Rozdział 10
Stałem pod szkołą wyczekując Harry'ego, który miał pojawić się tu w przeciągu kilku minut.
W nocy zastanawiałem się kim dla siebie jesteśmy. Wiem, że pocałunek wcale nie musi czegoś oznaczać, ale było w nim coś specjalnego. Jestem ciekawy co Harry'emu przyszło do głowy gdy naparłem swoimi ustami na jego. Na początku miał chwilę zawahania jak i ja, ale to rzeczywiście mogło być zaskakujące. Gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedziałby mi, że pocałuję się ze Stylesem, prawdopodobnie wyśmiałbym go, bo to wtedy wydawało się być takie nierealne.
Uśmiechnąłem się widząc Harry'ego, który wszedł po schodach, by przywitać się ze mną.
- Cześć, Niall - powiedział dotykając delikatnie mojej dłoni.
Oczywiście, że mnie nie pocałował, bo wszyscy by to zauważyli i negatywnie odbiłoby się to na jego reputacji.
- Hej, Harry - wymusiłem z siebie lekki uśmiech, bo trochę posmutniałem.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak - skłamałem, ale przez pewny siebie ton mojego głosu nie było tego czuć.
Harry rozejrzał się nieznacznie, co sprawiło, że zacząłem się zastanawiać dlaczego to zrobił, ale nagle zrozumiałem, gdy zamknął oczy, by pochylić się i pocałować mnie ssąc przez chwilę moją dolną wargę.
Odsunął się ode mnie po chwili i jakby nigdy nic wszedł do szkoły, więc udałem się za nim czując motyle w brzuchu.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać - wymamrotał, gdy do niego podszedłem.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziałem uśmiechając się spokojnie, mimo że w środku skakałem jak szczęśliwe małe dziecko.
Patrząc na nogi Harry'ego szedłem za nim prosto pod naszą salę, gdzie niestety przywitał mnie Louis. Podszedł do mnie i popchnął mnie na szafki tak mocno, że prawie odbiłem się od nich i upadłem na podłogę.
- Louis! - krzyknął Harry, co przyciągnęło na nas uwagę otaczających nas uczniów.
- Chcesz sobie przypomnieć jak to jest mieć złamany nos? Chcesz tego? - wysyczał podchodząc do Stylesa, który zaczął się cofać.
- Daj spokój.
- Nie, kurwa. Przez was mam problemy.
- I co w związku z tym? Myślisz, że jak nas pobijesz to one znikną?
- Tak właśnie myślę - powiedział twardo, po czym odepchnął Harry'ego, by go wyminąć i gdzieś pójść. Spojrzałem się zszokowany na przyjaciela, który tylko wzruszył ramionami.
- Złamał ci kiedyś nos? - spytałem cicho podchodząc do niego.
- Niestety tak.
- Co za... - zmrużyłem oczy kręcąc głową.
- To było dawno, więc zostawmy tą sprawę w spokoju - powiedział, a widząc przechodzącą obok nas nauczycielkę westchnął głęboko.
- Czas na lekcję - powiedział smutno i ruszył do klasy za resztą uczniów.
Usiadł ze mną na zajęciach i poinformował mnie na nich, że nie będzie go dziś na lekcjach wychowania fizycznego.
- Dlaczego? - spytałem podnosząc na niego swój wzrok znad książki.
- Nie mam ochoty, by na nich być. Po za tym nie zniosę dziś widoku popisującego się Louisa i Zayna u jego boku. To nie ważne, że ten drugi jest jak jego służący. Też jest frajerem z piękną twarzą.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc narysowałem w książce Harry'ego uśmiechniętą buźkę, na której widok poprawił mu się humor. Dorysowałem jeszcze kotka, co do końca rozweseliło chłopaka, a tym samym mnie.
Harry wyciągnął ze swojego piórnika ołówek, którego użył by również narysować kotka w mojej książce, ale różnił się tym, że miał okulary. Podpisał go moim imieniem i próbując ukryć swój uśmiech wrócił wzrokiem na nauczycielkę, która prowadziła jakiś nudny temat lekcji.
Nie ma nikogo słodszego od ciebie, jestem tego pewny.
W końcu nastała lekcja, przed którą Harry musiał mnie opuścić. Przytulił mnie przy szatni wsuwając palce w moje włosy, po czym pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia, Niall. Trzymaj się.
- Cześć, Harold - uśmiechnąłem się i wtedy odsunął się ode mnie. Skinął głową, po czym odszedł zostawiając mnie samego na korytarzu.
Westchnąłem szczęśliwy i wszedłem do szatni, gdzie chłopcy kończyli się przebierać. Wyciągnąłem z torby moje ubrania i również przebrałem się słysząc przy tym rozmowy o tym, że dziś będziemy grać w piłkę nożną.
Może dziś uda mi się zostać rezerwowym.
Nauczyciel przydzielił nas do drużyn i całe szczęście, że Zayn nie był w tej samej co Louis, bo to źle mogłoby się dla mnie skończyć. Niestety dziś musiałem współpracować z Malikiem, ale mam nadzieję, że jakoś to przeżyję.
Na początku miałem kontrolę nad piłką co mnie cieszyło, bo nawet dobrze mi szło. Jednakże widząc biegnącego w moją stronę Louisa kopnąłem piłkę w stronę jednego z zawodników z mojej drużyny. Tomlinson zmierzył mnie wzrokiem, a ja ucieszyłem się, że uniknąłem spotkania z podłogą, która znając życie przez niego by nastąpiła.
Zszedłem na bok hali, by zawiązać buty, które się rozwiązały, po czym wróciłem na boisko. Aktualnie nie wiedziałem jaka jest sytuacja w grze, a zanim się zorientowałem, poczułem jak piłka z impetem uderza o mój brzuch. Prawie upadłem z jękiem na podłogę, ale udało mi się przed tym uchronić.
Obejmując swój brzuch spojrzałem w przód, by zobaczyć, od kogo przyjąłem był ten pocisk.
- Przperaszam, bracie! - Louis krzyknął do mnie mając na twarzy jednej ze swoich sarkastycznych uśmiechów.
- Horan, wszystko w porządku? - usłyszałem nuczyciela, który siedział na trybunach.
- Uch, tak - wymamrotałem niezgodnie z prawdą. Zrobiło mi się nie dobrze i miałem ochotę zwymiotować.
- Lepiej zejdź z boiska.
Udając, że wszystko jest w porządku, żeby nie sprawiać Louisowi satysfakcji z tego co zrobił, zszedłem na trybuny, na których później siedziałem aż do końca dzisiejszych lekcji.
Czując się już trochę lepiej udałem się za chłopakami do szatni, w której mieliśmy się przebrać. Standardowo zrobiłem to ostatni, by w spokoju wyjść ze szkoły, ale dziś ten plan nie poszedł po mojej myśli.
Przy wyjściu ze szkoły czekała na mnie dwójka chłopaków. Zignorowałem ich i spróbowałem ich wyminąć, ale ramiona Zayna, które mnie oplotły nie pozwoliły mi na to.
- Mówiłem, że w końcu pożałujesz za to, że pojawiłeś się w tej szkole - Louis wysyczał i wtedy wpadłem w panikę, bo Zayn zaczął mnie gdzieś pchać.
- Zostaw mnie! - krzyknąłem i próbowałem się wywinąć z jego uścisku, ale nie miałem tyle siły, by to zrobić.
Zayn zaprowadził mnie za budynek szkoły, gdzie nie było możliwości, żeby ktoś mnie zobaczył.
Malik zrzucił ze mnie plecak i chwycił moje ramiona od tyłu. Zacząłem wierzgać nogami, ale na darmo.
Louis strzelił kostkami u swoich dłoni i już wtedy chciało mi sie płakać, bo byłem wystraszony.
- Zostawcie mnie, proszę! Nic wam nie zrobiłem!
Louis uśmiechnął się, po czym z zadowoleniem oddał cios w moją szczękę. Miałem chęć złapania się za nią, bo zaczęła mnie boleć, ale nie byłem do tego zdolny.
- Uspokój się - usłyszałem obok swojego ucha - Krzyczenie nic ci nie da - Zayn zaśmiał się złowieszczo.
- Słuchaj się mojego przyjaciela - powiedział Louis, po czym znów wymierzył cios w moją twarz.
- Louis, proszę cię! - krzyknąłem żałośnie zaczynając płakać.
- Boisz się, co?
Zanim zdążyłem się odezwać, ponownie moja szczęka musiała zaznać bólu.
- Pytanie retoryczne, ups - powiedział i uderzył mnie w brzuch, przez co krzyknąłem, bo bolał mnie wystarczająco po spotkaniu z piłką. Zayn wzmocnił uścisk i wtedy Louis zaczął zadawać mi regularne ciosy w twarz. Płacząc splunąłem krwią wymieszaną ze śliną czując się bezwładny. Nie miałem już sił, żeby stać, a w dodatku poczułem, że z mojej wargi zaczęła sączyć się krew. W pewnym momencie Zayn puścił mnie popychając mnie na ziemię, na którą upadłem. Kopnął mnie w brzuch, co sprawiło, że przewróciłem się na plecy. Z zamkniętymi oczami i mokrymi policzkami od łez i krwi złapałem się za brzuch sycząc z bólu.
- Jeśli jeszcze raz cię zobaczę, to możesz być pewny, że nie będziesz miał możliwości, by skończyć tą pieprzoną szkołę. Rozumiemy się? - wysyczał Louis pochylając się nade mną. Jęknąłem, za co przyjąłem kopnięcie w moje żebra.
- Powiedziałem coś, mam rację?! - wybuchł gniewem, czego się wystraszyłem.
- T-tak! - krzyknąłem drżącym głosem wypluwając kolejną dawkę krwi zebranej w moich ustach.
- Grzeczny chłopiec.
Dotknął moich włosów, po czym odszedł stąd razem z Zaynem.
Przewróciłem się na bok i zacząłem płakać jeszcze bardziej, bo ból mojej głowy i brzucha był nie do zniesienia.
Trzesącymi się dłońmi wyciągnąłem z kieszeni telefon, by zadzwonić do Harry'ego. Wybrałem jego numer i przyłożyłem telefon do swojego ucha.
- Tak, Niall? - odezwał się miły głos chłopaka.
- Pomóż mi proszę - wymamrotałem szlochając.
- Co? Niall, mów wyraźniej.
- Zayn i Louis mnie pobili! - krzyknąłem znów wybuchając płaczem.
- Kurwa, co?!
- Za szkołą - powiedziałem ciszej i odetchnąłem tak jakby miało to uśmierzyć mój ból.
- Trzymaj się. Zaraz tam będę - powiedział i wtedy rozłączyłem się, by usiąść i spróbować otrząsnąć się z tego co przed chwilą się stało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro