Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28

Pov Niall

- Dla dobra mojej córki pozbędziesz się mojej byłeś żony - szczerze mówiąc to już się nad tym zastanawiałem, ale po namyśle stwierdziłem, że nie mogę tak zranić Niny, bo to w końcu jej matka. Z drugiej strony to ona postanowiła mnie odsunąć od mojej ślicznotki.

- Jak Nina się dowie to znienawidzi mnie - tego właśnie bałem się najbardziej. Nie zniósłbym gdyby mnie do siebie nie dopuściła. I to jeszcze teraz gdy udało mi się zyskać jej zaufanie.

- O niczym się nie dowie, a to ty bedziesz mógł ją pocieszać, bo na pewno będzie załamana - zabrzmiało to bardzo kusząco.

- Tylko jak ja mam to zrobić?

- No właśnie w tym mam mały kłopot, bo ona nie jest chora. A w samobójstwo to wątpię by uwierzyli - nagle do głowy przyszedł mi dobry pomysł.

- A brała kiedyś narkotyki?

- Nie, ale mogę na kłamać, że była uzależniona - no to kolejny problem z głowy. Szczerze to już nie mogę się doczekać aż Nina będzie wypłakiwać mi się na ramię.

- Doskonale, w ciągu kilku dni pozbędziemy się kłopotu.

Pov Nina

Niall napisał, że do mnie przyjeżdża. Ucieszyła mnie ta wiadomość zarówno tak jak zmartwiła. Będę teraz musiała powiedzieć mu, że wyjeżdżam na trochę z mamą. Czuję, że ta informacja go nie ucieszy, a wręcz rozgniewa.

- O czym tak myślisz piękna - powiedział i objął mnie w pasie. Ja aż podskoczyłam, bo zszedł mnie od tyłu.

- Nie strasz mnie tak więcej - odwróciłam się do niego. Pochylił się by mnie pocałować w usta, ja jednak w ostaniej chwili odkręciłam głowę tak, że natrafił na mój policzek.

- Dobrze kochanie, ale daj mi buziaka - poprosił. I tak miałam mu do przekazania niezbyt wesołą dla niego wiadomość, więc cmoknełam go w policzek. - Szczerze to wolałbym w usta.

- Może potem o tym pomyślę - chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do ogrodu. Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny i nie chciało mi się siedzieć w domu.

Chciałam iść na ławkę, ale on zaciągnął mnie na huśtawkę.

- Siadaj - wykonała jego polecenie, a on mnie zaczął huśtać.

- Nie pojadę z tobą na tą wycieczkę - zatrzymał huśtawkę i obszedł mnie tak, że patrzyliśmy sobie w twarz.

- Czemu? Jeśli ja coś źle zrobiłem to naprawdę przepraszam.

Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale weszłam mu przeszkodziłam.

- To nie jest twoja wina. Austin opowiedział mamie o tym co mi się przydarzyło i ona poprosiła mnie bym chociaż na trochę się do niej przeniosła. Zgodziłam się - miał smutną minę. Jak się na niego popatrzyłam to także straciłam resztki dobrego humoru.

- A nie możesz jej powiedzieć, że nie chcesz?

- To by zraniło jej uczucia.

- A mnie rani to, że wyjeżdżasz i to nie wiadomo na jak długo. Najgorsze jest to, że to właśnie teraz gdy nareszcie w chociaż minimalny sposób mi zaufałaś - no i nie wiedziałam co robić, nie chciałam zranić Nialla i matki. Chociaż ona nie zasługiwała na to.

- Długo to nie potrwa. Tydzień lub dwa, a potem się mną znudzi i sama odeśle do taty.

Wstałam i wtuliłam się w niego.

- Tydzień to może wytrzyma, ale dwa to już nie. Postaraj się być nieznośnym dzieckiem - roześmiałam się na jego słowa.

- Nie potrafię, nigdy nie sprawiałam żadnych problemów - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. - Ale pierwszy raz w życiu się postaram.

***

Pakowałam do walizek ubrania. Już jutro miałam jechać z mamą. Tak naprawdę to wcale nie cieszę się na ten wyjazd. Jak znam życie to matka zacznie mnie ciągać po sklepach, a potem pozna jakiegoś nowego faceta i się zakocha. Już dwa razy przeżywała podobne sytuację.

Jedyny plus jest taki, że może kupię sobie trochę nowych ubrań i spróbuję namówić ją by kupiła mi jakieś zwierzątko kota lub psa.

Podejrzewam, że chętnie to zrobi byleby tylko zepsuć humor tacie.

- Już jesteś spakowana? - Spytał Austin wchodząc do mojego pokoju. On także zdecydował się z nami pojechać.

- Prawie, a ty?

- Ja już. Mam nadzieję, że te wakacje będę jednymi z lepszych - rozsiadł się w fotelu. Było mi go trochę szkoda, niedługo pewnie się mocno rozczaruje.

- Oby.

Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk dobiegający z pokoju mamy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro