Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI. Odbite Pociski

Imperator był całkiem zadowolony.

Uspokoił się, kiedy dwójka jego nowych wrogów została uwięziona. Kolejnym problemem, było przeniesienie ich do kapsuł. Będzie musiał zachować dużą uwagę, aby dobrze pokierować zniewolonymi magami.

– Włączyć kapsuły – warknął do grupki magów, po czym podszedł do leżącej na ziemi postaci.

Przez chwilę z pogardą przyglądał się mężczyźnie okrytemu szkarłatną szatą.

Poczuł krótkie ukłucie żalu. Nie chciał, żeby doszło do tego, co działo się w całym kraju od dobrego roku. Nigdy nie chciał zmuszać swoich magów do pracy. Przecież miał dobry plan! Każdy by na nim zyskał! On wróciłby do domu, a oni z kolei mieliby dobrą pracę i wysokie wynagrodzenie. Władzę po nim przejąłby utworzony przez niego rząd. Nikt nie powinien był się buntować!

No cóż.

Imperator rozpaczliwie potrzebował rąk do pracy. Nie miał wyboru, musiał przejąć kontrolę nad umysłami swoich pracowników. Musiał usunąć Wolną Policję Abnormis.

Musiał wrócić na Nigrarners.

Kus jęknął coś przez sen. Złość i pogarda powróciły i Imperator ze skrzywioną miną schylił się i położył dłoń na unoszącej się szybko piersi mężczyzny. Szponiaste palce, pokryte krwią, rozbłysły złotym światłem, kiedy władca przekazał Kusowi trochę energii. Chciał, żeby były mag, który tak paskudnie go zdradził wzywając ludzi z innego wymiaru, mógł zobaczyć wszystko, co miał miało się zaraz wydarzyć.

Pytanie, w jaki sposób Kus zdołał wpuścić kogoś przez portal, zostawił na inną okazję.

– Wstawaj! Praca czeka! – wrzasnął prosto do ucha mężczyzny.

Kus drgnął i zerwał się na nogi z przerażeniem w oczach. Widząc władcę tak blisko siebie niezdarnie zrobił kilka kroków do tyłu.

Imperator miał ochotę się zaśmiać. „Co za żałosny idiota"

– Twoi przyjaciele nie chcą ze mną współpracować, Kusbjxjejjxksnsh. Wiesz, co to oznacza, prawda?

Były mag tylko stał i wpatrywał się w niego. Na jego twarzy niespodziewanie pojawił się grymas.

– No? Co masz taką minę? Powiedziałem, że...

Nagle Kus, z przeraźliwie rozpaczliwym wrzaskiem, skoczył do przodu. Jego chuda pięść, jakimś cudem, trafiła prosto w duże czarne, jak otchłań oko Imperatora.

Imperator ryknął z bólu. Odepchnął byłego maga kilka metrów od siebie, ale Kusowi udało się nie upaść. Energia otrzymana od Imperatora przywróciła mu siły.

W porę stworzył dookoła siebie "magiczną" tarczę, bo zaraz uderzyła w nią wysłana przez Imperatora fala ognia.

Imperator z wściekłością ruszył w jego stronę, nie przerywając płomieni tryskających z otwartej dłoni.

– Już nie żyjesz, ty...

Kus mu przerwał.

– Jesteś skurw...!

Resztę poznanego wcześniej słowa zagłuszyły huki silnych pocisków z czystej energii, które uderzały w powierzchnię tarczy i odbijały się na wszystkie strony. Imperator zmienił sposób ataku. Kus się zachwiał i wzmocnił tarczę.

– Nie... zbliżać... się!!! – wrzasnął Imperator do strażników. – Załatwię go... sam!!!

*****


Alicję olśniło.

Stało się to, kiedy ognisty pocisk na ułamek sekundy rzucił złoty blask na regały i pogłębił cienie obu walczących postaci. Potem ogień zastąpiły jaskrawo białe krótkie promienie, które przypominały pociski z dział laserowych w starych filmach science-fiction. Patrząc przez ściany „magicznej" kopuły, cały obraz zdawał się falować.

Falująca kopuła. Komisarz skojarzyła to zjawisko ze słoikiem ze speculuxium. Magnezowe szkło zachowywało się podobnie.

Czy ściany więzienia zachowają się tak samo jak speculuxium po kontakcie z plastikiem?

Komisarz spojrzała na leżącego obok kupki różowego popiołu glocka. Plastikowy wskaźnik spłonął, bo był stąd. Ale pistolet pochodził z innego wymiaru, tak jak Alicja. Jej kolorowy ogień nie zrobił najmniejszej krzywdy, może broń też jest nienaruszona?

Fałszywi magowie, którzy otaczali dwa klosze, zdawali się nie zwracać na więźniów najmniejszej uwagi. I pewnie tak było. Mieli tylko podtrzymywać kopułę. Od czasu do czasu któryś z nich zmarszczył brwi albo zrobił coś podobnego, jakby zniewoleni laboranci na krótkie chwile budzili się z transu.

Można było założyć, że nikt nie pilnował dwójki przybyszów. I nikt nie wiedział, że policjantka ma w kieszeni coś, co pomoże im się uwolnić i wygrać. O ile hipoteza o speculuxium była prawdziwa.

Zaczęła skakać i machać rękoma, żeby zwrócił na siebie uwagę Doktora. Władca Czasu chodził w kółko, jak wściekły tygrys w klatce. Mówił coś do siebie, od czasu do czasu zerkając na bitwę na pseudozaklęcia.

Kiedy udało jej się przyciągnął jego wzrok, włożyła dłoń do kieszeni i wyciągnęła z niej rzemyk z kolorowymi koralikami. Plastikowy naszyjnik jej córki.

A uważała, że to niepotrzebny śmieć.

Rozłożyła ręce i udała, że rozrywa naszyjnik i rzuca koralikami na ściany kopuły, a potem na zbiorniki w oddali.

Nie miała pewności, czy Doktor zrozumie przekaz, ale jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Szybko jednak zauważył pewien znaczący minus tego planu.

Wskazał na podtrzymujących ich więzienie fałszywych magów.

Oboje byli świadomi tego, że wszelkie „magiczne" ataki nie wyrządzą im krzywdy (Alicji powiedział o tym Kus, Doktor domyślił się po przeżyciu samozapłonu). Jednak, jeśli zniszczą kopuły, mogą ucierpieć pozbawieni własnej woli ludzie.

Kątem oka widzieli serię rozbłysków, ale ich uwagę przyciągnął jeden, który leciał w ich kierunku.

Rzucili szybkie spojrzenia w bok. W samą porę, aby zobaczyć, jak dwa ciała płonąc upadły na kamienną podłogę. Po chwili jeszcze jeden świetlisty pocisk trafił trzeciego laboranta. Na jego twarzy zdążyła się jeszcze odmalować się niespodziewana przytomność i grymas bólu. Zasłoniły ją płomienie. Upadł.

Władca Czasu gwałtownie się cofnął. Alicja nie mogła oderwać wzroku od ciał.

Pozostali fałszywi magowie zahwiali się pod zwiększonym wysiłkiem. Najwyraźniej kopuła stała się dla nich za ciężka. Wszyscy laboranci po kolei upadali, jakby ktoś wcisnął na ich barki kilkusetkilogramowy ładunek.

Połyskująca tarcza wokół więźniów znikła. Doktor i Alicja zostali zaatakowani całą gamą wrzasków, trzasków i huków, które były dużym kontrastem dla chwilowej ciszy, jaką dawał kolorowy klosz.

Kus zmienił taktykę. Zamiast atakować Imperatora swoimi rezerwami energii, próbował kształtować tarczę w ten sposób, żeby pociski odbijały się od niej i leciały na boki, albo w atakującego. Obaj wyglądali, jakby powoli tracili siły.

– Mieliśmy szczęście, że Kus odbił te pociski akurat w naszą stronę. – mruknęła.

– Trzy trupy więcej. – Zmarkotniał. Potem potrząsnął głową i wbił wzrok w Alicję. – Nie pozwólmy, żeby i to poszło na marne. Bierz tą okropną broń i daj naszyjnik! Szybko!

Alicja podniosła pistolet i rzuciła Doktorowi naszyjnik Ani.

– Osłaniam cię. No biegnij!

Na zmęczonej twarzy Władcy Czasu pojawił się uśmiech. Kolejny uśmiech, który przeczył temu, co się działo, ale pomagał. Trochę.

– Allons-y! – krzyknął, żeby dodać otuchy towarzyszce i sobie. Bardziej sobie. Odwrócił się i rzucił się w stronę złotych zbiorników pomiędzy ogłuszonymi laborantami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro