47
Pov Nina
Niall z Louis'em zaciągneli nieprzytomnego tate do jakiegoś pustego pokoju, następnie przypieli mu rękę do ramy łóżka. Tłumaczyłam im, że będzie mu przez to niewygodnie, ale żaden mnie nie słuchał. Na szczęście obaj szybko wyszli a ja zostałam czekając aż tata się obudzi.
Po piętnastu minutach czekania tata powoli zaczął się budzić. Ucieszyło mnie to, bo już zaczynałam się bać, że ma poważny uraz głowy.
- Co się stało? - Jego głos był słaby i cichy.
- Oberwałeś pistoletem w tył głowę - poruszył ręką i zorientował się, że jest przypięty do łóżka.
- Co to ma być? - zaczął mocno szarpać próbując się uwolnić.
- To sprawka Nialla, niestety zabrał klucz do kajdanek i nie damy rady narazie cię uwolnić tato - westchnął i jego głowa opadła na poduszki.
- Muszę coś szybko wymyślić inaczej on mnie zabije, a ciebie skrzywdzi - położył rękę na moim brzuchu i go poglaskał. - A jak tam maleństwo?
- Tak naprawdę to nie mam pojęcia, tyle czasu nie byłam u lekarza.
- Wiedziałem, że on jest głupi, ale nie spodziewałem się, że aż do tego stopnia. Przez niego może ci się coś stać - przytuliłam się do taty. Nareszcie od pewnego czasu poczułam się bezpiecznie.
- Tato, a powiedziałeś komuś gdzie jedziesz - jeżeli by to zrobił to istniałaby duża szansa, że ktoś po nas tu przyjedzie.
- Nie, byłem pewien, że sam sobie z nim poradzę. Nie przewidziałem, że będzie miał kogoś do pomocy - czyli z ucieczki nici. Już na zawsze tu pozostanę.
- Będzie dobrze - powiedziałam chociaż ani trochę nie wierzyłam w swoje słowa.
- Masz rację słoneczko - pocałował mnie w czoło i mocniej do się przyciągnął. - Przyniesiesz mi wody do picia?
- Już idę - tata wypuścił mnie ze swoich ramion, a ja skierowałam się do kuchni. Tam niestety przebywał ojciec mojego dziecka, nie zaszczyciłam go nawet swym spojrzeniem.
- Chcesz coś zjeść? - Zapytał, a ja nadal na niego nie patrzyłam. I nie zamierzałam mu odpowiadać. - No weź, sprowadziłem ci tate do towarzystwa, a ty się na mnie za to obrażasz - aż musiałam się powstrzymać żeby nie rzucić w niego tą szklanką. - Mia na pewno już jest głodna.
- Kto? - Odwróciłam się do niego.
- Nasz córka, zdecydowałem, że nazwiemy ją Mia - tym to najbardziej mnie wkurzył. Jeszcze i o dziecku chce decydować.
- Bedzie się nazywać Laura i to nie podlega żadnej dyskusji - nalałam wody z butelki do szklanki i chciałam iść do taty, lecz Niall zagroził mi drogę.
- Zanieś mu to, a potem wróć do mnie mamy parę spraw do obgadania
- Narazie nie mam na to czasu ani ochoty, a i dziś będę spała z tato - wyminęłam go, ale on i tak złapał mnie za ramię.
- Za godzinę widzę cię w naszym łóżku - puścił mnie, a ja bez słowa poszłam dalej. I tak nie miałam zamiaru go słuchać.
Jak weszłam do pokoju, w którym tymczasowo przebywał tata, zauważyłam iż nadal próbuje uwolnić swoją rękę.
- Zostaw to, jutro przeszukam jego pokój i spróbuję znaleźć klucz - podałam mu wode, tata opróżnił całą szklankę i postawił ją na szafce.
- Chodź spać kochanie, miałaś dziś ciężki dzień - położyłam się koło niego i ułożyłam głowę na jego torsie.
- Jak chcesz to dotknij mojego brzucha, Laura już zaczyna kopać - odrazu położył tam dłonie i jak na zawołanie moja córeczka zaczęła się ruszać.
- Nazwiesz ją Laura, ładnie.
- Przyszło mi to do głowy jak Niall postanowił, że nasze dziecko będzie się nazywać Mia. Może to i ładne imię, ale nie zamierzam mu ustępować - zaśmiał się i pstryknął mnie w nos.
- Masz rację kochanie, a teraz spróbuj zasnąć i choć na trochę zapomnieć ten koszmar - poszłam za radą ojca i pozwolilam sobie na zaśnięcie.
Moja wena odnośnie tego opowoadanie nadal nie powróciła, ale i tak kolejny rozdział pojawi się w poniedziałek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro