Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziesiąty


- Kayla - do pokoju wpada Jackson i zaczyna na mnie wrzeszczeć.

Przykrywam się kołdrą po głowę i jęczę zaspana. Nie mogłam w nocy zasnąć po tym jak Brandon do mnie zadzwonił, a Lucas mi pomógł. Jak wróciliśmy siedział ze mną aż zasnęłam. Domyślam się, że wymknął się jak zasnęłam. Pamiętam jeszcze, że mówił mi dobranoc, a potem jak odsuwa drzwi i wychodzi.

- Wstawaj już po dziesiątej - zrywa ze mnie kołdrę. Kulę się pod wpływem chłodnego powietrza.

- Daj mi spokój. Jackson chce spać - jęczę i nie otwieram oczu.

- Co ty do cholery robisz?! - wrzeszczę i wyskakuje z łóżka bo oblewa mnie zimną wodą. - Zabije cię - warczę i rzucam się na niego. Przewracam go na podłogę i zaczynamy się bić.

- Dzieciaki - krzyczy Ashley. - Przestańcie. Uspokójcie się. Już w tej chwili. Po ile wy macie lat?! Jackson puść ją. Kayla zostaw go w spokoju - rozkazuje.

Posłusznie robimy co każe. Ale dopiero po chwili.

- Co wam znowu odbiło?

- Przyszedł tu i oblał mnie zimną wodą - skarze się.

- Wymknęła się w nocy z domu – szczerzy się mój braciszek. Patrzę na niego zszokowana i kręcę wściekła głową.

- Czy to prawda? - pyta mnie Ashley.

- Oczywiście, że nie - zaprzeczam.

- Kayla. Nie okłamuj mnie - patrzy na mnie wyczekująco.

- Dobrze. Tak wymknęłam się, ale to było ważne.

- Dlaczego mnie o tym nie poinformowałaś? Co gdyby coś ci się stało? Jestem za ciebie odpowiedzialna! Kayla miałaś mi mówić jak gdzieś wychodzisz.

- Było już późno nie chciałam cię budzić. Przepraszam.

- A ty gdzie - Ashley zatrzymuje Jacksona w progu. - Wróciłeś na kacu. Gdzie byłeś?- unosi pytająco brew.

- U Taylor - odpowiada i wzrusza ramionami.

- Spałeś u niej. Ale gdzie byłeś wcześniej? - dopytuje.

- W klubie - przyznaje Jack z westchnieniem. - Tylko nie mów ojcu. Błagam - prosi ją.

- Oboje przestajecie przestrzegać zasada obowiązujących w tym domu - podnosi głos Ash. - Co się z wami dzieje? Mieliście mi mówię o tym gdzie wychodzicie i z kim. Nie po to żebym was mogła kontrolować tylko po to żebym wiedziała gdzie jesteście. Mieliśmy umowę. Dlaczego nie możecie nawet głupiego sms’a napisać?

- Ashley, nie dramatyzuj... - jęczy Jackson.

- Ja dramatyzuje? Mówiłeś mi, że idziesz do Taylor, a tymczasem wróciłeś rano z kacem. Kayla wymknęła się w nocy z domu. Co z wami?

- Wyjaśnię ci później - wzdycham. - Nie przy Jacksonie.

Ashley spogląda na mnie podejrzliwie, ale skina głową. Jackson patrzy na mnie w szoku i ze złością.

- I tak się dowiem - trzaska drzwiami swojego pokoju.

Ashley wchodzi do mojego i zamyka drzwi.

- O co chodzi?

- Nie mów Jacksonowi. Brandon potrzebował pomocy. Musiałam. Ashley proszę nie mów ojcu. Nie może się dowiedzieć, że wymknęłam się w nocy z domu po to żeby pomoc Brandonowi. Wiesz jak go nienawidzi. Nie powiesz mu? - patrzę na nią prosząc.

- Nie powiem - wzdycha, ale patrzy na mnie z rezygnacją. Wiem, że ją zawiodłam. Powinnam była jej powiedzieć. No ale było już późno.

Wystarczyło, że Ashley pojechała, a Jackson od razu pospraszał do domu gości i zrobił imprezę. Jakbyśmy nie mieli już wystarczająco dużo kłopotów. Przecież jak Ashley i ojciec się dowiedzą będziemy uziemieni do końca szkoły.

Sięgam po telefon i spoglądam na wyświetlacz. Po raz kolejny odrzucam połączenie od Brandona. Musze sobie to wszystko przemyśleć. Nie wiem co mam zrobić. Wiem, że muszę z nim porozmawiać, ale co potem? Nie mogę tak tego zostawić. On potrzebuje pomocy. Tym razem ja mu nie pomogę.

- Otwarte - przekrzykuję muzykę.

Drzwi otwierają się i do środka wślizguje się Lucas. Podnoszę się z pozycji leżącej do siedzącej i przesuwam w tył, żeby oprzeć się o ścianę.

- Co chcesz? - pytam patrząc na niego.

- Wszystko w porządku? - pyta z troską w oczach. - Płakałaś wczoraj.

Nie wiedziałam. Myślałam, że tylko ta jedna łza spłynęła mi po policzku w samochodzie.

- Przepraszam, za wczoraj. A właściwie to za dzisiaj, nie powinnam była cię prosić o pomoc w sprawie Brandona.

- Nie no spoko. Cieszę się, że mogłem się przydać. Zastanawia mnie tylko czemu nie poprosiłaś o nią Jacksona. Wydawało mi się, że macie ze sobą dobry kontakt.

- Jak rodzeństwo - wzruszam ramionami. Patrzy na mnie bez przekonania. - Może trochę lepszy. Powiedzmy, że nie prowadzimy wojny i mogę na niego liczyć, ale są sprawy i rzeczy o których wolę żeby nie wiedział. Jackson jest dość porywczy i czasem nie pomyśli zanim coś zrobi. Nie lubi Brandona i to mogłoby się źle skończyć poza tym był u Taylor - uśmiecham się lekko. - Może usiądziesz? - proponuje mu. Dziwnie się czuje jak tak stoi oparty o drzwi i przygląda mi się.

- Zaraz musze wrócić na dół, bo inaczej twój brat zacznie się zastanawiać co tak długo mnie nie ma i zacznie nas o coś podejrzewać - patrzy na mnie sugestywnie poruszając brwiami. Czerwienie się, a serce zaczyna mi szybciej bić. Spuszczam wzrok i palcami bawię się pościelą. Obrysowywuję palcem wzorek.

Klamka opada w dół, a drzwi otwierają się z impetem. Lucas odskakuje od nich i spogląda na wchodzącego. Zamieram.

- Brandon? - pytam ze zdziwieniem. Spogląda na mnie, potem na Lucasa i z powrotem na mnie.

- Wiedziałem, że ze sobą kręcicie. - doskakuje do Lucasa i łapie go za koszulkę. Zrywam się z łóżka. - Odpierdol się od mojej dziewczyny - warczy na niego.

- Brandon uspokój się - krzyczę na niego i próbuję odciągnąć go od Lucasa. Jest to trudne ale Bran puszcza go.

- Jaka z ciebie ciota, że dziewczyna musi cię bronić - prycha.

- Stary uspokój się. Przyszedłem tylko zapytać czy wszystko w porządku. Bo nie wiem czy pamiętasz, ale zgarnialiśmy cię w nocy spod klubu zalanego w trzy dupy - warczy na niego Lucas.

- Brandon -  próbuję skupić na sobie jego uwagę, żeby nie zaczęli się bić. Kładę rękę na klatce piersiowej Lucasa żeby go powstrzymać. - Zostaw nas samych - zwracam się do bruneta. Patrzy na mnie niepewnie. - Poradzę sobie - skina głową i wychodzi zostawiając nas samych. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. No to teraz zacznie się jadka i gadanie.

*****

Rozdział poprawiła: Divergent_2003

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro