem na nią i zaraz potem usłyszałem znajome mi głosy.
- Hej, piękny, podaj mi piłkę! - krzyknął Louis.
- Jest taki głupi, że nawet by się nie zorientował, że nie jesteśmy w tej samej drużynie - usłyszałem Zayna.
Och, czyżby?
Rzuciłem piłkę do któregoś chłopaka z mojej drużyny ciesząc się, że się jej pozbyłem. Odszedłem nieco na bok, żeby nikomu nie przeszkadzać, ale nauczyciel to zauważył, więc musiałem wrócić do gry. W pewnym momencie piłka potoczyła się w moim kierunku, więc szybko ją podniosłem, ale zanim zorientowałem się w jakiej jestem sytuacji, znalazłem się na podłodze, tracąc przy tym swoje okulary.
- Ups? - usłyszałem głos i zaraz potem śmiech Louisa.
- Tomlinson, co to miało znaczyć? - odezwał się nauczyciel - Nie tak agresywnie!
- Przepraszam, proszę pana, to tylko wypadek! - powiedział i wtedy zobaczyłem, że uklęknął obok mnie, kiedy założyłem swoje okulary.
- Och, nie zepsuły się? Jaka szkoda - uśmiechnął się sarkastycznie i poklepał mnie po plecach, co z perspektywy nauczyciela wyglądało, jakby Louis mnie pocieszał, co nie było prawdą.
- Żałuj, że pojawiłeś się w tej szkole - syknął i zmierzwił moje włosy zanim wstał i wrócił do gry.
Nienawidzę cię i mam nadzieję, że jesteś tego świadomy.
Po lekcjach mieliśmy wziąć prysznic, by się odświeżyć i oczywistym było, że również zrobiłem to jako ostatni, bo nie chciałem słyszeć kolejnych negatywnych komentarzy kierowanych w moją stronę. Gdy wyszedłem spod prysznica, udałem się po moje rzeczy i wtedy zobaczyłem, że ktoś właśnie wychodził z szatni. Widziałem długie włosy i to mi się nie wydawało.
Hej, Harry, mam do ciebie kilka pytań. Co tu robiłeś i dlaczego na mnie nie poczekasz? Możemy razem wracać ze szkoły. Bardzo romantycznie, prawda?
Pokaż mi, że istnieję w twoich oczach. Uśmiechnij się, zrób cokolwiek. Jeden gest potrafiłby sprawić, że cały zły dzień poszedłby w zapomnienie w zaledwie sekundę. Czy to takie trudne do wykonania? Nie sądzę, więc zrób to dla mnie i spraw, że się uśmiechnę.
Chociaż ten jedyny raz. Proszę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro