Rozdział 13.
STELLA
Obudziłam się na czymś dziwnie ciepłym, co nie było moją poduszką. Leżałam na Chrisie. Do mojej nogi był wtulony Harry. Wyglądał tak niewinnie i słodko. Hahahaha tak słodko, a nie jak "jestem najseksowniejszym chłopakiem, mogę mieć wszystkie dziewczyny". Erick leżał oparty na jego plecach, a jego noga była przerzucona przez tułów chłopaka. Położenia Angie nie dało się dokładanie określić. W sumie nawet jej nie widziałam. Wszyscy leżeliśmy na podłodze. W sumie nie było tak źle.
Obudziłam wszystkich i poszłam do łazienki, w wannie leżała Angie. Potrząsnęłam ją za ramię.
- Co ty tu robisz?
- Hmmm? - Rozejrzała się dookoła i dopiero teraz chyba doszła do tego, gdzie się znajduje. - Aaaa no bo w nocy zachciało mi się do łazienki i się poślizgnęłam jak myłam ręce,... A potem nie chciało mi się wstawać. - Zaśmiałam się. Kiedy wróciłam (już z przyjaciółką) do pokoju, nie znalazłam już przedstawicieli brzydszej płci. Sama postanowiłam już się zbierać, żeby ogarnąć się do śniadania i lekcji. Nocowanie w środku tygodnia szkolnego jest genialnym pomysłem...
Po szybkim orzeźwiającym prysznicu ubrałam się w czarny top, porwane rurki, a do tego narzuciłam jeansową koszulę. Spakowaną już wczoraj torbę nałożyłam na ramię i ruszyłam na stołówkę.
< TYDZIEŃ PÓŹNIEJ >
Właśnie wracałam z treningu walki. Ciągle nie mogłam znaleźć odpowiedniej broni dla siebie, pomimo że pani Emily tak jak obiecała, przyniosła mi inne rodzaje. Nagle zadzwonił alarm, wszyscy uczniowie spanikowani ruszyli do wyjścia. Nie miałam wyboru, musiałam zrobić to samo, jeśli nie chciałam zostać stratowana. Jak się okazało nie był to najlepszy pomysł. Na zewnątrz naszą akademię atakowały smoki. Pierwszy raz widziałam te istoty. Wielkie, mające po kilka metrów, ziejące ogniem, z mocnym, praktycznie niezniszczalnym pancerzem bestie. Samo patrzenie napełniało przerażeniem. Jednak mnie oprócz przerażać, ten widok zachwycał. Ich wygląd- mogłam zauważyć zwinność, szybkość, wytrzymałość, bijącą dumę, nieustraszoność, dostojność ... Niestety chyba tylko ja.
Wykładowcy, nasi profesorowie, ochrona, a także pozostali dorośli strażnicy próbowali unieszkodliwić dwa smoki. Jeden cały ciemnozielony, dugi brązowy. Widać było, że starali je po prostu unieruchomić, nie chcieli ich uśmiercać. No tak my mamy strzec ich i ich tajemnicy.
- AAAAAAA
Walczący byli tak zajęci tą parą, że nie zauważyli trzeciego smoka, który obecnie zbliżył się do Ann, która stała trochę dalej od grupy. Trochę- mam na myśli kilkaset metrów. Dziewczyna została wysłana przez naszego trenera po manekiny potrzebne do treningu, a gdy zadzwonił alarm była w magazynie. W ten sposób teraz stała w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Oko w oko ze śmiercią. Nie dała rady się ruszyć podobnie jak uczniowie. Opiekunowie też ją teraz dostrzegli, ale drogę ratunku odciął zielony stwór. Nie mogłam patrzeć jak bestia ją tak po prostu rozszarpuje albo zjada. Ruszyłam w jej kierunku.
Biegłam jak najszybciej się da. Na nadgarstku poczułam pieczenie. Ta dziwna bransoletka mnie piekła. Na początku nie zwróciłam na nią uwagi, jednak stawało to się coraz bardziej uciążliwe. Chwyciłam ją drugą ręką, a ona przemieniła się w piękny miecz. Śmiertelne ostrze lśniło teraz w mojej dłoni. Na chwilę zapomniałam o tym co się dzieje wokół mnie. Po prostu patrzyłam na klingę. Jednak do rzeczywistości przywrócił mnie jęk przyjaciółki. Ruszyłam na smoka. Nie wiem jak udało mi się odwrócić uwagę bestii, ani jak zdołałam odciągnąć go od podrapanej, poparzonej młodej strażniczki. Jest jeszcze szansa, że z tego wyjdzie. Na nas ogień nie działa tak jak na normalnych ludzi. My jesteśmy tak jakby po części uodpornieni na niego. Właśnie szara bestia zamachnęła się na mnie ogonem. Zrobiłam skok do tyłu przy okazji wykonując salto. To wszystko wyszło tak automatycznie, ja tego normalnie nie robię. W końcu postanowiłam użyć swoją broń. W momencie, gdy smok stanął na tylnych łapach, aby zionąć ogniem, ja wślizgnęłam się pod jego korpus i zraniłam go w odsłonięte miejsce. Ryknął z bólu, ale nie przyrządziło mu to większej szkody. Oto mi chodziło. Nie chcę go uśmiercić. Chcę tylko wytrwać tyle czasu, żeby nauczyciele zdążyli tu dotrzeć. Pomimo tego co chciał zrobić Ann, nie byłabym w stanie go zabić. To była żyjąca istota, która wydawała mi się naprawdę inteligentną i ... Nie da się tego określić. Naprawdę. Czułam więź z nią, tak samo jak z pozostała dwójką. Może tylko mi się tak wydawało. Za dużo emocji. Po ciągłych skokach, unikach, pozorowanych atakach miałam dość.
- Nie możesz przestać??? Ja nie chcę cię skrzywdzić! Czemu ty to robisz? Nie musimy walczyć! Po prostu przestań! Nie zrobię ci krzywdy. - Wypuściłam z rąk miecz. Upadł bezwiednie na ziemię. Smok spojrzał na mnie i zdawało mi się czy lekko pochylił głowę? Ojjj za dużo się dzieje. Cokolwiek by się nie stało zaprzestał swój atak i wpatrywał się we mnie. Trwało to ledwie chwilę, bo w końcu przyszli nauczyciele. Zarzucili łańcuchy. Tak silne, że nie dałby rady nawet ich zniszczyć smok, nie działał też na nie ogień. Nie spuszczałam z niego wzroku. Dopiero, gdy podbiegła do mnie zdenerwowana dyrektorka i położyła mnie na nosze, zmuszona zostałam do zerwania kontaktu wzrokowego. Zdążyłam jeszcze chwycić swoją bransoletkę/ miecz. Emily ciągle zasypywała mnie pytaniami, a dwójka jakiś chłopków z 3 klasy niosła mnie chyba do szpitala. Chciałam wstać, ale kobieta agresywnie mnie położyła z powrotem przez co syknęłam. Dopiero teraz zauważyłam, że moje ubrania są w strzępach, a moje ciało zdobią piękne zadrapania, bąble po oparzeniach, siniaki, które jutro będą przeróżnych kolorów, np.: dojrzałej śliwki, albo takiej zgniłej trawy. Zaczynam gadać bzdury, to chyba źle. Byłam cała obolała. Nie docierała do mnie paplanina kobiety, która teraz szła obok mnie./ Chyba nie zamierzała mnie zostawić samą. No cóż... Kątem oka zauważyłam, że pozostałe dwa smoki też są w łańcuchach, trzyma je tak mniej więcej po 10 dorosłych, porządnie zbudowanych mężczyzn. Potem była ciemność.
*********
Hej hej! Jak tam? Podoba wam się rozdział? Mam taką nadzieję... Gwiazdkujcie i komentujcie !!!
~nega_tywna
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro