Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Noc którą Remus spędza z przyjaciółmi jako uczeń siódmej klasy


Remus pamiętał te noce w dormitorium z Huncwotami, kiedy ściany trzęsły się od ich śmiechów, opowiadanych żartów i okrzyków radości. Gdyby wszedł do poszczególnych akademików mógłby powiedzieć, którą plamę zrobił Peter, gdy urządził wieczorną bitwę na czekoladowe babeczki, a gdzie James nie dopilnował eliksiru powodującego wymioty, który szykowali dla Puchonów. Syriusz miał za to okropny nawyk gaszenia papierosów o parapet okna, które znajdowało się najbliżej jego łóżka. Remus natomiast nie chciał pamiętać nocy, podczas których zostawiał ślady paznokci na ramach łóżka, bo jego ciało tak bardzo bolało, a gorączka tylko pogarszała sytuację.

Remus pamiętał również te noce, które były pełne ciszy. Zdarzały się wyjątkowo rzadko, ale wytarły się w pamięci Lupina jako coś najgorszego.

Pierwsza noc, którą spędzili jako siódmoroczni była równie wyjątkowa. Mieli siedemnaście lat i świadomość tego, że to ich ostatni rok w Hogwartcie. Wojna trwała poza murami zamku, a łapali ostatnie chwile beztroski. Tak przynajmniej wtedy im się wydawało.

Leżeli wszyscy na dywanie z całą masą koców i poduszek, roześmiani, ze słodyczami wokół siebie i butelkami kremowego piwa w dłoniach. Remus ciągle pamiętał zapach jaki wtedy unosił się wokół nich przez eliksir rozśmieszjący, który przyniósł Syriusz i słyszał również  śmiech Jamesa oraz żarty Petera, gdy ukradł jedną ze skórzanych kurtek Syriusza. Pamiętał jak Black zmienił się w swoją animagiczną formę przeskakując z jednego łóżka na drugie.

– Zostanę Aurorem – powiedział pewnie James, a potem rzucił w górę jedno z czekoladowych ciastek, by zaraz je złapać prosto do buzi.

– Chcę iść na studia botaniczne – odezwał się nieco niepewnie Peter. – Mugolskie – dodał jakby, któryś z nich nie zrozumiał.

– Chciałbym być nauczycielem – powiedział podobnym tonem Remus. Ale jego plany na przyszłość zostały zawsze tylko planami. Nikt przecież nie zatrudni wilkołaka, by nauczał dzieci.

– A ty, Syri? – zapytał się James, nawet nie patrząc na przyjaciela. Syriusz leżał na łózku, a jego głowa zwisała w dół, tak, że włosy dotykały podłogi. – Co będziesz robił jak skończymy szkołę?

– Będę robił latające motocykle – powiedział Syriusz i mrugnął do Remusa. Dopiero później, kiedy wszyscy już spali, Syriusz szeptał swoje prawdziwe marzenia prosto w uszy Lupina. A Remus słuchał go z zapartym oddechem, bo to było wszystko czegokolwiek pragnął. Bycie wraz z Syriuszem i wspólne mieszkanie, było właśnie tym.

Tak naprawdę ich marzenia i plany jako uczniów ostatniej klasy Hogwartu zostały tylko marzeniami. Niespełnionymi czy po prostu przerwanymi przez okrucieństwa wojny. James został Aurorem na niecałe dwa lata, bo później musiał się ukrywać i ostatecznie zginął. Peter wytrzymał tylko rok na mugolskiej uczelni i zrezygnował. Nie wiedzieli wtedy, że zaczynał myśleć nad przyłączeniem się do Voldemorta. Peter powiedział im, że to z powodu tego, że jego matka było coraz bardziej schorowana. Syriusz stworzył tylko jeden latający motocykl. Nie stał się również gwiazdą rocka jak mówił w połowie siódmego roku, gdy ktoś go pytał o to co zamierza po skończeniu szkoły. Stał się zawodowym żołnierzem. Psem wojny jak czasami mówił o nim Remus, ale nie było to nic miłego. Bo psy wojny nie znają poza nią nic innego. Nie wiedzą czym jest pokój. Remus wiedział, że Syriusz nigdy go nie zdobędzie. Nie po krótkim, ale intensywnym pobycie w Azkabanie. Nie po śmierci Regulusa i Jamesa. Nie po zdradzie Petera. 

Nie spełniły się ich żadne plany. Życie przygotowało dla nich najgorszy scenariusz jaki się dało. Remus przynajmniej uważał tak przez jakiś czas. Teraz jednak patrzył w oczy małego Harry'ego, słyszał jego piski radości, gdy jeździł na grzbiecie Łapy i wołał wujka Lunatyka, wiedział, że czasami da się mieć też swój osobisty promyk nadziei w całym tym nieszczęściu.



***



– Wujku Lunatyku?

Remus obrócił się z trudem w łóżku i spojrzał w stronę drzwi, gdzie stał niepewny Harry. Miał na sobie pidżamę ze smokami i ściskał maskotkę czarnego psa w ręce.

– Tak, szczeniaku? – wychrypiał z trudem. Nie starał się uśmiechać, bo wiedział, że to tylko pogorszy jego wygląd. Nie chciał żeby Harry się go przestraszył.

– Mogę?

Remus nie musiał pytać o co dokładnie chodziło. I zamiast odpowiedzieć, wyciągnął rękę spod kołdry i poklepał lekko prześcieradło. Harry tylko na to czekał i podbiegł szybko, by wskoczyć na łóżko.

– Wujek Łapa powiedział, że muszę być delikatny – powiedział Harry i usiadł po turecku tuż obok Remusa. Lupin nie wiedział, że Harry może być taki opanowany. – I że muszę cię spytać zanim coś zrobię.

– O co chodzi? – zapytał się cicho Remus. Był wdzięczny, że Harry się tak zachowywał, bo mimo że minął prawie cały dzień od pełni, nadal czuł się okropnie. Jego oddech świszczał cały czas, a ból w łydce był nie do zniesienia. Lupin zrozumiał również, że ból w ramieniu nadal się utrzymywał mimo że Syriusz nastawił mu zwichnięty bark.

– Czy opowiesz mi bajkę na dobranoc? – Harry miał szeroko otwarte oczy i pełen nadziei uśmiech, który pokazywał, że brakowało mu niektórych zębów. Remus nie mógł mu odmówić.

– O czym chcesz opowieść? – zapytał Remus i pozwolił, by Harry zwinął się obok niego pod kołdrą. Spiął się, gdy chłopiec niechcący uderzył go w klatkę piersiową, ale nie było tam nic oprócz całej masy siniaków.

– O Huncwotach w szkole – powiedział szybko Harry. Przymknął oczy, gdy Remus zaczął głaskać go po czarnych kosmykach. – O tobie i Łapie. O tacie.

Później, gdy Syriusz wszedł do sypialni zobaczył wtulonych w siebie Harry'ego i Remusa, a maskotka czarnego psa leżała obok na poduszce, przykryta kawałkiem koca. Ręka Lupina zastygła we włosach Harry'ego. Remus nadal był przeraźliwie blady i oddychał ciężko, ale był w nim pewien spokój.

Syriusz przemienił się w czarnego psa i po cichu wskoczył na łóżko, by zwinąć się w kłębek w nogach Remusa. Spał spokojnie, wiedząc, że jego rodzina jest tuż obok. 




****


Ciekawe, czy zdąże skończyć to do końca roku. Chciałabym, ale widząc to co się dzieje ostatnio z pisaniem, mam pewne wątpliwości. Chociaż zastanawiam się nad tym jaki jest sens pisania tego. 

W ogóle bardzo lubię pisać tutaj małego Harry'ego. Jest bardzo pocieszny w tym wszystkim. 

Do następnego, 

Demetria1050 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro