Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 - Niepewność (część 2)

Franek obudził się po pięciu minutach słodkiej drzemki. Otworzył oczy, wyostrzając obraz twarzy pięknej. Momentalnie uświadomił sobie, co zaszło i zerwał się do pionu. Spojrzał przerażony na dziewczynę, po czym porwał się do ucieczki. Rzucił się na drzwi jak opętany, szarpiąc klamkę we wszystkie strony. Gdy to nie pomogło, złapał taboret i rzucił go w okno. Małe krzesełko bez oparcia odbiło się i uderzyło w oszklony regał. Ampułki z różnymi płynami roztrzaskały się z hukiem na kafelkach. Patrząc jak jedna za drugą pękają, wrzasnął: 

– Wypuść mnie stąd! 

– Uspokój się. Nie mogę tego zrobić. Nie teraz. 

– Tak jak myślałem, wielka ściema. Jesteś jego szmatą. Zabiję cię! – zagrzmiał, kumulując mnóstwo gniewu i wściekłości. Kierowany negatywnymi emocjami rzucił się pięknej do gardła. Przyciskając dziewczynę kurczowo do ściany, wyładował żądzę mordu na jej tętnicy. Estonida nie broniła się, tylko jęknęła głucho na rozlewający się po jej krtani ból. Jego ostre jak brzytwa paznokcie przebiły cienką warstwę eterycznej skóry i trysnęła krew. Amarantowy płyn zbryzgał okoliczne przedmioty, a przede wszystkim twarz i korpus Franka. Stojąc w kałuży z ludzkich soków chłopak odrzucił martwe ciało dziewczyny. Ociekające krwią dłonie drżały mu niemiłosiernie. 

Nie dowierzał temu, co się stało. Próbował cofnąć czas różnymi komendami, ale nic nie działało. Był bezradny. Nie miał żadnych umiejętności. Sumienie zaczęło dawać o sobie znać, atakując najmocniej zranione miejsca. 

Jestem mordercą – zawyrokował. 

Wcześniej jakoś nie pojmował znaczenia tego słowa. To było kolejne hasło w słowniku bez namacalnego potwierdzenia. Ale doświadczył, co to znaczy zabić i totalnie się załamał. Zwątpienie przerodziło się w rozpacz.

***

Czas toczył się powoli jak ślimak, doprowadzając Franka do obłędu. Zamknięty w czterech ścianach, bez możliwości wyjścia, myślał tylko o jednym. – Zabiłem ją. Jakby od razu skazany za swoją zbrodnię przyglądał się skutkom niemoralnego czynu. Krew zdążyła już zaschnąć, tworząc zacieki na ścianach i podłodze. W ciągu kilku godzin ciało zesztywniało i zrobiło się zimne jak zamrożony stek. Skóra, wcześniej śnieżnobiała, przybrała kolor purpury, miejscami lawendy. Wtedy zdarzyło się coś nieprzewidywalnego. Usłyszał głos: 

– Coś ty najlepszego narobił? – powiedziała dobrze mu znana męska postać. Negus rozejrzał się po gabinecie pielęgniarki, ale był tam tylko on i martwa Estonida.

– Wyjdź! – polecił zrezygnowany, podchodząc do miejsca, z którego wydobywał się dźwięk. Otworzył półkę nad biurkiem, gdy zza pleców usłyszał ponownie. 

– To koniec, laska umarła, zabiłeś ją. Mogła nam pomóc, a ty ją zabiłeś. 

Franek odwrócił i z zaskoczeniem spojrzał na swoje lustrzane odbicie. Ryszard siedział na łóżku, nie ukrywając pogardy. Zaraz też wstał, zarzucił prześcieradło na trupa i powiedział. 

– Oświeć mnie, bo może w twoim debilnym czynie ukryta jest jakaś głębsza myśl. Może czegoś nie dostrzegam? 

Franek nie miał żadnej odpowiedzi na to pytanie. Najmniej pożądał w tej chwili drwin i szyderstw. Pragnął, aby ktoś mu powiedział, że to wszystko jest kiepskim żartem. Niestety, dziewczyna już dawno wyzionęła ducha. Oddała swój nieszczęsny żywot w ręce młodego narwańca. Zaufała chłopakowi, pozwalając mu na dokonanie bestialskiej zbrodni. 

– Mniejsza o nią – stwierdził w końcu Ryszard. – Już nie cofniesz tego, co się stało. Czasu jest coraz mniej. Trzy dni to niewiele na pokonanie Anastazji, ale damy radę – oświadczył, nagle zmieniając podejście. Ryszard płynnie przeszedł z agresywnej krytyki do stanowczego wsparcia.

– Nie mam żadnej władzy, to koniec. Nawet nie mogę się wydostać z tego pudła. 

– Nie, chyba mnie uszy mylą. Poddasz się bez walki? Zdezerterujesz przed tym śmieciem? Stać nas na więcej, pamiętasz? Masz w sobie wszystko, czego potrzeba do zwycięstwa. Nie ma mowy, żebyś się poddał. Nie na mojej zmianie. Wstawaj natychmiast. – krzyknął, solidnie policzkując Franka. 

– Auu! Co ci odwaliło? 

– Skup się! Kim jesteś?! 

– Nikim – odparł, na co zdrowy rozsądek przyłożył mu kolejny raz. 

– Cholera, przestaniesz? – syknął, nakręcając się. 

– Nie! Kim jesteś, pytam! 

– Nikim! – krzyknął wściekle, prostując plecy. 

– Jak to, nikim!? Masz w sobie wszechmoc. Z taką potęgą możesz zmienić bieg wydarzeń. Możesz wszystko naprawić. Uwolnij się spod władzy Anastazji, pozbądź się unixum Klotusa i odzyskaj wszechmoc. – Franek stopniowo nabierał więcej pewności. – Wystarczy, że odzyskam wszechmoc i życie wróci do normy.

– Dokładnie! – krzyknęła Estonida, wracając do świata żywych. Wstała z kałuży krwi, przywracając pomieszczenie do ładu. Ten widok lekko zszokował chłopaka, choćby ze względu na to, że dziewczyna zaczynała już podgniwać i śmierdzieć. Nie wyksztusił z siebie ani słowa, rozważając podstawową kwestię. 

Jak? 

Oficjalnie można by uznać, że mózg Franka eksplodował, pozostawiając dogorywające ciało na pastwę nagłego zdziwienia. Rozszarpany przez tysiące niewiadomych zrobił wielkie oczy i gdy doprowadził swoją szczękę do porządku, wyjąkał. 

– Ale... ale... dlaczego? 

– Przepraszam, to był jedyny sposób, aby zmylić Anastazję.

Franek nic z tego nie zrozumiał, choć wyjaśnienie wydawało się oczywiste. Cieszył się z faktu, że Estonida żyje i ma się świetnie. Oszołomiony nadmiarem informacji podszedł do niej i mocno ją objął. Wyrzuty, jakie targały nim od przeszło pięciu godzin, ulotniły się w jednej sekundzie. Poczuł się lekki jak piórko, niesamowicie szczęśliwy i zwolniony z ciążącej nań winy. 

– Jak to? – zapytał, lekko odsuwając się od dziewczyny. 

– Anastazja krąży w pobliżu. Podążała za twoimi wspomnieniami. Przepraszam, ale gdybym nie odwróciła twojej uwagi już dawno by nas znalazła. Najmocniej cię przepraszam, spanikowałam – oświadczyła roztrzęsionym głosem, wspierając się rękoma o brzeg łóżka. 

– To było straszne przeżycie. Nigdy więcej tego nie rób, proszę. Wyjaśnij tylko, dlaczego tak długo trzymałaś mnie w niepewności, a przestanę drążyć – odparł z opanowaniem. 

Miał dużo czasu, aby ujarzmić emocje. Negatywne uczucia zredukowały się praktycznie do zera na widok żywej Estonidy. W przedziwny sposób uzyskał stan wewnętrznej równowagi. 

– Musiałam odciągnąć jej uwagę. Walczyłam z nią przez ten czas. Jest naprawdę dobra. Reaguje błyskawicznie, bez żadnego schematu. Ledwo zdołałam się wyrwać. Sama nie mogę się z nią mierzyć. 

Po traumatycznym przeżyciu, chłopak miał w sobie niejako potrzebę zrehabilitowania się za wcześniejszą podejrzliwość. Od teraz bezapelacyjnie akceptował wszystko, co mówiła dziewczyna. 

– W trakcie walki zdobyłam istotne informacje na jej temat. – stwierdziła, wyrywając Franka z zadumy. – Anastazja zdążyła częściowo odbudować system zabezpieczeń. W jej głowie znajduje się klucz do wyjścia. Trzeba będzie się włamać do jej świadomości. 

– Chcesz włamać się do czyjejś świadomości? – powtórzył ze zdziwieniem. 

– Tak, a ty mi pomożesz. Sama nie dam rady – oznajmiła, uśmiechając się ponętnie. 

– Nie wiem, na co mogę ci się przydać. 

– Co dwie głowy to nie jedna, nie uważasz? 

– Skoro tak mówisz. 

– Dopóki Anastazja nas szuka, mogę opracowywać szczegółowy plan działania. Trochę pomedytuję – powiedziała, układając nogi do tureckiego siadu. 

– Mam się nie odzywać? – zapytał, zanim zaczęła. 

– Wręcz przeciwnie. Pytaj, o co chcesz. Jeśli coś cię dręczy, czegoś jeszcze nie rozumiesz, postaram się to wyjaśnić. Większość mojego umysłu będzie zajęta medytacją, ale to nie przeszkadza w rozmowie. Mój mentor powtarzał, że wypracowanie dużej podzielności uwagi pomaga na wyższym poziomie abstrakcji. To uciekam – powiedziała, zamykając powieki. 

Zapadła głęboka cisza, podczas której Franek przypomniał sobie o unixum Klotusa. Z wyjaśnień Estonidy dowiedział się, że unixum to rodzaj zdolności ponadzmysłowej. To już wiedział. Dziewczyna jednak nie wyjaśniła, o jaką moc konkretnie chodzi. Mielił zagadnienie w głowie, aż albinoska ogłosiła: 

– Zdolności wchodzące w skład unixum nazywamy żywiołami. W naszym unixum znajdują się trzy żywioły. Manipulacja grawitacją, zdolność do samoistnej teleportacji oraz umiejętność współdzielenia świadomości. Nasza rasa potrafi współgrać ze sobą na zasadzie wszechobecnej symbiozy. Możemy przenikać się emocjonalnie, z czego wynika zdolność wymiany myśli i wspomnień. Gama zastosowań ostatniego żywiołu jest jednak o wiele szersza. Za twoim pozwoleniem wyjaśnię kilka powiązanych terminów. 

– Zgadzam się – potwierdził, dziwnie skrępowany. Estonida beznamiętnie wyrzucała z siebie kolejne zdania. Franek miał wrażenie, że rozmawia z jakimś robotem, a nie żywą osobą. 

– Zacznę od mechaniki przemijania. Wyróżniamy trzy etapy wędrówki istnienia. Doświadczenie ciała, oświecony wybór umysłu i przejście ducha. Potocznie nazywamy je trzema poziomami. Pierwszy poziom odpowiada temu, co rozumiesz jako rzeczywistość. Drugi poziom zaczyna się, kiedy ciało dochodzi do kresu życia. Umysł poznaje wtedy wyższy zamysł i wybiera światło lub ciemność. Zaczyna się drugie życie, będące uzupełnieniem podjętego wyboru. Po tym następuje trzeci poziom, czyli przejście ducha, co można porównać z tym, co nazywasz życiem po śmierci. Ziemia, ze względu na swój priorytet, odbywa tylko dwa z trzech etapów wędrówki. Pierwszy i trzeci. Nie istnieje dla was poziom drugi. Teraz wyjaśnię, czym jest Wargulus. – Dziewczyna zrobiła wymowna pauzę, po czym oznajmiła: 

– Ziemia znajduje się we Wszechświecie pierwszego poziomu. To uniwersum jest puste. Jedyną planetą zdatną tutaj do życia jest wasz glob. Tak samo jest w przypadku innych gatunków pierwszego poziomu. Każdy ma swój osobny Wszechświat. Na drugim poziomie wszystkie planety są niejako przenoszone wraz z gatunkami do zbiorczego Wszechświata. Wargulus jest właśnie tym wspólnym uniwersum dla wszystkich istnień. Trzeci poziom obarczony jest marginesem niewiedzy. Nie został zbadany ze względu na braki technologiczne Wargulus. 

– Poczekaj, w naszym wszechświecie nie ma innych ludzi? 

– Każda planeta żyje w odosobnieniu celem wyeliminowania konfliktów gatunkowych. Po oświeceniu umysłu w Wargulus wszystkie istnienia podzielone są na dwie nacje. Światła i ciemności. 

– No dobra. To co wy robicie na Ziemi? – przypomniał. 

– To dość trudne do wyjaśnienia. Jesteśmy tutaj wbrew wyżej wymienionej zasadzie. Wasza planeta jest wyjątkowa, najmłodsza spośród wszystkich istniejących. Każda ingerencja w waszą rzeczywistość jest surowo karana. Ja i Klotus na szczęście unikniemy konsekwencji, bo przez unixum zmieniłeś swój status istnienia. Oficjalnie już nie jesteś ziemianinem pierwszego poziomu. Normalnie rozmowa z tobą o sprawach pozaziemskich skończyłaby się natychmiastową eksterminacją. 

– To dość brutalne – stwierdził zdziwiony, na co ona otworzyła oczy i powiedziała: 

– Troszkę, ale skuteczne, większość ludzi z drugiego poziomu nie ryzykuje. 

Praw i zakazów było więcej, jednak wypytywanie o ich treść przy tej okazji zdało się czynnością bezsensowną. Poza tym dziewczyna się obudziła i zwyczajnie musiał zapytać: 

– Już skończyłaś? 

– Miejmy nadzieję, że tak – powiedziała, wyciągając nogi. Gdy tylko usiadła i wyprostowała kręgosłup, Franek zapytał: 

– Więc co robimy? 

– Obecnie czekamy. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, to proszę. - odczekała chwilę po czym dodała - widzę, że nic konkretnego nie przychodzi ci do głowy, wyjaśnię zatem czym jest Gurenlaktyka. 

– Gurenlaktyka? – zapytał, unosząc brwi. 

– Chyba cię zainteresowałam. Na Ziemi, jak wiesz, panuje podział lądów na kontynenty.

– Oczywiście, to żadna nowość – powiedział. – To jest bezsporne! 

– Tak też myślałam. Więc zapamiętaj sobie, że Gurenlaktyka to taki odpowiednik kontynentu w Wargulus. Jedyną różnicą jest to, że na Ziemi chodzi tylko o fragment lądu, a w Wargulus o zbiór galaktyk. – Wyjaśnienie było na tyle obrazowe, że Franek od razu załapał. 

– Jasne – przyznał. – A są jakoś nazwane te Gurenlaktyki? 

– Oczywiście, każda ma unikatową nazwę, ale nikt ich nie pamięta. Są to długie, niewygodne, techniczne zwroty. Dla ułatwienia, Gurenlaktyki dzielimy ze względu na żywioły. – Frankowi zaświeciły się oczy, dlatego Estonida nie przerywała. – Na Ziemi znacie cztery podstawowe. Ziemia, ogień, powietrze i woda. U nas wyróżniamy około stu dwudziestu żywiołów. Do każdego przynależy jedna Gurenlaktyka i jeden przedstawiciel Rady. Polityka Wargulus według mnie jest strasznie nudna, nie wiem, czy cię to interesuje? 

– Nie, nie. Już mi wystarczy wrażeń z sejmu. 

– Sejnu? – wysyczała cudacznie, sprawiając, że wyszło z tego coś zupełnie innego niż miał na myśli. 

– Nieważne. Jak sama mówisz, to nic ciekawego – podkreślił. – Ale możesz powiedzieć coś więcej o żywiołach. Nie miałem pojęcia, że jest ich aż tyle. 

– Sto dwadzieścia udokumentowanych, ale szacuje się, że jest ich około trzystu. W naszej Gurenlaktyce jako jedni z nielicznych możemy posługiwać się aż trzema żywiołami.

– Grawitacja, teleportacja i telepatia – przyznał uśmiechnięty od ucha do ucha, co ona sprostowała: 

– Zdolność do porozumiewania się bez słów jest scalona z wymianą na poziomie sfery emocjonalnej. To, że rozmawiamy w myślach, to tylko efekt uboczny naszych umiejętności. 

– Racja. No dobra. To mniej więcej mam obraz. – O matko, UFO? – Tak sobie właśnie myślę, co możesz mi powiedzieć na temat kosmitów? Chodzi mi, wiesz, o zielone stworki i te sprawy. Możesz sobie zerknąć do mojej pamięci. Pozwalam. – Estonida wpisała jak w wyszukiwarkę odpowiednie hasło, znajdując strzępy zapisów pamięci i schemat wyobrażenia Franka. 

– UFO? – podsumowała. 

– No właśnie. 

Podsycał wewnętrzne przekonanie, że dotychczasowe wymysły pisarzy i reżyserów nie były fikcją, ale wizją czegoś prawdziwego. Właściwie nie miało znaczenia czy kosmici istnieją. Chłopak pragnął jedynie zaspokoić swoją ciekawość. 

– O latających spodkach nic mi nie wiadomo. Z tego, co widzę, nasza technologia dorównuje fantazji waszych twórców. Teleportacja stała się tak powszechna jak u was motoryzacja, mamy także wiele patentów ułatwiających życie. – Estonida odpowiedziała, ale nie na temat, dlatego Franek sprostował dociekał dalej: 

– Jasne, ale mnie bardziej chodzi o to, jak wyglądają inni. Ty wydajesz się być człowiekiem, chociaż kto cię tam wie uważniej przyjrzał się jej całej. Przez chwilę miał wrażenie, że piękna kryje prawdziwą tożsamość pod maską z elastycznego materiału. Po dłuższej analizie jej kształtów, oddalił od siebie irracjonalne myśli. 

– Masz na myśli mutacje? – mruknęła niepewnie, wyrywając Franka z zadumy. 

– No, no, te stwory paskudne z gęby. Życie przystosowywało się do warunków na planetach, dając w efekcie kolorową skórę, dodatkowe kończyny. Czy to bujda? – Gdy skończył Estonida uniosła serdecznie kąciki ust i powiedziała: 

– Chyba muszę cię rozczarować, to fikcja. Nie doszło do mutacji, bo wszystkie gatunki, choć w różnych sektorach Wszechświata, postępowały tym samym etapem ewolucji co Ziemianie. W przypadku planet mniej przyjaznych, ludzie odkrywali w sobie zdolności ułatwiające przystosowanie się do ciężkich warunków. 

– Unixum. 

– Mhm – mruknęła słodko, uzupełniając poprzedni wywód. – Oczywiście wszyscy uwielbiamy ciągłe zmiany, dlatego można spotkać różne dziwactwa. Ludzie farbują sobie skórę, robią niestworzone rzeczy z włosami i ubraniami. Moda jest tak zróżnicowana, że mógłbyś odnieść mylne wrażenie. Ostatnimi czasy słyszałam, że niektórzy specjalnie przybierają inne sylwetki i twarze. 

Rozmawiali o nowinach futurystycznego świata dobre piętnaście minut, aż dziewczyna zaproponowała mały test. 

Poprosiła Franka, aby zajrzał do jej wspomnień, powiedział o niej parę słów. W gruncie rzeczy praktycznie się nie znali. Chłopak niechętnie zgodził się, przekraczając próg jej umysłu. Nie odkrył niczego twórczego. Estonida była szczęśliwą siostrą i córką. Wygrzebywał coraz starsze zapiski, uzyskując jej przybliżony profil psychologiczny, aż natrafił na coś intrygującego. Znalazł w jej głowie niedokończone wspomnienie lub świadomość. Sam nie wiedział. Ciekawość zwyciężyła, dlatego uwolnił wizję przeszłości. Przed jego oczami prześmignęła ponownie liczba 7293, pulsując jaskrawym kolorem. 

To ten kod. Anastazja przeze mnie postradała zmysły. – Obrazy, mimo wielkiego oporu ciągle napływały. Był deszczowy dzień. – 10 lipca. – Ten dzień nie powinien różnić się niczym od innych. Zwykła niedziela, a jednak tragiczna, gdy zgłębił jej tajemnicę. 

– To nie jest prawda – wyjąkał. Błagalnym wzrokiem usilnie prosił, aby zapewniła go, że te uczucia są zwykłym kłamstwem. Nie chciał wierzyć w ich prawdziwość, a jednak przekonywały go bardziej niż wszystko, czego dotychczas doświadczył. 

– Przykro mi – powiedziała cicho, starając się objąć go współczującym spojrzeniem. Nie zdołała zbliżyć się, przytulić, mimo silnej chęci. Czekała w milczeniu na jego reakcję. Ukrywanie bolesnej prawdy zdało się dla niej wewnętrznym ciężarem. Mimo niebezpieczeństwa, jakie niósł ze sobą ten transfer zapisu pamięci, nie przerwała go. Anastazja mogła pojawić się w każdej chwili, ale to już odeszło na drugi plan. 

– Dlaczego? – zapytał rozżalonym głosem. 

– To się zdarzyło dwa miesiące temu. Załamałeś się. Byłeś słaby, co Anastazja wykorzystała przeciwko tobie. 

– Nie mogę w to uwierzyć. W te kłamstwa. – Ale... Dlaczego to boli tak bardzo? Takie realne. Nie chcę być sam. Nie teraz. Nigdy! – jęknął w duchu. 

– Jest wyjście! Jeszcze możesz ich ocalić – pocieszyła go. – Ale musisz odzyskać swoje unixum, bez niego jesteśmy bezradni. Odzyskajmy razem... 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro