Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20.

STELLA

Stałam przy biurku dyrektorki. Rozmowa bez dwóch zdań zapowiadała się ciekawie. Chcieli mnie wygonić, ale nie dałam się. Stwierdzili, że ze mną nie wygrają i w ten oto sposób, ja, trener i pani Johnson wysłuchiwaliśmy opowieści Harrego.

- Od początku podejrzewałam, że to nie jest twój całkowity dar. Katharine dawała jednak na coś przydatne umiejętności. Bez urazy. –Dodała, widząc minę chłopaka.

- Czyli, że teraz co?

- Teraz prawdopodobnie będziesz mógł odczytywać emocje. Przynajmniej te „większe". Jeśli dobrze się przygotujesz, istnieje możliwość, że tak jak ja odczytasz czy ktoś kłamie czy nie...

Nagle w mojej głowie usłyszałam przeraźliwy ryk. To była najgorsza rzecz jaką w życiu słyszałam. Nie dlatego, że był przerażający, po prostu było w nim tyle rozpaczy. Ujęto w nim wołanie o pomoc, rozczarowanie, zawód. Dźwięk zamiast tracić na sile, ciągle się wzmacniał. Nie wiem, kiedy wylądowałam na ziemi, trzymając się za głowę, ze łzami w oczach i z błaganiem, żeby przestał. Cała trójka patrzyła na mnie zszokowana. Moje ciało zaczęło dygotać. Głos wedle mojej prośby ucichnął. Ja jednak nie przestałam szlochać. Nagle wstałam i pobiegłam. Nie miałam zielonego pojęcia, dokąd zmierzam. Nogi mnie niosły. Podświadomie wybrałam cel. Mózg zarejestrował, że ktoś krzyczy, że biegnie za mną, chcąc mnie zatrzymać, nie mogłam mu na to pozwolić. Przyspieszyłam, nie mogłam zawieść. Dźwięki z tyłu ucichły, ale adrenalina w moim ciele krążyła. Nigdy nie biegłam tak szybko. Kiedy wypadłam z budynku szkoły, zaczęłam się rozglądać. Wciąż nie miałam pojęcia o docelowym miejscu. Jednak byłam przekonana, że gdy tylko zobaczę to czego szukam, będę wiedziała, że to to. BINGO! W oddali widziałam ludzi i smoka, z którym wcześniej walczyłam. Jeśli wcześniej myślałam, że szybko biegnę, to teraz mogłam być porównana do pędzącego samochodu. Nie było rzeczy, któryby mnie mogła powstrzymać. Wszystkie przeszkody omijałam, zdawałam się lecieć. Nie minęła chwila, gdy byłam przy postawnych mężczyznach. Dwudziestu trzymało na łańcuchach smoka, który robił wszystko co się da, żeby uciec. Trzymali go tak, że musiał leżeć na ziemi. Straszny widok. Pozostałych pięciu ostrzyło coś co wyglądało jak wielki topór. Oni chyba nie chcą... NIE!!! Jeden właśnie podszedł z bronią do szyi istoty. Ta wydała z siebie łamiący serce ryk. Poddała się. Nie pozwolę im na to! Już uniósł ręce nad głowę, kiedy krzyknęłam.

- Stój!!! – Zdezorientowana grupa spojrzała na mnie. Po chwili któryś się otrząsnął.

- Jakim prawem przeszkadzasz nam w pracy?

- A jakim prawem ty chcesz pozbawić życia smoka?

- Nie wtrącaj się w rzeczy o których nie masz pojęcia gówniaro.

- Może i nie mam pojęcia, ale wiem, że nie powinieneś tego robić.

- Sorry mała takie zasady. –Odezwał się inny.

- Niby jakie?

- Jeśli smok nie zamierza zacząć współpracy, a zamiast tego patrzy na wszystko z żądzą mordu to mamy obowiązek bronić inne organizmy żywe. – Prychnęłam.

- To nie będzie współpraca, jeśli do niej go zmuszacie.

- Siedź cicho dziecko i daj nam pracować. – W tej chwili na polanę wbiegł trener, pani dyrektor i Harry. Wszyscy zdyszani i mokrzy, jakby właśnie przebiegli maraton.

- Tu jesteś, Stella. Martwiliśmy się o ciebie.

- Niepotrzebnie. –Odpowiedziałam i dalej patrzyłam hardo na niedoszłego kata.

- Co tu się wyrabia? –Zapytała pani Johnsons.

- Egzekucja...

- Chodź Stella nic tu po nas. –Powiedziała dyrektorka. Spojrzałam na nią z widocznym zranieniem.

- Ccco? –Wykrztusiłam.

- Takie zasady. My możemy tylko...

- Nie, nie możecie. – I rzuciłam się na szyję smoka. – Jeśli chcecie go zabić, to najpierw zabijcie mnie.

- Stella nie rób przedstawienia. – Powiedziała smutno dyrektorka.

- Będę. – Zachowywałam się jak dziecko, ale nie widziałam innej opcji. Dopiero teraz zdałam sprawę, że dwójka z nich może po prostu do mnie podejść i odciągnąć od smoka. Mój umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach.

- Stella...

- Proszę pani, zawrzyjmy układ.

- Dziecko, co ty znowu wymyśliłaś?

- Dlaczego ten smok został skazany na śmierć? –Kobieta głęboko westchnęła, ale widząc moje oczy niechętnie zaczęła mówić.

- Stwarza zagrożenie, nie współpracuje...

- A gdybym pokazała, że tak nie jest? Wtedy te oskarżenia okazałyby się bezpodstawne.

- Tak masz rację, ale uwierz, to są specjalnie wyszkoleni ludzie do takich zadań, jeśli im się nie udało, to nie ma szans dla takiego smoka.

- No to skoro nie ma dla niego nadziei, to co pani szkodzi spróbować? Nic pani nie straci. – W tym momencie smok zaczął się szamotać. Spojrzałam na niego gniewnie, ja tu próbuję go uratować, a ten sam skazuje siebie na śmierć. Jako że leżałam na jego szyi, wylądowałam na trawie.

- Właśnie widzę. –Odezwała się pani Emily.

- Proooszę. Jeśli mi się nie uda, będę najgrzeczniejszą uczennicą, będę prymuską, żadnych problemów, będę miła nawet dla tej zdziry, co się zwie nauczycielką z biologii, nie wyleję na nikogo soku...

- Kusząca propozycja. –Odezwał się trener. Dyrektorka spiorunowała go wzrokiem.

- Ty taka powinnaś być na co dzień.

- Tak, tak. –Patrzyłam na nią wyczekująco.

- Dobra, masz czas do wieczora. Albo będzie potulny jak baranek, albo może pożegnać się z życiem. –Powiedziała zrezygnowana, po czym odeszła mrucząc pod nosem coś o złamanym regulaminie, swoim beznadziejnym losie i głupich nastolatkach. Zdenerwowany pluton egzekucyjny zaprowadził istotę do specjalnej areny. Z każdym krokiem smok wyrywał się.

- Czeka nas jeszcze dużo pracy. –Szepnęłam sama do siebie.

*************************************

Uwaga, uwaga po jakże długiej nieobecności, pojawił się rozdział! Zdziwieni? Ja bardzo. Wątpię, żeby ktoś jeszcze to czytał, ale...

Miłego czytania!

Gwiazdkujcie i komentujcie!

~nega_tywna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro