Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziewiąty

- Ja pierdole - Brandon przenosi wzrok ze mnie na Lucasa i robi to kilka razy. - Wiedziałem. Wiedziałem - zaczyna się śmiać. Przykłada palec do brody i pociera ją. - Wiedziałem, że coś was łaczy - wskazuje na nas palcem i wlewa w siebie kieliszek wódki. On sobie chyba żartuje? Naprawde zamierza pokazać swoje ja, w tej chwili?!. - A tak temu zaprzeczałaś. Mogłem się domyślić, że kłamiesz. Po jaka cholerę go tu przyprowadziłaś? Co?! Po cholere ściągnęłaś tu tego kutasa?! - wstaje ze stołka i zatacza się. Doskakuje do niego i łapię go pod ramie.

- Zamknij się i chodź - w tym stanie i tak nic do niego nie dotrze. Będzie tylko gorzej. Wyprowadzam go na zewnątrz.

- Pomogę ci - Lucas łapie go pod drugie ramię. Brandon wyrywa się. Odpycha Lucasa, zatacza się i przewracam się razem z nim na ziemię. Zamykam oczy i oddycham głęboko. Podnoszę się i pomagam wstać Branowi. Przesadził.

- Brandon uspokuj się i daj sobie pomóc - warczę i prowadzę go do samochodu. Lucas otwiera drzwi i przesuwa fotel do przodu. Dziękuje mu skinieniem głowy i pomagam Brandonowi usiasć z tyłu. Siadam obok niego i podtrzymuje go żeby siedział w miarę prosto.

- Tylko żeby mi nie orzygał tapicerki i ogólnie - brunet wycofuje z parkingu przy klubie. Wywracam oczami i uśmiecham się pod nosem. Chłopcy i te ich zabawki.

- Zostaniesz? - Brandon kładzie się na łóżku i patrzy na mnie spod przymróżonych powiek.

- Nie. Jestes pijany, a ja zmęczona - zaciskam usta i wychodzę.- Dobranoc pani Ronway - rzegnam sie z jego mamą i wsiadam do samochodu.

- Dziękuje Lucas - przerywam ciszę.- I przepraszam, że się do ciebie zakradłam i obudziałam cię. Że wciagnęłam cię w to dzisiaj i za zachowanie Brandona.

- Kayla - kładzie dłoń na moim kolanie i ściska je delikatnie. - To nie twoja wina. Nie masz wpływu na to co on robi - uśmiecha się pokrzepiająco i przenosi rękę na kierownicę. Opieram głowę o szybe i spoglądam na drzewa za nią.

- Ale mogłam temu zapobiec - wzdycham.

- Chyba nie obwiniasz się o stan Brandona?! Przecież to nie twoja wina że upił się jak świnia. Poza tym co on robił w tamtym klubie?

- Poszedł z Sarą, Ericą i Francisem do kina. Zapewne zaciągneli go do klubu. Znowu wpadł w złe towarzystwo - mowię cicho.

- Znowu? - marszy brwi.

- Brandon już wczesniej miał problemy. Wiesz jaką ma reputacje w szkole.

- Myślałem ze to plotki. Wydawał się w miarę okay - wzrusza ramionami.

- Było okay. Od kąd zacząłeś chodzić z nami do szkoły coś go dopadło. Zmienił się i wróciło jego poprzednie zachowanje. Myślałam, że to chwilowe i ma jakieś drobne problemy i przez to jest zdenerwowany. Jak dzisiaj do mnie zadzwonił to dotarło do mnie co jest tego powodem.

- Ma problemy z alkoholem? - spogląda na mnie kątem oka i spowrotem przenosi wzrok na drogę.

Siegam do kieszeni i zaciskam oczy. Biorę głęboki wdech. Wyciągam foliowe opakowaniw i pokazuje je Lucasowei. Jego źrenice sie rozszerzają.

- Bierzesz narkotyki? - pyta ze zdziwnieniem.

- Co?! - odpowiadam pytaniem zszokowoana. - Oczywiscie, że nie - zaperzeczam. - Wyciągnęłam je z kieszeni bluzy Brandona - wzdycham pod nosem.

- Czekaj - skręca i zatrzymuje sie przy sklepie. - Brandon bierze narkotyki?

- Żeby tylko - odpowiadam nie patrząc na niego. Lucas łapie mnie palcami pod brodą i obraca moją głowę tak żebym na niego spojrzała.

- Kayla, on potrzebuje pomocy. Musisz o tym komuś powiedzieć - patrzy na mnie intensywnie. - On może ci zrobić krzywdę. Po tym nad sobą nie panuje. Będzie jeszcze gorzej. Trzeba z tym coś zrobić. Daj mi to - wyciąga do mnie rękę.

- Porozmawiam z nim jutro - spoglądam na niego nie pewnie. Patrzy na mnie wyczekująco. Podaje mu woreczek. Wychodzi z samochodu. Widzę jak wsypuje proszek do kosza na śmieci. Wraca do samochodu.

- Trzeba o tym powiedzieć jego rodzicom - wyjeżdza z parkingu.

- To nic nie da. Ma z nimi kiepski kontakt. Zresztą nie ważne. Nie powinnam z tobą o nim rozmawiać. Zapomnij. Nikomu nic nie mów. Sama to załatwię. Nie powinnam była ci mówić o problemach Brandona.

- Kayla. Daj spokój. Nikomy nie powiem, ale to, że z nim porozmawaisz nic nie da. On potrzebuje pomocy.

- Nie jest źle - kłamię.

Skoro on znowu bierze, jest w chuj źle. Wrócił do nałogu i teraz nie pomoże mu nic poza terapią. Będzie wsciekły jak zacznę rozmowę. Ale nie moge tak tego zostawić on potrzebuje pomocy. Był już tak długo czysty. Obiecał mi, że więcej nie będzie brał. Było już tak dobrze. Była szansa, nadzieja, że będzie lepiej.

Pojedyncza łza spływa po moim policzku. Lucas ściera ją palcem i splata nasze dłonie. Pociesza mnie ściskajac mi rękę. Tak mały gest, a tyle w nim otuchy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro