Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Always? Always.

Kiedy w końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, niedziela - mama obudziła się o dziewiątej i od razu wparowała do kuchni zakazując nam do niej wchodzić. No dobra. Mi to tam było wszystkich obojętne czy na obiad będzie pizza czy pieczony indyk. Naprawdę.

Jednak problem zaczął się w południe kiedy oglądając Teen Wolf mój brzuch wydał z siebie dźwięk niczym ryk Scott'a. Zatrzymałam odcinek i wstałam z łóżka.

Okna - zasłonięte.
Pokój - zamknięty na klucz.

Mogę się przebierać.

~~~

Szara bluza, czarne dżinsy, trampki i rozpuszczone siano zamiast włosów to idealnu ubiór do hipermarketu w niedzielę.

Polecam, April Black.

Wybierając ciastka, bo szczerze? Robiłam zapasy na cały tydzień, zastanawiałam się dlaczego na nazwisko mam Black. To takie popularne nazwisko. Czemu nie mogło mi się trafić jakieś Wilson czy Jackson na przykład? W każdym razie przechodząc obok gazowanych napoi, trzymając w ręce małą butelkę coli ktoś na mnie wpadł tak, że moje rzeczy upadł na podłogę, ja sama na tyłek, a ten ktoś na mnie.

-Moja pupa- jęknęłam z bólu. Boże z czego była zrobiona ta podłoga?!

-Przepraszam, nie chciałem April - usłyszałam spanikowany głos Joey'a (?) Otworzyłam powoli oczy i ze zmarszczonymi brwiami z bólu złapałam się dłoni chłopaka, który już wstał i podawał mi dłoń. Wstałam i stanęłam przed nim. Jednak bardzo krótko się w siebie wpatrywaliśmy, bo pisnęłam podbiegając do coli, która zaczęła wygazowywać. Rzuciłam się na nią próbując zastopować jej wylew, ale to było na nic. Joey próbując mi pomóc podbiegł do mnie, jednak daleko nie zabiegł, bo poślizgnął się o wylany wcześniej napój. Zamiast trzymać mocno zakrętke zaczęłam śmiać się z bruneta, który powoli zaczął podnosić się z ziemi. Roześmiani z samych siebie zakręciliśmy butelkę i westchnęliśmy.

-Dzięki - powiedziałam znów wpakowując do koszyka moje zakupy. W ręce trzymałam już prawie pusty napój.

-Nie ma za co. I jeszcze raz przepraszam, że na ciebie wpadłem - zaśmiał się widocznie zakłopotany.

-To twoje? - zapytałam wskazując paczkę podpasek leżących niedaleko nas. Pewnie kupował je dla dziewczyny, co nie powiem, zdarło mi uśmiech z twarzy.

-Yyyy... Tak. Dla mamy - oh. Uśmiech wrócił.

-To przez nie na mnie wpadłeś? - zaśmiałam się.

-Tak jakby. Zobaczyłem kolegów ze szkoły i...

-Się przestraszyłeś- dokończyłam ze śmiechem za niego. On zarumieniony tylko pokiwał głową. Sięgnęłam po podpaski, włożyłam do koszyka, ale jednak wyciągnęłam i spojrzałam na napis. - Wybrałeś troche złe - szepnęłam z uśmiechem. Ominęłam mokrą plamę i poszłam na dział z kobiecymi rzeczami. Słyszałam jego kroki za sobą i nie chcąc go uczyć powiedziałam:

-Twojej mamie nie przydadzą się podpaski dla zaczynających. - z małym uśmiechem wzięłam podpaski bardziej grube i włożyłam do swojego koszyka. - Oddasz jak wyjdziemy - powiedziałam do niego.

-Czemu podpaski nazywają się "Always"? - zapytał.

-Nie wiem -wzruszyłam ramionami. - Po prostu "Always".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro