Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#17. Spotkanie

*wcześniej, ten sam dzień*

Per. Diny

No to nieźle się porobiło. Kilka dni temu Lulu znalazła Toby'ego i Nathalie przywiązanych do drzewa. Okazało się, że zaatakowali znanego nam już blondyna, a ten się lekko zdenerwował i ruszył za nimi w pogoń. Ostatecznie dorwał ich w domu jakieś kobiety, która okazała się być matką Toby'ego. Slender musiał mu zmienić wspomnienia, a my musieliśmy zrobić co w naszej mocy, żeby nie dowiedział się o chłopaku. Chyba nam się udało, ale pewności nikt nie ma.

I tak oto dowiedzieliśmy się czegoś ważnego o naszym tajemniczym sprzymierzeńcu. Pomaga nam, ale potrafi też być niebezpieczny, więc lepiej go nie prowokować.

Aktualnie leżałam na łóżku i myślałam co by tu zrobić. Helen pojechał na misję z EJ i Amy, bo ona nie przepada za tym drugim. I to tylko dlatego, że bezoki ją ugryzł. Ludzie, są przecież gorsze rzeczy. Poza tym w rezydencji nie było dziś nic do roboty, a mi nie chciało się iść szukać winnych czegokolwiek, co zasługuje na karę.

- Nuuudaaa! - pięknie, jeszcze zaczynam gadać jak KageKao. Swoją drogą ciekawe co u niego. Kilka miesięcy temu stwierdził, że u nas zaczyna zalatywać nudą i przeniósł się do Splendora. Za to niedawno odwiedził nas Nick, ale nie pytałam go co u Kao. Ciekawe gdzie on w ogóle jest, nie widziałam go od wczoraj. Tak to by było z kim pogadać, a tu mam już chyba z wszystkimi wszystkie tematy obgadane. Nawet o tym tajemniczym blondynie...

Nagel mnie olśniło. Przecież mogę pójść tam z Sally. Mówiła że zna drogę. Kreator też chciał iść, ale jakoś nie chcę mi się go zabierać. Może się nie skapnie? A ja zdobędę coś do roboty.

Momentalnie wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Ale kiedy tylko wyszłam z pokoju...

- A panienka się gdzieś wybiera? - odwróciłam się i ujrzałam Kreatora.

- Co? Nie, no co ty. Nigdzie nie idę, tylko mi się już w pokoju nie chciało siedzieć - powiedziałam lekko zdenerwowana. Nie chciało mi się łazić z tym kretynem.

- Na pewno? A może chciałaś odwiedzić pewnego dobrze nam znanego blondyna? - zapytał z nutką czegoś w głosie. Przez te maskę trudno było stwierdzić.

- A ty skąd wiesz?

- Zrządzenie losu - powiedział i puścił oko w przestrzeń. Co za matoł.

- Eeech, no dobra. Idziemy do Sally - powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Kreator szedł za mną. Zatrzymaliśmy się dobiero przed pomalowanymi na różowo drzwiami. Zapukałam w nie.

- Proszę wejść - usłyszałam głosik Sally. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Sally siedziała przy stoliku do herbaty na środku pokoju, ale łatwo było stwierdzić, że także się nudziła. Kiedy nas zobaczyła od razu się ożywiła - Pobawicie się ze mną? - zapytała z nadzieją, robiąc oczy szczeniaka.

- Wiesz Sally, w sumie to chcieliśmy iść odwiedzić pewnego blondyna, a tylko ty znasz drogę. Co ty na to? - zapytałam.

- No właśnie, pora wprowadzić trochę akcji do tej historii, żeby czytelnicy nie zasneli - powiedział Kreator od rzeczy. Po prostu tępak. Co za chory umysł go zrodził.

- Idź ty może na jakąś terapię, czy co? - powiedziałam do Kreatora - Nie słuchaj go. To co idziemy? - zwróciłam się do Sally. Dziewczynka chwilę się zastanowiła.

- No dobra - powiedziała po chwili szczerząc się jak na okładkę magazynu - Tu mi się nudzi, więc chętnie odwiedzę Wyjątek i Matrix - powiedziała po chwili, po czym podeszła do swojego biureczka i zaczęła w nim grzebać. Chwilę później wróciła do nas z jakąś mapą - To co, idziemy? - zapytała.

- Kto pierwszy na dole! - krzyknął Kreator, po czym podbiegł do okna, otworzył je i wyskoczył na zewnątrz. Ale on wie, że to jest chyba najwyższe pietro, prawda? A zresztą, nie ma co się nim przejmować.

Ruszyłyśmy z Sally na dół (normalnie). Po drodze pokazała mi mapę. Okazało się, że schronisko znajduje się na północ z tąd, w innej części lasu. Wyszłyśmy z rezydencji i skierowaliśmy się w stronę północy. Niestety dołączył do nas Kreator i to bez najmniejszego złamania. Ten to (na nieszczęście) ma farta. Szliśmy dalej przed siebie, Sally prowadziła.

Po dość długim czasie w końcu doszliśmy do nieco mniejszego od rezydencji, drewnianego, zadbnego budynku. Od razu rozpoznałam w nim, znane mi schronisko. Nagle Kreator zagwizdał.

- No, zobaczyć to na własne oczy, to zupełnie co innego niż o tym czytać - a ten znowu zaczyna.

- Chodźcie, trzeba by zapukać - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Sally poszła za mną, a Kreator chyba poszedł obejść budynek. Jego sprawa.

Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Po chwili usłyszałam kroki. Drzwi się otworzyły i stanął w nich blond włosy chłopak. Najpierw był lekko zdziwiony naszym widokiem, ale zaraz potem się uśmiechnął.

- Dina, Sally, jak miło, że wpadłyście. Powiem szczerze, nie spodziewałem się was w tej chwili. Miła niespodzianka. Wejdźcie - powiedział i usunął nam się z drogi, a ja dostrzegłam postać stojącą w głębi korytarza. Mocno się zdziwiłam, kiedy zdałam sobię sprawę, że to...

- Nick?! - zapytałam opierającego się o ścianę chłopaka - Co ty tu robisz?

- No heja! Nie mogłem spać w nocy i tak jakoś tu zawędrowałem - powiedział blady chłopak, ale blondyn prychnął.

- Próbował mnie zabić i okraść ten budynek - powiedział dławiąc chichot. Spojrzałam zdegustowana na Nick'a, a ten po prostu wzruszył ramionami - Może w końcu wejdziecie, po co tak rozmawiać przez próg? - zapytał Wyjątek patrząc na mnie i Sally.

- No pewnie - powiedziałam i ruszyłam z Sally w głąb korytarza.

Per. Wyjątku

Już miałem zamykać drzwi, kiedy nagle coś skoczyło na próg, zatrzymując drzwi. I to dosłownie. Spojrzałem w dół w celu zidentyfikowania leżącej na ziemi postaci i z nie mniejszym jak chwilę temu zdziwieniem, rozpoznąłem ją. A w zasadzie go.

- Kreator? - zapytałem lekko zmieszany. Co on tu niby robił?

- No witam, witam jak to miło poznać głuwnego bohatera jeszcze na początku książki - powiedział wstając - W mojej premierowej książce opowiadającej moje dzieje pojawiłem się dopiero w siedemdziesiątym rozdziale...

- Jeśli dobrze pamiętam, książka nie była twoja i nie opowiadała tylko o tobie - wtrąciłem.

- A tam, szczegóły. Za to tu? Pojawiam się już w 14 rozdziale, a główną postać poznaję już w 17. W ogóle mój autor jest zrąbany. Zamiast pisać wspaniałe historie o mojej historii, to on zajmuje się tym co się dzieje gdy portugalskie owce używają translatora! - powiedział jakby chciał się wyżalić.

- W sumie to mu się nie dziwię. I ja jakoś inaczej zapamiętałem tamtą historię - powiedziałem nie wiedząc czy mam się śmiać, czy płakać. Czy może go upić.

- E tam, czepiasz się szczegółów. Wogule miło w końcu porozmawiać, bo tak to jedyny raz był w tamtych komemtarzach, jak ratowałem sytuację tego pisarzyny

- Nie powiem, że koniecznie "ratowałeś" jego sytuację, ale wiem o co chodzi. Na koniec kazałeś Offenderowi sprawdzić czy jeszcze istniejesz.

- Co? Ja mu kazałem sprawdzić czy istnieją jeszcze jakieś dziewi... - nagle się zwiesił. Potem zamrugał dwa razy, odwrócił się w stronę lasu i padł na kolana - Proszę autorze pomóż mi! Cofam wszystko, co wcześniej mówiłem, tylko proszę powiedz mi, że nie jestem... nie jestem...

- No kończ już to przedstawienie i wchodź do środka, bo zamykam drzwi - powiedziałem lekko już znudzony tą sytuacją.

- A no spoko - powiedział po czym wstał, wszedł do budynku i udał się do salonu. Wtedy napotkałem mocno zdziwione twarze Diny, Sally i Nick'a.

- Proszę, nie mów, że ty też! - powiedziała Dina, gotowa się załamać.

- Spokojnie, bez obaw, miedzy mną, a nim jest różnica jak stąd, na drugi koniec świata. Zapraszam do salonu, wejdźcie, rozgośćcie się, a ja za chwilę wrócę powiedziałem i zmieniłem się w dym, po czym poleciałem na górę. Zmaterializowałem się przed pokojem Matrix i weszłem do środka. Zastałem ją siedzącą w laptopie.

- Ally! - powiedziałem, zwracając na siebie jej uwagę. Dziewczynka spojrzała na mnie - Wyłączaj to, mamy gości. Będziesz miło zaskoczona - Powiedziałem i wyszłem z jej pokoju. Wiedziałem, że za chwilę przyjdzie. Zmieniłem się w dym i poleciałem na dół. Gdzie zastałem gości.

Dina, siedziała z Sally na kanapie, Nick zajął miejsce tam, gdzie wcześniej, a Kreator bujał się na fotelu obok niego. Pamiętajcie moje słowa, jak on go zniszczy to go uśpię i na czarnym rynku do Afryki sprzedam. Usiadłem w trzecim fotelu, po drugiej stronie stolika, naprzeciwko Kreator i Nick'a.

- To co was tu sprowadza? Może kawy, herbaty, nektaru, gorącej czekolady, coś na ząb?

- Nie dzięki - powiedziała Dina - chodzi o to że u nas strasznie wieje nudą, więc pomyśleliśmy, że przyjedziemy do Ciebie. Może dowiemy się czegoś ciekawego - powiedziała z prośbą w głosie.

- Miałem nadzieję na to samo - wtrącił Nick. Wtedy usłyszałem kroki na schodach.

- No dobra, skoro tylu was tu jest, to nie mam wyjścia. Ale zanim cokolwiek powiem, chciałabym przedstawić wam moją wychowankę. To jest Matrix - powiedziałem równo wtedy, kiedy Ally stanęła w wejściu. Ta tylko otworzyła szeroko oczy i podbiegła do Diny i Sally.

- Hej Sally, fajnie cię znowu widzieć - powiedziała do ośmiolatki - A ty jesteś Dina! Znana jako Judge Angels, sędzia wśród aniołów. Nie mogę, jestem twóją wielką fanką, odkąd poznałam twoją historię! - powiedziała podekscytowana Ally, a Dina zrobiła się czerwona.

- Moją historię? - zapytała lekko zmieszana - Nie mniej miło mi cię poznać. Masz ładne oczy - powiedziała nadal lekko zagubiona blondynka.

- Dzięki. Twoje też są piękne. Takie głębokie i tajemnicze, a jednocześnie lepsze zwykłe ludzkie oczy. Są niesamowite! - Powiedziała dziewczynka, a Dina się uśmiechnęła.

- Mam wrażenie, że się dogadamy. Poza tym zaczynam cię lubić - powiedziała Dina. Ally wyglądała jakby miała polecieć na księżyc, albo jakby wydali najnowszą cześć jakiejś jej ulubionej gry.

- Ej, mała tu masz prawdziwą gwiazdę! - zwrócił na siebie uwagę Kreator. Ally, jakby dopiero teraz go zauważyła. Spojrzała na niego i przechyliła głowę.

- A ty, to kto? - zapytała lekko zdziwiona. Kółka na masce Kreatora stały się dwa razy większa, a on sam prawie spadł z fotela. Myślałem, że pęknę ze śmiechu na ten widok. Zresztą, chyba mie tylko ja, bo wszyscy pozostali w pomieszczeniu też tłumili śmiech.

- Masz nieograniczony dostęp do sieci, a nie wiesz kim jestem?! Będę cię musiał nauczyć paru sztuczek - powiedział Kreator. Momentalnie zrzedła mi mina.

~ O nie, z tego nie wyjdzie nic dobrego ~ pomyślałem.

- Eee... no dobra? - powiedziała Ally i usiadła na kanapię z Diną i Sally.

- No dobra chłopie, wszyscy już są, więc opowiadaj. Kim ty tak właściwe jesteś i jak to się wszystko zaczęło? - powiedział Nick. Zastanowiłem się chwilę.

- Wiecie mógłbym wam wszystko powiedzieć tu i teraz... - zaczołem - ale jest całkiem ładna pogoda, więc co powiecie, żeby urządzić piknik, tam gdzie ta cała historia się zaczęła?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro