rozdział dziewiętnasty
Pov Error
Nudzę się. Bardzo się nudzę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. To nie jest mój pokój. Szare ściany i szafki z opatruknami wskazywały na pokój medyczny.
Chciałem przywołać linki, by robić plecionki, jednak te się nie pojawiły.
Nie mam swoich linek.
Patrzyłem na swoją dłoń. No dalej, chociażby malutka niteczka!
Jednak nic się nie pojawiło. Moja magia nie odpowiadała.
Zrezygnowany wcisnąłem głowę w poduszkę. Bez swoich linek nie jestem już Errorem. Jestem... nikim. Zwykłym szkieletem jak każdy inny. Nie jestem wyjątkowy.
Może magia musi się zregenerować? Zapytam Killera, on robi za medyka.
Spojrzałem na szafkę obok łóżka. Ktoś przyniósł kanapki. Z wysiłkiem usiadłem, chwyciłem kanapkę i zacząłem ją jeść.
Nie była zła. Ot zwykła kanapka z serem. Zjadłem tylko jedną. Nie byłem głodny.
Znowu się nudzę. Teraz ucieszyłbym się nawet z towarzystwa Inka. Czyli jest fatalnie.
Narzekanie przerwały mi okrzyki radości dochodzące spod podłogi. Co to za święto?
Chciałbym pójść do nich i zapytać co ich tak cieszy, jednak wiem, że jeszcze nie dam rady. Pocieszała mnie jednak myśl, że jeszcze dwa, góra trzy dni i będę w pełni zdrowy. Regenaracja u szkieletów przebiega szybko.
Z nudów zacząłem liczyć napisy ERROR na ręku. Naliczyłem ze dwadzieścia, kiedy drzwi do pokoju znowu się otworzyły. Stanął w nich Dust.
-z czego tak się cieszyliście?- zapytałem na wstępie.
-Night dotknął Złotego Jabłka- zaczął Dust- a ono dalej jest złote. Ani śladu czerni.
Całą siłą woli próbowałem się nie ściąć. I chyba się udało.
-ale co to znaczy? Nie jest już Panem Koszmarów?- zapytałem.
-nie wiem jeszcze- odparł Dust- Night sam jeszcze nie wie.
-ale dlaczego teraz? Dlaczego wcześniej je zepsuł, a teraz może dotknąć Złotego Jabłka?
-tego też nikt nie wie.
-ładnie to tak obgadywać za plecami?- usłyszałem głos Nighta.
Nightmare stał w drzwiach i opierał się o framugę. Stał z założonymi rękami, udając zdenerwowanego, jednak niezbyt mu to wyszło. Jeden z kącików jego ust powędrował w górę.
-oczywiście, że tak- odparł Dust.
Night pokręcił głową i wszedł do pomieszczenia, po czym usiadł na krześle obok łóżka.
-jak się czujesz?- zapytał Night.
-już lepiej- odparłem- jednak się nudzę.
Night i Dust zgodnie przewrócili oczami. Cóż, to było do przewidzenia.
Przez chwilę zastanowilem się czy powiedzieć im o tym, iż moja magia zniknęła. Doszedłem jednak do wniosku, że nie będę ich niepokoić. Moja magia zapewne się zregeneruje.
-a jak ty się czujesz?- zapytałem przyjaciela- tobie nic nie było po wydostaniu się stamtąd?
-nie- odparł Night- oprócz tego, że trochę się posypałem, ale tego nie widać. Ty też się posypałeś, ale już bardziej widocznie.
-gdzie?- zapytałem głupio.
Dust złapał mnie za rękę i pokazał na palec wskazujący. Brakowało kawałka czubka palca.
-większość ubytków była tak nieznaczna, że się zregenerowała jednak kilka było zbyt wielkich- powiedział Dust.
-ile?- zapytałem cicho.
-dwa. Na palcu i nodze- odpowiedział za Dusta Night.
-czy to może mieć wpływ na magię?- zadałem dręczące mnie pytanie.
-nie powinno. Przynajmniej tak twierdzi Killer.
Skinąłem głową. Może moja magia się zregeneruje? Może...
Zawsze jest nadzieja. Teraz muszę zrobić dobrą minę do złej gry. Uśmiechnąłem się.
-Night, co się działo kiedy tam byliśmy?- zapytałem.
-nic takiego- odparł Night- nie chcę o tym rozmawiać.
Westchnąłem.
-planujecie podtrzymywać współpracę ze Starami?- zapytałem z braku lepszych tematów do rozmowy.
Night i Dust wymienili spojrzenia.
-nie- odparł Nightmare- nie będziemy z nimi współpracować.
Pov Nightmare
Wymieniłem z Dustem spojrzenia. Po jego spojrzeniu odgadłem, że on też zwrócił uwagę na jedno słowo w wypowiedzi Errora. Planujecie, nie: planujemy. Planujecie.
Czy nie uważa się już za jednego z nas? Co się stało?
-nie, nie będziemy z nimi współpracować- odparłem, patrząc na niego.
Dust lekko posmutniał. Czyżby miał nadzieję na dalszą współpracę ze Starami?
-polubiłeś ich?- zapytałem Dusta, a Error spojrzał na niego podejrzliwie.
-trochę- odparł Dust i wzruszył ramionami.
-zdrajca- mruknął Error.
-oni naprawdę starają się nas zrozumieć- odparł Dust- widzę to.
-nawet jeżeli próbują i tak nie dadzą rady- powiedziałem- by nas zrozumieć, trzeba być jednym z nas. Wyklętym. Ich wszyscy uwielbiają, nawet ty. Dlatego mimo udanej jednej akcji, nie widzę dalszej współpracy. Ale jak chcesz, utrzymuj z nimi kontakt, tylko pilnuj, by reszta się o tym nie dowiedziała.
Chwila, czy ja przed chwilą pozwoliłem Dustowi przyjaźnić się ze Starami? I nawet mi to nie przeszkadza? Co się ze mną dzieje?
Ja nie jestem taki. Gdyby Dust oznajmił, że polubił Starów jakiś tydzień temu, to rozwaliłbym wszystko w promieniu stu metrów łącznie z Dustem.
Ja nie chcę zamieniać się w drugiego Dreama. Jestem Nightmare, Pan Koszmarów, Postrach Multiwersum! Powinienem siać strach i zniszczenie, a nie popierać przyjaźnie z wrogami!
Z drugiej strony z przyjaźni Dusta ze Starami może wyniknąć coś dobrego. Jeżeli mu zaufają, możemy mieć dobre źródło informacji. Ufam, iż Dust nas nie zdradzi. Jest jednym z nas i zawsze nim będzie. Nawet, jeżeli zbliży się do naszych wrogów.
-zdrajca- mruknął znowu Error- Starom nie można ufać. Zdradzą cię, Dust. Kiedy przyjdzie co do czego, w walce zawsze będą przeciw tobie.
-przeboleję- odparł Dust- jednak uważam, że moglibyśmy spróbować się z nimi dogadać. Bądź co bądź nam pomogli.
Na to Error nie znalazł kontrargumentu.
-nie dogadamy się z nimi- powiedziałem.
Dust wstał i ruszył w stronę wyjścia. Wyszedł na korytarz, zatrzaskując drzwi z hukiem.
-zdrajca- powiedziałem równocześnie z Errorem.
Spojrzałem na przyjaciela.
-dlaczego wykluczasz się z naszej grupy?- zapytałem. Error spojrzał na mnie pytająco- zapytałeś: czy planujecie, a nie czy planujemy.
Error westchnął.
-nie mów innym- poprosił.
-nie powiem- obiecałem.
-moja magia nie działa- wyznał Error- nie jestem już tym, kogo poznałeś. Bez moich linek nie jestem sobą.
-ciągle jesteś tym samym Errorem- przerwałem mu- z linkami czy bez, jesteś jednym z nas. Możesz sobie nawet dołączyć do Starów...
-w życiu!- przerwał mi Error.
-ale i tak znajdzie się dla ciebie miejsce- dokończyłem- zawsze będziesz tym samym glichem, któremu skopałem tyłek w Underfell.
-nie skopałeś mi tyłka- zaprzeczył Error- to ja wygrałem.
-marz sobie dalej. Obaj wiemy kto wygrał- odparłem ze złośliwym uśmieszkiem. Zawsze się o to sprzeczamy- i obaj wiemy, kto komu uratował tyłek- dodałem cicho, nachylając się w jego stronę.
-a idź z tym- warknął Error.
-dobra, idę- powiedziałem i ruszyłem w stronę drzwi- pa!
-czekaj, nie to miałem na myśli- rzekł Error, ale ja i tak wyszedłem- znowu będę się nudzić- jęknął.
-było uważać na słowa- powiedziałem do siebie, idąc korytarzem do swojego pokoju.
Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Magia Errora nie działa. Oczywiście jest szansa, że po prostu jeszcze się nie zregenerowała, ale dzisiaj mija szósty dzień od wydostania się z Zaświatów. Sześć dni to dosyć czasu, by magia się zregenerowała.
Powinienem porozmawiać o tym z kimś, kto zna się na magii, ale obiecałem Errorowi, że nikomu o tym nie powiem. Jednak potem może być za późno. Nie wiem co robić.
Nawet nie wiem kiedy doszedłem do mojego pokoju. Podszedłem do łóżka i klęknąłem obok niego. Wyjąłem spod łóżka starannie złożoną pelerynę Dreama. Na niej spoczywały dwie Laski Snów.
Owinąłem się peleryną brata i usiadłem na łóżku. Była naprawdę ciepła i przyjemna w dotyku. Nie dziwię się, że Dream aż tak ją polubił.
Jednak czy ona mnie ochroni? Nie, nie zrobi tego. To tylko głupie, dziecięce wierzenia. Ona mnie nie ochroni, może tylko zapewnić poczucie względnego bezpieczeństwa.
Wyjąłem z kieszeni Złote Jabłko. W końcu po tylu latach mogę je spokojnie dotykać. Zawsze chciałem to zrobić, jednak nie w tych okolicznościach. Chciałem wraz z bratem pilnować Złotych Jabłek, nie być tym złym.
Jednak to tylko marzenia głupiego dziecka.
-dlaczego życie jest takie trudne?- zapytałem sam siebie, owijając się szczelniej peleryną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro