Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 - Kolejny krok (część 1)

Warto przypomnieć o wydarzeniach sprzed kilku godzin, kiedy Franek miał jeszcze pojęcie o tym, co się dzieje. Zalał się w trupa dwukrotnie, dlatego należałoby wnioskować, iż nie będzie w stanie dotrzeć choćby w ułamku własnych możliwości do dworca głównego. 

Sen zniknął jak każdego poranka. Ktoś pomyśli zaskoczony: „Jaki sen, skoro Estonida mówiła co innego". Oczywiście nie będę wyjaśniał oczywistości. Nikt nie powiedział, że ona w ogóle istnieje. Poza tym nie ulega wątpliwości, że Franek spał. Jeśli ktoś ma z tym problem, to zapewne z tym problemem będzie tułał się po świecie przez całą wieczność. 

Wracając do poprzedniego wywodu... 

Naturalną koleją rzeczy po wypiciu dużej ilości alkoholu powinien być kac i inne skutki uboczne, typu ból głowy czy niestrawność. Franek obudził się całkowicie czysty. Zero migreny, świeży oddech i brak suchości w gardle. W dodatku we własnym łóżku. 

Zatem – cud? Chyba nie, ale wiadomo, co się stanie. Te tanie sztuczki was nie zmylą. Wszyscy już wiedzą, o co chodzi. Przecież to takie klarowne, wręcz wytłuszczone. Pojawiła się niezwykle miła dziewczyna i wszystko wyjaśniła. Nic prostszego. Klotus i Anastazja milczeli, więc jak ktoś wymyślił w końcu coś logicznego to musi znaczyć, że mówi prawdę. Geniusz podstępu! 

Ta historia nie może potoczyć się inaczej. Przecież sensacja się nie sprzedaje. Sensacja to rodzaj papieru toaletowego, którym ludzie podcierają sobie tyłki, bo jest do bani. Za to oczywistości – te to dopiero się sprzedają. Najwyższa półka! Rarytas bogów! Przysmak Olimpu! 

Jeśli sarkazm można przesycić to powyżej istnieje tego namacalny dowód. Każdy niech sam zadecyduje, co z tym fantem zrobić. 

Mniejsza. 

Franek obudził się trzeźwiuteńki jak niemowlę zaraz po wyjściu z łona matki. Nawet pachy nie wskazywały na całonocny wysiłek, ale nie chciał ryzykować zgonu ukochanej na chorobę zwaną smród. Bardzo zakaźna. Wskoczył więc pod prysznic, przemył się, ubrał i zbiegł do kuchni. Było chwilę po siódmej, dlatego postanowił zjeść śniadanie, zrobić sobie kanapkę na drogę i ruszyć. 

Nie mam kaca! – pomyślał, szczęśliwy z pozytywnego zwrotu przegranej sprawy. 

Miał wiele wątpliwości co do poprzedniej nocy. Jak przez mgłę pamiętał urywki drogi do domu, przystanki na ostre rzyganie i momenty utraty równowagi. Część trasy czołgał się po chodniku, następną turlał. W pionie przeszedł raptem dziesięć procent drogi. Mimo to dotarł do domu cały, zdrowy i to nawet o rozsądnej porze. 

To, dlaczego był trzeźwy, wyjaśniło się jak wyszedł do ogrodu tylnymi drzwiami. Basen nosił ślady kataklizmu zwanego „narąbany nastolatek". Podchodząc do plastykowej osłony akwenu przypomniał sobie przeraźliwie zimny dreszcz, który odświeżył otępiały umysł. 

Na powierzchni wody pływało mnóstwo syfu w formie małych gałązek i liści. Pod wodą tkwiło kilka zawiniątek. Okazało się, że dotarł do pokoju zupełnie nagi, bo na dnie zbiornika leżały jego spodnie, koszulka i majtki. Chwilę zajęło chłopakowi doprowadzenie kąpieliska do porządku, ale czując na karku upływ cennych minut, uwinął się dość zręcznie. 

Idąc w stronę dworca głównego stopniowo zaczął przypominać sobie wydarzenia imprezy z minionej nocy. Prawda mieszała mu się z wytworem wyobraźni. Pamiętał Estonidę jako żywą osobę i większość szczegółów ich rozmowy. Te dziwne nazwy, całą logikę Wszechświata, sprawę z Klotusem. – Nawet moja podświadomość nie trawi tego śmiecia – pomyślał, zbliżając się do celu. 

Franek zauważył swoją absolutnie cudowną dziewczynę już z odległości pięćdziesięciu metrów. Wydobył ją z tłumu szaraków jednym spojrzeniem. Pochłonęła jego uwagę całkowicie. Jej ciemnotabaczkowe zamszowe obcasy na grubej podeszwie istotnie współgrały z orzechowo-czarną sukienką w paski, sięgającą samych kolan. Na to miała zarzucony luźny sweter przeplatany mocnym palisandrem i lekką czekoladą, upięty kasztanowym paskiem w miejscu talii. Wraz z cynamonowym szalem i niedużą kakaową torebką wyglądała jak modelka przygotowana do sesji zdjęciowej jesiennej kolekcji, a nie dziewczyna z niewielkiego miasteczka. Jedynym wyróżnieniem zdała się czarna torba na kółkach, wypełniona po brzegi ubraniami. Atrakcyjnie brzmiący głos Anastazji absolutnie zahipnotyzował nastolatka. 

– Hej, Misiu! – zawołała z daleka, wierzgając chuderlawymi nóżkami jak mała owieczka. Patrząc na torbę, Franek pokusił się o komentarz: – No, będziemy montowali czołg. – Jak zwykle lekko wyolbrzymił rzeczywistość. Ale fakt, w środku tego sarkofagu zmieściłyby się ze dwa myśliwce, no i może jakiś Apacz. 

– Cześć piękna! Wyglądasz olśniewająco – zaznaczył bez namysłu. 

– Dziękuję. Specjalnie na tę okazję założyłam nowy sweter. – Spojrzała na niego, pełna skowronków. – Wszystkiego najlepszego! 

– Wszystkiego najlepszego! – odparł, obejmując ją w ciepłym uścisku. Poczuł przez chwilę zapach jej perfum oraz szamponu do włosów. Uwielbiał je, jak i ją całą. Lecz chwila uniesienia minęła, zderzając się z faktami. Anastazja sprowadziła jego zmysły na ziemię: 

– A gdzie masz ubrania na najbliższe trzy dni? 

Czyszczenie basenu pochłonęło tyle czasu, że zapomniał spakować się na weekend. Zanim odpowiedział, sprawdził czy ma przy sobie pieniądze. Przeszukał kieszenie jesiennej kurtki, z satysfakcją wymacując cztery banknoty o znanym mu nominale. 

– Kurde! Zapomniałem, ale to nic nie szkodzi, bieliznę można kupić na miejscu.

Mózg też można kupić, ale niektórym nie jest to pisane. 

– Jak zwykle z głową w chmurach. – Przez radość, jaką emanowała od momentu kontaktu wzrokowego, przebiła się troska. Dziewczyna znalazła proste wyjście z tej zagmatwanej sytuacji: – Dobrze, że widziałam się wczoraj z twoją mamą. Przygotowała ubrania i poleciła, abym je wzięła. Przemiła kobieta. Pomyślała o wszystkim i jak widać nie pomyliła się co do ciebie. 

– To by tłumaczyło, dlaczego masz taką dużą torbę. 

– Kochanie, dla ciebie ubrania mam tutaj. – Dziewczyna schyliła się, wyciągając zza walizki reklamówkę. Mimo silnej chęci Franek powstrzymał się, stwierdzając tylko w myślach: – A jednak czołg. Wierzcie mi, miał ochotę puścić wiązankę ripost pod jej adresem, ale szybko mu przeszło. Była tak piękna, że mogłaby wieźć w środku nawet po kilka zwierząt z każdego gatunku, lub drużynę piłkarską. 

W pakunku przygotowanym przez Alicję Franek znalazł wszystko to, o czym kobieta zdążyła wspomnieć podczas krótkiej rozmowy telefonicznej. Nie było potrzeby przejmować się tematem ubrań. Skupił się więc na atrakcyjnej partnerce. 

Rozmawiali z Anastazją przez piętnaście minut, gadając o pierdołach, aż przyjechał autobus do Warszawy. Negus zapłacił za dwa bilety. Następnie przeszedł całą długość pojazdu i usadowił się obok Anastazji. Siedziała na przedostatnim miejscu po prawej stronie od okna, bawiąc się zasłonami. 

Reklamówkę i kurtkę wrzucił do podwieszanej półki nad głową. Jego wzrost niekoniecznie sprzyjał komfortowi jazdy, mimo to nie miał zamiaru narzekać. Zarzucił rękę niczym kotwicę na barki drobnej dziewczyny, uświadamiając sobie jej wcześniejsze słowa. 

– Byłaś u mnie w domu? – zapytał zszokowany, jak pomarańcza na widok sokowirówki. Zaskok rodem z fiata 126p zimą rozproszył Anastazję. Przestała macać zasłony, praktycznie skręcając sobie kark, aby spojrzeć mu prosto w oczy. Jej źrenice rzucały wulgaryzmami, usta zaś samą słodyczą. 

– Oczywiście, Myszko, dlatego mam twoje ubrania. Wyglądasz na zaskoczonego. – Poza tym, że Franek planował wyrwanie sobie serca paznokciem, to nic więcej się nie działo. Miał ochotę również rzucić się pod pociąg, ale niestety żaden nie przejeżdżał w okolicy. 

– No tak. Jestem – wyksztusił, bijąc się z myślami. – Pokazała jej pewnie wszystkie zdjęcia. Cholera! Zostawiłem pornola pod poduszką – pomyślał, blednąc nieco na twarzy. 

– Coś dzisiaj źle kontaktujesz. Wszystko w porządku? 

– Przepraszam. Nie wyspałem się. 

– To przez te wasze rekordy. Co wczoraj robiliście? 

I klapa. – Przypomnienie sobie czegokolwiek z ubiegłej nocy zdało się dla niego nie lada wyzwaniem, ale sądząc po strzępach wspomnień nie były to wydarzenia godne naśladowania. Choćby fakt, że biegał nago w obecności czterech nawalonych kumpli mógł o tym świadczyć. Zaczął więc szukać jakiegoś dyplomatycznego wyjaśnienia będącego kamuflażem prawdy. Czerpiąc z nagłego przypływu natchnienia, powiedział: 

– Nic ciekawego. Nie byłabyś zadowolona. – Zmienił temat. – Zastanawiałaś się co mielibyśmy robić w Warszawie przez cały dzień? – Specjalnie przeciągnął ostatnie słowo, bo noc miał zaplanowaną. Na samą myśl o seksie jego spodnie podskoczyły do góry. 

– Mam kilka pomysłów – przyznała, wtulając się w ramię ukochanego. Zaczęła wymieniać: – Bankowo muszę zobaczyć panoramę Warszawy z Pałacu Kultury. Teatr Królewski i Pałac na Wyspie. Już dawno tam nie byłam. Jest parę rzeczy, które polecała mi Ania, czyli kilka słynnych kawiarenek i lodziarni oraz park Szymańskiego. Mamy dużo szczęścia! – krzyknęła nagle, zmuszając chłopaka do skupienia. Zaraz też dodała: – W trakcie naszego pobytu w Warszawie odbywa się festiwal filmowy. Pomyślałam, że moglibyśmy obejrzeć parę projekcji konkursowych, chociaż najbardziej zależy mi na filmie „Róża". Słyszałam o nim dużo pozytywnych opinii, Ania również go polecała. Co myślisz? 

– Tak coś czułem, że będziemy patrzeć na przedpotopowe starocie i siorbać kawkę. A ten film to jakieś romansidło, jak się domyślam – zażartował. 

– Dramat – oburzyła się. 

– No, niech ci już będzie. 

Nie można było powiedzieć, że Franek entuzjastycznie przyjął plan, ponieważ jego żołądek uciekał na widok kawy, a mózg przechodził w stan letargu w obecności sztuki, ale akceptował wszystko. Poświęcenie dla tej najważniejszej osoby w jego życiu brało górę nad niechęcią i zmęczeniem. 

– Dziękuję – szepnęła. – Wiem, że nie przepadasz za muzeami. 

– W twojej obecności mógłbym iść nawet na koncert Pendereckiego. – Franek tylko raz zetknął się z twórczością wyżej wymienionego artysty i wtedy to właśnie pierwszy raz otarł się o śmierć.

– Jesteś kochany – odparła wręcz machinalnie. – Do dzisiaj pamiętam, jak skomentowałeś jeden z jego utworów. Zacytowała: – „Co to za bezpański, zapchlony, zarobaczony i gnijący pasztet bez rodowodu". 

Franek roześmiał się na nietypowy akcent, z jakim to powiedziała. Jej uśmiech był dla niego niczym kojący powiew letniego wiatru, łyk wody w momencie spragnienia czy odpoczynek po wysiłku. Choć często nie rozumiał Anastazji, sposobu jej myślenia, nie widział sensu w podejmowanych decyzjach, to kochał ją każdą komórką ciała. On nie chciał trwać przy kimś innym, tylko przy niej, na wieczność. Dziewczyna, jak wymarzony ideał, owładnęła nim całym. Pochłonęła umysł, zagarnęła serce i zamknęła w szaleństwie miłości. Ubarwiła jego egzystencję bogactwem duszy. I wtedy nie wiadomo skąd i dlaczego pojawiła się...    

***

Obawa. Niewypowiedziana potrzeba zniszczenia kwitnącego pragnienia. Zbesztana karykatura obecności poczynionego dzieła. Myśl przewodnia ganiąca za dwa puste kroki. Przekreślona flegmą urodzajnego obłędu. 

Zatrzymaj się. Zobacz, kto przewodzi woli ustalonej niewzruszoną gałęzią doskonałego płomienia? Wzburza podstawą nakreślonej ułudy. Wyśpiewuje godne słowa wiecznego zamysłu.

Zastanów się. Czym jest istota, której brzemię wiąże trwale jaźń niemocy? Ciepłem, dobrem, a może nieustannym oczekiwaniem? Poznanie wydaje się odległe, niczym drugi kraniec oceanu. Niepewność określona w lekkości stała się brudnym władcą ziemi. Wtedy niby ratunek rozbłyska odpowiedź! Kłamstwo zaprzeczone, odwróconym negatywem negacji, przeplecione wrzaskiem. Doczesnego krzyku jaskrawa próba, maczana flakami tysięcy upadłych wojowników. Nikczemna gonitwa przegranego w objęciach świata, wołającego o więcej. Wrzaski to okropne, a jednak chętnie słuchane. Powtarzane głośno rzeszy karmią nieświadome umysły od wieków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro