Rozdział czterdziesty ósmy
Jackson zmył się gdzieś razem z Rafaelem zaraz po śniadaniu zostawiając mnie z tym wszystkim samą. Okay rozumiem. Moja impreza. No ale mógłby chociaż z braterskiej miłości i dobroci zapytać czy nie potrzebuję pomocy.
Prycham pod nosem. Taaaaa my i braterska miłość przy pomocy w sprzątaniu. Chyba musiałby być pijany, albo ja naćpana.
Wzdycham cicho i siadam na podłodze w salonie obok psiaka, którego wczoraj dał mi Lucas. Wygląda tak słodko, jak słodki jest lizak.
Głaszcze go po mordce zastanawiając się jak go nazwać. Cały czas podczas sprzątania zastanawiałam się nad imieniem dla niego i żadne, które wymyśliłam mi nie pasowało. Może go nazwę Calum, Michael, Luke, Ash, Zayn lub Chris. Tyle, że to ostatnie odpada bo mój brat ma tak na imię. To by było co najmniej dziwne.
Podrywam się z podłogi przypominając sobie o kurczaku, który jest w piekarniku. Prawie się przewracając wbiegam do kuchni i wyciągam mięso z piekarnika. Na szczęście się nie spaliło i będzie jadalne. Tylko marchewka, w niektórych miejscach się przypaliła ale to nie problem bo da się tego jakoś pozbyć.
Wzdycham z ulgą i odkładam naczynie na podstawkę na blacie, żeby wystygło. Płuczę ręce pod wodą i zabieram się za przygotowywanie sałatki. Gwiżdżę przywołując do siebie psiaka, a on powoli i niepewnie wchodzi do kuchni i kładzie się na dywanie przy szafkach. Uśmiecham się do niego i rzucam mu kawałeczek szynki z lodówki. Może nazwę go Szyneczka? To w końcu bardzo oryginalne imię. Szyneczka, do nogi. Wzrok ludzi, gdy będziemy na spacerze będzie bezcenny. Chichoczę cicho pod nosem i płuczę warzywa. To będzie imię idealne.
- Zaraz - krzyczę i wzdycham bo muszę przerwać krojenie pomidora, żeby otworzyć drzwi. Wycieram dłonie w ściereczkę i powoli podchodzę w ich stronę. Przekręcam klucz w zamku i moim oczom ukazuje się nie kto inny jak Lucas. Mimowolnie uśmiecham się na jego widok, a on odpowiada mi tym samym.
- Hej - mówię i wpuszczam go do środka.
- Hej - odpowiada, a ja zamykam za nim drzwi. - Nie przeszkadzam ci? Przez okno widziałem, że jesteś zajęta więc...
- Nie, nie przeszkadzasz - przerywam mu zapewniając i idę do kuchni. - Nie ładnie tak podglądać sąsiadki przez okno - besztam go z humorem.
- Jedyna sąsiadką, którą podglądam przez okno jesteś ty - zapewnia mnie i otacza ramionami od tyłu. Uśmiecham się i dla żartu wypinam się, żeby go odepchnąć. Chyba nie otrzymuję zamierzonego efektu, bo zamiast tego czego oczekiwałam, on przyciska mnie mocniej do swojego ciała, a jego oddech przyśpiesza. - Kusisz kochanie, kusisz - szepcze mi na ucho. Ponownie zaczyna mnie ogarniać przyjemne uczucie.
- Zbok - śmieję się i biorę nóż do ręki. - Tak to normalnie podglądasz sąsiadów? - pytam, starając się zmienić temat. Nie wszystko musi się kończyć rozmową na te tematy zboczone i temu podobne.
- Co? - nie muszę na niego patrzeć, żeby widzieć, że marszczy brwi.
- No.. powiedziałeś , że jestem jedyną sąsiadką, którą podglądasz przez okno. Tutaj miałeś na myśli płeć tą piękniejszą, a co z tą brzydszą? Czyżbyś się ukrycie przyglądał jakimś chłopcom z sąsiedztwa? - chichoczę nie mogąc się powstrzymać. - Może jesteś bi. Nie martw się jestem tolerancyjna - pokrzepiam go.
- Mam ci udowodnić, że w stu procentach jestem hetero? - wypycha mocniej biodra w moją stronę. Przez co jego krocze ociera się tuż nad moim tyłkiem.
- Wiesz, nie sądzę, żeby to było konieczne - zapewniam go. - Udowodniłeś mi to idealnie w nocy - dodaję z uśmiechem i wypiekami na policzkach, na wspomnienie minionej nocy.
- Á propos nocy. Chyba musimy sobie coś wyjaśnić - bierze jedną dłoń z mojego ciała i drapie się po karku.
- Zamieniam się w słuch - staram się, żeby mój głos nie brzmiał niepewnie i nie drżał. Zrobiłam coś nie tak?
- Zanim dostałaś swój prezent w postaci moich palców. Zapytałaś czy będę się z tobą pieprzył. Cytuję "pieprzył" - powtarza. - Dlaczego ujęłaś to w ten sposób? Postrzegasz mnie jako takiego co by się z tobą pieprzył? A nie na przykład uprawiał seks czy kochał?
- To znaczy... - jestem zdecydowanie zakłopotana tym pytaniem.
- Śmiało. Nie krępuj się. O życiu łóżkowym trzeba rozmawiać, żeby obie strony miały z niego satysfakcję - zachęca mnie. To bardziej krępujące niż było. Ogarniam, że to dla Lucas i w ogóle. No ale ... no ale jednak.
- Po prostu sama nie wiem. Nie bardzo się nad tym zastanowiłam. Wypaliłam to i tyle. W żadnym razie nie postrzegam cię jako kogoś kto się tylko pieprzy czy coś. Ale po prostu wy chłopcy jesteście strasznie skomplikowani. Nie wiem czy słowo kochać się było by odpowiednie. Czasem pewne słowa są na miejscu lub nie. A gdy nie wiesz co powiedzieć lub się stresujesz mówisz coś co sądzisz, że będzie w porządku.
- Brandon zawsze mówił, że będziecie się pieprzyć. Prawda? - jego pytanie mnie dziwi. Mimo to ma racje nie mogę mu zaprzeczyć.
- Tak - wzdycham cicho. - Przeważnie.
- Pod żadnym względem nie jestem nim. Może i bywam cholernym dupkiem, ale nie, aż takim wielkim dla tych, którzy są dla mnie ważni - stawia sprawe jasno.
- Nie bywasz cholernym dupkiem - zauważam.
- Nie znasz moich wszystkich wad - całuje mnie w policzek i się odsuwa. - Gdy je poznasz uciekniesz z krzykiem.
- Och... naprawde tak uważasz? Sądzisz, że ucieknę? - pytam z przekąsem. - Bo ja sądzę , że niektóre z nich mogłabym polubić. Tak jak na przykład to, że chrapiesz.
- Hej - oburza się. - Nie chrapię. I jestem tego pewien. Nie oszukasz mnie.
- Chciałam być miła. Tak na prawdę cholernie śmierdzą ci nogi - kiwam głową czując okropny smród.
- Myłem stopy zanim do ciebie przyszedłem - wystawia mi język.
- W takim razie jak wytłumaczysz ten smród? - unoszę brwi.
- Pies - mówimy w tym samym momencie i odwracamy się w stronę zwierzęcia.
Szczeniak stoi radośnie machając ogonem w progu drzwi, a obok niego jest mała śmierdząca niespodzianka.
- Geraldzie! - krzyczę zrezygnowana
- Gerald? - pyta Lucas ze zdziwieniem. - Nazwałaś go Gerald?
- Co? Oczywiście, że nie - kręcę głową.
- To czemu tak do niego powiedziałaś?
- Pierwsze co przyszło mi do głowy - zbywam go machnięciem ręki i wychodzę z kuchni w celu odszukania kombinezonu i narzędzia do usuwania psich kosmitów o nazwie odchody.
******
Rozdział poprawiła: Karolina.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro