Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Patrzę na jednego i drugiego zszokowana tym co widzę i co się prawdopodobnie przed chiwlą tutaj działo, a co ja przerwałam.

Mrugam powiekami. Siadam na łóżku Jack'a, na samym końcu i nadal na nich patrzę.

- Kayla to nie tak - zaczyna mój brat. Unoszę brew.

- Serio? Bo wyglada inaczej - przerywam mu.

- Posłuchaj - zaczyna nerwowo. - Nie wiem jak ci to wytłumaczyć, ale cokolwiek teraz sobie myślisz to nie tak, jak wygląda.

- Właśnie problem w tym, że ja nic nie myślę. Jestem tak zszokowana, że nie mam pojęcia co mam myśleć - uświadamiam go.

Nie mam pojecia co o tym myślę, nie spodziewałam sie po nim tego. A po brunecie tym bradziej. Nie, że on z moim bratem. Jestesm po prostu zaskoczona tym wszystkim.

- Posłuchaj Kayla - zaczyna Rafaell spokojnie. - Nie...

- Rafaell, nie teraz - przerywa mu Jackson. - Sam jej to wytłumaczę. Ale wydaje mi sie, że teraz nie jest na to pora. Kayla - zwraca sie do mnie. - Idź do siebie do pokoju, jest noc jeszcze zaśniesz. Rano porozmawiamy i wszystko ci wytłumaczę.

- Jasne - odpiwadam cicho i schodzę z jego łóżka. Mrugam powiekami i odwracam sie na pięcie. Tego się nie spodziewałam, nawet go o to nie podejrzewałam. Przecież on jest z Taylor.

Boże, on ją zdradza i to jeszcze z chłopakiem. Moj brat jest gejem. Mój Jackson, ktory ma (lub miał) dziewczynę jest gejem i ja nie wiem od jak dawana. Czyżby to przez to się tak dziwnie zachowywał? Czy to był ten jego sekret?

Nie zasnę teraz, nie ma na to szans. Muzyka tu nic nie pomoże.

Siadam na swoim łóżku i biorę telefon do ręki.

Do Luka: Śpisz?

Jest późno, ale mam cichą nadzieję, że tak nie jest. Jest pierwszą osobą, którą chcę mieć teraz przy sobie.

Od Luka: Już nie.

Czyli spał, a ja go obudziłam. Już kolejny raz.

Do Luka: Mogę do ciebie przyjść? Proszę.

Od Luka: Jasne. Stało się coś?

Do Luka: Po prostu potrzebuję czyjejś obecności.

Odpisuję mu prawdę i blokuję telefon.

Rozsuwam drzwi okienne i wychodzę. Powoli i ostrożnie przechodzę obok okna od zewnetrznej strony. Schodzę po drabince na kwiatki i przebiegam przez podwórko w stronę domu Lucasa. Przechodzę przez ogrodzenie i podbiegam pod okno pokoju chłopaka. Wchodzę po drabince.

Wyciągam rękę żeby zapukać w okno ale ono sie otwiera przez co uderzam ręką w nicość.

- Chodź - Lucas wciąga mnie do środka, mimo że sama mogę wejść, bez jego pomocy, przecież już raz to zrobiłam.

Wtulam się w niego mocno. Przyciąga mnie do siebie jedną ręką, a drugą zamka okno. Robi to i nią też mnie  otula.

Nagle czuję łzy napływajace do oczu. Nie mam nawet pojęcia skąd się biorą. Po prostu nie wiem co się dzieje. Co o tym wyszystkim mysleć. Jestem zagubiona.

To nie tak, że nie toleruję orientacji brata, a raczej tego z kim się spotyka. Ja się po prostu  tego nie spodziewałam. To tak nagle z nikąd. Nie podejrzewałabym go, o to, nawet.

- Hej, maleńka - Lucas odsuwa się ode mnie i kładzie dłonie na moich policzkach. Palcami ściera łzy, które spływają po mojej twarzy. - Co się dzieje? Miałaś zły sen? - kręcę przecząco głową i znowu wtulam się w niego.

Wzdycha cicho i bierze mnie w ramiona. Kołysze nami delikatnie.

- Możemy się położyć? - pytam szeptem  niepewnie. Łzy już nie lecą po mojej twarzy. Nie wiem nawet, dlaczego reaguję na to płaczem. Przecież to nic strasznego, mieć brata geja.

Ja po prostu sję tego nie spodziewałam. Jackson od zawsze mówił tylko o dziewczynach, w aspektach życia seksualnego.

Nieraz słyszałam jak rozmawia z kolegami, którą laskę by przeleciał. To znaczy słyszałam jak tak mówił. Ale miało to miejsce zanim zaczął umawiać się z Taylor. Potem przez długi czas nawijał tylko o niej. Jednak z miesiąca na miesiąc w mniejszych ilościach.

Myślałam, że będą razem już cały czas.

- Chcesz zostać do rana? - Lucas odgarnia kosmyki włosów z mojej twarzy.

- Chciałabym - odpowiadam cicho. Ciągnie mnie na łóżko.

Kładzie sie na nim i pociąga mnie ręką za sobą. Przyciąga moje ciało do siebie i okrywa nas kołdrą.

- Chcesz się poprzytulać? - pyta w moje włosy.

- Nawet nie wiesz jak bardzo - przyznaję z ciężkim westchnieniem.

On przekręca sie na plecy, a ja opieram głowę na jego piersi i przerzucam jedną rękę przez jego brzuch, a drugą kładę sobie delikatnie pod głowę na jego piersi, tak żeby było mi wygodniej. Otacza mnie rękoma i całuje w czubek głowy.

- To coś poważnego? Czemu płakałaś? - słyszę troskę w jego głosie. Na ten ton ogarnia mnie przyjemne ciepło.

- Jackson... - urywam.

Nie chcę go okłamywać, ale powiedzenie prawdy też nie jest najlepszym wyjściem. Nie wiem kto może wiedzieć kto nie. To jest w końcu sprawa osobista mojego brata. Nawet mi nic do tego.

- On po prostu... - robię przerwę, szukając odpowiednich słów. - Stało się coś czego nie podejrzewałam, coś czego się nie spodziewałam - dokańczam.

- Zrobił ci krzywdę?

- Nie - zaprzeczam od razu, ruszając przy tym głową. - Widziałam go, w sytuacji w jakiej nie powinnam - prostuję. - Nie chcę o tym rozmawiać.

- Rozumiem - wzdycha. Ziewam śpiąca.

Nie zmrużyłam oka bo czekałam aż będę się mogła na nim zemścić.

Tymczasem tego nie zrobiłam. Zamiast zesmty, przyłapałam go na baraszkowaniu (?) w łóżku z chłopakiem. Nie wiem co o tym myślę.

Kocham Jacksona, bo jest moim bratem. Jestem osobą tolerancyjną,  jego orientacja nie ma wpływu na moje uczycia do niego... ale mimo wszystko nie spodziewałam się tego. Nie wiem skąd wzięła sie u mnie reakcja płaczem.

Chyba po prostu zbyt gwałtownie zareagowałam. W ogóle jak mam z nim teraz rozmawiać. Udawać, że nic się te kilkanaście minut temu nie wydarzyło? Czy może go o to zapytać?

Nie chcę teraz o tym myśleć. Chcę myśleć o czyms innym. Nie zastanawiając się długo przekręcam się i kładę na ciele Lucasa. Podpieram sie lekko na łokciach i spoglądam mu w oczy.

- Pocałuj mnie - proszę z rumieńcem na twarzy. Chcę poczuć jego usta na swoich. Zająć myśli czymś innym.

Nie myśleć o bracie.

Chcę myśleć o Lucasie i o tym jak jego usta poruszają sie w tym samym rytmie co moje, a moje w tym samym rytmie  co jego.

Nie zastanawia się długo. Unosi głowę i muska moje usta, obejmując mnie mocniej ramionami i przyciskając tym samym moje ciało do swojego. Jęczę cicho w jego usta, bo pogłębia pocałunek.

Porusza swoimi ustami, powoli, mocno i zdecydowane. Zmienia tępo co jakiś czas. Raz całuje wolniej,  raz szybciej.

Odrywam się od niego dysząc głośno. Uśmiech wpływa na moją twarz. Pochylam się nad nim i ponownie załączam nasze usta w pocałunku. Jego miękkie wargi idealne współgrają z moimi.

Przejeżdża powoli językiem po mojej dolnej wardze prosząc o wstęp. Uchylam delikatnie usta, a on wpycha język do mojej buzi. Nie walczymy o dominację, całujemy się powoli, ale mocno i pewnie.

Przeszywa mnie przyjemny dreszcz, a w podbrzuszu odczuwam przyjemne uczucie. Jakby stado motyli, przyjemne skręcanie. Serce wali mi jakby za chwilę  miało uciec z mojej piersi.

- Kayla - Lucas  przekręca głowę i odsuwa się  ode mnie. - Zwolnijmy bo inaczej moja erekcja nie da nam spać - śmieje się pod nosem.

Zsuwam sie z jego ciała i opieram sie o niego tak jak wcześniej. Spoglądam w dół. W miejscu gdzie, pod kołdrą, jest jego krocze, powstało wybulwienie w pościeli.

- Zaraz wracam - całuje mnie w czoło i szybko schodzi z łóżka.


*******

Rozdział poprawiałam sama, starałam się żeby było jak najmniej błędów. Przepraszam jeżeli jakieś są. Możecie mi je wskazać w komentarzach, a ja będę się starać żeby w następnych rozdziałach ich nie było.

Nie wiem co będzie z maratonem. Bardzo chciałabym go zrobić.

Rozdziały są rzadko bo jest problem z ich poprawą. Bardzo za to przepraszam.

Gdybym mogła to bym naprawdę opublikowała te kilkanaściektórych mam napisanych do przodu. Ale w nich błędy i okropne się je czyta. Dlatego chwilkę to zajmie zanim pojawi się następny.

Dziękuję za waszą dużą aktywność.  To naprawdę wiele dla mnie znaczy.

Te wszystkie gwiazdki i komentarze wiele dla mnie znaczą. To miło widzieć je, one naprawdę bardzo mocno motywują do dalszego pisania.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro