#17. Spotkanie
*wcześniej, ten sam dzień*
Per. Diny
No to nieźle się porobiło. Kilka dni temu Lulu znalazła Toby'ego i Nathalie przywiązanych do drzewa. Okazało się, że zaatakowali znanego nam już blondyna, a ten się lekko zdenerwował i ruszył za nimi w pogoń. Ostatecznie dorwał ich w domu jakieś kobiety, która okazała się być matką Toby'ego. Slender musiał mu zmienić wspomnienia, a my musieliśmy zrobić co w naszej mocy, żeby nie dowiedział się o chłopaku. Chyba nam się udało, ale pewności nikt nie ma.
I tak oto dowiedzieliśmy się czegoś ważnego o naszym tajemniczym sprzymierzeńcu. Pomaga nam, ale potrafi też być niebezpieczny, więc lepiej go nie prowokować.
Aktualnie leżałam na łóżku i myślałam co by tu zrobić. Helen pojechał na misję z EJ i Amy, bo ona nie przepada za tym drugim. I to tylko dlatego, że bezoki ją ugryzł. Ludzie, są przecież gorsze rzeczy. Poza tym w rezydencji nie było dziś nic do roboty, a mi nie chciało się iść szukać winnych czegokolwiek, co zasługuje na karę.
- Nuuudaaa! - pięknie, jeszcze zaczynam gadać jak KageKao. Swoją drogą ciekawe co u niego. Kilka miesięcy temu stwierdził, że u nas zaczyna zalatywać nudą i przeniósł się do Splendora. Za to niedawno odwiedził nas Nick, ale nie pytałam go co u Kao. Ciekawe gdzie on w ogóle jest, nie widziałam go od wczoraj. Tak to by było z kim pogadać, a tu mam już chyba z wszystkimi wszystkie tematy obgadane. Nawet o tym tajemniczym blondynie...
Nagel mnie olśniło. Przecież mogę pójść tam z Sally. Mówiła że zna drogę. Kreator też chciał iść, ale jakoś nie chcę mi się go zabierać. Może się nie skapnie? A ja zdobędę coś do roboty.
Momentalnie wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Ale kiedy tylko wyszłam z pokoju...
- A panienka się gdzieś wybiera? - odwróciłam się i ujrzałam Kreatora.
- Co? Nie, no co ty. Nigdzie nie idę, tylko mi się już w pokoju nie chciało siedzieć - powiedziałam lekko zdenerwowana. Nie chciało mi się łazić z tym kretynem.
- Na pewno? A może chciałaś odwiedzić pewnego dobrze nam znanego blondyna? - zapytał z nutką czegoś w głosie. Przez te maskę trudno było stwierdzić.
- A ty skąd wiesz?
- Zrządzenie losu - powiedział i puścił oko w przestrzeń. Co za matoł.
- Eeech, no dobra. Idziemy do Sally - powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Kreator szedł za mną. Zatrzymaliśmy się dobiero przed pomalowanymi na różowo drzwiami. Zapukałam w nie.
- Proszę wejść - usłyszałam głosik Sally. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Sally siedziała przy stoliku do herbaty na środku pokoju, ale łatwo było stwierdzić, że także się nudziła. Kiedy nas zobaczyła od razu się ożywiła - Pobawicie się ze mną? - zapytała z nadzieją, robiąc oczy szczeniaka.
- Wiesz Sally, w sumie to chcieliśmy iść odwiedzić pewnego blondyna, a tylko ty znasz drogę. Co ty na to? - zapytałam.
- No właśnie, pora wprowadzić trochę akcji do tej historii, żeby czytelnicy nie zasneli - powiedział Kreator od rzeczy. Po prostu tępak. Co za chory umysł go zrodził.
- Idź ty może na jakąś terapię, czy co? - powiedziałam do Kreatora - Nie słuchaj go. To co idziemy? - zwróciłam się do Sally. Dziewczynka chwilę się zastanowiła.
- No dobra - powiedziała po chwili szczerząc się jak na okładkę magazynu - Tu mi się nudzi, więc chętnie odwiedzę Wyjątek i Matrix - powiedziała po chwili, po czym podeszła do swojego biureczka i zaczęła w nim grzebać. Chwilę później wróciła do nas z jakąś mapą - To co, idziemy? - zapytała.
- Kto pierwszy na dole! - krzyknął Kreator, po czym podbiegł do okna, otworzył je i wyskoczył na zewnątrz. Ale on wie, że to jest chyba najwyższe pietro, prawda? A zresztą, nie ma co się nim przejmować.
Ruszyłyśmy z Sally na dół (normalnie). Po drodze pokazała mi mapę. Okazało się, że schronisko znajduje się na północ z tąd, w innej części lasu. Wyszłyśmy z rezydencji i skierowaliśmy się w stronę północy. Niestety dołączył do nas Kreator i to bez najmniejszego złamania. Ten to (na nieszczęście) ma farta. Szliśmy dalej przed siebie, Sally prowadziła.
Po dość długim czasie w końcu doszliśmy do nieco mniejszego od rezydencji, drewnianego, zadbnego budynku. Od razu rozpoznałam w nim, znane mi schronisko. Nagle Kreator zagwizdał.
- No, zobaczyć to na własne oczy, to zupełnie co innego niż o tym czytać - a ten znowu zaczyna.
- Chodźcie, trzeba by zapukać - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Sally poszła za mną, a Kreator chyba poszedł obejść budynek. Jego sprawa.
Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Po chwili usłyszałam kroki. Drzwi się otworzyły i stanął w nich blond włosy chłopak. Najpierw był lekko zdziwiony naszym widokiem, ale zaraz potem się uśmiechnął.
- Dina, Sally, jak miło, że wpadłyście. Powiem szczerze, nie spodziewałem się was w tej chwili. Miła niespodzianka. Wejdźcie - powiedział i usunął nam się z drogi, a ja dostrzegłam postać stojącą w głębi korytarza. Mocno się zdziwiłam, kiedy zdałam sobię sprawę, że to...
- Nick?! - zapytałam opierającego się o ścianę chłopaka - Co ty tu robisz?
- No heja! Nie mogłem spać w nocy i tak jakoś tu zawędrowałem - powiedział blady chłopak, ale blondyn prychnął.
- Próbował mnie zabić i okraść ten budynek - powiedział dławiąc chichot. Spojrzałam zdegustowana na Nick'a, a ten po prostu wzruszył ramionami - Może w końcu wejdziecie, po co tak rozmawiać przez próg? - zapytał Wyjątek patrząc na mnie i Sally.
- No pewnie - powiedziałam i ruszyłam z Sally w głąb korytarza.
Per. Wyjątku
Już miałem zamykać drzwi, kiedy nagle coś skoczyło na próg, zatrzymując drzwi. I to dosłownie. Spojrzałem w dół w celu zidentyfikowania leżącej na ziemi postaci i z nie mniejszym jak chwilę temu zdziwieniem, rozpoznąłem ją. A w zasadzie go.
- Kreator? - zapytałem lekko zmieszany. Co on tu niby robił?
- No witam, witam jak to miło poznać głuwnego bohatera jeszcze na początku książki - powiedział wstając - W mojej premierowej książce opowiadającej moje dzieje pojawiłem się dopiero w siedemdziesiątym rozdziale...
- Jeśli dobrze pamiętam, książka nie była twoja i nie opowiadała tylko o tobie - wtrąciłem.
- A tam, szczegóły. Za to tu? Pojawiam się już w 14 rozdziale, a główną postać poznaję już w 17. W ogóle mój autor jest zrąbany. Zamiast pisać wspaniałe historie o mojej historii, to on zajmuje się tym co się dzieje gdy portugalskie owce używają translatora! - powiedział jakby chciał się wyżalić.
- W sumie to mu się nie dziwię. I ja jakoś inaczej zapamiętałem tamtą historię - powiedziałem nie wiedząc czy mam się śmiać, czy płakać. Czy może go upić.
- E tam, czepiasz się szczegółów. Wogule miło w końcu porozmawiać, bo tak to jedyny raz był w tamtych komemtarzach, jak ratowałem sytuację tego pisarzyny
- Nie powiem, że koniecznie "ratowałeś" jego sytuację, ale wiem o co chodzi. Na koniec kazałeś Offenderowi sprawdzić czy jeszcze istniejesz.
- Co? Ja mu kazałem sprawdzić czy istnieją jeszcze jakieś dziewi... - nagle się zwiesił. Potem zamrugał dwa razy, odwrócił się w stronę lasu i padł na kolana - Proszę autorze pomóż mi! Cofam wszystko, co wcześniej mówiłem, tylko proszę powiedz mi, że nie jestem... nie jestem...
- No kończ już to przedstawienie i wchodź do środka, bo zamykam drzwi - powiedziałem lekko już znudzony tą sytuacją.
- A no spoko - powiedział po czym wstał, wszedł do budynku i udał się do salonu. Wtedy napotkałem mocno zdziwione twarze Diny, Sally i Nick'a.
- Proszę, nie mów, że ty też! - powiedziała Dina, gotowa się załamać.
- Spokojnie, bez obaw, miedzy mną, a nim jest różnica jak stąd, na drugi koniec świata. Zapraszam do salonu, wejdźcie, rozgośćcie się, a ja za chwilę wrócę powiedziałem i zmieniłem się w dym, po czym poleciałem na górę. Zmaterializowałem się przed pokojem Matrix i weszłem do środka. Zastałem ją siedzącą w laptopie.
- Ally! - powiedziałem, zwracając na siebie jej uwagę. Dziewczynka spojrzała na mnie - Wyłączaj to, mamy gości. Będziesz miło zaskoczona - Powiedziałem i wyszłem z jej pokoju. Wiedziałem, że za chwilę przyjdzie. Zmieniłem się w dym i poleciałem na dół. Gdzie zastałem gości.
Dina, siedziała z Sally na kanapie, Nick zajął miejsce tam, gdzie wcześniej, a Kreator bujał się na fotelu obok niego. Pamiętajcie moje słowa, jak on go zniszczy to go uśpię i na czarnym rynku do Afryki sprzedam. Usiadłem w trzecim fotelu, po drugiej stronie stolika, naprzeciwko Kreator i Nick'a.
- To co was tu sprowadza? Może kawy, herbaty, nektaru, gorącej czekolady, coś na ząb?
- Nie dzięki - powiedziała Dina - chodzi o to że u nas strasznie wieje nudą, więc pomyśleliśmy, że przyjedziemy do Ciebie. Może dowiemy się czegoś ciekawego - powiedziała z prośbą w głosie.
- Miałem nadzieję na to samo - wtrącił Nick. Wtedy usłyszałem kroki na schodach.
- No dobra, skoro tylu was tu jest, to nie mam wyjścia. Ale zanim cokolwiek powiem, chciałabym przedstawić wam moją wychowankę. To jest Matrix - powiedziałem równo wtedy, kiedy Ally stanęła w wejściu. Ta tylko otworzyła szeroko oczy i podbiegła do Diny i Sally.
- Hej Sally, fajnie cię znowu widzieć - powiedziała do ośmiolatki - A ty jesteś Dina! Znana jako Judge Angels, sędzia wśród aniołów. Nie mogę, jestem twóją wielką fanką, odkąd poznałam twoją historię! - powiedziała podekscytowana Ally, a Dina zrobiła się czerwona.
- Moją historię? - zapytała lekko zmieszana - Nie mniej miło mi cię poznać. Masz ładne oczy - powiedziała nadal lekko zagubiona blondynka.
- Dzięki. Twoje też są piękne. Takie głębokie i tajemnicze, a jednocześnie lepsze zwykłe ludzkie oczy. Są niesamowite! - Powiedziała dziewczynka, a Dina się uśmiechnęła.
- Mam wrażenie, że się dogadamy. Poza tym zaczynam cię lubić - powiedziała Dina. Ally wyglądała jakby miała polecieć na księżyc, albo jakby wydali najnowszą cześć jakiejś jej ulubionej gry.
- Ej, mała tu masz prawdziwą gwiazdę! - zwrócił na siebie uwagę Kreator. Ally, jakby dopiero teraz go zauważyła. Spojrzała na niego i przechyliła głowę.
- A ty, to kto? - zapytała lekko zdziwiona. Kółka na masce Kreatora stały się dwa razy większa, a on sam prawie spadł z fotela. Myślałem, że pęknę ze śmiechu na ten widok. Zresztą, chyba mie tylko ja, bo wszyscy pozostali w pomieszczeniu też tłumili śmiech.
- Masz nieograniczony dostęp do sieci, a nie wiesz kim jestem?! Będę cię musiał nauczyć paru sztuczek - powiedział Kreator. Momentalnie zrzedła mi mina.
~ O nie, z tego nie wyjdzie nic dobrego ~ pomyślałem.
- Eee... no dobra? - powiedziała Ally i usiadła na kanapię z Diną i Sally.
- No dobra chłopie, wszyscy już są, więc opowiadaj. Kim ty tak właściwe jesteś i jak to się wszystko zaczęło? - powiedział Nick. Zastanowiłem się chwilę.
- Wiecie mógłbym wam wszystko powiedzieć tu i teraz... - zaczołem - ale jest całkiem ładna pogoda, więc co powiecie, żeby urządzić piknik, tam gdzie ta cała historia się zaczęła?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro