Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 - Utopia (część 6)

Gdzież w porywie ciała wyznaczyć dążność kwiecistego wzgórza? Gdzie zapędy krystaliczne wskazujące głębię nieskończoności? Kto nadaje imię bezmiarom? Czyż nie młode plemię ciągnące za żołądkiem marzeń? Zbiorowisko niewinnych istot nienasyconych potrawką białego cienia.

Potrzeba mu czegoś więcej. Pragnie karmić się snem, niby jękiem w cętkach radości. Zepsutym kompostem, wypłukanym w odpowiedniku złotej mgły. Jest niczym organ odrzucony od ziarna, czekający na przegnicie. Wypełźnie wtedy pnącze ciernia. Niby zły los sięgający gardła, tam zaciśnie pęta. 

Potomek jednak sam na drogę wygnania upadł. Wyznaczył opadającym palcem godność ceną przetrwania. Obronił zgniłą kość zbitą prochem, odrzucił to, co lśniące. Małe, cenne żyjątko pragnące odrobiny własnych soków. Nakarmione przecież pcha się w kierunku światła. Konieczność zamienia w to, co przystaje wolności nadanej mocy. Bezradność przeobraża płomieniem miłości. Wyzuwa z kamiennej powłoki. Wyzwala lekkość. 

I co, tyle potrzeba? Niestety! Koryto podstawić pod czekający pysk jest prosto. Ale zaufać, że poza drętwotą powłoki znajduje się szczęśliwy uśmiech, już trudniej. 

W woli godnych zauważenia faktów leży szczegół, który wyznaczyć trzeba. Wolne ręce same kierunek wskazują. Właśnie tam, gdzie słowo poniesie, chłopiec bezwarunkowo dotrzeć zdoła. Życzenia realizują umysłu zapędy. Uważa, co widzi, zjadając macki lamentu, zbryzgane wiecznym kalectwem. 

Kto więc za kotarą stoi, oczy zwraca ku scenie? Rozszarpuje sen, kreując namiastkę porządku w gronie agonalnego bezprawia. Czy nie szarańcza atakuje grupą, planując zniszczenie swobody myślenia, deformując wszystko?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro