Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyścig 43


3 września 2023




– Co mamy następne?

Hugo podskoczył przestraszony kiedy usłyszał głos Lily Potter tuż przy swoim uchu i poczuł jej szpiczaste paznokcie wbite mu prosto w bark. Jego kuzynka nigdy nie mogła się nauczyć, że nienawidzi kiedy ktoś mu tak robi. Albo po prostu wolała udawać, że tego nie zauważa i w samotności cieszyć się z tego, że wzbudza taki lęk najprostszą rzeczą u chłopaka. Hugo nie rozumiał dziewczyn. Tym bardziej tych, z którymi był spokrewniony.

– Obronę przed czarną magią – odpowiedział zaglądając w plan zajęć, który dostali przy śniadaniu i trzymał w ręku na każdej przerwie.

– Nie wiem co ci nauczyciele mają w głowie, że straszą nas SUMAMI już na pierwszych zajęciach – narzekała Lily powoli kierując się z Hugo w tą część zamku gdzie znajdowała się sala obrony przed czarną magią.

Weasley pokiwał głową, w duchu zgadzając się z kuzynką. Mieli dopiero trzy lekcje, a na każdej z nich słyszeli słowo SUMY co najmniej z dwadzieścia razy.

Gdzieś w tłumie uczniów na trzecim piętrze mignęła mu jasna czupryna Scorpiusa. Nie chciał jednak drzeć się przez cały korytarz, by przywitać się z Ślizgonami (pewnie gdzieś obok był Albus i Cynthia). Poza tym i tak będą musieli się spotkać żeby przeczytać list, który Potter dostał dzisiaj przy śniadaniu od organizatorów Wyścigu.

– Cholera – Lily westchnęła przeciągle i poprawiła krótkie rude kosmyki, które wpadały jej do oczu kiedy grzebała w torbie. – Nie wzięłam podręcznika od obrony.

– Podzielę się z tobą – Hugo wzruszył ramionami jakby to nie był dla niego problem. Przecież i tak zawsze siedzieli razem w ławce, bo tak było po prostu wygodniej. Może i nie trzymał się z Lily jakoś bardzo, ale byli w końcu rodziną, w tym samym domu i dziewczyna nie wymagała od niego, ciągłej przyjaźni. Po prostu trzymali się razem, ale dawali sobie tyle luzu, że każdy miał swoje życie. No i zawsze łatwiej od kogoś przepisać pracę domową kto tak jak ty nienawidzi pisać na trzy stopy pergaminu o składnikach do eliksirów.

Ten rok jednak był dla nich trochę inny od pozostałych. Po raz pierwszy był w szkole, w której nie słyszał wesołego śmiechu Jamesa, Freda czy Louisa. Ta trójka to był czysty wulkan energii. Lily też musiała się dziwnie czuć bez najstarszego brata obok. Może i została całą masa innych Potterów czy Weasley'ów w Hogwartcie, ale Hugo czuł się trochę dziwnie mając świadomość tego, że nie będzie mógł się spytać Jamesa czy zagra z nim w Qudditcha lub Louisa jak wykonać poprawie zaklęcie rozbrajające.




***



Hugo myślał o tym liście naprawdę dużo. I kiedy ciągle przed oczami miał jego treść, nie mógł się na niczym skupić. Siedział właśnie w Pokoju Wspólnym Gryfonów i patrzył na palący się kominek.

Jeśli chcesz wygrać zawody z syreną...

Nie miał żadnych lekcji do odrobienia, bo był przecież pierwszy dzień szkoły i chyba nauczyciele dali im jeszcze jeden wolny wieczór by mogli na nowo wbić się w szkolną rutynę i zakończyć wakacje. Może gdyby mógł skupić się na czymś innym w głowie nie odbijały mu się ciągle przeczytane słowa przez Albusa. Po tym jak Potter skończył czytać, wszyscy przez chwilę siedzieli w ciszy, a potem zaczęło się rzucanie pomysłami, o co może chodzić. W końcu jednak wszyscy się rozeszli i umówili się, że jak ktoś na coś wpadnie niech od razu powiadomi resztę. Telefony niestety nie działały już na terenie szkoły, ale przecież wystarczyło powiadomić chociaż jednego Ślizgona i jakoś znaleźć Zabiniego, by wieści trafiły do wszystkich.

...to uczysz się pływać...

Hej, Hugo? – jeden z trzeciorocznych Gryfonów, podszedł niepewnie do chłopaka z rękami wbitymi w kieszenie szaty i rozwiązanym krawatem, który po prostu miał przewieszony przez szyję.

– Co?

Zanim Hugo usłyszał odpowiedź wiedział o co chodziło. Ten trzecioroczniak nie był pierwszą osobą, która dzisiaj do niego podchodziła. Był pierwszy dzień zajęć, ale chętnych na zakazane przez Ministerstwo rzeczy z Magicznych Dowcipów Weasley'ów dla niepełnoletnich.

...Jeśli chce wygrać zawody...

– Chciałem zrobić zakupy – odpowiedział szeptem brunet mimo że nie było wokół osób, które jakoś bardzo przysłuchiwały się ich rozmowie. Poza tym prawie każdy Gryfon wiedział co robił Hugo. I Krukon. I Puchon. I Ślizgoni też. Nie wątpił, że nauczyciele też go podejrzewali, albo kogoś z jego rodziny, bo przecież nie byli głupcami i umieli połączyć małe dowcipy czy choroby z rzeczami od Weasley'ów.

– Chodź do mojego dormitorium – westchnął Hugo, bo naprawdę nie miał ochoty wstawać sprzed kominka i iść po schodach wieży, aż na piąte piętro gdzie było teraz jego dormitorium. Im starsza klasa tym wyższe piętro i Weasley zaczął się zastanawiać czy nie zamieszka w Pokoju Wspólnym żeby na siódmym roku nie musieć iść na samą górę. – Pieniądze masz, tak? – Hugo zapytał o to kontrolnie, ponieważ nie miał zamiaru nikomu nic dawać nie otrzymawszy wcześniej zapłaty.

...z feniksem to uczysz się latać...

Młodszy Gryfon tylko pokiwał głową i szedł za Hugonem niczym mały cień. Kiedy stanęli przed odpowiednimi drzwiami,, rudzielec odwrócił się w stronę trzecioroczniaka.

– Co to ma tak właściwie być, co?

– Peruwiański Proszek Natychmiastowej Ciemności – wydusił na jednym wydechu chłopak i spojrzał pewnie w brązowe oczy Hugona. Weasley nawet nie miał zamiaru tego komentować. Już dawno też nauczył się nie pytać ludzi po co jest im dana rzecz. Po pierwsze to trochę odstraszało klientów, a po drugie spał lepiej jeśli nie wiedział. Zawsze mógł się domyślać, czy po pewnym czasie widzieć efekty danych przedmiotów czy słodyczy (wymiotowanie na lekcji czy żarty w Wielkiej Sali).

– Stań tutaj – szybko powiedział Hugo kiedy tylko chłopak zamknął za sobą drzwi do dormitorium. Współlokatorzy Weasley'a nie przepadali kiedy ktoś obcy kręcił im się po pokoju, a on im się nie dziwił. Poza tym i tak był już tutaj mały bałagan. Hugo zgrabnie lawirował między rzeczami rozwalonymi na podłodze i łóżkami z czerwonymi baldachimami zwisającymi z czterech drewnianych kolumienek.

...Jeśli chcesz wygrać zawody ze mną...

Stanął przy swojej szafce nocnej i wyjął z niej małe pudełko. Specjalnie kazał temu chłopakowi stanąć tuż przy drzwiach, bo wiedział, że z tego miejsca nie ma szans, by zobaczył skąd Hugo wyciąga produkty.

Wziął do ręki czarny nieregularny i ostry w dotyku kryształ, który mienił się w każdym promyku świecy jaki do niego docierał.

– To będzie dość droga impreza. Dwanaście galeonów.

Trzecioroczniak bez oporów wyciągnął z kieszeni szaty odpowiednią ilość galeonów i podał je Hugonowi, a potem bez słowa wyszedł z dormitorium. Bez żadnych głupich historyjek czy podziękowań. Weasley miał nadzieję, że chłopak wróci, bo chociaż nie był tak upierdliwy jak niektórzy klienci.

...musisz zrobić coś więcej niż zwykle...

Jego myśli wciąż krążyły wokół treści listu z drugim zadaniem. Naprawdę chciał rozgryźć o co w tym chodzi, bo przecież pojutrze muszą to wykonać, a i dobrze by było mieć czas żeby się przygotować. W tym roku on pisał SUMY a reszta OWUTEMY i nawet jeśli dzisiaj stał się cud i nie miał nic zadane, to jutro mógł być pewny, że dostanie zadania domowe ze wszystkich możliwych przedmiotów.

...Nie wystarczy wsiąść na miotłę i polecieć...

Jeśli nie latanie, to co? Hugo stanął przy jednym z okien dziękując Merlinowi za to, że reszta współlokatorów była w Pokoju Wspólnym, albo gdzieś w zamku. Mógł w spokoju pomyśleć. Patrzył jak wiatr rusza drzewami, które gęsto rosły na błoniach. Po wojnie, ku upamiętnieniu poległych w Drugiej Walce o Hogwart, nauczyciele posadzili jedno drzewo za jednego zmarłego w walce czarodzieja lub czarodziejkę. Hugo nie miał nigdy odwagi ich wszystkich policzyć. Bał się, że nie starczyłoby mu popołudnia. Pożółkłe liście targał wiatr w powietrzu jakby co najmniej wzywał je do tańca. Niektóre z nich kręciły się naprawdę mocno i robiły całą serię piruetów. Weasley chciałby to samo robić z taką łatwością tylko, że na miotle.

To było to!

Merlinie, rozwiązał zagadkę!

– TAK!

Hugo krzyknął naprawdę głośno i zerwał się do wyjścia z dormitorium. Musiał jak najszybciej dostać się do Zabiniego, bo lochy były zbyt daleko. Nie mógł uwierzyć, że wcześniej na to nie wpadł. Z szerokim uśmiechem na ustach i pędem przemknął przez Pokój Wspólny i o mało nie zderzając się z jakimś pierwszakiem w przejściu przez obraz Grubej Damy.

Musiał powiedzieć reszcie grupy, że wie co mają zrobić.

Nie wystarczy wsiąść na miotłę i polecieć.

Trzeba wzbić się w powietrze i pokazać, że oprócz latania można wykonywać na niej równie dobrze małą akrobatykę.

Hugo nagle nie mógł doczekać się środy. 







****

Za wszelkie błędy, literówki czy powtórzenia przepraszam, ale nie mam siły czytać tego rozdziału po raz kolejny i poza tym chciałam coś waznego napisać pod tym rozdziałem. 

***** *** (i kaczkę) 

Rewolucja jest kobietą! 

Dobra, dosyć, wracamy do Wyścigu. Jak wam się podoba rozdział? Zgadliście zagadkę przed Hugo czy dopiero on pokazał o co w niej chodziło? 

Do następnego, 

Demetria1050 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro