Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Zamurowało mnie. 

Czyżbym naprawdę miała brata? Tata mi nie powiedział? Nie..... To do niego nie podobne. 

- Taaa... Uważaj bo ci uwierzę! - zaśmiałam się lecz on tego nie zrobił. Jego twarz była bardzo poważna. Nie wyglądała jakby zaraz miał na niej pojawić się uśmiech. - Żartujesz prawda? - dodałam już bez zabawnej nuty w głosie.  On jedynie pokiwał głową w sposób przeczący. 

- Muszę mieć dowód. - powiedziałam ostrym tonem w stronę Vitalio.

- Dowód? Dowód.... - odezwał się w końcu i zaczął przeszukiwać kieszenie. W końcu wyjął z nich jakiś złożony kwitek papieru. Powoli go rozłożył i podał mi. 

Odwróciłam go. Nigdy nie widziałam tego zdjęcia. Widniałam na nim ja, mój tata, mama i......i Vi.

Staliśmy przy tym skansenie w którym obecnie się znajdowaliśmy. Wokoło było mnóstwo śniegu a my byliśmy ubrani w ciepłe i puchowe kurtki oraz kolorowe czapki.

Czyli jednak. Miałam brata. I nie miałam o nim pojęcia. 

- To może być photoshop. - przerwałam niezręczne milczenie ale chłopak tylko wydał z siebie krótki dźwięk podobny do prychnięcia. - Co? - spytałam go z dużymi oczami.

- Masz na to dowód. Możesz uwierzyć lub nie. Wybór należy do ciebie. Chociaż czekaj.... Nie idź za mną. ZOSTAŃ. - dorzucił Vitalio. Przewróciłam oczami.

- Oczywiście, że się nie ruszę. - zakpiłam gdy odszedł na tyle by mnie nie słyszeć. Odszedł za ścianę ale po chwili wrócił. Szybko. Bardzo szybko. 

Podszedł do mnie i pokazał kolejną kartkę. To już nie było zdjęcie tylko dziecięcy rysunek. Mój rysunek z czasów przedszkola. Poczułam, że serce mi przyspiesza. Skąd go miał?! Może faktycznie jesteśmy rodzeństwem....Ale dlaczego go nie pamiętam? Może odszedł bardzo wcześnie. Nie, to nie możliwe ponieważ pokazał mi zdjęcie a którym byliśmy razem. Miałam wtedy sześć wiosen. 

- Skąd to masz? - powiedziałam jeszcze ostrzejszym głosem niż wcześniej. Teraz już się wkurzyłam. 

- Dałaś mi w dniu mojego święta. Ósmych urodzin. - nagle przed oczami zobaczyłam krótki obraz. Wspomnienie? Nie wiem co to było. To był taki jakby krótki odłamek mojego życia z mojej perspektywy. Zawarte w nim było to iż dawałam jakiś rysunek małemu ciemnowłosemu chłopczykowi. To był on. Teraz nie miałam większych wątpliwości. To mi w pełni wystarczało. 

- Czyli to prawda... -wyszeptując, powoli osunęłam się na ziemię aby usiąść. - Jesteśmy rodzeństwem.... Dlaczego mi nie powiedziałeś! - wykrzyczałam zmieniając nagle ton. Czyli przez te wszystkie lata gdy byłam sama, samotna jak palec, bez żadnego zwierzęcia a tym bardziej siostry czy brata, miałam jego. Miałam Vi. Jak to możliwe, że się nie dowiedziałam. Po co wszyscy to przede mną ukrywali. Czemu mój mózg to ukrywał? Czemu tego nie pamiętał? Czyżby to było celowe działanie? Te wszystkie pytania rozrywały mi głowę od środka. - Czyli moje dotychczasowe życie było tylko po części prawdą... a po części zupełnym kłamstwem! - nie mogłam tego znieść. Pobiegłam przed siebie byle by tylko z dala od tego chłopaka. Trafiłam do jakiegoś pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam pod drzwiami i płakałam. 

Czyli jednak miałam kogoś. Ale nie przy sobie. Po chwili, gdy moje smutki i żale odpuściły na sekundę, wstałam. Rozejrzałam się w około i poznałam ten pokój. Niby go nie znałam ale jednak tak. Taki paradoks nachodził mnie nie rzadko. Na ścianie widniała tablica korkowa a na niej jakaś mapa. Była to mapa gór i zaznaczone było na niej czerwone kółko a obok zamieszczone zdjęcie mojej mamy. Olśniło mnie. Czy Vi szukał mamy? Jeśli tak to od jakiego czasu? Sądzą po mapie ( która była strasznie zniszczona) długo. Może teraz też mi pomoże. 

Wybiegłam z pokoju i od razu ujrzałam Reya rozmawiającego z moim bratem. 

- Chcieliśmy ci dać trochę cza....- Rey nie dokończył ponieważ nagle zerwał się i szybkim ruchem odebrał mi mapę. 

- O nie! Absolutnie! - krzyknął niebieskooki chłopak. - Nigdzie nie idziesz ani nie zabierasz mi tej mapy! - powiedział wymachując nią. Mój wzrok krążył za papierem aż w końcu chciałam mu go odebrać. Zamachnęłam się mocno i wyrwałam mu skrawek z ręki. Niestety nie cały.

- Hyyy!!!! Zobacz co zrobiłaś! - wykrzyczał Vi ze złością w oczach.Wyrwał mi kawałek z ręki i  próbował jakoś złożyć rozerwaną mapę. Tyle, że zamiast jednej części zrobiły się z niej trzy. 

Zasłoniłam usta ręką. Nie chciałam aby to się tak skończyło. 

- P- przepraszam.... - wyjąkałam. Ale chłopak tylko odetchnął i powiedział:

- Nic się nie stało....Chodź. Skleimy ją. - poruszył głową w stronę pokoju. Rey tylko spojrzał na mnie i wzruszył ramionami. Szczerze spodziewałam się innej reakcji mojego braciszka. W końcu wzięłam i rozerwałam jego rzecz. Ale też bez przesady. To tylko mapa. Z resztą jest też przecież GPS. Ruszyliśmy za nim.






Chciałam podziękować za 133 wyświetlenia i za 26 gwiazdek! :)

Idziemy naprawdę jak burza! 

Miłego dnia! (lub nocy)

Zapraszam do dalszego czytania i obserwowania! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro