Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 - Kanuy (część 2)

Dziewczyna była tak blisko, że Franek nie potrafił się oprzeć. Ogarnęła go bogata gama przyjemności, ubarwiona falą bodźców. Chłonął jej napięcie, podniecenie, lekki strach opleciony radością i błogostan nafaszerowany koktajlem euforii. W połączeniu z męską potrzebą dominacji, przeszedł do ataku. Pocałował ją, a ona z rozkoszą to zaakceptowała. Czas jednak im nie sprzyjał. Nagle nieznana siła przytknęła ich do siebie, nie dając możliwości rozłączenia. Stał bezradnie, wpatrując się w zaciśnięte powieki pięknej. Chwilę go to podniecało, ale szybko zorientował się, że coś jest nie tak. 

– Nie oddycha – stwierdził wystraszony.

Spanikował. Starał się przesunąć do tyłu, aby dać dziewczynie trochę swobody. Niestety, ściana przyległa do jego pleców ani drgnęła. Po paru sekundach również jemu zaczęło brakować powietrza. Szamotał się i siłował ze sztywną substancją, aż wnętrze komory wypełniło się dwutlenkiem węgla. Wtedy nieświadomie użył unixum. Z siłą spadającego z nieba tankowca uderzył w osłonę, naruszając jej strukturę. Tym samym wyodrębnił niedużą przestrzeń. Zdołał odsunąć tors na tyle, aby spojrzeć na albinoskę. Była nieprzytomna, ale ciągle żyła. Przekonał się o tym, gdy dziewczyna westchnęła w duchu. 

Trzy dni – przerwała. – Ty draniu, zabiłeś ją! krzyknęła. – Musimy ją odnaleźć. 

Estonida pomyślała te zdania w różnej tonacji, przykuwając tym samym uwagę Franka. Zaczęła altem, później przeszła w męski bas. Na koniec Franek usłyszał samego siebie i dziewczyna się obudziła. Pomieszczenie rozprężyło się, przyjmując bardziej przestronną formę. W wielkim jajku wysokości trzech metrów pojawiły się miękkie siedzenia i krążące po ścianach reklamy zachęcające do kupna dziwacznych przedmiotów. Mimo faktu, że Estonida odzyskała świadomość, nie puszczał jej. Trzymając ją mocno w pasie, zapytał: 

– Nic ci nie jest? – Jego słowa doleciały do niej niczym muśnięcie wiosennego wiatru. Po jej skórze śmignął pozytywny dreszcz. Głos się zachwiał, ułożyła proste słowa: 

– W porządku. Przepraszam. Nie potrafię tego w pełni kontrolować – dodała pośpiesznie, powoli wyswobodzając się z uścisku. 

– Wiesz, co się stało? – zapytał nieco zmieszany. – Pewnie znowu zajrzała mi do głowy. 

Estonida opadła na najbliższe połyskujące siedzisko, mówiąc: 

– Tak, zajrzałam – potwierdziła natychmiast. – To była wizja. 

– Przyszłości? – pytał zafascynowany, siadając obok dziewczyny. 

– Tak – oznajmiła zakłopotana jego bliskością. 

Komorę wypełniła cisza, od tej chwili rozmowę prowadzili na poziomie emocjonalnym. Franek coraz silniej odbierał sygnały Estonidy, aż rozkosz wypełniła jego umysł. Niesiony energią wewnętrznego ciepła powiedział: 

– Odchodziłem od zmysłów. Umierałaś mi w ramionach. To dziwne, bo ledwo się znamy, a ja czuję do ciebie tak wiele. Ten pocałunek, nie wiem, co mnie napadło. 

– To było miłe – szepnęła zarumieniona, kamuflując w sobie szczegóły wizji przyszłości. Każda wizja spełniała się, a ta nowa nie zapowiadała się kolorowo. Dla dobra Franka jasnowłosa postanowiła zmienić temat. Uznała, że najlepszym sposobem na odwrócenie jego uwagi będzie kontynuowanie wcześniejszej wymiany oddechów. Zbliżyła się wymownie, spoglądając na jego usta. 

Estonida nie potrafiła się od niego odkleić. Normalnie nie pozwoliłaby wyprowadzić się z równowagi pierwszemu lepszemu facetowi, ale on był inny. Skąd to wiedziała? Nie chodziło tutaj o kobiecą intuicję, a coś głębszego. Wrodzone unixum pozwalało jej na pełne dopasowanie charakterów. Nie musiała błądzić wokoło niedomówień, niepewności, czy strachu. Ona wiedziała, że Franek jest dla niej idealną drugą połówką. 

Bohater nie miał możliwości wyboru. Przyjmował i akceptował decyzję jasnowłosej. Owładnięty jej bogatym aparatem emocjonalnym nie potrafił już zmienić zdania. Im dłużej przebywał w obecności Estonidy, tym bardziej przesiąkał narkotykiem jej duszy. 

Mimo silnego pożądania, które miał w sobie, przystopował. Ciągle miał przed oczami Anastazję. Gdy tylko transfer ponadzmysłowy delikatnie przygasł, Negus odsunął się od albinoski. Zaraz też rozważył, dlaczego rodzą się w nim tak nieznane mu dotąd uczucia. – Świruję. Ledwo się znamy. Dlaczego mam... taką ochotę? Nie, nie, nie! Koniec. Zajmij się czymś innym. Przykładowo. To siedzenie wygląda jakby zrobione było z plastiku. A to chyba jakiś rodzaj gumy czy nadmuchanej skóry. 

Penetrowanie otoczenia przyszło Frankowi z dużą łatwością. Wszystko, co widział było nowe, więc nietrudno było zająć mu myśli. 

– Ta biel za oknem, gdzie my jesteśmy? – zainteresował się nagle, starając się unikać kontaktu wzrokowego z Estonidą. Ilekroć spojrzał w jej niebieskie tęczówki, wpadał w jej sidła. 

– Nie mogę doszukać się określenia, które byłoby w stanie oddać znaczenie tej przestrzeni – wyjaśniła od razu, pytając: – Wiesz, czym jest nicość? 

– Brakiem materii? – odparł niepewnie, falując na miękkim siedzisku. 

– Przestrzeń na zewnątrz to alternatywna wersja nicości. Nazywamy ją Uka, czyli w potocznym tłumaczeniu wszechczystość. Jest to rodzaj pomostu między wymiarami. Ta przestrzeń jest nieskończona i pozbawiona upływu czasu, dlatego używamy jej jako magazynu. Och, jaka ja jestem tępa. Po co ja ci to tłumaczę? – Dziewczyna skarciła samą siebie, nie ukrywając zażenowania wobec własnej postawy. 

– Mnie tam nie przeszkadza, możesz kontynuować. 

– Misiu, nie o to chodzi. Mam kapsułkę. Miałam ci ją dać już na początku, ale zupełnie o niej zapomniałam. Technologia Wargulus mocno różni się od ziemskiej. Wiedziałam, że będziesz zadawał wiele pytań, bo skąd miałbyś wiedzieć to wszystko. 

Słowo „misiu" nieco rozproszyło Franka. Nie wiedział jak na nie odpowiedzieć. Przecież Estonida była mu całkowicie obca, a powiedziała to tak, jakby znali się kilka miesięcy. Choć sprawa wydawała się coraz bardziej śmierdząca, to odłożył ją na bok. Zainteresował się tematem kapsułki. 

– Poczekaj, masz zestaw wiedzy kosmicznej w pigułce? 

– Dodatkową pamięć zdalnie połączoną z serwerem danych. W ramach tej usługi firma udostępnia ci jeszcze pakiet zdrowotny. Rekonstrukcję komórkową w czasie rzeczywistym – wytłumaczyła dziewczyna i jakimś cudem Franek wyłuskał z tego kłębowiska słów logiczną treść. 

– To dlatego twoja rana zagoiła się tak szybko? 

W niewiadomy sposób na kolanach Estonidy wylądowała torebka, z której wyszperała małą przeźroczystą kapsułkę. Franek nawet nie próbował się domyślać, co zaszło. Wziął jedynie substancję do ust, czekając na efekty. Minęło pół minuty i kolejna jak nic się nie działo. Już formował w głowie pytanie, kiedy przypomniał sobie, że – zaszczepienie i inicjalizacja nanostruktur w układzie nerwowym trwa od pięciu do sześciu sekund. Zastanawiał się skąd pochodzi ta wiedza, gdy sygnał z zewnętrznego serwera wysłał kolejny pakiet informacji. 

– Niesamowite! – krzyknął podekscytowany. – Mój mózg przyjmuje tę wiedzę, jakby pochodziła z pamięci długotrwałej. – Właśnie miał pytać jak to możliwe, gdy urządzenie udzieliło mu odpowiedzi. Uśmiech napędzany fascynacją nie ustępował z jego twarzy. 

Franek po kolei przypominał sobie różne rzeczy. Przykładowo kapsuła, którą się przemieszczali została stworzona przez niejakiego Keronta, niewysokiego naukowca z zieloną brodą. On jako pierwszy podjął się próby spenetrowania Uki i zginął. Od tamtej pory jeszcze dwie osoby poświęciły się dla nauki, po czym zaprzestano badań. Przestrzeń była o tyle intrygująca, że nie pozwalała na penetrowanie samej siebie. Inteligentnie udostępniała możliwość wykorzystania wolnego obszaru celem gromadzenia materii. 

Idąc tropem Uki bohater doszedł do AMAL. Dopiero teraz dowiedział się, czym tak naprawdę jest to urządzenie. Przypomniał sobie, że AMAL to rodzaj programu, operującego na potężnej bazie substancji, z których dało się formować absolutnie wszystko w nieskończonej przestrzeni wszechczystości. Sprawnie przeszedł do junitury i tutaj jego wyobrażenie się nie zmieniło. Junitury było wielkim interaktywnym programem komputerowym.

***


Tak Negus odkrywał tajniki wiedzy kosmicznej, wertując tysiące informacji na sekundę, aż dolecieli i kapsuła Keronta zaczęła się kurczyć, wkraczając w fazę przejścia przez portal wynikowy. Chłopak ponownie odczuł dyskomfort związany z brakiem powietrza i ściskiem, ze względu na rodzaj usługi. Estonida przez przypadek zamówiła kapsułę jednoosobową. 

Stanąwszy na trawiastym kwadracie wielkości dziecięcego placu zabaw wpatrywał się w zanikające czerwone okręgi, nazywane polami Ontentycznymi. Świecące pierścienie były częścią każdego prostokąta. Zaraz po tym dostrzegł w oddali potężny metalowo-szklany budynek TITS (Technology and Inteligent Teleportation System). Tak wpatrywał się w kosmiczne cycki, penetrując ich nietypowy kształt.

TITS nie piął się pionowo do góry, ale rozgałęział na cienkich łodygach do masywnych kokonów. Widząc to, Franek przypomniał sobie o technologii, która pozwalała na tworzenie skomplikowanych konstrukcji, bez konieczności wzmacniania ścian nośnych. 

Gdy tylko przyswoił wiedzę, związaną z firmą do spraw teleportacji, zerknął wzwyż. Dostrzegł tam jasnoniebieskie tarcze, rozciągające się na całej szerokości nieba. Wielopoziomowe plazmowe pola siłowe utrzymywane na potężnych spiczastych filarach, pełniły rolę autostrady. Całość przypominała świetlistego jeża wyposażonego w energetycznie warstwową skorupę i długie metalowe kolce, wyrzynające się z wnętrza tułowia. Nachodzące na siebie warstwy cienkich lazurowych płyt symulowały kolor dziennego nieba na Ziemi.

Poza tymi trzema nowościami nie zobaczył nic więcej. Gdy tylko natłok informacji ustał, chłopak zapytał: 

– Słuchaj, to gdzie zaczynamy? W bazie danych nie znalazłem wzmianki o tej planecie. 

– Mieszkańcy Kanuy cenią sobie prywatność. Dlatego już teraz cię ostrzegam. Trzymaj się blisko mnie i nie zwracaj uwagi na reakcje ludzi. Mogą się dziwnie zachowywać ze względu na twoje pochodzenie – oznajmiła Estonida. Wtedy Franek przypomniał sobie pewien detal i zaraz go skomentował w duchu

Słabo, każdy ma ogólnie dostępny numer indentyfikacyjny. – Czyli z anonimowości raczej nici – stwierdził na głos nieco zdegustowany. Oczywiście nie chodziło mu o to, aby do końca życia alienować się ze społeczeństwa. Nie miał nic przeciwko udostępnianiu swoich danych osobowych. Niestety, w przypadku ID sprawa wyglądała inaczej. Za pomocą numeru identyfikacyjnego każdy mieszkaniec planety mógł nie tylko sprawdzić, jak się chłopak nazywa, czy ile ma lat. To jakoś by przełknął. Problem polegał na tym, że mogli sprawdzić długość jego przyrodzenia, wielkość odbytu i skład moczu. Z tą wiedzą Franek równie dobrze mógł się rozebrać do naga. Chwilę rozważał tę opcję, kiedy albinoska powiedziała. 

– Można ominąć zabezpieczenia, ale na ten moment zostanie ci przydzielony świeży numer ID, z całym pakietem protokołów. 

– Nie wiem, czy wytrzymam to społeczne obnażenie – ogłosił z nutą sarkazmu, po czym zapytał: – Co robimy? – Gdy to mówił Estonida zbliżyła się do portalu naziemnego. Zanim dziewczyna odpowiedziała, Franek zdążył wyodrębnić różnice między dwoma rodzajami teleportacji. 

W przypadku TITS teleportacja polegała na wysłaniu sztucznego portalu do dowolnego miejsca celem porównania lub rekonfiguracji czasoprzestrzeni. Ostatecznie użytkownik mógł podróżować między wymiarami. Lądował jednak zawsze w wyznaczonych oddziałach firmy na polu Ontentycznym. Przy naziemnej teleportacji nie było mowy o podróży do innych wymiarów. Użyteczność systemu była ograniczona do odległości nie większej niż dystans z Ziemi do Marsa. 

Mówiąc po ludzku, firma TITS zajmowała się teleportacją na bardzo dalekie odległości, relacji typu galaktyka–galaktyka oraz pierwszy–drugi poziom. System naziemnej teleportacji wykorzystywany był do podróży na krótkie dystanse, od kilkunastu metrów do tysięcy kilometrów. 

– Gdy tylko znajdziemy artefakt, zlikwidujemy ten okropny numer ID – ogłosiła Estonida, odrywając Franka od natłoku nowych informacji. Nie czekając na zaproszenie, albinoska weszła do portalu, a chłopak zaraz za nią. 

Oboje w mgnieniu oka przeskoczyli dwieście kilometrów, lądując przy bramie wejściowej. Negus zobaczył tam kolorowy strumień energii, pełniący rolę strażnika. Niestabilna tęczowa tafla przypominała hologram. Przechodząc przez niego, Franek poczuł dreszcz na całym ciele. Wydawało mu się, że każdą komórkę jego ciała bada malutkie urządzenie. Tak jakby ktoś rozebrał go cząstka po cząstce i przeanalizował. Proces ten trwał niewiele ponad kilka sekund, dlatego zainteresowanie szybko ustało. Gdy jednak przekroczył próg Kanuy ponownie zachwycił się. Tym razem chodziło o cudowną panoramę miasta. 

Franek nasycił się wspaniałością widoku przedstawiającego wygięte budynki, serpentynowate ulice oraz barwne aleje. Nie umknęła jego uwadze również masa konsumentów, tworząca ruchomy ciąg tęczowych głów. Podążał wzrokiem za tym futurystycznym impresjonizmem do momentu, gdy Estonida powiedziała: 

– Klotus jest tutaj. – Dziewczyna czuła obecność swojego brata. Wiedziała, że lada chwila on też poczuje to samo, dlatego oznajmiła. – Musimy się rozstać. Jeśli zobaczy nas razem to koniec. Szukaj artefaktu, postaram się czymś go zająć. 

– Ja sam? – zapytał niechętnie wyrwany z dobrego transu. 

– Przepraszam, muszę już iść. Przelałam ci trochę pieniędzy. Kupuj tylko to, co istotne – poleciła, zmierzając w kierunku tłumu. – Pamiętaj, że każda twoja werbalna zgoda staje się oficjalnie zatwierdzonym podpisem. W kontaktach zapisałam swój numer telefonu. Uważaj na siebie. – Westchnęła na koniec, po czym zniknęła w konsumenckim chaosie. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro