Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Uffff... To tylko mój brat śpiewał. A raczej próbował śpiewać. Skrzywiłam się gdy do moich uszu doszły krzyki i nieczysty śpiew. Ohhh! Nie zniosę tego!

- Proszę! Litości! - krzyknęłam wstając z ziemi. Towarzysze spojrzeli po sobie a później na mnie gniewnym wzrokiem. 

- O! Obudziła się księżniczka. Wstaje i od razu rządzi wszystkimi! - powiedział Vi i wraz z Reyem zaczął się śmiać. Przewróciłam oczami. Zaraz tam wydaję rozkazy. Po prostu... No nie powiem, że proszę ale... 

- Dobra, dobra. Czy mógłbyś przestać ,,śpiewać" braciszku? - powiedziałam z przyklejonym uśmiechem na twarzy. On na szczęście uśmiechnął się i powiedział łagodnym tonem:

- Tak od razu lepiej. No to co na śniadanie? - pfff... Jak byśmy mieli z czego wybierać. Spojrzałam na Reya ale on tylko wzruszył ramionami i odwrócił się do Vitalio. 

- Jezu, Vi. Czy możemy już robić jedzenie? Chyba zaraz wybuchnę! - powiedział i złapał się za brzuch. - Po posiłku musimy ruszać w dalszą drogę. Czeka nas jeszcze sporo trasy! 

Po wypowiedzeniu tych słów zabraliśmy się do pracy.  Było zimno. Nie myślałam, że temperatura dosięgnie aż -25 stopni. Całe szczęście byłam naprawdę ciepło ubrana, oraz Rey pożyczył mi zapasowe gogle i maskę. Przyznam, że nie wyglądałam w niej olśniewająco ale cóż poradzić. Zakładałam ją tylko w nocy i rano, gdy było najzimniej. 

Po zjedzeniu zebraliśmy się i opuściliśmy jaskinię. Kiedy wychodziłam miałam dziwne uczucie, że coś tam zostawiłam, lub....wiem, iż to zabrzmi psychicznie ale też, że kogoś tam zostawiłam. Chociaż nigdy wcześniej nie doświadczyłam tego uczucia, wiedziałam, że coś jest na rzeczy. 

*

Padał śnieg. Jak dla mnie opady te to najcudowniejsze co spada z nieba. Jest taki miły w dotyku i puszysty. To, iż jest lodowaty dodaje mu uroku (jak dla mnie). Gdy go widzę od razu na myśl przychodzą mi święta. Lampki, choinka, wigilia, bombki i prezenty! Niestety do nich zostało jeszcze trochę czasu. Z rozmyśleń o Bożym Narodzeniu wybudził mnie brat.

- Co ci się śniło? - zapytał spokojnie patrząc na mnie. Rey również zwrócił na mnie wzrok. 

- Yyy... A co? - spytałam mrużąc oczy od zimnego wiatru. Nie, nie miałam na sobie gogli chociaż to byłby dobry pomysł je założyć. 

- Coś gadałaś w nocy. - odezwał się przyjaciel Vitalio. - Chyba, że ,,uważaj" lub coś w tym stylu. - naprawdę mówiłam przez sen? Myślałam, że już z tego wyrosłam. 

- A nie pamiętam... -skłamałam. Zapadła cisza. Nie bardzo wiedziałam jak wytłumaczyć to co zdarzyło się w mojej głowie. - Pewnie powiedziałam to do ciebie! Na pewno zrobiłbyś coś głupiego gdybym tego nie powiedziała. - dorzuciłam aby troszeczkę rozluźnić atmosferę.

- Chcesz wiedzieć jak poznałem Vi? - powiedział Rey parząc na mnie. Niezbyt podobał mi się ten pomysł. Wydawało mi się, że zaraz coś złego z tego wyniknie. Tylko westchnęłam.

Chłopak opowiedział caaaaaałą historię wraz ze szczegółami, tak więc wiedziałam już wszystko. Przy opowiadaniu nie brakowało śmiechu i uśmiechu na naszych twarzach. 

I nagle....Poczułam to samo uczycie. Ból i nienormalne ,,wibracje mózgu". Czułam, że coś nie tak. Coś się działo. Nie chciałam by wydarzyło się to samo co we śnie. Chociaż nie wiem co to było. Sen urwał mi się w momencie gdy miałam właśnie to ujrzeć. Odwróciłam głowę i pisnęłam. To samo uczynili moi towarzysze. Odskoczyliśmy od siebie by uniknąć trafienia. To była strzała. Tak, stara strzała do łuków używana przez ludzi chyba ze średniowiecza. Kto w nas strzelił? Albo komu NIE UDAŁO się w nas strzelić? W każdym razie rozglądaliśmy się w około nadal nie przestawiając iść przed siebie. 

Druga strzała nadleciała od wschodu. Znowu pudło. Nie czułam się już bezpiecznie. Nawet jeśli otaczali mnie ludzie. Rzuciłam się pędem do przodu a za moim przykładem tak też zrobili Rey i Vitalio. Bałam się, że jeżeli się nie ruszymy w końcu zostaniemy ranni ze strzałą utkwioną w ciele.

Zauważyłam, że niebieskooki biegnie trzymając amunicję do łuku (strzałę) w dłoni. Po co on to wziął? Mniejsza! Musiałam bardziej skupić się na biegu, aby nie upaść. Wiatr na złość wiał mi w oczy. Szybkim ruchem założyłam czarne, z pomarańczową szybką gogle. Od razu widziałam lepiej i bardziej skupiałam się na drodze, niż na próbie utrzymania otwartych oczu.
Trzecia strzała przeleciała mi przed nosem, a ja stanęłam jak wryta. Po chwili się jednak ocknęłam. Po co ktoś chciał nam zrobić krzywdę! Przecież miałam czyste sumienie.... Ale może oni nie posiadali? Jak na razie musiałam skupić sie na ucieczce. Nogi wpadały mi pod śnieg i było mi strasznie zimno. Czułam.... Pfff... Ja nie czułam nóg! One po prostu same pędziły przed siebie gdzie je poniesie. 

Po dłuższej chwili biegu zatrzymałam się pod jakimś drzewem. Dookoła mnie były gałęzie a na nich śnieg. Wyglądało to cudownie! Taka mała chatka stworzona z ogromnej białej sosny. Miała tylko jedno wejście. I nie było jak inaczej wyjść. 

Staliśmy tak i nasłuchiwaliśmy czy ten ktoś sobie poszedł. W moim mózgu pojawiła się nowa fobia. Strach przed strzałami. Ale ludzie! One były najpóźniej sprzed ok. pięciuset lat!  Widziałam je tylko w muzeum.  A co dopiero nie czułam, że ktoś chce mnie właśnie nimi skrzywdzić! 

- V... - nie dokończyłam ponieważ odezwał się Rey.

- Ciiii... -syknął szepcząc. Bałam się. Naprawdę się bałam, że napastnik nas znajdzie a my nie będziemy mieli dokąd uciec. Lecz te wydarzenia były bardzo powiązane z moim snem. Nawet były niemalże identyczne. To mnie zdecydowanie najbardziej niepokoiło. Czyżbym miała prorocze sny? Jasne.... Jeszcze mi powiedzcie abym pracowała jako wróżka. Nic z tego. 

Usyszałam szelest. I nie był to, żaden z chłopaków. 

Ujrzałam go.  Stał u wejścia do ,,groty" utworzonej z drzewa. Miał na sobie białą szatę i założony kaptur, a w ręku trzymał łuk. 

Ból głowy i wibracje zamiast przestać, tylko wzrosły. 

Naciągnął amunicję na cięciwe. I wycelował we mnie. 

Hej, hej! Jak myślicie kim się okaże napastnik? Nowy rozdział już niedługo! ♥ Nietety dopiero w czwartek :(

Miłego dnia! (lub nocy) :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro