Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

- Dlaczego wróciłeś później? - spytała mnie mama, która czekała na mnie z obiadem w jadalni. Westchnąłem i bez słowa ściągnąłem buty i zrzuciłem swój plecak z ramienia.

- Musiałem zostać po lekcji, tyle - wzruszyłem ramionami, a mama w tym czasie do mnie podeszła.

- Na pewno nic się nie stało?

- Dlaczego pytasz?

- Ostatnio zachowujesz się inaczej.

- Wydaje ci się, mamo - powiedziałem uśmiechając się lekko, żeby ją pocieszyć, bo w jej oczach zobaczyłem smutek.

- Będziesz chciał nowe okulary? Nie sądzę, że te teraz podlegają gwarancji.

- Narazie nie. Ewentualnie wolałbym soczewki.

- Och, w porządku - westchnęła zmartwiona. Postanowiłem ją pocieszyć, więc przytuliłem ją mocno do siebie.

- Dawno tego nie robiłeś - powiedziała cicho gładząc moje plecy - Powiedz mi proszę, czy w szkole masz kogoś z kim możesz porozmawiać?

- Tak, mam - puściłem ją uśmiechając się.

- Przepraszam, że ciągle się o ciebie martwię, ale nie chcę, żebyś i w tej szkole był sam.

- Nie jestem.

- W takim razie mogę być spokojniejsza?

- Tak - pokiwałem głową - Chyba wszystko idzie w dobrym kierunku.

Dni mijały, aż nastał ten, w którym były lekcje wychowania fizycznego. Znów mieliśmy grać w koszykówkę i jak mam być szczery, obawiałem się tego.

- Mogę się dosiąść?

Odwróciłem głowę słysząc Harry'ego.

- Tak, jasne - uśmiechnąłem się lekko i przesunąłem swoją torbę, by zrobić miejsce dla Stylesa.

Szczerze mówiąc nie chciałem się przy nim przebierać, bo czułbym się z tym niezręcznie. Po za tym nie chciałem być niemiły a i tak Harry chciał na mnie poczekać, gdy wszyscy opuścili szatnię.

- Porozmawiamy z panią o tych okularach - odezwał się.

Po co on się tym przejmuje?

- Nie ma po co - powiedziałem i odwróciłem się plecami do chłopaka, żeby ściągnąć swoją koszulkę. Podczas gdy on wcześniej się przebierał nie mogłem się powstrzymać przed tym, żeby nie zerknąć na jego piękne ciało.

Jesteś idealny pod każdym względem.

- Twoi rodzice musieli wydać na nie niemałe pieniądze.

- Tak, to prawda - westchnąłem.

- To jest dobra sytuacja. Wykorzystajmy ją, żeby wprowadzić chłopaków w kłopoty. Marzy mi się to - powiedział zaciskając pięść , a ja się zaśmiałem.

- Książę i księżniczka są pilnie proszeni na salę.

Na głos Louisa odwróciłem się, żeby zobaczyć, że stoi przy wejściu do szatni.

- To nie jest czas na to, żeby poddani do mnie przychodzili - powiedział Harry na co trochę się zdziwiłem, bo odezwał się dosyć odważnie. Po za tym, czy on nie przejął się tym, że w pewnym sensie Louis nazwał nas parą?

- Wiesz co, Harold? - Tomlinson się uśmiechnął - Ostatnio mnie zaskakujesz. Myślę, że można się z tobą dogadać.

Co on ma na myśli?

- Co Ty na to, żebyś pojawił się na mojej imprezie w piątek? Zabierz ze sobą swojego przyjaciela - powiedział, po czym okręcił się na pięcie i wyszedł z szatni.

Spojrzałem się na Harry'ego, by sprawdzić jego reakcję na słowa Louisa.

- Chyba jesteśmy zaproszeni - westchnął, a ja splotłem swoje palce, bo zacząłem się denerwować. Dawno nie byłem na żadnej imprezie, ale nie o to chodzi. Tym razem, będzie ona Louisa Tomlinsona - mojego największego wroga, który niewiadomo co wobec mnie planuje.

~

Siedziałem w pokoju i denerwowałem się, bo tego dnia Harry po raz pierwszy miał zjawić się w moim domu. Zaoferował się, że przyjedzie do mnie na trochę, byśmy później razem pojechali do domu Louisa na imprezę.

Gdy przebrałem się w jeansy i czarny t-shirt, usłyszałem pukanie do drzwi mojego pokoju.

- Tak? - odezwałem się przypuszczając, ze któryś z moich rodziców chciał ze mną porozmawiać.

- Cześć.

Słysząc głos na którego dźwięk moje serce na chwilę stanęło, odwróciłem się.

- Cześć, Harry - uśmiechnąłem się i usiadłem na swoim łóżku.

- Twoi rodzice są bardzo mili - powiedział i podszedł do mojego biurka, by usiąść na obrotowym krześle.

Moi rodzice? Mam nadzieję, że moja mama nie pomyślała, że Harry jest moim chłopakiem i nie komentowała jego przyjazdu w sposób, którego nie chciałbym usłyszeć.

- Tak - uśmiechnąłem się nerwowo, po czym zawiesiłem swój wzrok na Harrym, który miał na sobie czarne spodnie i oliwkową bluzkę z długim rękawem podkreślającą jego zielone oczy.

- Nie wierzę, że tam idę - powiedziałem, żeby przerwać ciszę.

- Ja nie wierzę, że idę tam z kimś.

Też nie wierzę, że idę tam z tobą. I nie jesteś sam, który jest podekscytowany.

No dobra, tylko ja jestem. Ale można sobie pomarzyć.

- Chodzisz na imprezy? - spytałem.

- Rzadko. Na ogół mam zajęte weekendy.

Myślisz o mnie tak często jak ja o tobie?

Kolejne marzenie.

- Och - westchnąłem. Położyłem się na łóżku podpierając głowę na dłoni i wyciągnąłem telefon z kieszeni, by sprawdzić na nim godzinę.

- Niedługo musimy jechać - stwierdziłem.

- Śpieszy ci się?

- Niekoniecznie.

Wolałbym spędzić nasz wspólny czas w moim pokoju i nie obraziłbym się, gdybyś mnie pocałował.

Zagapiłem się rozmyślając nad tym jak miękkie są usta Harry'ego. Chciałbym to sprawdzić, ale nie mogę tego zrobić. Jak by to wyglądało?

Zamrugałem i tym samym oddaliłem swoje myśli związane z Harrym, kiedy usłyszałem jego śmiech.

- Co? - spytałem.

- Mam coś na twarzy?

- Uhm co? Dlaczego niby?

- Zagapiłeś się patrząc na mnie.

Wcale tego nie zrobiłem, o nie.

- Możliwe - powiedziałem i wtedy miałem ochotę uderzyć się w czoło za to co zrobiłem.

Harry zaśmiał się ponownie i wtedy chciałem znaleźć się pod ziemią.

- Chodźmy już, para królewska nie może się spóźnić - powiedział nawiązując do tego co Louis powiedział nam jakiś czas temu.

Dlaczego to powiedziałeś? Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to na mnie działa.

- Tak, chodźmy - odpowiedziałem śmiejąc się sztucznie mając nadzieję, że Harry tego nie zauważył.

Zeszliśmy na dół i napotkaliśmy ma swojej drodze moją mamę, która właśnie chciała wejść do salonu.

- Już idziecie? - spytała.

- Tak - uśmiechnąłem się.

- Miłej zabawy, chłopcy - mrugnęła, po czym weszła do salonu.

Mam nadzieję, że Harry nie pomyślał, że moja mama miała coś na myśli, a wiadomo o co chodzi.

Założyłem bluzę i buty, by po chwili znaleźć się z chłopakiem na chodniku, który prowadził na przystanek autobusowy.

- Chłodno jest - zauważyłem, więc schowałem dłonie w kieszeni bluzy.

- Masz rację.

Czy więc mógłbym ciebie przytulić?

W świetle latarni szliśmy na autobus i jedyne czego mi brakowało to dłoni Harry'ego, która byłaby spleciona razem z moją. W pewnym momencie stanąłbym i objął Harry'ego, żeby go pocałować. To zdecydowanie byłby idealny wieczór.

- Mamy autobus za dziesięć minut - powiedział zatrzymując się, przez co prawie na niego wpadłem.

- To świetnie - uśmiechnąłem się i to tylko przez myśli, które wypełniły moją głowę.

Po około kwadransie znaleźliśmy się pod domem, w którym miała się odbyć impreza. Byłem tym faktem zestresowany, ale musiałem to przeżyć.

Dom okazał się być otwarty, więc do niego weszliśmy. Do moich uszu dobiegła głośna muzyka. Było tu naprawdę dużo ludzi i ten fakt sprawiał, że zacząłem się denerwować.

- Cześć, Harry.

Do chłopaka podeszła jakas dziewczyna. Miała czarne włosy sięgające do pasa, była ubrana w czarną koszulkę z nadrukiem i czerwoną koszulę w kratę. Śmiało mógłbym uznać, że miała rockowy styl ubioru.

- Hej, Michelle - przywitał się posyłając jej uroczy uśmiech.

- Przyszedłeś tu z kimś? - spytała.

- Tak, z moim kolegą - powiedział i wskazał na mnie. Po chwili nas sobie przedstawił i jak mogę być szczery, to polubilem dziewczynę, bo wydawała się być miła.

- Ja już lecę, zapewne Louis mnie szuka - uśmiechnęła się, po czym od nas odeszła.

- Kim ona jest? - spytałem Harry'ego podchodząc do niego.

- Dziewczyną Louisa.

- Och, okej.

- W przeciwieństwie do niego jest naprawdę miła, mimo że czasami stwarza inne pozory, więc nie martw się - zaśmiał się - Myślę, że tutaj poznasz fajnych ludzi.

Chyba jedna osoba na dziś mi w zupełności wystarczy.

- Chodź, Niall - Harry uśmiechnął się do mnie kiwając głową w stronę środka pokoju - Nie będziemy tutaj tak stać - powiedział, po czym zaczął iść przed siebie, gdzie po chwili zniknął wśród bawiących się ludzi. Szybko podążyłem za nim, aby go nie zgubić.

Znalazłem chłopaka stojącego przy stoliku, przy którym nalewał jakiś napój do swojego plastikowego kubka.

Podszedłem do niego i pochyliłem się, żeby mógł usłyszeć mnie przez głośną muzykę, ale wtedy podniósł głowę i odwrócił ją, przez co nasze usta znalazły się dość blisko siebie.

- Prawie cię zgubiłem - powiedziałem próbując brzmieć jak najbardziej spokojnie umiałem i ignorując szybszą pracę mojego serca. Chłopak odsunął się i niestety musiałem się z tym pogodzić.

Mógłbyś po prostu przysunąć się do mnie o kilka centymetrów i czułbym się jak w niebie.

- Napijesz się czegoś? - spytał upijając łyk ze swojego kubka.

- Nie, dzięki - odpowiedziałem uśmiechając się lekko.

Zanim Harry ponownie mógł się odezwać, podeszła do niego jakaś dziewczyna i zaczęła z nim rozmawiać. Nie chciałem stać bezczynnie, więc odszedłem od nich. Wykorzystałem ten moment, żeby przejść się po domu, który swoją drogą był nawet ładny.

Na swojej drodze napotkałem Michelle, więc stanąłem i uśmiechnąłem się.

- Jak się bawisz? - spytała.

- Jest w porządku - odpowiedziałem uśmiechając się lekko.

- A gdzie jest Harry?

- Uhm, on jest... - mówiłem i odwróciłem się, żeby wskazać na chłopaka, ale wtedy usłyszałem głos Louisa, więc spojrzałem na niego.

- Kochanie, nie szkoda ci czasu na niego? Miałaś do mnie przyjść, bo zacząłem się niecierpliwić - powiedział obejmując dziewczynę w pasie.

- Dlaczego tak mówisz? Jest miły - powiedziała, a chłopak podniósł brew i otworzył usta, bo chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem:

- Louis, przestań - powiedziałem zaciskajac pięści i szczerze mówiąc sam byłem zaskoczony, że to zrobiłem.

- Och, tutaj taki odważny, a w szkole zapomina jak się nazywa - Louis prychnął i puścił dziewczynę, żeby mnie lekko popchnąć. Michelle patrzyła się na nas z boku, bo nie wiedziała o co chodzi. Zaczęli to robić także inni i wtedy zacząłem przeczuwać, że wydarzy się coś, czego pożałuję.

Gdy Louis zaczął mi ubliżać na oczach innych, zobaczyłem za nim Zayna oraz Harry'ego, który pojawił się obok mnie.

- Co tu się dzieje? Łudziłem się, że się poprawisz - Styles odezwał się stając pomiędzy mną, a Tomlinsonem.

- Przestań bronić swojego chłopaka, bo to jest żałosne - Louis prychnął, a zgromadzeni wokół nas ludzie zaczęli rozmawiać pomiędzy sobą.

- Słucham? - Harry zmarszczył czoło.

- Zayn, masz to zdjęcie, prawda? - Louis zwrócił się do swojego przyjaciela.

- Oczywiście, że tak - odpowiedział uśmiechając się szyderczo, po czym podał Louisowi swój telefon.

Do cholery, o jakie zdjęcie chodzi?

Po chwili Louis pokazał mi i Harry'emu zdjęcie, na którego widok chciałem stąd uciec. Nie dlatego, że było obraźliwe. Po prostu stawiło mnie w złym świetle wśród wszystkich zebranych tutaj ludzi. Widząc je w samotności cieszyłbym się jak głupek, ale teraz poczułem się wyśmiany przez moją orientację, a tego nienawidzę.
Było to przerobione zdjęcie przedstawiające mnie i Harry'ego całujących się. Ludzie widząc je zaczęli się śmiać i wtedy nie wiedziałem co zrobić. To w pewien sposób mnie upokorzyło.

- No dalej, broń swojego chłopaka! Nie widzisz, że zaraz się popłacze? - Zayn wyśmiał Harry'ego w twarz.

- Niall, wytłumacz mi to - Harry odezwał się beznamiętnie patrząc na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, czego się przeraziłem. Rozchyliłem usta, żeby się odezwać, ale nie byłem w stanie tego zrobić.

- Płacz, płacz pedale - Louis zaśmiał się głośno, pokazując kolejne, tym razem bardziej wyzywające zdjęcie i wtedy nie wytrzymałem. Przepchnąłem się przez zgromadzonych ludzi i czym prędzej ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowych, by wyjść z domu. Czując jak łzy spływają mi po policzkach zacząłem iść w dół ulicy. W pewnym momencie zatrzymałem się i usiadłem na krawężniku chowając twarz w swoich dłoniach.

Dlaczego zgodziłem się, by tu przyjść? Powinienem się domyślić, że coś takiego się wydarzy.

Co pomyślał sobie Harry?

Tomlinson i Malik zepsuli wszystko co stworzyłem razem ze Stylesem. Naprawdę nie musiałby być dla mnie kimś więcej, mimo że tego chciałbym najbardziej na świecie. Mógł być dla mnie po prostu przyjacielem, którego wcześniej nie miałem.

Harry tym razem mógł wziąć dotychczasowe żarty o mnie do siebie i jestem pewny, że teraz nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Chłopcy nie obrazili tylko mnie, ale i też jego. Jest on lubiany i cieszył się popularnością, a teraz to wszystko mogło mieć znaczenie w negatywnym sensie.

Zapewne teraz stoi na środku pokoju słysząc śmiech ludzi rozchodzący się po całym domu i tłumaczy się mówiąc, że nie ma ze mną nic wspólnego.

Na pewno.

Nie mam zamiaru pojawić się w szkole na początku tygodnia i to głównie dlatego, że będę pośmiewiskiem wśród ludzi, którzy byli na dzisiejszej imprezie oraz, że będę musiał zmierzyć się z Harrym.

Nie zniósłbym jego wzroku pełnego nienawiści za to, co musi przeze mnie przechodzić. Jego odrzucenie byłoby najgorszym co mogłoby mnie spotkać i jestem pewny, że nie byłbym w stanie tego znieść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro