Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dodatek... Louis - two

(od au.: Kolejny dodatek! Trochę taki świąteczny :) kolejny jakoś koło Nowego Roku.)

Dedykowane Hopeless290699 i mojej kochanej xxJustMeBitchxx


Otwieram oczy i widzę ciemność. Zapach który czuję wywołuje u mnie szeroki uśmiech. Unoszę dłoń do góry i odgarniam miękkie włosy z twarzy. Ciało leżące tuż obok mnie oddychało miarowo. Musiałem go dotknąć. Poczuć miękkość jego skóry. To jest nie możliwe, że jestem tuż obok niego. Jeszcze dwa miesiące temu kłóciliśmy się, a teraz jesteśmy w tym samym łóżku, budząc się po najlepszym seksie jaki w życiu przeżyłem. Harry był wszystkim tym czego potrzebowałem. Jeśli był przy mnie mogłem nawet góry przenosić. Jednak to wszystko nie było takie łatwe. Stawiałem wysokie wymagania i wiedziałem, że Hazz kiedyś nie wytrzyma i każe mi spierdalać. Jednak teraz napawałem się chwilą. Mieliśmy dziś wigilię i trzeba się weselić, a do tego moje urodziny.

Przytuliłem się do nagiego ciała chłopaka. Owinąłem mocno ramiona wokół talii Harry'ego. Wtuliłem policzek w jego plecy i zaciągnąłem się jego cudownym zapachem. Mógłbym wdychać to całe życie.

-Hazz, kochanie -szepczę. Chciałbym, aby wstał i zrobił mi śniadanie. Musiałem wyjść za nim przyjdzie Liam. Na moje szczęście Gemma, wyjechała na święta do swojego chłopaka i mieliśmy przez całą noc wolną chatę. Jednak Liam nie mógł mnie zobaczyć.

-Lou, złaź z moich pleców -głos lokowatego stłumiła poduszką. Wśliznąłem dłoń pod pościel i dotknąłem nagiego pośladka Harry'ego. Poczułem jak jego ciało drży.

-muszę iść kochankę -szepczę i czekam na jego reakcje. Jego ciało sztywnieje. Nagle robi się taki zimny, nie obecny. Mogłem się domyślić. Czego ja się spodziewałem?! Harry długo i tak wytrzymał w związku w ukryciu. Nie chcę tego przedłużać, bo wiem, że Hazz już nawet na mnie nie spojrzy.

Zbieram swoje ubranie po pokoju chłopaka i ubieram się. Mój wzrok dalej utkwiony jest w chłopaku. Harry leży na brzuchu wciskając twarz w poduszkę. Ma zamknięte oczy i udaje, że śpi.

Idę w jego stronę, aby się pożegnać. Wtedy słyszę jak drzwi wejściowe otwierają się, a później donośny głos Zayn'a rozchodzi się po mieszkaniu.

-kurwa -zaciskam dłonie w pieści -jak teraz wyje?

-oknem -spoglądam na Harry'ego. Nawet nie zmienił pozycji, ale przynajmniej coś powiedział. Brawo

-dzięki. -prycham -to chociaż mnie odwieź -wezwanie taksówki nie było teraz najlepszym pomysłem. Liam miał zwyczaj wpadać do pokoju zielonookiego bez zapowiedzi.

-kluczyki są w moich spodniach -marszczę czoło i mierzę go wzrokiem.

-Harry...

-Louis, okno -zacisnąłem usta. Byłem zły, ale nie mogłem go winić za jego zachowanie. Zepsułem. To była moja wina.

Wzdycham i przeszukuję kieszenie spodni zielonookiego. Znajduję kluczyki od jego alfy. Otwieram okno i wychodzę na dach. Patrzę jeszcze raz w stronę chłopaka. Zwiedzam głowę, bo wiem, że zjebałem.

Zsuwam się z dachówki i schodzę po rynnie. Kiedy moje stopy dotykają zimnego białego puchu mam ochotę wrócić go Harry'ego i wtulić się w jego cudowne ciało.

*

Zbliżała się czwarta po południu. Czułem się jak gówno. Cały czas miałem w głowie scenę dzisiejszego poranka. Dobrze wiedziałem, że to wszystko było do dupy. Nigdy nie powinienem tak postępować, ale cholernie się bałem. Pierwszy raz byłem tak blisko z jakimś mężczyzną. W ogóle nigdy nie byłem z nikim w długotrwałym związku. To wszystko było dla mnie nowe.

Obawiałem się reakcji Zayn'a na informację, że jestem z Harry'm. Czułem coś, że mógłby pokrzyżować nasze plany. Nie chciałem dać odejść zielonookiemu tylko dlatego, że Mulat coś zrobił. Jednak nie potrzebowałem do tego Zen, bo sam posłałem Harry'ego z kwitkiem.

Zniszczyłem nasz związek.

Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie jak jego cieple ramiona otaczają mnie broniąc przed całym światem. Ściągając całą moją bolesną przeszłość z moich ramion.

Jego miękkie usta dotykające mojej skóry, dając mi do zrozumienia, że jestem tylko dla niego.

Oczy, które po otwarciu ukazują najgłębszą zieleń na ziemi. Pokazujące, że jestem dla nich najpiękniejszym mężczyzną na świecie.

To uczucie wypełnienia serca, kiedy jesteśmy obok siebie. Tak jakbym mógł przestać oddychać, bo on robiłby to za mnie.

Miłość. To wszystko, co przy nim czułem, tak mogłem nazwać.

Te wszystkie chwile spędzone razem leżąc w ciemnym pokoju hangaru. Dotykając delikatnie swojej skóry. Szept cicho rozchodzący się po pomieszczeniu. Równomierny oddech. Głośne bicie serca. Wspólne kolacje na tylnej kanapie naszych aut. Śniadania w łóżku. Pocałunki co rano.

Cholera, miałem to wszystko! Miałem w rękach swoją pierwszą i jedyną miłość, ale spieprzyłem. Przecież to nic nowego. Zawsze muszę coś zepsuć. Dziwiłem się, że Zen jeszcze przy mnie trwał.

Wstałem z łóżka i podszedłem do kartonu w który był zapakowany prezent dla Harry'ego.

Musiałem odzyskać tego chłopaka.

*

Usiadłem w salonie państwa Styles. Byłem cały zestresowany. Co prawda Hazz mnie zaprosił, ale nie dałem mu potwierdzającej odpowiedzi. Kolacja przed świąteczna miała być miłym spotkaniem przyjaciół.

Z kuchni można było usłyszeć głosy Anne, Maury i Karen. Za drzwiami gabinetu zniknął Des wraz z Yaser'em i Geoff. Ja siedziałem na białej kanapie i wpatrywałem się w Liam'a i Zayn'a. Gemma od czasu do czasu wychodziła ze swojej jamy i pytała czy coś potrzebuję.

Tak, potrzebowałem... Harry'ego!

Byłem już w jego rodzinnym domu od godziny, a on nawet nie wychylił nosa poza swój pokój. Gem śmiała nawet powiedzieć, że możliwe, że wyszedł. Nie widziała go od momentu, gdy przyjechał.

O ósmej wieczorem wszyscy zaczęli zbierać się przy stole i wreszcie pojawił się Hazz. Wyglądał jak gwiazda z naburmuszoną miną. Kiedy mnie zobaczył aż przystanął. Przez chwilę i można było zauważyć na jego twarzy zdziwienie. Wrócił jednak szybko do swojej poprzedniej miny. Usiadł obok mnie i próbował odsunąć się jak najdalej. Uniemożliwiłem mu to przytrzymując nogę krzesła stopą.

-co ty robisz? -prawdopodobnie miałem tylko ja to usłyszeć, ale wszyscy na nas spojrzeli. Harry pokręcił głową i spojrzał w stronę swojej mamy.

Jak tylko zadzwonił dzwonek u drzwi, Hazz poderwał się do góry. Praktycznie potykając się wybiegł z jadalni, aby zobaczyć, kto przyszedł. Miał mnie prawdopodobnie dość. Nie dziwiłem się w ogóle.

Cały czas czułem się dość źle. Odkąd Hazz wrócił wraz z znajomymi swoich rodziców, zachowywał się jeszcze dziwniej. Omijał wzrokiem mnie, Liam'a i Zayn'a. Wyglądał jakby się czegoś obawiał.

-Harry, bardzo miłych masz przyjaciół -odezwała się starsza kobieta i wbiła we mnie wzrok. Czułem się dość niekomfortowo. Poprawiłem kołnierzyk przy koszuli.

-dzięki, też tak myślę -głos Harry'ego jest zimny i dość obojętny. Nie znalazłem go takiego. Był jakiś taki obcy. Czy zraniłem go rano tak bardzo?

-a ciebie tu jeszcze nie widziałam -jej wzrok wbił się prosto we mnie. Zacząłem się pocić. O co tej babce chodziło?!

-Hazz, dobrze mnie ukrywa -chciałem zabrzmieć zabawnie. Jednak nic z tego nie wyszło. Wszyscy przy stole spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Nikt tu nie wiedział jakąś rolę odgrywam w życiu Harry'ego. Myśleli, że jestem tylko znajomym zielonookiego. -jestem jego chłopakiem -nie wiem czemu to wypaliłem, ale poskutkowało to ciszą i krztuszeniem się lokowatego. Lekko popukałem go po plecach.

Kurwa, właśnie się przyznałem, że łączy mnie coś mocniejszego z Harry'm. Czy to było dziwne? Możliwe, bo przecież przed tym uciekałem.

Hazz wstał od stołu. Przeprosił i odszedł. Zostałem z tym co powiedziałem całkowicie sam. Uśmiechnąłem się do Zee, którego wzrok mówił mi, że mnie zabije.

-przepraszam -wstałem i pobiegłem za chłopakiem. Wiem, zrobiliśmy scenę życia, ale trudno to wszystko było warte tego.

Znalazłem chłopaka w jego pokoju. Bardzo różnił się od tego, który ma w swoim mieszaniu. Blade ściany zdobiła masa zdjęć z Liam'em czy z Gemmą. Wszędzie można było zobaczyć projekty ogrodów. To Harry kochał najbardziej.

-nie wiem po co to powiedziałeś -zaczął miękko -ale ja mam już dość, Lou. Nie umiem walczyć za nas dwoje. To jest ponad moje siły. Kocham cię tak bardzo, że aż boli. Nie umiem jednak żyć w ukryciu. Chcę cię móc w każdej chwili przytulić, pocałować, złapać za dłoń. Chciałbym być dla ciebie odpowiedni, ale nie jestem. Możesz odejść. Nic od ciebie nie oczekuję -otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale nie potrafiłem. Słowa ugrzęzły mi w gardle. -to dla ciebie -dostaję do ręki czarne pudełko. Jestem zdziwiony -wszystkiego najlepszego. -Nie jestem pewny, czy powinienem to otwierać. Nie założyłem, jednak unoszę wieko i moim oczom ukazuje się srebrna zawieszka w kształcie kotwicy opleciona sznurem. -to, żebyś kiedyś mógł się zakotwiczyć przy kimś -z tymi słowami wychodzi, a ja stoję jak kołek. Jego słowa robią mi dużą dziurę w sercu, bo tak jakby wyrwał siebie z mojego serca. Nie mogę mu na to pozwolić. Biegnę za nim. Wiem, że wyszedł na dwór. Ubieram szybko płaszcz i buty. Sięgam do góry i urywam małą gałązkę jemioły. Otwieram drzwi i wychodzę na werandę. Harry stoi i opiera się o poręcz i patrzy przed siebie.

Podchodzę do niego i lekko klepię po ramieniu. Chłopak się odwraca i patrzy na mnie z nieukrywaną złością.

-czego jeszcze chcesz? -unoszę jemiołę nad nasze głowy i wpatruję się w jego zielone oczy, które lśnią w blasku lamp niczym żaróweczki na choince. Wspinam się na palce i łącze nasze usta w delikatnym pocałunku. Początkowo Harry stoi niczym slup soli, później jego ręce oplatają moją talie. Jemioła wypada mi z dłoni. Nie obchodzi mnie to, co się z nią dzieje.

Odrywamy się od siebie.

-kocham cię, Harry. -dotykam jego policzka -przepraszam za wszystko. Jestem idiotą. Pierwszy raz jestem z kimś tak blisko i po prostu się bałem, że jeśli pozwolę sobie na więcej, odejdziesz, a to mnie zabije. -uśmiecham się delikatnie -kocham twoje oczy, usta, tok myślenia. Uwielbiam twoje głupie pomysły. Kocham cię całego! Proszę wybacz mi i daj ostatnią szansę. Już i tak poczyniłem pewne kroki, przydając się przed nimi o naszym związku -wskazałem głową w stronę domu.

-wybaczam ci -jego słowa roztapiają mnie od środka. -nawet ten rower w prezencie gwiazdkowym -potrząsam głową. Skąd on to wiedział ? Liam mu powiedział, czy Zayn?! Za nim jednak mogę o coś zapytać, Hazz odsuwam się ode mnie i zbiega po schodkach. Staje na środku ośnieżonego podjazdy. Chwilę później śnieżna kula ląduję na moje twarzy.

Nie zostaję mu dłużny. Kolejne pół godziny spędzamy na śnieżnej bitwie. Dawno tak dobrze się nie bawiłem.

Nagle przystanąłem na środku i spojrzałem ku górze. Na granatowym dywanie świeciły gwiazdy. Piękny widok. Nie przejmowałem się nawet tym, że Harry właśnie umieścił śnieżkę na mojej głowie.

-zakotwiczyłem się przy tobie -szeptem i patrzę w jego oczy. Kocham go -chciałbym policzyć z tobą gwiazdy. -szeroki uśmiech widnieje na ustach chłopaka.

-zajmie nam to wieczność

-wieczność z tobą, to jest to, co w życiu pragnę najmocniej.

Wtedy pierwsze płatki śniegu opadają na nas i dobrze wiem, że otrzymałem najwspanialszy prezent na świecie. Miałem już wszystko czego mógłbym pragnąć.


******

Z tego miejsca życzę wam kochani wszystkiego dobrego. Dużo weny dla autorów!

Dużo prezentów i świetnej domowej atmosfery :*

Chamska reklama!

Na moim profilu ukazały się dwa świąteczne shoty, zapraszam serdecznie do przeczytania ich :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro