Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 - Nowe priorytety (część 5)

– Scena trzecia: „fantasy" – usłyszał. Znajomy głos szybko przypomniał mu, gdzie tak naprawdę się znajduje. Niestety, prawda została wyparta przez nowy scenariusz. 

W kogo się wcielił tym razem? Gdzie się znalazł? Franek stał ubrany w długą brązową narzutę z ciemnozieloną podszewką. Biodra przepasane miał szkarłatną chustą, zaś głowę przyozdabiała błękitnoniebieska czapka. Euturion rozejrzał się po wspaniałym górskim plenerze, wychodząc ze swojej chaty. Poczuł we włosach silny wiatr nadciągający spod szczytów, do których właśnie zmierzał. Wziąwszy laskę, opartą o wieko okna zasłoniętego bukowymi płytami oraz torbę ze skóry zwierzęcej, wsiadł na swojego czarnego mustanga i pognał ku przeznaczeniu. Przemierzył wspaniałą polanę kwitnących fiołków, odcinek trawiastych pagórków. Pokonał gąszcz cierniowych krzewów i przeprawił się przez rzekę. Piął się coraz wyżej. 

Po wielu kilometrach drogi przystanął na krawędzi urwiska, wpatrując się w kłęby burzowych chmur. Okoliczne drzewa ożyły, tańcząc w rytm porywistego wiatru. Zagrzmiało kilka razy, co wskazywało na zbliżający się czas walki. Przeciwnik gromadził energię, dlatego Euturion musiał się pospieszyć. Spiął konia i pognał wzdłuż urwiska. Tak dotarł na polanę przed podwójnym spiczastym szczytem, otoczoną potężnymi drzewami. Ilość złej mocy wywołała u czarodzieja gęsią skórkę. Obraz czterech ciemnych magów zmobilizował go do zejścia z konia. Stanąwszy obiema stopami na ziemi odprawił mustanga z powrotem do domu. 

Dzierżąc w ręku dębową laskę z korzeniami ułożonymi w kielichy, wyciągnął z torby kamienie z ostrymi, równo ściętymi zakończeniami. Gdy dwa kryształy – jeden czerwono-niebieski i drugi zielono-błękitny, zacisnęły z każdej strony dębowe macki, Euturion wyciągnął kij wysoko nad głowę. Wtedy rozgrzał dwukolorowe skupiska czterech żywiołów. Budowane napięcie rozładował na przeciwniku, ciskając w niego potężnym gromem powstałym na przestrzeni nieba. Piorun odbił się od przeźroczystych tarcz, które przeciwnicy stworzyli, kręcąc swoimi laskami. Uwolnione kilodżule mocy pokiereszowały pobliskie drzewa. 

Wróg, choć prezentował się w postaci czterech magów, tak naprawdę był jednym starcem z dłuższą brodą. Podzielił umiejętność władania podstawowymi żywiołami na duchy własnej postaci, aby z większą swobodą posługiwać się ogniem, wodą, ziemią oraz powietrzem.
Akcja przyspieszyła. Przeskakując z miejsca na miejsce, ciskał dynamicznie kulami energii. Stwarzał na przemian skondensowane huragany, sztuczne fale oraz ogniste i cierniowe pnącza. Eksponował wspaniałe umiejętności, czekając aż któryś z mężczyzn osłabnie. Czterej staruszkowie tkwili pod swoimi przeźroczystymi kloszami nie reagując na wybuchowe zaczepki czarodzieja. Widząc to Euturion wbił z całej siły kij w ziemię. Wyciągnął z niego ogromny głaz. Następnie pchnął wielotonową bryłę przed siebie, jakby była kawałkiem styropianu. Owa skała rozsypała się na kawałki, wytrącając błękitnego maga z równowagi. Czarodziej wykorzystał okazję i silnym powiewem zdmuchnął maga. Niestety, ten opadłszy parę metrów dalej, schował się pod bezbarwną półkulą. 

Nagle wszyscy czterej opadli na kolana. W tle jedna z gór wzburzyła się i pękła u szczytu. Także pobliskie jezioro, wcześniej spokojne, rozszalało się jak podczas sztormu. Podłoże, nie odstając od reszty krajobrazu, drżało niemiłosiernie. Niebo zaś przypieczętowując nadejście demona przestworzy zawyło gromem. Czarodziej wiedział, czego zwiastunem są te niezwykłe zjawiska. Zbliżały się symbole czterech żywiołów. Wiatr zaświszczał niczym flet, wzruszając koronami drzew, aż pokazały się potężne smoki.

Pierwszy wydostał się spośród gór. Ociekał magmą, pluł ogniem na wszystkie strony. Z jeziora wyskoczyła poczwara o błyszczącym kobaltowym pancerzu. Bestia zamieniła swoim cielskiem wodę w ciało stałe, oddechem zaś skrystalizowała najbliższe drzewa. Trzeci płód ciemności wynurzył się spod ziemi. Jego skórę pokrywały lśniące granitowe łuski. Atakował kamieniami szlachetnymi, miedzy innymi diamentami, rubinami i szafirami. Czwarta kreatura przypominała przemieszczający się huragan. Smok był kłębowiskiem dymu, który strzelał piorunami z pyska, którego obecności bardziej trzeba było się domyślać niż mieć pewność, że on tam jest. 

Zwierzęta zatoczyły na niebie łuk, po czym zaatakowały wspólnie. W stronę Euturiona poleciało sześć ognistych kul, przeplecionych gęstą nicią rozgrzanego gazu. Czarodziej wykorzystał to i zebrawszy całą cieplną energię nad głową, puścił niczym słoneczną wichurę w czterech przeciwników. Oni sprawnie przekształcili ten atak w delikatny podmuch powietrza. 

Kolejne zaatakowały poczwary z jeziora i podziemi. Rozbłysła zielona część jednego z kamieni i nad czapką czarodzieja powstała tarcza w postaci kamiennego kaptura. Lodowy podmuch zmroził kamienną skorupę, dlatego też diamentowe pociski przebiły się do wnętrza.

Unikając każdego z nich Euturion zatańczył w środku, niczym wygimnastykowana baletnica. Ostatni zaatakował duch, wystrzeliwując z niestabilnego brzucha strumień piorunów. Energia uderzyła z impetem w popękany kamienny kokon całkowicie go niszcząc. 

Czarodzieja na szczęście nie było już w środku. On nacierał na czterech przeciwników. Ziemia ponownie zadrżała i zza pleców czterech magów wyskoczył czworonożny i sześcioramienny stwór wysoki na kilkadziesiąt metrów. Głowa jego składała się z czterech twarzy, każda przyporządkowana do innego żywiołu. Bydlę przebiegło nad swoim stwórcą, Euturionem, atakując smoki. 

Euturion uderzał laską to w zielonego, to w czerwonego maga, broniąc się jednocześnie przed atakami zza pleców, czy od boku. Wirował ostrymi zakończeniami laski w tę i z powrotem, poszukując okazji do ugodzenia przeciwnika w serce. W pewnym momencie dźgnął starca o purpurowych szatach, na co jego ciało eksplodowało ogniem. Czarodziej walczył dalej, unikając niebezpiecznych ciosów. Omijał zgrabnie podziemne zapadnie, powietrzne baty oraz wodne pięści. W pewnym momencie udało mu się przebić pierś drugiego maga. Zamienił się on w plamę wody. Wciąż przyspieszał, neutralizując cierniste pułapki i mgły iskrzące się od nadmiaru mocy. Wydawało się, że nic nie może go zaskoczyć. Był zwinny i szybki jak kot. W końcu ugodził w serce przedostatniego maga, uwalniając spod jego władzy błękitnego smoka. Już tylko jeden celny cios dzielił go od zwycięstwa. Jednak popełnił błąd. Spóźnił się o ułamek sekundy, co wykorzystał brodacz w zielonych szatach. Starzec rozerwał ziemię na pół, tworząc w niej głęboki krater. Zanim Euturion wpadł do dziury, mag wytrącił mu laskę z dłoni. Na koniec zacisnął wieko grobowca.

Kamienny stwór w akcie oddania czarodziejowi rozpadł się na duże głazy. Także kij, wierny właścicielowi, wydał ostatnie tchnienie. Dwukolorowe kryształy mrugnęły delikatnie, aż przeciwnik przełamał oręż na pół, uwalniając z niego mnóstwo energii. 

Zwycięstwo należało do złego maga. Euturion nie dawał znaku życia. Jego magiczne kamienie rozprysnęły się na tysiące kolorowych drobin. Zgnieciony w skalistej trumnie trzymał ostatni haust powietrza, czekając na śmierć.

Nagle jednak nastąpiło drgnięcie. Przełamana na wpół laska przesunęła się. Sekundę później obie części otoczyły się czterokolorowym światłem, lewitując nad ziemią. Laska naładowała się, powracając do pierwotnej formy i Euturion wystrzelił spod ziemi niczym pocisk. Chwycił za rękojeść broni przywracając do życia swojego pupila. Zaraz też przejął kontrolę nad ostatnim smokiem i zbuntował zwierzę przeciwko właścicielowi. 

Nie dając mężczyźnie choćby sekundy wytchnienia, Euturion przekształcił swojego kamiennego stwora w wirujący w powietrzu jęzor skał. Latającej poczwarze rozkazał podpalić kamienie i tym właśnie cisnął w maga. Zielony starzec w ostatniej chwili schował się pod tarczą przeźroczystej energii. Nie miał już siły atakować. Natarcie nie ustępowało, bo czarodziej pragnął zaznaczyć swoją dominację nad przeciwnikiem. Poruszył jeziorem, przesunął góry, sprowadził chmury do samej ziemi. Zaczął pustoszyć obszar wokół kopuły, starając się za wszelką ceną przedrzeć do środka.

Zawładnął kolczastymi pnączami, zgniatając zewsząd osłonę. Nieustępliwie strzelał piorunami, uderzał potężnymi wichurami, zamrażał i podpalał. Na koniec zautomatyzował wszystkie ataki. Euturion nie przejmował się już niczym. Mógł majestatycznie schodzić po stopniach utworzonych ze zniszczonego gruntu. Przestrzeń zaroiła się od przeplatających się ze sobą zjawisk, we wnętrzu których kroczył zwycięzca. Ostatecznie zszedł na samo dno i stanął przed złym starcem. Wyciągając laskę nad głowę, zadał ostateczny cios. Grzmoty ucichły, wichry ustały, przyroda uspokoiła się. Dźgnięty przeciwnik przemienił się w potężne drzewo, wyrastające ponad wykałaczki ogołoconego lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro