14
Chłopak energicznie podniósł się do siadu, ciężko dysząc zaczął się rozglądać po całym pokoju gdzie dostrzegł swojego malucha jak i gosposie. Przerażeni, patrzyli na niego nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Panie, Jung wszystko dobrze?-odezwała się staruszka, przykładając dłoń do jego czoła-Okropnie pan krzyczał przez sen, przez co Yoongi się rozbudził.
-Dlaczego jest taki blady?-wyszeptał ledwo słyszalnie patrząc na swojego malca, złapał delikatnie jego dłoń i gładził go po niej kciukiem-I taka zimna
-To normalne-spojrzała na niego kobieta-Ma ponad 38 stopni gorączki i powinien leżeć z łóżku, ale stwierdził, że musi się panem opiekować
Westchnął cicho wracając wzrokiem do swojego małego aniołka, teraz dobrze wiedział dlaczego miał ten sen. Zawsze chciał jednego, nigdy nie liczyło się to co ktoś inny czuje. Ważna była dla niego przyjemność i sprawiana przykrość innej osobie. Ten sen uświadomił mu, że nie może więcej krzywdzić tego dzieciaka, jest dla niego ważniejszy niż ktokolwiek i nie chciałby go tracić. Po śmierci jego rodziców, stał się taki a nie inny, chciałby być normalny i nie grać na uczuciach innych ani się nimi bawić. Teraz wiedział, dobrze że chce się zająć malcem i nigdy go nie opuszczać. Dać mu bezpieczeństwo jak i normalny związek. Nie był pewny swoich myśli, ale chce żeby ten dzieciak nie był dla niego tylko zabawką. Lecz, żeby był dla niego wszystkim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro