Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Kiedyś to miałam fajną klasę. Nikt na siebie nie ,,warczał", nie wyzywał się, no i oczywiście nikt nie wpadał na pomysł aby kogoś pobić! W dzisiejszych czasach jest to normalka. Leżałam na łóżku (już u siebie w domu) rozmyślając o wczorajszym zdarzeniu. W pewnym momencie spojrzałam przed siebie. Mój wzrok powędrował do plakatu ,,Zaginiona". To był plakat przedstawiający moją mamę. Było na nim napisane jak wyglądała i gdzie ją ostatnio widziano. 

Zniknęła w dzień moich siódmych urodzin. Poszła odebrać zamówiony tort i już nie wróciła. Pamiętam, że mój tata szukał jej dniami i nocami. Nie wracał przez dni, tygodnie, miesiące. Po ukończeniu trzynastu lat również zaczęłam jej szukać. Wcześniej nie mogłam ponieważ mój ojciec mi na to niestety nie pozwalał. ,,Jesteś za młoda na takie poszukiwania" - tak brzmiały słowa które bez przerwy wypełniały moje uszy. Po części się z nim zgadzałam ale druga połowa mnie mówiła wręcz coś przeciwnego. ,, Szukaj mamy, Lir! Nie dopuść do tego aby jej nie odnaleziono!" - krzyczało moje serce. A więc teraz jest na to czas. Muszę ją odzyskać! 

Nie liczyły się teraz siniaki na moim brzuchu. Nie liczył się już ból. Liczyła się moja mama, i tylko ona. 

Spakowałam potrzebne rzeczy do plecaka i spojrzałam na mapę. Ostatnio (dziesięć lat temu), widziano ją w górach w miejscowości Resant. Dziwna nazwa. Wychodząc z domu krzyknęłam do taty:

- Kocham Cię tato! - już miałam zamknąć drzwi gdy człowiek mieszkający ze mną od siedemnastu lat złapał za klamkę.

- Gdzie ty się wybierasz? Miałaś leżeć i wypoczywać. Lekarz przecież stwierdził u ciebie ,,skopane" narządy i lekki wylew.  Nigdzie nie idziesz. Marsz na górę. - powiedział tata lekko ostrzejszym tonem. W końcu jego córka została pobita i teraz chce gdzieś wyjść nie mówiąc mu nawet gdzie.  Odwróciwszy się od taty powędrowałam na górę.

Nie miałam wyjścia. Musiałam się wymknąć. 

Otworzyłam swoje okno i spojrzałam w dół. Niestety mój pokój znajdował się na pierwszym piętrze. Skakać przecież nie mogłam ponieważ równało się to z ogromnym bólem brzucha. A więc wskoczyłam na parapet zginając się w pół i zasyczałam.  Powoli zeszłam po ścianie mojego domu. Nie zwracałam wielkiej uwagi na kłucie dotykające mojej środkowej części cała. Gdy moje stopy dotknęły ziemi przeszył mnie zimny dreszcz. 

- Przepraszam tato. - wyszeptałam i ruszyłam przed siebie. Mój plan był prosty, a jego pierwszym punktem było złapanie stopa. Powędrowałam do najbliższej autostrady która i tak znajdowała się dwa kilometry od mojego miejsca zamieszkania. 

Wystawiałam ten kciuk i trzymałam go, trzymałam i trzymałam. Moja ręka była już lodowata ponieważ nie docierała tam krew. Uznałam iż to pora na chwilową przerwę. Usiadłam na wilgotnej od powietrza trawie i wyciągnęłam z plecaka kanapkę. 

Mhm.... była pyszna! Po skończonym posiłku musiałam wracać i znowu trzymać rękę uniesioną. Po jakiś dwudziestu minutach w końcu zatrzymało się przede mną jakieś auto.  Było to czarne BMW. Niezbyt przyjazna atmosfera ale nie popadajmy w strach. Ten samochód był po prostu bardzo ładny i pewnie dla tego jego właściciel je wybrał.

Ktoś otworzył okno i od razu mnie zamurowało. Wiedziałam kim jest ta osoba.





Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu. 

Mile widziane są gwiazdki i obserwowanie mnie aby być na czasie z tą opowieścią! :D

Miłego dnia!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro